5 wskazówek, jak budować wizerunek lidera opinii dzięki social media

Chcesz być opiniotwórczym i wpływowym człowiekiem. Czyli – jak się to ładnie nazywa w teoretycznych opracowaniach – liderem opinii. Taki stawiasz sobie cel wizerunkowy. A może już jesteś wpływowy, tyle że w wąskim gronie, a chcesz ten wpływ przenieść na szerszą grupę ludzi. Social media to doskonałe narzędzie do tego celu.

Zakładam, że wcześniej odpowiedziałeś sobie na pytania fundamentalne, czyli:

  1. Jaki jest cel budowania takiego właśnie wizerunku?
  2. Czy masz coś ważnego do powiedzenia innym ludziom?

Jeśli nie – zacznij od dobrych odpowiedzi. Bez mocnego uzasadnienia, świadomości, celu – nie ma sensu pracować nad wizerunkiem w zakresie budowania wpływu. Wymaga to bowiem dużo systematycznej pracy, wiąże się z podleganiem permanentnej cenie, negatywnymi komentarzami, trudnymi dyskusjami – i to zarówno w sieci, jak i w realu. Jesteś na to gotowy/-a?

Dobrze, wiesz, co chcesz, po co i o czym. Teraz przychodzi moment, w którym zaczniesz korzystać z social media do budowania swojego wizerunku lidera opinii.  Oto pięć najważniejszych wskazówek. Nie pomijaj żadnej z nich – są wzajemnie od siebie zależne, a pominięcie jednej sprawi, że Twoja wizerunkowa konstrukcja rozsypie się jak domek z kart.

 

  1. OKREŚL ŚRODOWISKA, NA KTÓRE CHCESZ WPŁYWAĆ – I DOBIERZ WŁAŚCIWE MEDIUM SPOŁECZNOŚCIOWE.

Na jakich środowiskach najbardziej Ci zależy? Od odpowiedzi na to pytanie zależy reszta działań.  Przypomnij sobie jeszcze raz swój cel i zastanów się, na jakie środowiska zamierzasz wpływać. Czasem określenie środowisk jest oczywiste, czasem dużo trudniej je znaleźć. Jeśli chcesz być postrzegany jako znakomity specjalista w danej branży, zapewne chcesz oddziaływać nie tylko na innych specjalistów, ale też na dyrektorów HR, prezesów firm, mistrzów w tej dziedzinie – chcesz, by Cię zauważyli. Ale być może zależy Ci także na dziennikarzach – by zaczęli Cię zapraszać do swoich programów? Oraz oczywiście na klientach z Twojej branży.

Jeśli natomiast chcesz zostać szefem związków zawodowych w swoim województwie, musisz dotrzeć przede wszystkich do pracowników z Twojej branży – oraz do innych związkowców.

Jeśli chcesz być samorządowcem – Twoim środowiskiem będą wszyscy mieszkańcy danego okręgu wyborczego, gminy czy miasta, z których zamierzasz kandydować.

A może marzysz o liderowaniu organizacjom pozarządowym w Twoim mieście? Wtedy musisz dotrzeć do działaczy NGO`sów, zarówno formalnych, jak i nieformalnych, oraz w ogóle do ludzi aktywnych społecznie.

I tu pojawia się bardzo ważne pytanie: gdzie oni są? Ci, do których masz dotrzeć – gdzie się gromadzą?

Bardzo wiele środowisk można dziś znaleźć w mediach społecznościowych – tyle tylko, że warto wiedzieć, gdzie ich szukać.  Środowiska branżowe w biznesie najłatwiej znaleźć na LinkedIn. Dziennikarzy, samorządowców, polityków, celebrytów – na Twitterze. Młodzi ludzie teraz najczęściej wybierają Instagram i Snapchat. Wiele środowisk jest też na Facebooku, bo to w Polsce najpopularniejszy portal społecznościowy. Na FB warto szukać grup, społeczności, fanpage`y tematycznie związanych z Twoją branżą czy Twoim celem. Tam spotkasz ludzi, którzy są zainteresowani tym, o czym będziesz mówić. Pamiętaj – odbiorcy natychmiast ocenią to, co mówisz, i od razu Cię o tym poinformują.  Musisz być na to przygotowany.

 

  1. ZDEFINIUJ WAŻNE DLA TYCH ŚRODOWISK TEMATY.

Chcesz, by ludzi poświęcili swój czas dla Ciebie. Żyjemy w świecie szalonych prędkości  – wszyscy są zajęci , spieszą się i narzekają na brak czasu. Z zalewu informacyjnego coraz szybciej wyławiamy to, co już na pierwszy rzut oka wydaje się przydatne i ważne (lub zabawne), ignorując resztę.

Twoim pierwszym celem jest, by ludzie uznali Twoje informacje za takie, którym warto poświęcić cenny czas.  Zatrzymają się przy nich tylko wtedy, gdy będziesz wnosił do ich świata coś ważnego. To dlatego powinieneś określić tematy, które są ważne dla środowisk, na które chcesz wpływać. Jeśli działasz w tych środowiskach „w realu”, zapewne znasz te tematy doskonale – ale i tak ich bazę trzeba stale uaktualniać.

Lider opinii jest na bieżąco z tym, co  się dzieje: z nowinkami technicznymi, zmianami prawnymi, najnowszymi wydarzeniami, decyzjami. Lider opinii nie tylko reaguje na tematy podrzucane przez innych – on sam te tematy kreuje, sam przedstawia najnowsze propozycje, pokazuje ważne wydarzenia. To Twoja rola. Wymagająca? Bardzo.  Do tego także czasochłonna. Właśnie dlatego już na początku zaznaczyłam, że nie ma sensu pracować nad wizerunkiem w tym zakresie, jeśli nie masz jasno określonego celu.

 

  1. REAGUJ, GDY DZIEJE SIĘ COŚ ISTOTNEGO DLA TWOICH ODBIORCÓW.

To bardzo ważna sprawa w social media – czas tu biegnie bardzo szybko. Często reagowanie np. dzień po zdarzeniu – jeśli jest to zdarzenie ogólnie znane w ważnych dla Ciebie środowiskach – to już przysłowiowa musztarda po obiedzie.

Liderem opinii jest ten, kto reaguje na bieżąco, potrafi wyjaśnić, co się wydarzyło, rozumie z sytuacji więcej niż przeciętny jej odbiorca – albo kreuje lub uczestniczy w zdarzeniu. Wiele zależy od tego, na co reagujemy. Najszybszych reakcji wymagają sytuacje powszechnie znane, wywołujące silne emocje. Jeśli zdarzyło się coś bardzo ważnego, ale przypuszczasz, że Twoi odbiorcy mogą mieć problem ze zrozumieniem tego, co zaszło (klasyczne: „ale o co im chodzi?”) – wykorzystaj swoje kanały social media, by tłumaczyć, opowiadać, opisywać, co się wydarzyło, jakie to ma znaczenie i jakie konsekwencje. Czasem trzeba uspokoić odbiorców, czasem przekazać informacje, czasem  opisać, gdzie się jest, co się robi, po co i dlaczego, jeszcze innym razem – trzeba zachęcić albo podkręcić atmosferę. Możesz to zrobić tylko jeśli trafiłeś w moment zainteresowania ludzi danym tematem. Kilka godzin, czasem kilka dni później – i Twoje posty nie wywołają żadnej reakcji albo zostaną wyśmiane.

Oczywiście – co innego będzie oznaczało „reagowanie na bieżąco” (czyli tzw. timing, czyli trafianie w czas) dla samorządowca w dużym mieście, co innego – dla specjalisty w branży rachunkowości. Przestrzeń czasową trzeba ustalić samodzielnie, ale czas reakcji jest jednym z kluczowych elementów wizerunku lidera opinii.

Dlaczego to takie ważne?

Lider, którego w kluczowych sytuacjach nie ma z ludźmi – przestaje być liderem. Po prostu. Oczywiście, jeśli raz nie zdążyłeś czegoś na bieżąco skomentować, nic się nie stanie. Jeśli nie zdążyłeś dziesięć razy – istnieje realne zagrożenie (dla Ciebie), że Twoi odbiorcy poszukają potrzebnych im informacji u kogoś innego.  To widać w mediach – nie podaje czegoś „Rzeczpospolita”, to wchodzę na stronę „Wyborczej; nie ma w TVP Info, przełączam na Polsat News czy TVN 24. A następnym razem pierwszym miejscem, do którego zajrzę, będzie to, w którym wcześniej najszybciej uzyskałam informację.

Dlaczego timing jest wszystkim w social media: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2016/11/30/timing-jest-wszystkim/

Jeśli reagujesz spóźniony – zareaguj i tak (to lepsze niż udawać, że nic się nie zdarzyło). Tyle tylko, że wtedy dłużej zastanów się, co chcesz przekazać swoim odbiorcom. Skoro nie reagujesz na bieżąco, możesz przedstawić jakąś ocenę zdarzenia. Albo plan na przyszłość. Albo analizę, porównującą tę sytuację z wcześniejszymi. Daj ludziom coś więcej niż tylko krótkie info, że coś się stało, bo oni to już doskonale wiedzą. Pokaż, że mimo Twojej nieobecności w social media znasz sprawę, zastanowiłeś się nad nią i wciąż widzisz więcej niż typowy użytkownik SM.

 

  1. SYSTEMATYCZNIE PREZENTUJ SWOJE REALNE DZIAŁANIA W BRANŻY, W KTÓREJ BUDUJESZ WIZERUNEK

Budujesz swój wizerunek człowieka wpływowego w danej przestrzeni – bo w niej działasz. Coś robisz, wymyślasz, sprawdzasz, organizujesz, analizujesz, piszesz, kręcisz etc. Pokaż to – koniecznie! Regularnie, zawsze gdy masz co pokazać, prezentuj swoje dokonania na forum publicznym. Social media to najłatwiej dostępne forum publiczne XXI wieku – ale też wyjątkowo wymagające. Każda fuszerka, wpadka czy niedociągnięcie zostaną zauważone (nie będę nawet wspominać o plagiatach).  Każdy bardziej angażujący post sprawi, że zostaniesz prześwietlony od stóp do głów, Twój dotychczasowy życiorys wyguglowany w ciągu kilku minut, każdy Twój ślad w sieci znaleziony –  a nawet wykorzystany przeciwko Tobie.

Oczywiście nie zawsze jest aż tak strasznie. 😉 Ale warto być przygotowanym na niezbyt przyjemne reakcje w SM – wtedy z powodu krytyki nie uciekniesz z SM z podwiniętym ogonem ani nie zaczniesz obrażać swoich komentatorów.  Tak po prostu jest w mediach społecznościowych. Na szczęście tego typu przykre sytuacje zazwyczaj mają też dobra stronę – bo jednocześnie rośnie Twoja rozpoznawalność i popularność, przybywa Ci lajków, polubień fanpage`a etc.

Pamiętaj też, że warto swoje osiągnięcia zaprezentować w sposób atrakcyjny dla użytkowników SM – skan strony Twojej książki ze spisem treści nie przyciągnie niczyjej uwagi, skan strony tytułowej z Twoim nazwiskiem polubią znajomi, ale już link z dostępem do treści przynajmniej jednego rozdziału wrzucony na grupę zainteresowaną tematyką, o której piszesz w książce – i już możesz liczyć na zainteresowanie także ze strony tych, którzy nie mieli okazji Cię poznać.

Jak pisać atrakcyjnie dla algorytmu FB: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2016/12/09/posty-ktore-lubi-facebook-jak-zwiekszac-zasieg/

 

  1. BĄDŹ WYTRWAŁY/-ŁA

Budowanie wizerunku osoby publicznej to działanie długoterminowe i wieloletnie. Tu nic nie zdarza się szybko. Oczywiście, możesz awansować, zostać prezesem, prezydentem, szefem banku, doradcą światowej organizacji – wówczas liczba Twoich znajomych i obserwujących bardzo szybko się powiększy. Ale to ma niewiele wspólnego z wizerunkiem. Twoi nowi znajomi tym uważniej będą patrzyli, czy rzeczywiście jesteś liderem w swojej branży, czy prezentujesz trafne analizy, skutecznie doradzasz  – właśnie na podstawie tego, co zamieścisz w swoich kanałach SM.

Potrzebna jest wytrwałości i cierpliwość. Świadomość celu. Umiejętność przepraszania za błędy – i naprawiania ich. Ciągłe bycie na bieżąco. To bardzo wymagająca rola – ale cóż, nie każdy zasługuje na to, by wpływać na opinię innych ludzi. To miejsce dla najlepszych. I najwytrwalszych. 🙂

Powodzenia!

 

 

 

 

 

 

 

 

Kiedy wrzucać posty, by być widzianym? Klucz do timingu.

Kiedy zaczynasz swoją przygodę z mediami społecznościowymi albo postanawiasz zwiększyć swój wpływ i zasięg, jedno z pierwszych pytań, które się pojawia, brzmi: kiedy najlepiej wrzucać posty?  Czyli – kiedy w social media jest najwięcej osób zainteresowanych tym, co piszę? Mówiąc językiem branżowym – szukasz dobrego timingu dla swoich postów.

Teorii jest sporo. Jedna z nich mówi, że na Facebooku najlepsze godziny do wstawiania postów to: 8-10 rano, 14-16 po południu i ok. godz. 20 wieczorem.  To zresztą wynika też z ogólnych badań – jak się okazuje, najczęściej zaglądamy do FB zaraz po przebudzeniu, raz w środku dnia oraz tuż przed pójściem spać.  Jeśli tak, to poranne posty mogłyby stać na Twoim fanpage`u już ok. godz. 7 w dni powszednie, a ok. godz. 8.30 w weekendy – żeby rzeczywiście były tymi, które Twoi fani zobaczą z samego rana.

Na Twitterze godzin nie da się tak jasno określić, to kanał działający od samego rana do wieczora, napędzany głównie poziomem emocjonalności zdarzeń, które się dzieją. Ogólnie wiadomo jednak, że użytkownicy TT wyłączają się z kanału wcześniej niż z FB – FB to kanał, na którym znacznie częściej udostępniamy treści prywatne, lubimy więc zaglądać do niego wieczorem i w godzinach późnowieczornych jeszcze dyskutować ze znajomymi. Tutaj więc  dobre treści mają szansę rozchodzić się intensywnie do godz. 22, na TT – zazwyczaj dzień kończy się wcześniej, ok. godz. 20, chyba że właśnie wydarzyło się coś istotnego, trwa posiedzenie Sejmu intensywnie komentowane przez dziennikarzy i polityków, są wybory etc.

Przeanalizuj, o czym piszesz

To jednak tylko bardzo ogólne wskazówki czasowe, które nie muszą pokrywać się z preferencjami Twoich odbiorców.  Zastanawiając się nad tym, kiedy pisać, weź pod uwagę, o czym piszesz. Jeśli Twoje posty dotyczą tematyki związanej z czasem wolnym i z życiem prywatnym  – czytanie książek, imprezowanie, słuchanie muzyki, podróże, rodzicielstwo, gotowanie itd. – zainteresowanie nimi w sposób naturalny powinno rosnąć wieczorami i w weekendy, bo właśnie w tym czasie ludzie mają czas się nad tym zastanawiać. Co nie znaczy, że nie możesz takich treści zamieszczać o innych porach – możesz, ale wieczory i weekendy są dla Ciebie kluczowe. Co więcej, tego typu treści lepiej rozchodzą się na Facebooku niż na Twitterze.

Natomiast jeśli piszesz o sprawach zawodowych, o finansach, inwestowaniu, biznesie, marketingu, social media (tak jak ja 😉 ), nauce, działalności urzędu czy instytucji publicznej – najważniejsze są dla Ciebie typowe godziny pracy i dni robocze. Posty tego typu cieszą się największą popularnością np. w poniedziałki, ale nie w niedziele.  Do tego mogą zainteresować użytkowników LinkedIn i Twittera, a nie tylko FB. Przy czym na Twitterze najlepiej sprzedają się newsy i analizy/komentarze odnoszące się do spraw bieżących.

Nie musisz zgadywać! 

Hm, tyle że to nadal są ogólne wskazówki.  Jeśli chcesz trafić dokładnie w rozkład dnia swoich odbiorców, a masz już fanpage na FB, po prostu sprawdź, kiedy zainteresowanie Twoimi postami jest największe. Wejdź w zakładkę „statystyki” – na górze strony, a tam w menu po lewej w zakładkę „posty”. Wtedy wyświetlą ci się zestawienia pokazujące m.in, kiedy Twoi fani są w internecie. Jak wygląda taki wykres, widzisz na grafice przy tym wpisie – wg statystyk tego przykładowego fanpage`a fani są aktywni  praktycznie przez cały dzień, ale dopiero od godz. 9, a po godz. 22 ich aktywność gwałtownie spada. Co więcej, na ten akurat fanpage wchodzą regularnie przez cały tydzień. To rzadkość, wynikająca zapewne z tego, że prezentowane dane dotyczą fanpage`a stricte społecznego, obywatelskiego – i na jego zasięgi ani godziny pracy, ani dni wolne nie mają wpływu. Jak jest na Twoim fanpage`u? Sprawdź, przeanalizuj – i już będziesz wiedział, kiedy najlepiej wrzucać posty. Powodzenia!

Posty, które lubi Facebook – jak zwiększać zasięg

Jeśli chcesz mieć wrażenie, że panujesz nad Facebookiem, warto wiedzieć, jakie rodzaje postów są wg algorytmu FB najbardziej atrakcyjne (a tym samym mają szanse na większy zasięg). Facebook pewne rodzaje postów lubi bardziej, a inne – mniej. Preferencje zmieniają się co pewien czas, FB jest bowiem platformą działająca komercyjnie i jeśli uruchamia nowy rodzaj aktywności (a robi to często), którym chce konkurować z innymi social media, na pewno będzie wyżej punktował użycie tej aktywności w poście. I to jest pierwsza wskazówka – śledź nowinki FB.

  • FB intensywnie promuje też filmy video – ale nie z YouTube. YouTube to konkurencja dla FB i dlatego, chcąc mieć większe zasięgi, lepiej wgrać filmik bezpośrednio na swój fanpage, a nie linkuj go z YouTube.
  • Dziś FB wysoko pozycjonuje też wszystkie transmisje live – bo chce wypromować tę aktywność u siebie, konkurując z innymi social media.
  • Długo Facebook wolał zdjęcia i grafiki od wpisów tekstowych, i promował je znacząco – dziś często zauważasz, że wpisy tekstowe w urządzeniach mobilnych są wyświetlane większą czcionką, od razu więc rzucają się w oczy – to właśnie zmiana w algorytmie FB. Co nie znaczy, że nie warto wrzucać zdjęć i grafik – warto, i tak są najlepiej widoczne.
  • Linki – tu FB ocenia jakość źródła, z którego pochodzi link. Im serwis/blog ma więcej interakcji społecznościowych, im większa jest jego popularność, tym bardziej będzie atrakcyjny wg algorytmu.

Te wszystkie techniczne wskazówki bije jednak na głowę ten element social media, nad którym nie zapanujesz nigdy – tzw. element ludzki. 😉 Przy wszystkich algorytmicznych wyliczeniach pamiętaj – to ludzie decydują, czy dany post się rozchodzi czy nie. Najbardziej liczy się więc… treść! Dobry post, wsparty przez jednego choćby influencera, potrafi zrobić na FB ogromne zasięgi. Pracuj więc nad contentem – i nad relacjami na FB. Korzystaj z płatnych promocji, zwłaszcza na początku, by przebić się ze swoją stroną do szerszej publiczności. I bądź cierpliwy. 🙂

 

 

Czy lajkować samego siebie? O zasięgach postów na FB

Tak byłoby najprościej. Wyliczyć liczbę lajków, komentarzy i udostępnień  postu na poziomie optymalnym dla naszego wymarzonego zasięgu. Zamiast ślęczeć nad contentem, wymyślać infografiki, szukać zdjęć  – po prostu policzyć, ile kliknięć Ci potrzeba.

W tej matematycznej wizji social media do sukcesu potrzeba jedynie wysokiej liczby kont, do których mamy dostęp (bezpośrednio lub pośrednio).  Do tego – dla wzmocnienia wyników – parę transakcji kupna lajków (wpisz słowo „lajki” na Allegro, nawet nie są drogie). I już. Piszesz post (w zasadzie bez znaczenia, z jaką treścią), lajkujesz ze wszystkich kont, do których masz dostęp. Komentujesz (sam ze sobą),  udostępniasz – na obsługiwanych przez siebie kontach. Liczba zaangażowania pod postem rośnie lawinowo, jedno wielkie WOW wyrywa się wszystkim dookoła, klient łka ze szczęścia, notowania Twojego fanpage`a w statystykach lecą niepohamowanie w górę, a Ty rośniesz! „Tak się rozwala system” – myślisz w przekonaniu, że znalazłeś klucz do sukcesu w social media.

Wizja pociągająca i nawet czasami realizowana. Ma jednak fundamentalną wadę – jest nieskuteczna.

Otóż – nie rozwalasz systemu. System ma się całkiem nieźle – zwłaszcza, że Twoich postów w zasadzie w nim nie widać, a raczej z każdym postem widać je coraz mniej.  Niespodzianka! 😉

Piszę o tym, ponieważ ostatnio kilkakrotnie na ten temat dyskutowałam. Facebook to nie jest prosta matematyka. To stwierdzenie dotyczy wszystkich mediów społecznościowych, ale dziś skupię się Facebooku.

Po pierwsze – nieuczciwość

Opisane wyżej sposoby działania zdarzają się wszędzie. Fejkowe konta, dokupowanie lajków – to zwyczajna nieuczciwość wobec klienta.  Chyba że klientowi zależy tylko na liczbie lajków pod postem – wtedy ok. Ale zazwyczaj klient – niezależnie od tego, czy jest to firma, instytucja, fundacja, osoba prywatna – nie chce lajków, tylko jak najszerszego dotarcia do realnych osób, związania ich z marką oraz podjęcia przez nich konkretnych działań. Właśnie dlatego w przypadku ofert zakupowych konwersję z FB mierzy się np. kliknięciami w post, przejściem na stronę internetową firmy, często pod specjalną subdomeną (by łatwiej zbadać, czy ruch na stronie rzeczywiście generują posty w social media), liczbą osób zarejestrowanych etc. – a nie liczbą lajków. One są oczywiście pewną wskazówką świadczącą o zaangażowaniu, ale by ją właściwie odczytać, trzeba  sprawdzić, kto lajkuje, kiedy, czy nie są to wciąż te same osoby, jaka jest ich lokalizacja etc. Dopiero wtedy można ocenić, czy zaangażowanie ma jakąkolwiek wartość, czy też jest zwyczajnym oszustwem.

Po drugie  – nieskuteczność

Nieuczciwość lub uczciwość to kwestia etyczna. Opisana „matematyczna wizja” ma jednak także wadę merytoryczną – i to podstawową.  Mechanizm lajkowania postów przez samego siebie – lub  tę samą grupę ludzi czy te same fanpage – prowadzi do znaczącego zawężenia grona odbiorców. W algorytm Facebooka wpisano bowiem – oprócz zliczania poziomu zaangażowania pod postem – także zmienną, którą na język polski tłumaczy się jako Koligacja (Affinity). Jest to wskaźnik, który opisuje, jak często dawaliśmy lajka pod postami z danego fanpage`a, jak często udostępnialiśmy jego posty etc.

(A`propos – algorytm FB działa na podstawie 10 000 zmiennych! Na dodatek jest dość często aktualizowany. Wiara w to, że matematycznie budując zaangażowanie trafimy w najwyżej „punktowane” miejsce i FB zacznie nasz post udostępniać masowo, to utopia.)

Wracając do Koligacji – mówiąc najprościej: im częściej angażujesz się pod postami na danym fapage`u, tym częściej będziesz miał wyświetlane nowe posty z tego fanpage`a.  Proste, prawda? To teraz  wróćmy do naszej matematycznej wizji FB. Kiedy posty lajkuje stale to samo grono osób, każdy kolejny post na tym profilu będzie widoczny głównie dla tej samej grupy osób. Bo to one wchodziły w relację z wpisami z danego FB.  

Kiedy więc lajkujesz post przez inne prowadzone przez siebie profile, kolejny post widzą głównie Twoje profile – czyli Ty sam. Kiedy posty lajkuje ta sama grupa ludzi, to oni widzą nowe wpisy. Można się długo tak miło bawić we własnym gronie – ale to w żaden sposób nie prowadzi do zwiększania dotarcia, pozyskiwania nowych fanów,  podejmowania oczekiwanych działań przez odbiorców. Wpływ Twojego profilu nie rośnie, tylko stoi w miejscu. Nie rozwijasz się.  Po pewnym czasie zasięgi spadają w bardzo widoczny sposób. Dobrze jeszcze, jeśli post lajkuje grupa naprawdę aktywnych osób na FB, bo wtedy zobaczą go ich znajomi. Gorzej, gdy masz fejkowe konta, dokupujesz lajki albo używasz do lajkowania fanpage`y z małą liczbą fanów – wtedy realnie Twój post widzą pojedyncze osoby (średni organiczny zasięg postu to zaledwie 5 proc. fanów danej strony).

Nie wierzysz?  Sprawdź!

Nierzeczywistość matematycznej wizji można sprawdzić jeszcze w jeden sposób. Wizja wyliczania zasięgu zależnie od liczby lajków i komentarzy wali się w chwili, gdy Twój post (warunek – ciekawy post!) udostępni jakiś silnie influencerowy fanpage lub po prostu użytkownik z bardzo dużą liczbą znajomych i wysokim poziomem zaangażowania. U Ciebie pod postem tzw. punkty Interactivity nie rosną wcale (wszak to tylko jedno udostępnienie i jeden lajk), natomiast zasięg postu rośnie w tempie przyprawiającym o zawrót głowy – o kilkanaście, czasem kilkadziesiąt tysięcy!

I tego właśnie Ci życzę –żebyś miał takie posty, aby najlepsi i najwięksi udostępniali je u siebie! Wtedy poczujesz magię social media. I może zapomnisz o marzeniach matematyka. 😉

Ps. O tym, co naprawdę „lubi” algorytm FB – w moim wpisie: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2016/12/09/posty-ktore-lubi-facebook-jak-zwiekszac-zasieg/

 

Timing jest wszystkim – cz. 2

Użyteczność – to klucz informacyjny dla firm i instytucji. Na ich profilach – poza ministerstwami i mediami publicznymi – zazwyczaj kluczowa nie jest szybkość, tylko użyteczność informacji.  Tu też liczy się dobry timing. Jeśli Twoja firma ma awarię, szybki wpis na Twoim profilu o tym, gdzie jest awaria, co się stało i – przede wszystkim – kiedy problem zostanie naprawiony, jest dla Twoich odbiorców bardzo ważny, a Tobie pozwala zająć się problemem, zamiast odpowiadaniem na setki telefonów od klientów.  Przy czym: „szybki” – oznacza: natychmiastowy, udostępniony zaraz po ustaleniu podstawowych danych. Dziś czas reakcji w mediach społecznościowych liczy się w godzinach, jeśli nie w minutach. To dlatego dobry administrator profilu w social media nie kończy swoich działań wraz z końcem godzin pracy, nie robi sobie przerwy podczas weekendu czy świąt. Po tym zresztą (między innymi) rozróżnisz, czy masz do czynienia z fachowcem w tej branży, czy z kimś, kto próbuje się pod niego podszywać.

Co to jest timing: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2016/11/30/timing-jest-wszystkim/

Timing liczy się także, gdy awarię ma twoja konkurencja – jeśli o tym wiesz, możesz natychmiast zaproponować klientom swoją usługę czy produkt. I tu znów – natychmiast oznacza w ciągu kilkudziesięciu minut, najdłużej: kilku godzin – gdy konkurent upora się z awarią, twoja usługa przestanie być potrzebna.

 

Nie trać własnych okazji!

Dobry timing masz także wtedy, gdy zrobiłeś coś świetnego, zapoczątkowałeś jakąś inicjatywę, rozpocząłeś nową akcję, planujesz świetne wydarzenie, wystosowałeś publiczne oświadczenie, napisałeś list otwarty  – i informujesz o tym jako pierwszy, a nie wtedy, gdy podadzą to już wszystkie media, napiszą koledzy, pogratuluje mama. Jeśli w takiej chwili zapomnisz o swoich profilach – tracisz wielką okazję do sprzedania siebie. Bo Twoją inicjatywę w tym czasie sprzedają już inni, to ich posty są czytane – a Ciebie w social media wciąż nie ma…

Właściwy timing to także branie pod uwagę, czym żyją Twoi odbiorcy w danym momencie. Jeśli szykują się do wyjazdowego weekendu, raczej nie sprzedasz im wtedy pakietu szkoleniowego, ale na pewno chętnie skorzystają z poradnika nt. weekendowej podróży.

To tylko na pierwszy rzut oka wydaje się oczywiste. Błędy popełniane w zakresie timingu można liczyć na tysiące dziennie tylko w polskiej przestrzeni social media. Pamiętaj: będziesz pierwszy – masz szansę wygrać. Poczekasz kilka godzin – możesz zniknąć w tłumie, z którego nikt Cię już nie wyłowi. No, chyba że jesteś  Krystyną Jandą, Tomaszem Lisem, Radosławem Sikorskim, Donaldem Trumpem albo zwycięzcą „The Voice of Poland”… 😉

 

Timing jest wszystkim!

Trafisz we właściwy moment – masz szansę wygrać. Zaśpisz –znikniesz w tłumie, z którego nikt Cię już nie wyłowi.

Timing – to po ang. po prostu „czas spotkania”. Ale dziś to słowo ma dużo szersze znaczenie. Jest kluczem do dobrego funkcjonowania w sieci, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Albo trafiasz we właściwy moment ze swoim wpisem, komentarzem, portalem – i płyniesz na fali popularności, albo Twoje najmądrzejsze wpisy giną gdzieś w przepastnych otchłaniach internetu. A bywa jeszcze gorzej – jeśli jesteś znany i swoim postem wyszedłeś zupełnie poza kontekst czasowy, możesz stać się pośmiewiskiem całej sieci. To właśnie dlatego wśród marketingowców mówi się: „timing jest wszystkim”.

Jeśli w tekstach marketingowych spotkasz się z określeniem „marketing chwili” lub „real time marketing” – wiedz, że chodzi o to samo.

Czy podczas czytania tego tekstu sprawdziłeś już, czy Twój ostatni post trafił we właściwy moment? Nie? Sprawdź od razu!

Skąd masz to wiedzieć? Wnioskuj na podst. komentarzy, lajków (lub ich braku),  udostępnień. Przeczytaj to, co piszą Twoi fani (oraz krytycy). Wtedy będziesz wiedział.

 

Dobra informacja – najdroższy „towar”

Dziś najcenniejsza na całym świecie jest informacja.  Ważna informacja potrafi zmieniać świat, kończyć wojny i obalać władzę. Jeśli wiesz coś ważnego (i jest to wiarygodne), nie czekaj z udostępnieniem. Oczywiście, nie każdą informację można od razu „sprzedawać”, poufnej nie sprzedaje się nigdy – ale jeśli sprawa dotyczy życia publicznego, uczestniczysz w ważnym wydarzeniu, konferencji, spotkaniu publicznym, zgromadzeniu, albo czytasz ważny artykuł, wyniki badań, sondaż – o którym jeszcze nie słychać w sieci – podziel się tym!

Będziesz jednym z pierwszych – wygrywasz zasięg, liczbę udostępnień. Robi się o Tobie głośniej. Przybywa Ci obserwujących – a przecież o to chodzi, prawda? Informacja jako towar w polskich mediach społecznościowych liczy się głównie na Twitterze, na drugim miejscu jest Facebook, w innych mediach czas podawania informacji ma mniejsze znaczenie.  Jeśli jednak chcesz zaistnieć na TT, dobra informacja będzie kluczowa.

 

Komentuj – szybko, wyraziście, z sensem!

Nawet jeśli  informację podano już przed Tobą wielokrotnie, możesz ją skomentować. Wyraziście, jednoznacznie – i krótko! (O tym, jak pisać komentarze i posty, już niedługo na moim blogu).  Im szybciej – tym lepiej. Oraz oczywiście – z sensem.

Jeśli znasz się na finansach, komentuj info o zmianie ratingu – im wcześniej po podaniu informacji to zrobisz, tym masz większe szanse na przebicie się ze swoim tweetem, bo reszta TT potrzebuje wskazówek, co tak naprawdę oznacza owo obniżenie ratingu. Jeśli jesteś specjalistą od spraw międzynarodowych, komentuj dymisję wiceministra spraw zagranicznych powiązanego ze służbami obcego państwa. Jeśli jesteś dziennikarzem, oceniaj kolejne zwolnienie z pracy znanego redaktora.

Zrobisz to w ciągu pierwszej godziny po podaniu informacji, gdy ta się właśnie rozchodzi na TT czy FB – zaspokoisz potrzebę zrozumienia i zinterpretowania informacji. Jeśli zrobisz to jakieś 6-7 godzin później, przed Tobą komentarze napiszą dziesiątki osób.  Znikasz w tłumie…

cdn.

JAK NIE PISAĆ – CZYLI 5 JĘZYKOWYCH PRZYKAZAŃ W SOCIAL MEDIA

Napisać dobry post – to sztuka. Musi być krótki, ciekawy – i napisany językiem docierającym do Twojego odbiorcy.  Sprawdź, czy przestrzegasz pięciu językowych przykazań w social media!

 

  1. NIE PRZEKLINAJ

Wydaje się oczywiste – a nie jest.  Emocje często biorą górę, a wtedy najłatwiej wyrazić je niecenzuralnym słowem. Nigdy tego nie rób, gdy jesteś osobą publiczną, reprezentujesz instytucję czy firmę!  Wulgaryzmy przynoszą tylko wstyd. Nawet jeśli twoi odbiorcy często przeklinają na co dzień – nie udowadniaj im, że jesteś spoko gościem, bo mówisz tak samo jak oni. Zapewniam Cię – ludzie chcą, żeby osoba, która ich reprezentuje, różniła się od nich na plus. A język to jedna z Twoich wizytówek. Nie potrafisz nie przeklinać? To zlikwiduj swój profil w mediach społecznościowych – po co cały świat ma wiedzieć o Twojej słabości.

 

  1. NIE KOMBINUJ

Pisz jak najprościej, prostym, zrozumiałym językiem. Trudne, branżowe słownictwo jest użyteczne, gdy rozmawiasz z osobami z branży, ale nie wtedy, gdy chcesz dotrzeć do ludzi z zewnątrz. Ten błąd bardzo często popełniają zresztą osoby specjalizujące się w marketingu internetowym – w postach piszą o SEO, contencie, e-commerce, konwersji, landing page, pozycjonowaniu – a potencjalni klienci nie rozumieją z tego zupełnie nic – i, zniechęceni, uciekają.

Prostota jest kluczem do skutecznej komunikacji.

 

  1. PIŁEŚ/PIŁAŚ – NIE PISZ

To hasło znane chyba wszystkim użytkownikom Twittera – znane, ale niekoniecznie stosowane. Jak miło jest wieczorem, po jakiejś dawce alkoholu, poczytać sobie wpisy w mediach społecznościowych, a potem odpowiednio je skomentować – zaś odpowiednio po alkoholu to zazwyczaj dosadniej, ze skrajnymi emocjami, obrażając innych. Albo bełkotliwie, chaotycznie, bez sensu. „Dzień po” czytając takie wpisy możemy się już tylko wstydzić – ale wtedy jest za późno, bo wpis zobaczyły już setki, jeśli nie tysiące osób. Nie chcesz się wstydzić za siebie – nie pisz po alkoholu.

 

  1. NIE UŻYWAJ URZĘDOWEGO JĘZYKA

Na ten błąd jestem bardzo wyczulona.  Każdy prowadzący profil firmy czy instytucji, każda osoba publiczna musi to wiedzieć: media społecznościowe to nie urzędowy biuletyn, w którym odnotowujemy swoje dokonania. Media społecznościowe to przestrzeń wymiany opinii i budowania relacji – a urzędowy język stworzono m.in. po to, by żadnych relacji nie budować.  

Kiedy czytasz: „To miasto bardzo dynamicznie się rozwija, stanowi jeden z najprężniejszych ośrodków.  Realizacja aspiracji i wykorzystanie potencjału…” – czy chce Ci się czytać dalej?  Albo: „Pan …  wziął udział w inauguracyjnym posiedzeniu XXVIII Sesji Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność””. I jeszcze: „Sąd Okręgowy w Warszawie, w sprawie o sygn. akt … stanął na stanowisku, że niewiedza lub niepamięć nie mogą być podstawami ukarania właściciela pojazdu za czyn z art. 96 § 3 kodeksu wykroczeń w zw. z art. 78 § 4 prawa o ruchu drogowym.”

Te fatalne przykłady niestety można by mnożyć.

Jak w takim razie pisać? Patrz punkt 2. To oczywiście temat warto odrębnego wpisu – zapraszam do lektury:

 

  1. NIE PRZESADZAJ Z MŁODZIEŻOWYM SLANGIEM (dozwolone do lat 18-tu!)

Skończyłeś już 18 lat? Jeśli tak, to młodzieżowy slang nie jest dla Ciebie. I to niezależnie od tego, do kogo piszesz. Uczestniczyłam ostatnio w konferencji HEMC Higher Education Marketing & Consulting w Poznaniu (HEMC – dziękuję, było bardzo inspirująco!), podczas której 15-letni uczeń opowiadał m.in. o tym, jak jego rówieśnicy postrzegają posty na stronach uczelni wyższych.  Okazało się, że młodzi oczekują postów pisanych językiem mieszanym – żeby trochę w nim było oficjalności, a trochę luzu. Kiedy dorosły pisze młodzieżowym slangiem, dla jego rówieśników brzmi to niezrozumiale, dla młodych – niewiarygodnie. Ważne więc, by znaleźć złoty środek. Przesada w żadną ze stron nie jest wskazana.

 

         KOGO WARTO CZYTAĆ:

Dobre przykłady, warte naśladowania pod względem języka, na szczęście też są. 🙂

Na Facebooku świetnie pisze Krystyna Janda, minimalistyczny styl to cecha postów na fanpage`u Roberta Biedronia, nieźle radzi sobie profil miasta Białystok – Wschodzący Białystok, na ogół skutecznie balansując między językiem urzędowym a językiem mniej oficjalnym.

Na polskim Twitterze znakomity jest gen. Stanisław Koziej – można się od niego uczyć, jak sobie radzić z hejterami. Zbigniew Hołdys językowo pozwala sobie na ordobinę więcej – ale jemu wolno. Artystom w ogóle wolno nieco więcej. 😉 Pięknie dyskutuje psycholog i trener biznesu Jacek Santorski – wymiana twittów z nim jest po prostu przyjemnością. Spośród profili polskich mediów językowo wyróżnia się „Tygodnik Powszechny” – nie jest ani zbyt poważny, ani zbyt codzienny. Warto też obserwować Norberta Maliszewskiego, specjalistę od marketingu politycznego – z wielką cierpliwością odpowiada swoim adwersarzom, nie każdy tak potrafi. 😉  Wśród posłów ciętym językiem posługuje się Borys Budka – ciętym, ale inteligentnym i nieprzekraczającym ogólnie przyjętych norm.

Kto jeszcze Twoim zdaniem świetnie sobie radzi językowo w polskich social media? Napisz – razem uzupełnimy tekst. Może nawet powstanie ranking? 😉

 

 

 

5 wskazówek budowania wizerunku w social media

Zakładam, że jeśli szukasz informacji o tym, jak budować swój wizerunek publiczny, chcesz świadomie wpływać na to, jak będą widzieli Cię inni ludzie. Stajesz się osobą publiczną. Chcesz być człowiekiem zauważanym i cenionym, a więc także – opiniotwórczym. Aby tak się stało, musisz przestrzegać kilku podstawowych zasad swojej aktywności w mediach społecznościowych.

  1. OKREŚL CEL I ODBIORCÓWNawet jeśli irytuje Cię powtarzane przez wielu marketingowców pytanie: do jakiego targetu chcesz dotrzeć? – jest to pytanie, przed którym nie warto uciekać. Jest naprawdę fundamentalne. Już na samym początku musisz określić, kto ma Cię zauważyć i cenić, i jaki wizerunek siebie chcesz budować. Czyli: jak chcesz być widziany? Będziesz w oczach innych ekspertem, politykiem, specjalistą w wąskiej dziedzinie, muzykiem, celebrytą bywającym na salonach? Kto ma Cię znać i dlaczego?
    Dopiero kiedy to określisz, będziesz wiedział, jakie wpisy na Twoich profilach w mediach społecznościowych umieszczać, o czym opowiadać i jakim językiem.
  2. WYRAŹ SWOJE ZDANIE
    Najprostszym sposobem na istnienie w mediach społecznościowych jest dziś – poza lajkowaniem – „podawanie dalej”. Czyli udostępnianie linków, wpisów, komentarzy nie swoich, lecz innych użytkowników medium. PRZESTRZEGAM PRZED TAKIM DZIAŁANIEM! Oczywiście, możesz share`ować wszystko, co uważasz za istotne – ale nie może to być Twoja jedyna aktywność na Facebooku, Twitterze i innych portalach.Chcesz być ceniony – pokaż, kim jesteś. Napisz, co sądzisz o jakiejś sytuacji. Skomentuj czyjś wpis. Przeanalizuj bliski Ci problem. Wyraź swoje uczucia, pokaż swoje przeżycia czy doświadczenia. Pokaż, że jesteś prawdziwym, żywym, myślącym człowiekiem, który właśnie doświadcza czegoś ciekawego; który wymyślił właśnie coś genialnego albo nie zgadza się z czyjąś opinią – bo ma własną.
  3. BĄDŹ AUTENTYCZNY
    Ta wskazówka wiąże się z poprzednią. Pokaz ludziom, kim naprawdę jesteś, co Cię pasjonuje. Jeśli działasz publicznie – pamiętaj, że Twoje wpisy nie mogą stanowić jedynie kalendarium twoich oficjalnych wystąpień. To już nie te czasy, gdy wystarczała tzw. oficjałka. Ludzie chcą zobaczyć w Tobie normalnego człowieka, takiego samego jak oni – choć może bardziej odważnego, doświadczonego, wiedzącego więcej w jakiejś dziedzinie.Nawet więc, gdy zamieszczasz wpis o swoim udziale w oficjalnym wydarzeniu, napisz kilka zdań „od siebie” – jak się czułeś, co ważnego dla Ciebie się zadziało, może odbyłeś jakąś istotną rozmowę, poznałeś kogoś ciekawego? A może ledwo zdążyłeś, bo odwoziłeś żonę na lotnisko, albo było korki? Twoi fani chcą wiedzieć, czym się martwisz, a z czego się cieszysz. A także – co robisz „po godzinach”. Okazywanie emocji (oczywiście w sposób zgodny z normą społeczną) jest dziś kluczowe – to emocje łączą ludzi, budują wspólnotę, pozwalają zidentyfikować człowieka, z którym chcemy się utożsamiać.
  4. PSY, KOTY I DZIECI – ALE NIE ZAWSZE!
    Tak, psy, koty i dzieci na zdjęciach czy na filmikach zazwyczaj gwarantują dużą liczbę lajków. Zdarza się, że osoby publiczne czy eksperci wrzucają więc na swoje profile właśnie takie treści, ciesząc się z zasięgów i zaangażowania. Hmm, tylko czy na pewno o takie zaangażowanie Ci chodzi? Wróć do swoich odpowiedzi z punktu pierwszego i zadaj sobie pytanie: czy tak chcę być widziany przez innych?Jeśli chcesz zbudować swój wizerunek jako miłośnika kotów – wrzucaj zdjęcia kotów, to wtedy dobry pomysł. Jeśli prowadzisz blog parentingowy, zdjęcia dzieci też są świetne. Ale gdy zamierzasz zbudować swoją markę jako np. eksperta od spraw finansowych, rozkoszne psiaki na pewno Ci w tym nie pomogą. W takiej sytuacji posty „so cute” (z ang. – „jakie słodkie!”) mogą pojawiać się na Twoich profilach tylko raz na jakiś czas (jako element budowania swojej autentyczności – patrz: poprzednia wskazówka), ale nie mogą stanowić większości wpisów. Ekspert od finansów powinien natomiast komentować najnowsze wydarzenia z tej dziedziny, podpowiadać rozwiązania, dyskutować o obniżeniu stóp procentowych, kryzysie finansowym, wejściu do strefy euro etc.
  5. WŁAŚCIWY TIMING – KLUCZ DO SUKCESU
    Z komentowaniem wiąże się bardzo ważna w dzisiejszych mediach społecznościowych tzw. kwestia timingu. Oznacza ona po prostu tyle, że Twój wpis musi być aktualny i pasować do czasu, w którym go umieszczasz. Jeśli jesteś politykiem, komentowanie bardzo angażującego Twoich wyborców wydarzenia trzy dni później jest porażką – pokazuje bowiem tylko tyle, że nie jesteś na bieżąco z tym, co się dzieje dookoła; że wypadłeś z obiegu. Ważne w Twojej branży newsy komentuj jak najszybciej – albo wręcz bądź pierwszym, który o nich informuje. Wtedy pokażesz, że trzymasz rękę na pulsie, obracasz się w kręgach decyzyjnych (masz dostęp do newsów) – i że warto zaglądać na Twój profil, bo można się z niego czegoś ciekawego dowiedzieć. Informacja to dziś najdroższy towar na świecie.Dobry timing to również zamieszczanie wpisów, które nie kłócą się z kontekstem innych aktywnych dyskusji na danym medium. Polskim użytkownikom Twittera świetnie znany jest przypadek polityka zajmującego się wówczas polityką zagraniczną, który – gdy wybuchły zamieszki na Ukrainie i cały polski Twitter udostępniał informacje o ofiarach – wrzucił twit o tym, że właśnie świetnie bawi się na cudownym balu karnawałowym. Długo mu to wypominano… Sprawdzaj kontekst, zanim coś napiszesz. Przejrzyj swoją stronę z aktualnościami, zanim coś zamieścisz. To może się wydawać stratą czasu – ale zapewniam Cię, że nią nie jest.