To będzie mój najbardziej osobisty wpis na blogu. Piszę go z nadzieją, że odnajdziecie w nim także swoje doświadczenia – i że wspólnie uda nam się z nich skorzystać.
Jednym z najsmutniejszych moich doświadczeń jest obserwowanie firm, organizacji, instytucji, osób publicznych bliskich memu sercu, które popełniają fundamentalne błędy przekazowe i wizerunkowe, na własne życzenie fundując sobie kryzysy wizerunkowe, utratę wpływów i pozycji, odwrót klientów itd. – i nie chcą dać sobie pomóc. Patrzenie na kolejne wpadki firmy, w której powstanie byłam zaangażowana, zwyczajnie sprawia mi ból. Ok, staram się nie patrzeć – ale sami wiecie, jak jest. Świat jest mały, a o wpadkach wizerunkowych wiedzą przecież wszyscy, na tym wszak polega wizerunek – że jest publiczny.
Błędy są normalne i często potrzebne – pod warunkiem, że się na nich uczymy. Kiedy firma brnie jednak dalej, powtarzając je co chwilę, krzywdzi samą siebie, marnuje swój potencjał, a w perspektywie – znika, znika z rynku, nie ma innego wyjścia. Chyba że ktoś ją uratuje…
Dlaczego nie można takiej firmie pomóc? Najczęściej powód jest jeden: jej właściciele tego nie chcą. Są przekonani o własnej nieomylności, o kontrolowaniu wszystkiego i wszystkich, a swoje ego stawiają ponad dobro i rozwój przedsiębiorstwa czy organizacji, które powołali do życia. Gdy ego dominuje nad zdrowym rozsądkiem, skutki są opłakane. Oczywiście, nie tylko wizerunkowe, widać je w każdej strefie działania firmy – ale ja, z racji swojej specjalizacji, obserwuję najczęściej właśnie te.
Próbowałeś/-aś kiedyś komuś pomóc, a ten ktoś uparcie odmawiał pomocy i pozostawało Ci tylko obserwowanie jego drogi prosto w dół? Bolesne także dla obserwatora, prawda?
Jestem aktywna, bezsilne obserwowanie upadku frustruje mnie ogromnie, zwłaszcza gdy dotyczy kogoś/czegoś ważnego dla mnie. Tak czasem dzieje się z ludźmi, ale tak samo dzieje się z firmami, organizacjami, instytucjami. Wiem, wiem, nie można pomóc nikomu wbrew jego woli, także w biznesie czy życiu publicznym. Ale bywają sytuacje, gdy bardzo mnie to smuci.
Rozmawiałam kiedyś z doradcą medialnym jednej z największych polskich spółek państwowych. Opowiadał o kryzysach medialnych, których doświadczali jego klienci, o sposobach ich rozwiązywania. Podkreślał, że wielu z nich można było uniknąć, gdyby pomyślano o tym wcześniej. Zapytałam go, czy zarząd tej spółki na etapie planowania zasięga jego rad, aby uniknąć problemów z mediami.
– W żadnym razie! Gdyby planując pytali o radę, do 90 proc. kryzysów nigdy by nie doszło. Ale przecież oni zawsze wiedzą lepiej, choć na mediach nie znają się zupełnie – odpowiedział w przypływie szczerości. – Po radę dzwonią zawsze wtedy, gdy kryzys już rozkwita. Wtedy dostaję telefon i słyszę: ratuj!
Skąd to się bierze? I to nie wśród początkujących przedsiębiorców, lecz w potężnych firmach z doświadczeniem, wieloletnią tradycją, wielkimi budżetami? Długo nad tym myślałam. I chyba jest tylko jedna odpowiedź: z braku pokory. To pokora każe nam ciągle szukać nowych rozwiązań, szkolić się, podpatrywać lepszych od siebie (tacy zawsze są), sprawdzać, analizować, wymyślać niestandardowe działania. Oraz pytać innych, zwłaszcza o ich potrzeby. Słuchać opinii ludzi, którzy z perspektywy naszej działalności są dla nas ważni (klientów, odbiorców, słuchaczy, telewidzów, wyborców, czytelników). Dobre rozwiązania biorą się właśnie z pokory: wobec sytuacji, miejsca, ludzi. Mój znajomy fotograf (naprawdę świetny) twierdzi, że także dobre zdjęcia powstają dzięki pokorze fotografa wobec tego, co widzi. Fotografowie ( jak i wszyscy artyści) dobrze znają to uczucie – najlepsze zdjęcia robią wtedy, gdy poddają się atmosferze i nastrojowi, gdy czują się tylko pośrednikami w przekazywaniu dostrzeżonego obrazu, a nie jego twórcami. To rodzaj „flow” – przepływu, którego doświadczyć można w każdej dziedzinie życia, gdy znika ego, a pojawia się pokora i otwartość na doświadczenie, sytuację, wspólną pracę.
Przy czym – nie chodzi o to, by umniejszać własną wiedzę czy doświadczenie. Nie! Róbmy to, co robimy, z przekonaniem o swoich umiejętnościach. Korzystajmy z nich. Ale jednocześnie zachowujmy w sobie otwartość na innych. Pamiętajmy, że świat nie działa tak, jak my chcemy, że rządzi się własnymi prawami, a jego stała cechą jest… zmienność. I wobec tej zmienności pokora jest niezbędna.
Pokorę zabija przekonanie o wyższości nad innymi, o własnej nieomylności, prawie do władzy i kontroli absolutnej (nawet jeśli to prawo dotyczy jedynie trzech pracowników w małej firmie). Takie nastawienie sprawia, że zamiera dyskusja i znika kreatywność. A gdy one umierają, po jakimś czasie umiera też firma czy organizacja.
Często to niestety obserwuję…
A Ty?
Warto wiedzieć, co przychodzi mi łatwo, a gdzie potrzebuję pomocy specjalisty. Z jednej strony to pokora, z drugiej to poczucie wartości – mogę być omylna, mogę czegoś nie wiedzieć
PolubieniePolubienie
Tak, to zdrowe poczucie własnej wartości, które pozwala przyznać się do niewiedzy, potrzeby, niedoskonałości. Takie osoby uczą się na błędach.I idą do przodu. ☺
PolubieniePolubienie
Ja mam nieco odmienne zdanie. Jest cała masa firm, która działa tylko i wyłącznie na wyzysku pracowników najniższego szczeblu. Póki nie zmienimy prawa pracy, to zjawisko się nie zmieni. Chciałbym, tak jak autorka wierzyć, że wszystkie nieuczciwe firmy tak skończą.
PolubieniePolubienie
Nieuczciwość ma rozmaite oblicza. Rozumiem Twoje niezadowolenie z takich firm i pewnie osobiste doświadczenia. Musiały być przykre. 😕 Ale ja tym razem o takich, które mogą pod wzg. prawnym uczciwe, tylko zarządczo są nastawione na kontrolę wszystkiego i wszystkich, kierowane przez szefów „wiem wszystko najlepiej”. Takie padają, bo z definicji nie mają jak się rozwijać.
PolubieniePolubienie
Bardzo dobry wpis. Pokora zdecydowanie pomaga w rozwoju, jest jego motorem. Obserwuję to nie tylko wśród moich klientów, ale także wśród znajomych. Na gruncie zawodowym i prywatnym. Dziwi mnie, że tak niewielu ludzi zauważa tę dość oczywistą zależność, a pokorę i skromność łączy z niewiarą we własne siły i brakiem poczucia własnej wartości. Nic bardziej mylnego.
PolubieniePolubienie
Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz, doskonale to ujęłaś. Właśnie, nic bardziej mylnego…
PolubieniePolubienie
Pokora zdecydowanie pomaga! Nie jesteśmy nieomylni, zawsze można zrobić coś lepiej i czasami warto posłuchać nieco bardziej doświadczonych osób!
PolubieniePolubienie
Pierwsze, czego powinniśmy się w życiu nauczyć, to słowa proszę i dziękuję. Obydwa uczą pokory.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dokładnie tak. Nauczyć – i nie zapominać o nich.
PolubieniePolubienie
Tak to prawda, nie można komuś pomóc jak tego nie chce. Tekst bardzo ciekawy. Zmienność jest dobra i potrzebna, bez niej wszystko by było takie samo 🙂 pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Ciągle sobie o tym przypominam, że nie można komuś pomóc, gdy nie chce. Ale czasem to bolesne przypominanie… 😦
PolubieniePolubienie
Tak sobie myślę, że od sukcesu (choćby najmniejszego formatu) do megalomanii i ignorancji wiedzie bardzo krótka droga, chyba nawet „ekspresówka”. Daje się to zaobserwować w wielu płaszczyznach działania: od tych najprostszych (osobistych) do tych będącymi wielkimi wyzwaniami finansowo-businessowymi. Niestety. Pokora to w dzisiejszych czasach towar niezwykle deficytowy, a sukces potrafi (nie zawsze!) zrobić z trzeźwego, racjonalnego umysłu mamałygę… Przykre to.
PolubieniePolubienie
Chyba tylko pokora ratuje przed tą ekspresówką do megalomanii. Tak niedużo trzeba – wystarczy uznać, że na pewnych rzeczach się znamy, ale na innych nie, i zacząć szukać odpowiednich rozwiązań. Niby oczywiste – a dla ludzi na ekspresówce nie do przyjęcia.
PolubieniePolubienie
Kurczę tu mnie zastrzeliłaś 😦 Koniecznie muszę się wyzbyć tej nadkontroli i bycia zosią samosią bo nie ruszę z tym biznesem nigdy do przodu jak tak ciągle będę „ja sama i do tańca i do różańca” nie?
PolubieniePolubienie
Trzymam kciuki, żeby się udało. Myślę, że to też spora ulga – nie musieć wszystkiego wiedzieć. Móc zapytać i poprosić o wsparcie.
PolubieniePolubienie
Ostatnio mam podobne wnioski obserwujac spoleczenstwo. Nie potrafia ani sie przyznac do bledu ani poprosic o pomoc, a jak cos nie wyjdzie to slyszysz ‚to nie ja, nie moja wina’. Przykre, bo w grupie można wiecej zyskac 🙂
PolubieniePolubienie
Swoją drogą – ciekawe, czemu tak mamy, jako społeczeństwo. Badania na ten temat mogłyby przynieść ciekawe wyniki.
PolubieniePolubienie
ciesze się, ze ten problem mnie nie dotyczy.
PolubieniePolubienie
Nieomylność własnych poglądów często staje się początkiem nieuniknionych porażek.
PolubieniePolubienie
Dokładnie.
PolubieniePolubienie
Ostatnio niestety mam niemiłe doświadczenia związane z firmami i pracą, ale między tymi niedobrymi tonami znalazł się pozytywny rodzynek. Ktoś kto jest wartością i daje wartość.
PolubieniePolubienie
Niestety mnóstwo ludzi uważa się za nieomylnych w każdej sprawie – zwłaszcza w takich, do których wydaje im się, że nie trzeba mieć kwalifikacji. Teraz każdy potrafi robić reklamę, ankiety, zdjęcia, grafiki. Jasne, na jakiś tam swój mały, np. blogowy użytek można być i grafikiem, i fotografem, i pisarzem, i wszystkim. Jednak gdy ktoś prowadzi firmę albo np. próbuje ją rozkręcić i nie daje sobie pomóc, bo na czym tam jakaś socjolożka może się znać, to… Ja nawet się nie obrażam, bo rozumiem, że to wynika z niewiedzy. Jednak obserwowanie tego właśnie braku pokory – przyznania, że może nie na wszystkim się znam – jest dosyć przygnębiające.
PolubieniePolubienie
Mnie też to przygnębia. 😕 Uważam, że mądry człowiek potrafi rozróżnić, na czym się zna, a na czym nie. I reagować zgodnie z tym rozróżnieniem. Co więcej – sądzę, że w dłuższej perspektywie tylko tacy odnoszą prawdziwy, długotrwały sukces.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pingback: Majowe znaleziska z sieci | ekopozytywna
Pingback: Majowe znaleziska z sieci - ekopozytywna