Raport oksfordzki: politycy manipulują wyborcami w social media na masową skalę. Także w Polsce

Politycy w dziesiątkach państw, także w Polsce, manipulują opinią publiczną w mediach społecznościowych. Płacą za to. Wydają miliony, by zmanipulować opinię publiczną i wpływać na decyzje wyborcze nieświadomych tego obywateli. W Polsce podstawowe metody manipulacji to atakowanie opozycji oraz używanie trolli do nękania konkretnych osób, społeczności lub organizacji. Nienawistne komunikaty są wykorzystywane systematycznie, a ich celem jest prześladowanie grup mniejszości i sprzeciwu politycznego. To się naprawdę dzieje, na polecenie polityków, zwłaszcza rządów i rządzących partii. Także w naszym kraju.

Raport o politycznej manipulacji w mediach społecznościowych opublikowała właśnie dwójka naukowców z Oxford University: Samantha Bradshaw i Philip N. Howard, w ramach uznanego projektu Computational Propaganda Project. Od kilku lat zespół naukowców bada sposoby powstawania i szerzenia cyfrowej propagandy w dziesiątkach państw. Pierwsza analiza poświęcona polskim mediom społecznościowym powstała rok temu. Teraz naukowcy uwzględnili nasz kraj w ramach badań nad social media w 48 krajach świata.

Raport oksfordzki to jeden z pierwszych publicznie prezentowanych dokumentów, w którym nie tylko powiedziano otwarcie o propagandzie w polskich mediach społecznościowych, ale też wyraźnie wskazano, że metody te stosowane są przez rząd i partie polityczne. „Ten raport analizuje, jak rządowe wojska cybernetyczne wykorzystują propagandę cyfrową do kształtowania opinii publicznej” – piszą jednoznacznie autorzy raportu. Dane dotyczące Polski pochodzą z lat 2015-2017 r., czyli z czasów rządów PiS.

„Potężni polityczni aktorzy coraz silniej wykorzystują media społecznościowe do manipulowania opinią publiczną i podważania procesów demokratycznych. W 30 z 48 krajów znaleźliśmy dowody na wykorzystanie propagandy informatycznej podczas wyborów lub referendów” – podkreślają naukowcy. –  „W rozwijających się i zachodnich demokracjach używa się wyrafinowanej analizy danych oraz robotów politycznych do zatruwania środowiska informacyjnego, promowania sceptycyzmu i nieufności, polaryzowania społeczeństwa oraz podważania procesów demokratycznych. W bardziej autorytarnych reżimach partie rządzące stosują te same strategie w ramach szerszych działań, których celem jest wygranie wyborów.”

 

Fałszywe konta w sieci – za ich pomocą manipulują nami politycy

Powszechnie używanym przez polityków narzędziem manipulacji są fałszywe konta w mediach społecznościowych. Mogą to być konta prowadzone przez ludzi, konta zautomatyzowane (boty) lub łączące ze sobą aktywność człowieka i automatu (cyborgi). Boty służą głównie do wysokiego pozycjonowania korzystnych dla zleceniodawców informacji, upowszechniania hashtagów – pozytywnych lub służących do atakowania określonych osób czy społeczności. Coraz częściej są też wykorzystywane do masowego zgłaszania legalnych treści i kont do właściciela platformy społecznościowej, co skutkuje czasowym zawieszeniem konta, nawet gdy nie naruszyło ono regulaminu platformy.

Patrząc z perspektywy innych państw możemy powiedzieć, że choć w Polsce manipulacja polityczna funkcjonuje, nie jest jeszcze aż tak źle jak w wielu innych krajach: cyfrowa propaganda jest u nas szerzona za pomocą dość prostych technologicznie narzędzi, nie wykorzystuje się też wszystkich technik manipulacji, a tylko dwie z nich. Autorzy raportu znaleźli dowody na to, że manipulacja w Polsce odbywa się za pomocą kont obsługiwanych ręcznie, a więc niezautomatyzowanych. Jednak raport innego naukowca z tego samego zespołu Roberta Gorwy, który rok wcześniej analizował bardzo szczegółowo polskie media społecznościowe, wykazał istnienie w Polsce aktywnych botów, reprezentujących w większości prawicowe poglądy. Choć nie było ich zbyt dużo, bo zaledwie kilkaset (badanie z 2015- pierwsza połowa 2017), zwracały uwagę swoją wyjątkowo wysoką aktywnością.

 

Politycy opłacają dziś kampanie dezinformacyjne, nie promocyjne

Oczywiście, politycy nie sterują fake`owymi kontami osobiście, tylko zatrudniają firmy komunikacyjne. Jak podkreślają naukowcy, rozrasta się baza nieautoryzowanych firm, które masowo używają fałszywych kont w mediach społecznościowych, trolli oraz botów, zmieniając w ten sposób przebieg rozmów prowadzonych w social media, generując fałszywą popularność, wpływając na programy polityczne, przekaz w mediach oraz opinie cieszących się autorytetem ekspertów.

Rządy i partie finansują więc dziś nie tyle kampanie promocyjne (np., wyborcze), co kampanie dezinformacyjne. Jak wynika z faktur w niektórych badanych krajach, wydatki na te cele idą w grube miliony dolarów. Tylko w Rosji budżet roczny to 10 milionów dolarów, zaś w USA odkryto faktury z kilku lat na (w sumie) 452 miliony dolarów. Autorzy nie są w posiadaniu żadnych rachunków z Polski – co nie oznacza, że ich nie ma, lecz że autorzy do takich nie dotarli. Zwłaszcza że to właśnie Polskę wymienia się wśród państw, w których prowadzona jest oficjalna współpraca między partiami politycznymi a firmami PR i konsultingowymi w zakresie rozpowszechniania zmanipulowanej propagandy cyfrowej podczas wyborów. Nie ma więc mowy o wolontariuszach pracujących na rzecz konkretnych organizacji politycznych, lecz o profesjonalnym, płatnym działaniu na zlecenie.

 

Polska: atakowanie opozycji i nękanie za pomocą trolli

Jakie sposoby działania wybierają firmy zajmujące się manipulacją w sieci? Pierwszą metodą jest wpływanie na przebieg dyskusji w social media tak, by potoczyła się ona w kierunku właściwym dla zleceniodawców. Osiąga się to za pomocą:

– rozpowszechniania pro-rządowej lub pro-partyjnej propagandy,

– atakowania opozycji lub prowadzenia kampanii oszczerstw,

– odwracania uwagi w dyskusji od ważnych kwestii.

Zdaniem naukowców w Polsce mamy do czynienia przede wszystkim z atakowaniem opozycji i prowadzeniem kampanii oszczerstw. W naszym kraju stosowana jest również druga strategia, polegająca na wykorzystaniu tzw. trolli, czyli kont (najczęściej fałszywych), które atakują, znieważają i obrażają konkretne osoby lub społeczności – posługując się przy tym mową nienawiści lub różnymi metodami nękania online (czyli mobbingu cyfrowego).

„Te ukierunkowane i nienawistne komunikaty są stosowane jako systematyczne próby prześladowania mniejszości i grup sprzeciwu politycznego, zarówno w kontekście wyborów, jak i pozawyborczo. Używa się ich jako narzędzia kontroli społecznej w reżimach autorytarnych. Znaleźliśmy raporty o sponsorowanych przez państwo kampaniach trollingowych skierowanych do dysydentów politycznych, członków opozycji lub dziennikarzy w 27 z 48 krajów w naszej próbie:” – podkreślają naukowcy. Niestety, nie wymieniają, jakie to państwa.

Zespoły cybernetyczne tworzą też własne treści: zmanipulowane filmy, fake`owe zdjęcia, memy, a nawet strony internetowe z informacjami. Publikują komentarze na forach internetowych, uczestniczą w setkach dyskusji na popularnych portalach i platformach społecznościowych. Oczywiście wykorzystywane jest także polityczne mikrotargetowanie, czyli kierowanie reklam politycznych do wąskich grup odbiorców na podstawie ich psychologicznych danych i śladów pozostawionych w sieci, najczęściej bez wiedzy użytkowników social media.

 

Walka z fake newsami w wydaniu rządowym można oznaczać cenzurę

Sprawdźmy, jak to wygląda w innych krajach. Rosja wykorzystuje wszystkie możliwości internetowe: korzysta z każdego rodzaju fałszywych kont oraz ze wszystkich znanych technik manipulacji. Równie rozwinięta manipulacja polityczna ma miejsce jeszcze na Tajwanie, w Stanach Zjednoczonych, Chinach, Wielkiej Brytanii, Azerbejdżanie i Brazylii. Tylko odrobinę delikatniej manipulowani są Niemcy. Najspokojniej jest w Holandii, w której co prawda działają boty, ale nie ma trolli ani atakowania opozycji czy szerzenia pro-rządowych treści, oraz w Czechach i Nigerii.  W Izraelu boty wspomagają rząd, na Węgrzech sytuacja wygląda bardzo podobnie do Polski.

Autorzy raportu zwracają uwagę, że coraz częściej zespoły rządowe tworzą własne aplikacje czy portale, które mają walczyć z fake newsami rozpowszechnianymi w sieci. W niektórych krajach zespoły te zajmują się dementowaniem fałszywych informacji lub umożliwiają ich zgłaszanie obywatelom (np. w Kolumbii czy we Włoszech), ale niestety zdarza się również, że te same portale wykorzystywane są przez rząd do wprowadzania cenzury w Internecie lub do dalszego manipulowania opinią publiczną.

 

Manipulacja w sieci narusza fundamenty demokracji

Naukowcy zwracają uwagę, że w wielu państwach, także demokratycznych, prawo wyborcze nie nadąża za zmieniającymi się metodami wpływania polityków na opinię publiczną, dlatego często nie wiadomo nawet, czy tego typu działania naruszają przepisy wyborcze czy nie. Zdaniem autorów raportu jest jednak sprawą oczywistą i bezdyskusyjną, że techniki cyfrowej manipulacji stosowane przez rządy i partie naruszają normy demokratycznej praktyki. „Aby zacząć zajmować się tymi wyzwaniami, musimy opracować mocniejsze zasady i normy dotyczące korzystania z mediów społecznościowych, dużych zbiorów danych i nowych technologii informacyjnych podczas wyborów. (…) Patrząc na wzrost aktywności zespołów cybernetycznych w latach 2017-2018 widać, że te strategie cyfrowej manipulacji używane są globalnie. Nie możemy czekać, aż sądy krajowe rozwiążą kwestie techniczne i stwierdza, że doszło do wykroczenia po przeprowadzeniu wyborów lub referendum. Ochrona naszych demokracji oznacza ustalanie zasad uczciwej gry przed dniem głosowania, nie po nim.”

Prezentowany raport jest chyba pierwszym dokumentem, w którym jawnie i otwarcie mówi się nie tylko o istnieniu manipulacji w mediach społecznościowych, ale też obarcza się odpowiedzialnością za nie rządy i partie polityczne. Oraz wskazuje, że obrona demokracji wymaga zajęcia się tym problemem, a nie chowania głowy w piasek i korzystania z technik masowej manipulacji w imię własnego interesu. Warto przypomnieć, że manipulacja polega na przejmowaniu kontroli nad decyzjami podejmowanymi przez nieświadomych tego faktu ludzi. Można dziś śmiało powiedzieć, że wiele osób, także Polaków, podejmuje dziś decyzje wyborcze pod wpływem politycznej manipulacji. I to właśnie jest w tym raporcie najbardziej przerażające: kiedy uświadamiamy sobie, że to się dzieje naprawdę. I że jesteśmy ofiarami tych działań.

Cały raport:

http://comprop.oii.ox.ac.uk/wp-content/uploads/sites/93/2018/07/ct2018.pdf

 

tekst ukazał się także na portalu OKO.Press

 

 

 

Rosyjska propaganda coraz silniej obecna w polskiej sieci

Boty, Big Data, mikrotargeting, oddziaływanie za pośrednictwem grup w social media – te narzędzia sieciowe ma w 2018 r. wykorzystywać rosyjska propaganda w Polsce, by wpływać na Polaków. Jej celem będzie … wpływanie na sposób myślenia Polaków. Jesteśmy na celowniku Rosjan (choć nie tylko my) i nie ma co się spodziewać, że ten problem sam zniknie.

Diagnozę działań rosyjskiej propagandy w 2018 r. w polskiej przestrzeni informacyjnej przedstawił właśnie Kamil Basaj, kierownik projektu badań i monitoringu polskojęzycznego środowiska informacyjnego w cyberprzestrzeni INFOOPS Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń. Raport jest na tyle ciekawy, że warto przyjrzeć mu się bliżej.

Do czego przekonują nas Rosjanie?

Analityk w swoim raporcie zaprezentował m.in. analizę rosyjskich narracji, które były obecne w polskiej sferze informacyjnej w 2017 r. Okazuje się, że najwięcej wysiłku Rosjanie poświęcili niszczeniu pozytywnego obraz polityki zagranicznej USA i NATO. W negatywnym świetle przedstawiano także Unię Europejską i Ukrainę. Próbowano również wykazać, że Polacy oczekują poprawy relacji między Polską a Rosją. Część narracji dotyczyła oczywiście bezpośrednio naszego kraju – negatywnie opowiadano o wizerunku Polski, jej zdolnościach obronnych i sposobie funkcjonowania instytucji państwowych. Budowano też negatywny obraz uchodźców i imigrantów.

Niestety w raporcie brakuje metodologii zbierania tych danych oraz informacji o obiektach poddanych analizie. Żałuję – można by było bliżej przyjrzeć się ich działalności. Niektóre portale informacyjne w sposób oczywisty związane są z rosyjską propagandą – np. Sputnik Polska – ale o zależnościach wielu innych portali/stron/profili przeciętny odbiorca nie wie. Ważne pytanie dotyczy także tego, jak duży zasięg mają propagandowe zewnętrzne treści – czy rozchodzą się w Polsce szeroko, czy są tylko ułamkiem polskiej sfery informacyjnej.

Basaj nie zdradza swojej metodologii, ale podkreśla, że rosyjskie narracje bywają ze sobą sprzeczne, co w niczym nie przeszkadza ich autorom. Sprzeczność dotyczy bowiem tematów bieżących, ale w długoterminowej perspektywie każda narracja pomaga Rosjanom dążyć do celu – a jest nim, wg Basaja, nie tylko destabilizacja sytuacji wewnętrznej czy polaryzacja nastrojów społecznych, ale przede wszystkim wpływanie na sposób myślenia Polaków. Jeśli Rosjanom uda się oddziaływać na to, co o ważnych (z perspektywy Rosjan) tematach pomyśli odpowiednia liczba polskich obywateli – będą mieli bezpośredni wpływ na to, co się dzieje w państwie. Bez wojsk, wojen, kosztownej broni. Wystarczy sieć. A w niej – media społecznościowe.

Rosyjska dezinformacja możliwa dzięki bańkom informacyjnym

Jak wynika z analizy, Rosjanie perfekcyjnie wykorzystują nie tylko najnowsze narzędzia internetowe, ale też społeczne mechanizmy sieciowe. Korzystają m.in. z tego, że w mediach społecznościowych skutecznie zamykamy się w bańkach informacyjnych – czyli przestrzeniach, do których docierają jedynie wybrane przez nas informacje, zgodne z naszymi poglądami, ponieważ wcześniej przez swoją aktywność wskazaliśmy, z których kanałów informacyjnych będziemy korzystać, a z których nie.

Pozwólcie, że wyjaśnię: mechanizm działania baniek informacyjnych sprawia, że nie docierają do nas przekazy z innych środowisk – nie wiemy więc, co się dzieje w przestrzeniach funkcjonujących równolegle do naszej. Ba, często nie zdajemy sobie sprawy z istnienia takich przestrzeni! Łatwo to wykorzystać do manipulacji i dezinformacji – np. fałszywy news „wpuszczany” do jednego środowiska nie może zostać szybko zdementowany, bo dementi wymagałoby dotarcia newsa do innej grupy niż ta, w której news jest rozpowszechniany. Środowisko wierzy więc w fake`a, bo nie ma jak dotrzeć do prawdy. Często też nie jest tą prawdą zainteresowane, uznając za właściwe te informacje, w które po prostu chce wierzyć. Ten mechanizm Rosjanie wykorzystują coraz intensywniej.

Przy rosnących podziałach w społeczeństwie bardzo łatwo jest zaobserwować stałe nawyki użytkowników social media, określić ich bańki informacyjne, dotrzeć do nich przez grupy, w których się udzielają, czy fanpage`e, na których najczęściej reagują. Big Data, czyli duże zbiory danych analizowane przez algorytmy komputerów, pozwalają z tych informacji budować indywidualne profile użytkowników – i oddziaływać bezpośrednio na konkretne osoby. To jest właśnie mikrotargeting. Głośno było o jego wykorzystaniu podczas kampanii ws. Brexitu w Wielkiej Brytanii oraz podczas kampanii prezydenckiej w USA. Rosjanie, wg analizy Basaja, również z niego korzystają – także w Polsce.

 

Konta botowe – będzie ich coraz więcej

Basaj przewiduje także dalszy rozwój zautomatyzowanych kont, sterowanych przez boty (programy), które dają możliwość bardzo szybkiego rozpowszechniania treści w social media, oraz szybkiego korygowania tych treści tak, by dopasować je do zmieniającej się rzeczywistości mediów społecznościowych.

Jednocześnie ekspert zwraca uwagę, że treści rozpowszechnianie w sieci przez mikrotargeting rzadko są wyłapywane przez oficjalne wyszukiwarki, co sprawia, że trudniej wykryć podejmowane działania propagandowe.

Reasumując – wg Basaja jesteśmy na celowniku Rosjan i tak na pewno będzie przez najbliższe dwa lata, bo to lata wyborcze w Polsce.  Wojna informacyjna jest wojną tanią i wyjątkowo skuteczną, choć wymaga długoterminowych działań. I te działania są prowadzone.

Nie mamy informacji, ile kont botowych funkcjonuje dziś np. na polskim Twitterze. Duże wrażenie robią jednak informacje podane kilka dni temu przez Twittera na temat USA – wykryto właśnie 50 tys. automatycznych kont zarządzanych przez rosyjskie boty, rozpowszechniających treści przed wyborami prezydenckimi w USA. Oraz 4 tys. kont prowadzonych przez rosyjskich trolli. Ich przekazy dotarły do ponad 670 tys. Amerykanów.

 

Boty na polskim Twitterze – działają!

Na polskim Twitterze konta automatyczne, tworzone przez boty, także powstają w ogromnych ilościach. Z moich analiz wynika, że tylko w listopadzie 2017 r. powstało ich ok. 10 tysięcy – wszystkie obserwują profile szerokiej czołówki polskiej sceny politycznej. Do dziś są nieaktywne – ale istnieją. Kolejne tysiące kont zarządzanych przez boty pojawiły się w grudniu – te z kolei obserwowały wąską grupę polskich polityków oraz kilkudziesięciu polityków światowych, w tym z USA, instytucji UE i z Ukrainy. Jeśli weźmiemy pod uwagę tematykę rosyjskiej narracji w Polsce, wskazaną przez Basaja – obserwowane konta pokrywają się z obszarami zainteresowań rosyjskiej propagandy. Na tym nie koniec. Kolejny, choć nie tak liczny wysyp kont botowych zauważyłam w styczniu, zaraz po zmianie na stanowisku ministra obrony narodowej i odwołaniu Antoniego Macierewicza. Konta te m.in. rozpowszechniały link do petycji w obronie A. Macierewicza – petycji, która w założeniu była ironią i kpiną ze zwolenników polityka, ale została rozpowszechniona jako prawdziwy i poważny dokument.   Kilka dni temu na liczne nowe Twitterowe konta zwróciła uwagę była minister cyfryzacji Anna Strężyńska – w bardzo krótkim czasie jej profil na TT zaczęło obserwować ok. 200 zautomatyzowanych kont. One także pozostają na razie nieaktywne.

Trudno ocenić, które z botowych profili to efekt wewnętrznych działań różnych środowisk politycznych, a które wynikają z aktywności zewnętrznej. Na pewno mamy do czynienia i z jednymi, i z drugimi, wszak Rosjanie systematycznie zwiększają swoją aktywność w polskiej sferze informacyjnej – i będą to robić dalej.