Droga na szczyt musi trwać. Strategicznie o wizerunku

Jestem długodystansowcem. Nie wierzę w cuda, szybkie sukcesy, natychmiastowe zyski i błyskawiczne kariery – zarówno off-, jak i online. Nie wierzę i już. Cuda w dziedzinie budowania marki, wizerunku i biznesu zwyczajnie się nie zdarzają. Nawet gdybyśmy prześledzili tzw. kariery błyskawiczne, zawsze okazałoby się, że przed tą karierą jednak było coś innego, że budowanie rozpoczęło się dużo wcześniej, może w innej branży, może z innym pomysłem  – ale własne doświadczenia z tego „wcześniej” pozwoliły osiągnąć spektakularny sukces, który możemy obserwować.

Nie wierzę w szybkie sukcesy także w sieci. Nie dlatego, że z natury jestem niewierząca. 😉 Staram się sprawdzać błyskawiczne osiągnięcia. Kiedy czytam raporty o social media i widzę niesamowity skok jakiejś nieznanej dotąd marki, zaczynam dociekać, co się stało. Ostatnio, w raporcie firmy SoTrender nt. polskiego Facebooka znalazłam nieznany kanał telewizyjny. Przyrost fanów na jego profilu FB w ciągu miesiąca podskoczył o prawie 2000 procent! Oho – myślę – albo mega kampania, albo jakiś skandal, albo… Weszłam więc na jego fanpage – bo tam zawsze widać realna sytuację, wystarczy dobrze się przyjrzeć i wiedzieć, na co zwracać uwagę. I co zobaczyłam tym razem?  Że fanpage ma tysiące fanów. Ale że jednocześnie pod najnowszymi postami liczbę reakcji można policzyć na palcach jednej ręki… Trzy-cztery lajki, brak komentarzy i udostępnień – tak wyglądały posty na fp, którego liczba fanów w sprawdzanym miesiącu wzrosła o prawie 2000 procent.

Wiecie, co się stało? Oczywiście, to tylko moje przypuszczenie, ale bardzo prawdopodobne. Moim zdaniem ktoś skorzystał z fermy lajków i kupił sobie fanów (na Allegro pełen wybór). Czy to naprawdę daje coś właścicielowi fp, poza wzrostem jednego wskaźnika? Zupełnie nic. Takie budowanie popularności na fałszywych lajkach jest jak budowanie domu na piasku, a to historia doskonale znana z Biblii. Dom na piasku zawali się. Wcześniej lub później, ale na pewno runie z hukiem.

 

Z budowaniem wizerunku jest jak z budową domu

Prawdziwe budowanie wizerunku marki, firmy, bloggera, osoby publicznej musi potrwać. To jak z budową porządnego domu – nie da się tego zrobić w ciągu jednego dnia, choć oczywiście dużym wysiłkiem można w krótkim czasie postawić ściany, położyć dach i ozdobić wszystko na zewnątrz, żeby ładnie wyglądało. I jeśli komuś o to chodzi – nie ma sprawy. Do takiego budowania najlepsi będą filmowi scenarzyści i ich współpracownicy (scenarzystom pełen szacunek!). Ale jeśli chcesz zbudować coś trwałego, a nie pozorowanego – musisz poświęcić temu znacznie więcej wysiłku. Dom będzie spełniał oczekiwania mieszkańców, jeśli będzie miał solidne fundamenty i dobrze zrobione instalacje, do tego szczelny dach oraz dobrą izolację od zimna. Do tego potrzeba projektu, czasem zbadania gruntu, kilku wyspecjalizowanych ekip robotników, pieniędzy, pracy i czasu.

Tak samo jest z wizerunkiem. Choć wszystko jest tu znacznie mniej namacalne niż podczas budowy domu – potrzeby są identyczne. Żadna jednorazowa akcja nie zbuduje wizerunku marki, jeśli nie będzie pomysłu na to, co zrobić z uzyskanym zainteresowaniem po zakończeniu akcji. Żaden konkurs nie przyniesie długotrwałych efektów, jeśli po jego rozstrzygnięciu zainteresowanie nowych fanów nie zostanie podtrzymane. Bez długofalowego, całościowego projektu budowanie pojedynczych elementów nie przełoży się na skompletowanie całości, bo nigdy nie będzie wiadomo, jak ta całość ma wyglądać. A niby skąd masz wtedy wiedzieć, które elementy są ci potrzebne, a które nie? Niektóre mogą świetnie wyglądać, ale po prostu nie pasują do twojej budowli, a ich składanie będzie stratą czasu. Inne zaś na pierwszy rzut oka są dużo mniej atrakcyjne, ale mogą okazać się podstawą twojej konstrukcji i bez nich po prostu nie da się zrobić ani jednego kroku.

 

Najpierw zobacz, co ma być na szczycie

Dlatego  kiedy rozmawiam z klientami o promocji, marketingu czy PR-e, staram się namówić ich na strategię długoterminową. Tak, by zobaczyli obraz końcowy, jaki chcą osiągnąć po przeprowadzeniu całej kampanii wizerunkowej, i dopiero wtedy zdecydowali się na podjęcie jakichkolwiek działań – zawsze z pytaniem kontrolnym: czy to działanie pomoże mi w dążeniu do osiągnięcia mojego celu? W budowaniu wizerunku każdej marki działań wizerunkowych i promocyjnych można podjąć setki, problemem jest, na które z nich się zdecydować. Na jakiego typu reklamę (i gdzie) wydać pieniądze, w jakich wydarzeniach uczestniczyć, z kim współpracować, gdzie się pokazywać – a z kim nie? Bo odmawiać też się trzeba nauczyć – ale też trzeba doskonale wiedzieć, dlaczego się odmówiło.

To ma sens tylko wtedy, gdy masz swoją strategię. I to naprawdę działa – choć wymaga czasu i wysiłku, daje stabilne, długoterminowe efekty. Jest jak powolne wchodzenie pod górę – krok za krokiem, mozolnie, ocierając pot z czoła. Nie, nie jest efektownym lotem helikopterem na szczyt. Wiem, czasem każdemu chciałoby się polecieć helikopterem na samą górę, tam wysiąść i napawać się swoim osiągnięciem – ale bez przejścia samodzielnie drogi w dłuższej perspektywie będziemy zupełnie bezradni.

 

Wleciałeś na szczyt helikopterem? Ok – ale co dalej?

Wyobraź sobie tę sytuację – wleciałeś na górę w ciągu kilkudziesięciu minut. Byłeś nikim – teraz jesteś na szczycie. Gigantyczny sukces! Oklaski, reflektory, dziennikarze, bankiety, sława. Po pięciu minutach jednak światła gasną, a oklaski brzmią już dla kogoś innego. Musisz iść dalej. I… nie wiesz, jak! Bo przecież nie znasz drogi, a nie masz doświadczeń, dzięki którym potrafiłbyś rozróżnić drogę dobrą od niewłaściwej. Nie wiesz też, jak to jest iść tak długo, co trzeba ze sobą mieć, kto może pomóc, a komu nie wolno ufać. Gdybyś doszedł na szczyt sam, z mozołem, krok za krokiem – dalsza droga byłaby znacznie prostsza właśnie dzięki doświadczeniom.

Nie narzekaj więc tak bardzo, jeśli teraz się mozolisz, ocierasz pot z czoła, szczytu  nie widać, a w zasięgu wzroku tylko kolejne zakręty, zakręty i zakręty… Rób po prostu kolejny krok. Czasem się zatrzymaj i rozejrzyj, czy nie zboczyłeś ze swojej ścieżki. Przypomnij sobie cel i wybierz drogę, która cię do niego zaprowadzi.

Tak jest w każdym działaniu. W budowaniu wizerunku też. Zachęcam gorąco – zbuduj swoją strategię długodystansową. Zobacz, co jest twoim najważniejszym celem.  W odniesieniu do niego dookreśl mniejsze cele – punkty węzłowe na twojej drodze do celu. Mogą być alternatywne, mogą być nieliniowe (wtedy, gdy do twego celu prowadzi kilka ścieżek). Do nich dopasuj działania: organizowane eventy, udział w wydarzeniach, zabieranie głosu na określone tematy (a na inne nie, bo się nimi nie zajmujesz). Dzięki temu będziesz wiedzieć, po co organizujesz konkurs na FB albo do kogo chcesz dotrzeć ze swoją reklamą np. na Instagramie, portalu informacyjnym czy w telewizji,  dla kogo wieszasz banery w mieście czy wrzucasz ulotki do skrzynek pocztowych. Będziesz też wiedzieć, którą z ofert współpracy wybrać, a którą odrzucić.

I chociaż nie znajdziesz się na szczycie natychmiast – gwarantuję ci, że po pół roku zobaczysz pierwsze konkretne oferty, a gdy po roku obejrzysz się do tyłu, okaże się, że przeszedłeś prawdziwy kawał drogi i jesteś już dużo, dużo wyżej…

21 thoughts on “Droga na szczyt musi trwać. Strategicznie o wizerunku

  1. Strategia to słowo klucz w budowaniu sukcesu w jakiejkolwiek dziedzinie. Pod tym względem też jestem bardzo racjonalna i też nie wierzę w jakieś nagłe wspaniałe „sukcesy” nie wiadomo z czego wynikające 🙂

    Polubienie

  2. Dziękuję za ten artykuł. Wiem, że przede mną długa droga, jednak czasami ma się wrażenie (otoczenie wywiera presję), że robi się za mało, za wolno, a skoro nie ma efektów od razu, to na pewno robi się wszystko źle…

    Polubienie

  3. Czasem nam się wydaje, że szybki sukces to to, na co czekamy, coś, czego pragniemy. A potem okazuje się, że w rzeczywistości wcale tak różowo to nie wygląda.

    Polubienie

  4. A ja wprost przeciwnie, wierzę w cuda, wierzę w jednorazowe sukcesy, w to, że może się wydarzyć coś nieprzewidzianego i wszystko zależy od przekonań w naszej głowie. Osobiście jednym tekstem, który miał 2 tysiące udostępnień przybyło mi bardzo dużo fanów więc wcale nie byłabym taka pewna czy ktoś w ten sposób nie błysnął. Ale oczywiście to wszystko co piszesz to też prawda, czasami trzeba długo pracować na swoją markę i sukces. Jednak Herbata należy do ludzi, których życie nie raz zaskoczyło na plus i jutro będzie na moim blogu tekst o tym, że można sobie wszystko przyciągnąć czego się pragnie 🙂 zapraszam serdecznie po inny punkt widzenia 🙂 i pozdrawiam ciepło

    Polubienie

  5. Na sukces składa się tak wiele czynników… jednak cierpliwość tak jak piszesz jest bardzo ważna. Potrzebny jest plan i strategia jak to właściwie zrobić oraz świadomość, że nie przyjdzie ten sukces od razu, szczególnie w internecie, gdzie wszystkiego jest pełno i dużo….Cuda i farty, jak pisze beata herbata 🙂 jednak się zdarzają i w biznesie uważam szczęście jest mega potrzebne 🙂 Znane są historie, gdzie ludzie zupełnie przypadkiem odnoszą sukces…bo akurat trafili idealnie w potrzeby robiąc po prostu to co lubią….np Mark Zuckerberg dla zabawy z kolegami założył facebooka i juz dalej wiemy jak to się wszystko potoczyło 🙂

    Polubienie

    • Wcześniejsza droga Zuckenberga też jednak nie była taka prosta ani krótka. Poza tym – jasne, zdarzq się lot helikopterem na samą górę. Wtedy jednak pojawia się pytanie, jak ten sukces utrzymać i utrwalić – i tu zaczyna się droga równie trudna jak dla większości ta przed szczytem.

      Polubienie

  6. Bardzo wartościowy wpis 🙂 Nie ma drogi na skróty, wszystko to mozolna praca. I nie wiadomo, czy sukces FB był tak naprawdę przypadkowy…Nie znamy nawet ułamka prawdziwej historii więc nie mamy na czym opierać naszych osądów. Wszystko mogło być świetnie zaplanowane. Do wszystkiego podchodzę z taką dozą niedowierzania…

    Polubienie

  7. Bardzo ciekawy wpis! Zgadzam się, że budowanie wizerunku to żmudna i długa droga. Często tracimy wiarę, ale ważne nie stracić z oczu celu i robić małe kroczki do przodu. Poza tym, nic nie smakuje bardziej niż spełnianie marzeń, kiedy wiemy jak trudna była nasza droga.

    Polubienie

Dodaj komentarz