Oś zła zagraża światu! Co mówią paski w „Wiadomościach”

Mamy wojnę! W Polsce oczywiście. Wrogowie są jasno zdefiniowani – to: Francja, Niemcy, Bruksela, totalna opozycja i ostatnio Leszek Balcerowicz.  O takim obrazie państwa informuje codziennie główny program informacyjny w publicznej TVP – „Wiadomości”. Aby nikt nie miał wątpliwości, swój przekaz prezentuje na słynnych już paskach informacyjnych. Przeanalizowałam je dokładnie – w sumie 200 pasków. Wyniki budzą przerażenie.

„Wiadomości” ogląda średnio ok. 2-2,5 mln osób, w zależności od miesiąca. Prezentowana w nich wizja świata trafia więc do olbrzymiej liczby Polaków i oddziałuje na ich sposób myślenia o państwie, w którym żyją. Widzowie chcą czy nie, w jakimś stopniu przyswajają sobie tę wizję –  dlatego postanowiłam przeanalizować paski, pojawiające się na ekranie podczas prezentowania każdego kolejnego tematu.  Analizowałam ok. 200 pasków z sierpnia i września 2017 roku, wszystkie pochodzące z oficjalnych materiałów zamieszczonych na stronie internetowej programu.

To, co  rzuca się w oczy natychmiast  – paski „Wiadomości” nie informują, lecz oceniają daną sytuację. Wcześniej cechą dziennikarstwa było prezentowanie faktów, na ocenę mogli sobie pozwolić jedynie komentatorzy i publicyści. Dziś „Wiadomości” prezentują odmienną koncepcję dziennikarstwa – dziennikarz ocenia, widzom prezentuje interpretację wydarzeń, a tematy etykietowane są od razu jako pozytywne lub negatywne.

Czym karmią Polaków „Wiadomości”?

1. Mamy wojnę!

Gdyby ktoś chciał czerpać wiedzę o Polsce tylko z „Wiadomości”, przede wszystkim stwierdziłby, że Polska jest państwem w stanie wojny. Retoryka wojenna jest na paskach używana wręcz standardowo. Oto fragmenty: „obrona przez atak”, „front obrony”, „Francja uderza”, „francuski atak”, „Polska będzie broniła”, „Schetyna atakuje”, „ekoterroryści zaatakowali”, „inwazja imigrantów”, „Polska zaatakowana”, „Niemcy mordowali”, „polsko-fiński sojusz obronny”, „rakietowa salwa”, „zagrożenie ze Wschodu”, „mafia paliwowa”.

paskiw10

Szczytowym osiągnięciem w tej retoryce jest mój ulubiony pasek (z 23 września): „Oś zła zagraża światu!”.  Materiał oznaczony w ten sposób dotyczył podejrzanej eksplozji w Korei Północnej. Już pierwsza wypowiedź w nagraniu wskazywała co prawda, że „był to naturalny wstrząs, choć nie można wykluczyć sztucznego działania”- ale i tak osią zła warto było postraszyć.

Na szczęście jednak , jak można przeczytać na pasku w innym wydaniu programu, „dzięki sojusznikom Polska jest bezpieczna”, „rząd skutecznie walczy” oraz „konsekwentnie reformuje armię”, a na dodatek „Polacy pilnują unijnych granic”.  Więc (chyba) nie zginiemy. Mimo wojny.

Do czego służy retoryka wojenna? To klasyczne zarządzanie strachem.  Wspominałam już o takiej metodzie wpływania na ludzi, kiedy analizowałam przekaz z Facebooka posłów Kukiz`15 i (w mniejszym stopniu) PiS (przeczytasz tutaj: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2017/08/28/najbardziej-agresywnego-jezyka-w-polityce-uzywa-kukiz-15/) Oni także używają retoryki wojennej – w ściśle określonym celu. Ten cel to jednoczenie Polaków w jednej grupie społecznej. Im bardziej ludźmi rządzi strach, tym bardziej potrzebują wsparcia u innych znajdujących się w tej samej sytuacji oraz lidera, który będzie wskazywał drogę i wiedział, co robić.

Strach mogą wywoływać różne przeżycia. Wojna jest oczywiście sytuacją najsilniej naruszającą poczucie bezpieczeństwa; sytuacją, w której człowiek natychmiast szuka schronienia, grupy, przywódcy i podobnych do siebie ludzi – bo wśród nich czuje się bezpiecznie. PiS w ten sposób budował grupę społeczną wokół swojej partii na długo przed wyborami w 2015 r. – wtedy również w ich przekazach trwała permanentna wojna, tyle że wewnętrzna. Wrogami byli: rząd, prezydent oraz PO i PSL.

Jasno określony wróg, poczucie zagrożenia, czas wojny – wszystko to jednoczy grupę społeczną, określa jej tożsamość. Dziś, gdy PiS samodzielnie rządzi w Polsce, okazuje się, że utrzymywanie swoich wyborców (i w ogóle Polaków) w przekonaniu, że wojna trwa dalej, jest opłacalne – tak silnie pomaga sterować społecznymi emocjami.  Trzeba było co prawda przedefiniować, z kim tę wojnę Polska prowadzi i o co toczy się bój – ale poradzono sobie z tym, rozszerzając przestrzeń wojny i definiując nowych wrogów.  Teraz już nie tylko wewnętrznych, ale i zewnętrznych.

2.Wrogowie

Są jasno wskazani. Podobnie jak sojusznicy. I tu możecie się zdziwić – do największych wrogów Polski wcale nie należy Rosja – ani nawet imigranci muzułmańscy. Dziś wrogami Polski, atakującymi ją regularnie i wywołującymi wojnę,  są: Francja, Niemcy, Bruksela i totalna opozycja. Rosja przez dwa miesiące na paskach „Wiadomości”  pojawiła się zaledwie dwa razy, raz – Wschód. Imigranci – równie rzadko.

Czego możemy się dowiedzieć z „Wiadomości” o Francji? Otóż współczesna Francja „uderza w fundamenty Unii”, „razem z Niemcami dzieli Unię”, „atakuje polską niezależność”, zaś jej prezydent wykazuje się taką „obłuda i arogancją”, że dochodzi nawet do „buntu Francuzów przeciwko polityce Macrona” oraz trzeba się organizować „razem przeciw pomysłom Macrona”.

paskiw16

Niemcy natomiast „muszą zapłacić za swoje zbrodnie”, ale nie chcą tego zrobić. „Finansują antyrządowe protesty”, są  „przerażeni widmem wypłaty reparacji”, „nie chcą silnej Polski”, „chcą zburzyć polski kościół”,  „wzywają na pomoc Brukselę”, „mordowali i rabowali”, a na dodatek  jest „zagrożona demokracja w Niemczech”.

Co ciekawe, wg pasków „Wiadomości” Niemcy wydają się słabsze niż Francja. Bo to Niemcy są przerażeni i szukają pomocy, zaś Francja  atakuje i uderza. Zastanawia mnie, czy ten układ ma związek z tzw. trwającym w Polsce poszukiwaniem polskiego Macrona, czyli odniesieniem do specyficznego mechanizmu zwycięstwa prezydenta Francji? I związanymi z tym obawami obozu rządzącego?

Wróćmy do wrogów. Jeśli Francja jest wrogiem najbardziej agresywnym, Bruksela to klasyczny przykład wroga najbardziej emocjonalnego.  Bruksela bowiem „szantażuje”, „chce zabrać przywileje”, wprowadza  „dyktat” i „szuka haków na Polskę”.  Do tego wykazuje się „obłudą i hipokryzją”  (prawie tak samo jak Macron). Jedyna satysfakcja, że raz „Bruksela przyznała się do błędu” (w kwestii relokacji uchodźców). Najczęściej występujące słowo w zestawieniu z Brukselą to „dyktat” – rozumiem, że chodzi o wywołanie wrażenia, iż Bruksela = dyktatura.

Są jeszcze wrogowie wewnętrzni, czyli totalna opozycja. Partie opozycyjne prawie nigdy nie są inaczej nazywane, jak tylko przez ten związek frazeologiczny. Nie ma PO, PSL czy Nowoczesnej – jest wyłącznie totalna opozycja – która ponosi „sejmową klęskę”,  „wraca na ulicę”, „odbiera Polakom prawo do informacji”, a za jej rządów dokonał się „wielki rabunek”. Czasem robi coś sama Platforma – wtedy, kiedy „sabotuje program 500 plus” i gdy za jej rządów „ukradziono 250 miliardów złotych”. Zaś „lider totalnej opozycji” jest oczywiście „z Brukseli” (może stąd ta brukselska dyktatura?).  Zdarzają się również „zwody totalnej opozycji”…

Rosja traktowana jest wyjątkowo delikatnie. Czasem tylko „piętrzy przeszkody”, a innym razem „silna Polska przeszkadza nie tylko Rosji”. I koniec.

Od czasu do czasu pojawiają się inne szkodniki, o czym „Wiadomości” od razu informują” „szkodliwe pomysły Leszka Balcerowicza”, „Gronkiewicz-Waltz nie może lekceważyć prawa”, „sędziowie sprzyjali handlarzom roszczeń”,  „bandyci pochodzący z Afryki zgwałcili Polskę”, a „herszt zwyrodnialców z Rimini to uchodźca”.

Jak tak negatywne treści opowiadające o innych państwach – Francji i Niemczech, oraz o Unii Europejskiej – wpływają na relacje między Polską a tymi krajami – możemy jedynie przypuszczać. Ale wpływają, to pewne. Biały wywiad w każdym państwie analizuje regularnie właśnie tego typu programy czy publikacje.

Przy okazji dodam, że jeśli chodzi o politykę zagraniczną, to z „Wiadomości” można się jeszcze dowiedzieć – poza wskazanymi wyżej państwami – wyłącznie o Kurdach walczących o niezależność  (aż 4 razy),  trzęsieniu ziemi w Meksyku oraz o Korei Płn. i Iranie jako potencjalnej osi zła zagrażającej światu. Koniec. O innych państwach nie mam mowy. Zastanawiający zestaw, hm.

 

3. Jest też ratunek, uff!

Czyli są wrogowie i jest wojna.  Zagrożenie, niebezpieczeństwo – i strach. Co ma z tym zrobić zwykły Polak? „Wiadomości” przychodzą z pomocą! Bo na szczęście mamy sojuszników – oraz wspaniały rząd! Sojusznicy są wymieniani, choć niezbyt silnie eksponowani (pojedyncze paski przez wskazany okres) – to Węgry i USA. Za to nasz rząd, jego ministrowie, oraz oczywiście PiS –  o nich oraz efektach ich pracy można się codziennie o 19.30 dowiedzieć naprawdę dużo,  wyłącznie w pozytywnym kontekście. Przykłady są naprawdę fascynujące: „Polska to wyspa wolności i tolerancji”, „rząd konsekwentnie spełnia obietnice wyborcze”, „polski kapitał rośnie w siłę”, „Prawo i Sprawiedliwość dotrzymało słowa”, „Polska przykładem europejskiego sukcesu”, „reforma edukacji przebiega zgodnie z planem”, „pierwszy budżet tak korzystny dla Polaków”, „MSWiA daje podwyżki funkcjonariuszom”, „Polacy będą mieć więcej czasu dla rodziny” (o zakazie handlu w niedzielę), „inwestorzy cenią politykę polskiego rządu”,  „udana reforma edukacji”, „Polacy stawiają na rząd Beaty Szydło” czy „rząd skróci kolejki do lekarzy”.

paskiw25

Bywają zresztą również cudowne zdarzenia – zwłaszcza na Jasnej Górze. 😉

paskiw18

Pełny przekaz jest więc niezmiernie prosty: choć wkoło nas wichry i burze, choć wojna dociera już do naszych drzwi, my w Polsce możemy czuć się bezpiecznie, bo mamy rząd, który nad wszystkim czuwa!

I to jest przekaz serwowany widzom „Wiadomości” na poważnie, bez śladu ironii, za to z głębokim zaangażowaniem. 

Jego celem jest z jednej strony utrzymanie w gotowości i zwarciu elektoratu obozu rządzącego, z drugiej strony – wyraźne postawienie granic między tymi, którzy są za PiS-em, a tymi, którzy są przeciw – co de facto sprowadza się do budowania lub pogłębiania podziałów w polskim społeczeństwie. I jest w dłuższej perspektywie niezmiernie groźne.  To właśnie głębokie podziały społeczne doprowadziły w wielu państwach d wojny domowej. 

Ale jest jeszcze jeden cel takiego przekazu – to formowanie „nowego człowieka”. Człowieka o określonej wizji świata – zgodnej z linia obozu rządzącego.  Dlaczego tak uważam? Porównajcie z wymienionymi wyżej te „paski’:

„Radni! Wyborcy Wam zaufali. Pamiętajcie o ich postulatach!”

„Pokój w Europie – to nasze bezpieczne granice”

„Kto przeciw państwu i demokracji – ten z Niemcami!”

„Patriotyzm najpierw wyraża się w czynach.”

 

To hasła z czasów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.  Z głębokiej komuny. Komuniści chcieli stworzyć nowego człowieka. Miał wówczas wyrosnąć homo sovieticus.

Cóż, komunistom się nie udało.

 

Ps. Część screenów pochodzi z fanpage`a „Tymczasem w Wiadomościach” działającego na Facebooku – warto obserwować!

Wszystkie cytowane paski można zobaczyć na oficjalnej stronie „Wiadomości”, w nagraniach video pełnych programów.

Do której Polski mówisz, polityku?

Politycznie i przekazowo – mamy dwie różne Polski. Analiza najpopularniejszych postów na Facebooku na profilach polityków opozycji oraz Kukiz`15 i PiS nie pozostawia wątpliwości: opozycja i prawica mówią do zupełnie innych ludzi. Te dwie grupy mają skrajnie odmienne podejście do życia i świata.

Elektoratowi prawicy w sferze informacyjnej wystarcza atakowanie wszystkich, którzy myślą inaczej niż ich grupa, oraz chwalenie siebie. Elektorat opozycji ma zupełnie inne oczekiwania: chce wspólnoty, sympatycznych i ludzkich polityków oraz kulturalnego, nie agresywnego języka. Na dodatek chce też wolności w grupie – czyli m.in. możliwości krytykowania działań swoich liderów  – po to, by poprawić to, co nie jest dobre.

To właśnie dlatego kiedy opozycja próbuje budować przekaz do swoich wyborców, opierając go to jak PiS i Kukiz`15 na podziale oni-my, i na atakowaniu „onych” – przegrywa. Albo przynajmniej stoi w miejscu.

Opozycja potrzebuje własnej narracji, własnej opowieści o świecie – tym, który jest i tym, który będzie. Nie może budować jej reagując na narrację konkurentów politycznych – bo wtedy mówi jedynie do elektoratu tych konkurentów. To tak jakby mieć odbiorców mówiących po francusku, a budować przekaz po angielsku – w którym to języku mówią jedynie odbiorcy politycznego przeciwnika.

To wszystko wnioski wynikające z pogłębionej analizy fanpage`y polityków.

O analizie postów prawicy, zwłaszcza Kukiz`15, już pisałam – tutaj można ją przeczytać: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2017/08/28/najbardziej-agresywnego-jezyka-w-polityce-uzywa-kukiz-15/

Dziś czas na porównanie contentu prawicy z przekazem opozycji. Przeanalizowałam posty na Facebooku opozycyjnych liderów oraz tych polityków opozycji, którzy mają największą liczbę fanów na FB, czyli: Roberta Biedronia, Kamili Gasiuk-Pihowicz, Grzegorza Schetyny, Barbary Nowackiej, Agnieszki Pomaskiej, Borysa Budki, Ryszarda Petru, Sławomira Nitrasa. Wybrałam najpopularniejsze wpisy z ostatnich trzech miesięcy (czerwiec – sierpień 2017 r.) – najczęściej miały one przynajmniej 1 tys. reakcji . Oto wyniki.

 

Jakie posty polityków opozycji najbardziej interesują ich elektorat:

Po pierwsze – te, na których polityk/polityczka prezentują się jako autentyczni,  fajni i sympatyczni ludzie, których życie wygląda podobnie do życia ich odbiorców.

Po drugie – te, które w pozytywny sposób podkreślają współpracę i wspólnotę.

Po trzecie – te, które są mocnymi, ale merytorycznymi reakcjami na budzące największe emocje działania PiS-u.

Postów pierwszego typu nie ma praktycznie w ogóle na fanpage`ach polityków PiS i Kukiz`15, wspólnotę budują oni głównie przez treści negatywne, a  „walka z wrogiem”  prowadzona jest za pomocą agresywnego i obraźliwego języka.

Różnice są więc ogromne. Zwolennikom Kukiz`15 i zazwyczaj także PiS najbardziej podobają się posty agresywnie uderzające we wroga. PiS dokłada do tego jeszcze trochę wpisów chwalących swoje osiągnięcia – i koniec. Natomiast szeroko rozumianej grupie antyPiS najbardziej podobają się posty pozytywne, ludzkie, odsłaniające życie rodzinne polityka/polityczki , a  jeśli posty dotyczą polityki – to te, które mówią o współpracy, łączą ludzi ze sobą w sposób pozytywny, są merytoryczne, a użyty w nich język nikogo nie obraża (choć czasem bardzo mocno krytykuje) ani nie wywołuje pogardy.

Czy nie wygląda to jak dwie różne Polski? I czy wyjaśnia, dlaczego prawica i opozycja muszą budować przekaz w zupełnie inny sposób?

Teraz szerzej o każdym z trzech rodzajów postów:

1. Znacząca część najbardziej popularnych postów na fp polityków to te, które ukazują słynną już PR-owo „ludzką twarz” parlamentarzysty/-tki . Elektorat opozycji przede wszystkim chce kontaktu z politykiem budzącym sympatię oraz będącym „jednym z nas”, czyli mającym podobne doświadczenia co jego odbiorcy, funkcjonującym w podobny sposób (praca – weekend – święta – wakacje, zakupy, dzieci, podobne problemy codzienne etc.)

pomaska8

nitras8

Każdy, komu wydaje się, że to wizerunkowy standard i nie ma co zwracać na niego uwagi – myli się. Bo po pierwsze: na fp polityków prawicy takich postów praktycznie w ogóle nie ma. Znalazłam je jedynie u Pawła Kukiza (z wakacji), ale nie cieszyły się one najwyższą popularnością. Czyli odbiorcy prawicy nie są zainteresowani poznawaniem „ludzkiej twarzy” polityków, nie jest im to do niczego potrzebne. Natomiast u polityków opozycji to są jedne z najbardziej popularnych treści.

budka8

Fanpage`e polityków opozycji są też znacznie bardziej „uśmiechnięte” niż fanpage`e polityków prawicy. I to właśnie „uśmiechnięte” posty zbierają lawinę reakcji.  Radosna, pomazana kolorowymi farbami po biegu „Colorrun” Barbara Nowacka, uśmiechnięty Robert Biedroń udzielający ślubu, Agnieszka Pomaska na windsurfingowej desce, Borys Budka z roześmianą rodziną na Woodstocku – to tylko przykłady. Ludzie to lubią! Jednocześnie natychmiast oceniają autentyczność i spójność postów – tu nie może być żadnej ściemy ani ustawki. Najlepsze są spontaniczne przekazy, prawdziwe emocje i transmisje live – odbiorcy z grupy opozycyjnej nagradzają właśnie za autentyczność.

biedron3

nowacka

Tego typu posty kompletnie nie występują na fp posłów Kukiz`15, na fp posłów PiS również wyjątkowo.  Choć – przypomnijmy – zwłaszcza posłowie Kukiz`15 są bardzo skuteczni na FB. Brak takich postów oznacza więc po prostu brak zapotrzebowania na tego rodzaju treści.

 

2. Kolejny rodzaj postów nagradzanych przez fanów bardzo wysoką liczbą lajków – to posty, które nazwałam „budującymi wspólnotę.”

Elektoratowi opozycji podobają się wpisy podkreślające współpracę między różnymi partiami opozycji. Wspólne zdjęcia polityków różnych ugrupowań opozycyjnych biją rekordy popularności.  Jeden z najpopularniejszych postów na fp Grzegorza Schetyny to  zdjęcie jego i Donalda Tuska razem, podczas rozmowy.

schetyna5

U Kamili Gasiuk-Pihowicz – lajki zbierają zdjęcia, na których jest ona razem z posłami Platformy. Tak, wspólne działanie opozycji jest nagradzane natychmiast.

Przypuszczam, że jednym z najpopularniejszych zdjęć w grupie antyPiS byłoby wspólne zdjęcie Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego i Grzegorza Schetyny, razem z młodszym pokoleniem, czyli Borysem Budką, Kamilą Gasiuk-Pihowicz i Robertem Biedroniem. Ta szóstka podbiłaby internet!  😉

Ale nie samych zdjęć „łączących polityków” oczekują wyborcy w ramach wspólnoty, której – zdaje się – łakną w maksymalnym stopniu. Swoimi reakcjami nagradzają także inne sygnały świadczące o wspólnotowości, np. odwołanie się do wspólnych dla tej grupy społecznej autorytetów i symboli – zwłaszcza tych, które dziś są podważane przez prawicę. Takim symbolem jest niewątpliwie Lech Wałęsa – posty z nim związane, zwłaszcza filmy i zdjęcia ze spotkań z nim, mają bardzo dużo pozytywnych reakcji.

biedron2

Swoistym wspólnotowym autorytetem okazał się też Bono, gdy podczas koncertu opowiedział się po stronie wspólnoty antyPiS. Nie ma co się dziwić, od zawsze członkowie wspólnoty rozpoznają się między sobą właśnie na podstawie symboli, autorytetów – oraz dzięki wspólnym doświadczeniom.

pomaska3

Łączącym grupę antyPiS przeżyciem były lipcowe protesty pod sądami – na największą liczbę reakcji u każdego z analizowanych polityków mogły liczyć posty z tych protestów, ale te, w których podkreślana była jedność i współpraca.

nitras6

Ostatnio zaś elementem wspólnotowego łączenia było przeżycie śmierci Grzegorza Miecugowa, dziennikarza TVN24. Był – jak się okazało – znaczącym członkiem tej wspólnoty. Kiedy nagle zmarł, opłakiwała go cała ta część polskiego społeczeństwa. Posty polityków wyrażające żal po jego odejściu miały zazwyczaj bardzo dużo reakcji.

schetyna2

Nagradzanie postów budujących wspólnotę – czyli grupę społeczną, którą łączy coś na tyle silnego, że skłania do budowania stałych relacji – wskazuje na pozytywny sposób identyfikowania się odbiorców z grupą. To znowu potężna różnicą w zestawieniu z Kukiz`15, który buduje tożsamość swojej grupy na treściach wyłącznie negatywnych, czyli na krytykowaniu tych, którzy do grupy nie należą. W przypadku opozycji w znaczącym stopniu liczą się przekazy pozytywne – i to one pomagają odbiorcom określać swoją społeczno-polityczną tożsamość.

W tej grupie postów pojawiają się także wartości, wokół których chce się skupiać wspólnota opozycyjna. Najważniejszą z nich jest demokracja, rozumiana przede wszystkim jako: wolność/niezależność z jednej strony, a z drugiej – legalizm i instytucjonalizm. Wspólnotę antyPiS łączy bowiem potrzeba wolności oraz jednocześnie wiara w to, że w państwie wolności należy bronić za pomocą środków legalnych, wykorzystując istniejące instytucje.  M.in. dlatego do tej grupy nie trafiają oskarżenia PiS-u, że opozycja „donosi” na Polskę do Brukseli. Dla niej instytucje unijne są po prostu legalnymi narzędziami odwoławczymi wobec nieakceptowalnych (dla tej grupy) decyzji obozu rządzącego.

 

3. Krytyka PiS, czyli „walka z wrogiem”.

U polityków prawicy można znaleźć w zasadzie wyłącznie posty o tej tematyce (oraz prezentujące własne sukcesy). U opozycji są to posty trzecie w kolejności pod względem zainteresowania. Ich popularność nasila się, gdy rośnie napięcie społeczne – czyli np. w lipcu 2017 r.  Ale jeśli czas jest spokojny, a z obozu rządzącego nie płyną nowe informacje wywołujące silne emocje negatywne, posty „antyPiS’ nie budzą większego zainteresowania. Co więcej – nawet podczas narastania emocji sociamediowa „walka z wrogiem” musi wyglądać zupełnie inaczej niż np. w postach posłów Kukiz`15. Różnica tkwi przede wszystkim w języku.  Grupa opozycyjna oczekuje „kultury zachowania”, „wypowiadania się bez wulgaryzmów”, „kultury osobistej, żeby przyjemnie było i popatrzeć, i posłuchać” (to cytaty z komentarzy). To są zresztą postulaty znane z protestów pod sądami i z publicznej dyskusji tuż po nich – zwłaszcza ich młodzi uczestnicy wyrażali postulaty, by używać języka „bez pogardy”, „bez przemocy”, by „nie dzielić za pomocą haseł”. Ma być z szacunkiem dla ludzi (nawet wrogów), ale też – z szacunkiem dla instytucji państwa. Państwo, jego instytucje i obowiązujące prawa są bowiem dla grupy opozycyjnej wartością.

gasiuk1

Politycy opozycji czasem przegrywają więc we własnym elektoracie ze względu na używanie zbyt agresywnego, obrażającego języka.  Tu spełnienie oczekiwań odbiorców wymaga dużego wyczucia – grupa oczekuje bowiem jednocześnie jasnego, jednoznacznego potępiania rządzących za ich decyzje, z którymi grupa się nie zgadza. Ma być więc – także językowo – konkretnie, jednoznacznie, mocno. Ale nie wzgardliwie czy agresywnie. Różnice silnie wyczuwają najmłodsi w grupie. Pogarda i agresja są po prostu zakazane.  

Co ciekawe – zwłaszcza u kobiet wysoko cenione są merytoryczne wypowiedzi na ważne tematy polityczne i społeczne. Tak jak mężczyźni „punktują” dzięki zdjęciom z rodziną, tak kobiety – dzięki mocnym, jednoznacznym, ale bardzo merytorycznym, wręcz eksperckim wypowiedziom na tematy polityczne i państwowe. Odbiorcy cenią więc u polityków cechy, które stereotypowo przypisywane są płci przeciwnej: liczą się mądre i „mające jaja” kobiety (bardzo podkreślane w komentarzach u Kamili Gasiuk-Pihowicz, Agnieszki Pomaskiej i Barbary Nowackiej) oraz ciepli i uśmiechnięci mężczyźni (bardzo widoczne m.in. u Borysa Budki i Roberta Biedronia).

pomaska7

Wspólnota, panie polityku kochany!

budka1

Analiza popularności postów na Facebooku pokazuje, że grupa antyopozycyjna bardzo łaknie wspólnoty. Chce ją budować wokół potrzeby obrony demokracji. Ten elektorat raczej nie potrzebuje wspólnoty ściśle ze sobą powiązanej. To nie muszą być bardzo bliskie więzy, ale jednak – więzy, które pozwolą się społecznie zidentyfikować. A to oznacza realną współpracę, wspólne autorytety, symbole, ale też wzajemną troskę o członków grupy.

Kto pierwszy z opozycji zauważy potrzebę wspólnotowości w grupie antyPiS i kto pierwszy tę wspólnotę zbuduje, pamiętając o tak mocno cenionej przez członków grupy autentyczności  i spójności deklaracji i działań – ten ma szansę na silne poparcie społeczne. 

 

Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz! Wrze na prawicowym FB

Budowanie nastrojów antyniemieckich trwa w najlepsze. Jeśli komuś się wydaje, że kwestia uzyskania reparacji wojennych od Niemiec to klasyczna wakacyjna wrzutka medialna, wykreowana przez posła PiS Arkadiusza Mularczyka, która umrze razem z wakacjami – jest w błędzie. Choć takie można mieć wrażenie, gdy obracamy się wyłącznie w kręgu tzw. mainstreamu informacyjnego. Wystarczy jednak popatrzeć na prawą stronę polskiego Facebooka, by zobaczyć, jak intensywnie temat antyniemiecki powrócił do prawicowych kanałów komunikacyjnych w ostatnich dniach lipca. Mimo że nie stało się nic w relacjach Polska – Niemcy, czym można by uzasadnić antyniemieckie wzmożenie.

Dla odbiorców, którzy swój obraz świata budują korzystając z przekazu głównych mediów, zwłaszcza niepublicznych, temat antyniemiecki funkcjonuje dziś daleko w tle. Jest sierpień, szczyt politycznych wakacji, więc główne tematy polityczne też są dość małej wagi. Nowe taśmy z „Sowy i Przyjaciele” oraz Przystanek Woodstock od kilku dni nie znikają z medialnej top listy. Wydaje się, że chwilowo zapanował spokój.

Nic bardziej mylnego. Jednak aby się o tym przekonać, trzeba wyjść poza mainstreamowe media i zajrzeć na prawicowe portale oraz do grup Facebookowych. Czym żyją ludzie, którzy na co dzień nie zajmują się polityką i nie pracują w mediach; co w nich budzi emocje – to najlepiej widać właśnie na Facebooku. Wynika z niego, mówiąc najprościej, że elektorat centrum i lewicy właśnie odpoczywa na wakacjach, za to wśród fanów prawicy wrze. Praktycznie we wszystkich większych prawicowych portalach i grupach Facebookowych  – a jest ich naprawdę dużo – trwa intensywne budowanie nastrojów antyniemieckich. Wykorzystywana jest każda okazja. Polskaracja.com sugeruje, że na korzyść Niemiec działa Grzegorz Schetyna, lider Platformy (z powodu krytycznej wypowiedzi nt. reparacji wojennych).

antyniem1

Hitem wielu portali (w tym profilu Endecja na FB) była wiadomość, że trzech Niemców zerwało polską flagę z jednego z warszawskich urzędów i ją podeptało. Znacznie trudniej się dowiedzieć z podawanych informacji, że Niemcy dobrowolnie poddali się karze. Sam incydent opisywany jest m.in. takimi słowami: „Warszawą jak i również całą Polską wstrząsnął incydent,  do którego doszło w stolicy kraju.”

antyniem2

Na profilach najbardziej zagorzałych fanów prawicy mnożą się memy uderzające w Angelę Merkel, Donalda Tuska (sługa Niemiec), TVN ( która nazywana jest niemiecka telewizją). Furorę robią teksty dotyczące reparacji wojennych, których Polska powinna się od Niemiec domagać – komentarze pod linkami do tych tekstów można liczyć w setkach, jeśli nie w tysiącach – nie wspominając o liczbie polubień. Nawet jeśli uwzględnimy, że część z tych komentarzy to komentarze fejkowe (patrz mój poprzedni tekst: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2017/08/04/nie-wierz-politycznym-fanom-na-fb-manipulacje-w-sieci-cz-2/), i tak wyraźnie widać, w którym kierunku budowany jest przekaz: Niemcy powinni nam zapłacić jak najwięcej. Jak to ujął na swoim fanpage`u poseł Kukiz`15 Marek Jakubiak – „Niemców musi zaboleć tak, jak nas bolało!”.

antyniem3

Ogromną liczbę udostępnień uzyskały też zdjęcia z oprawy meczu Legii 2 sierpnia (nawiązywała do rocznicy Powstania Warszawskiego, widać tam rękę hitlerowca celującego z broni palnej w głowę dziecka).  Do tego sugestie, że w podręcznikach historii trzeba zacząć wreszcie pisać prawdę, czyli zmienić słowo „naziści” na Niemcy” (w rozdziałach dotyczących II wojny św.), wyliczenia kwot reparacji wojennych, i oczywiście antyniemiecki spot emitowany przez TVP.

antyniem14

Negatywy o Niemcach (w rozmaitych wersjach tematycznych) można przeczytać/usłyszeć m.in. na: polskaracja.com, TV Republika, wdolnymslasku.com, wsedno24.pl, niewygodne,info.pl, Fronda.pl, wRealu24.pl, wmeritum.pl; na wielu grupach FB, m.in.: Stadionowi Oprawcy, Historia – daty, które nie gryzą, Patrioci, Endecja, Zamykamy Stefana Niesiołowskiego w psychiatryku.

antyniem5

Poseł Kukiz`15, przekazowo działający głównie jako szef Endecji, Adam Andruszkiewicz, przeprowadził na swoim fanpage`u sondę na temat tego, czy Polska powinna rozpocząć proces  domagania się od Niemiec wypłaty odszkodowań za zniszczenia w czasie II wojny światowej. Jak twierdzi, w sondzie wzięło udział 14 tysięcy osób, z czego 13,5 tys. opowiedziało się za rozpoczęciem takiego procesu. Antyniemieckie wypowiedzi pojawiły się też na profilu innego posła Kukiz`15 – Marka Jakubiaka. Nie ma ich natomiast ani na profilu Pawła Kukiza, ani u Korwina-Mikke, ani na profilach posłów PiS (poza wypowiedziami Arkadiusza Mularczyka). Czyli w przekazach oficjalnych ten temat nie istnieje. Analizując aktywność fanów PiS i Kukiz`15 widać jednak, że te treści budzą emocje – fani udostępniają je bowiem regularnie na swoich profilach.

Opisywana aktywność miała miejsce podczas zaledwie 8-9 wakacyjnych dni. Liczba treści i ich natężenie w tak krótkim czasie wskazują, że pojawiły się nieprzypadkowo. Wygląda to na zaplanowaną akcję przekazową, która wcale się nie skończy – do 11 sierpnia ma być gotowa odpowiedź Biura Analiz Sejmowych, czy jest możliwość podjęcia starań ws. reparacji. Temat więc znów się rozgrzeje. I być może wejdzie do mediów mainstreamowych.

W tym samym czasie zewnętrznie nie dzieje się nic, co by mogło wyjaśnić nasilenie antyniemieckich nastrojów. Skąd więc antyniemiecka akcja?

Przekazowo i PR-owo pojawiają się trzy możliwe powody jej uruchomienia:

  1. Ruch wyprzedzający

Osoby u władzy już wiedzą, że szykuje się jakiś ruch ze strony Niemiec bardzo niekorzystny dla rządzącej prawicy, stąd podważanie wiarygodności kraju, który ten ruch będzie wykonywał. Może być to również niekorzystny ruch ze strony Unii Europejskiej (UE jest na prawicy często utożsamiana z Niemcami) – choć wówczas intensyfikowano by również przekaz antyunijny, a tego akurat nie widać. Co więcej – zmniejszyło się natężenie przekazów antyuchodźczych. Dziś, sądząc z lektury artykułów na prawicowych portalach, największym wrogiem Polski są Niemcy, nie uchodźcy czy Unia.

Wyprzedzające podważanie wiarygodności to jedna z klasycznych PR-owych metod łagodzenia nadchodzącego uderzenia.

Tylko czy takie uderzenie rzeczywiście się szykuje?

2. Wspólny wróg

Druga opcja to działanie związane z sytuacją stricte wewnętrzną. Akcja antyniemiecka ruszyła kilka dni po ogłoszeniu przez prezydenta Dudę weta do dwóch ustaw „sądowych”. To był trudny moment dla PiS – moment, który otworzył  możliwość wewnętrznego podziału. Informacje o narastającym konflikcie między ministrem Zbigniewem Ziobra a prezydentem wciąż się pojawiają. Wydawało się oczywiste, że lider PiS Jarosław Kaczyński będzie musiał wykonać jakiś ruch, który spowoduje zjednoczenie zarówno partii, jak i elektoratu. Tymczasem… wszystko ucichło i zaczęły się wakacje. Ale też – zaczęła się akcja antyniemiecka. Cóż, wiadomo od wieków, że nic lepiej nie jednoczy niż wspólny wróg. To oczywiście nie jest konstrukcja kończąca konflikty wewnątrzpartyjne w PiS-e, ale na pewno – odwracająca uwagę wyborców PiS (i Kukiz`15) od podziałów i walk frakcyjnych.

Czy akcja antyniemiecka jest więc działaniem na rzecz zjednoczenia prawicowego elektoratu? Jeśli tak, oznaczałoby to, że osoby decydujące o jej uruchomieniu postanowiły nie liczyć się z jej kosztami zewnętrznymi, które w polityce zagranicznej Polska musi ponieść, budując tak intensywny przekaz przeciwko swojemu silnemu sąsiadowi.

3. Wpływ zewnętrzny

Trzecia możliwość, którą w świetle najnowszych analiz trzeba brać pod uwagę, to inspiracja zewnętrzna, istotna właśnie ze względu na koszty antyniemieckiej akcji ponoszone przez Polskę na poziomie kontaktów międzynarodowych. Jest oczywiste, że prowadzi ona w sposób bezpośredni do pogorszenia kontaktów między Polską a Niemcami. To będzie rzutować nie tylko na te dwa państwa, ale też na ich relacje w Unii Europejskiej. Narastająca wrogość, coraz częstsze (choć nieoficjalne) nawoływania do Polexitu (czyli wyjścia Polski z UE) – to elementy (mówiąc dyplomatycznie) niesprzyjające budowaniu zjednoczonej Europy.

Kto może skorzystać na zdestabilizowaniu sytuacji w Unii Europejskiej?  Oczywiście ten, kto pozostaje poza nią. W Europie jest to przede wszystkim Rosja.

Która z tych opcji jest prawdziwa? Tego nie da się wywnioskować z analizy antyniemieckiego przekazu. Warto jednak zaznaczyć, że te opcje nie muszą się wykluczać. Co więcej – mogą się skutecznie uzupełniać.

Akcja antyniemiecka trwa.

Facebook: 7 wskazówek, jak tworzyć angażujące posty

Założyłeś fanpage na Facebooku? To świetnie. Ale to dopiero początek drogi do zbudowania profilu o naprawdę szerokim zasięgu.  Od razu odpowiedz sobie na pytanie, jaki charakter i cel ma Twój fp – chcesz dzięki niemu budować społeczność, rozpowszechniać informacje, kreować swój wizerunek, pokazywać swoje produkty (i sprzedawać je)? Główny cel powinien zdeterminować to, jakie treści zamieścisz w kolejnych postach.  Dziś kilka podstawowych wskazówek, jak budować dobry content na swoim fanpage`u. Od razu uprzedzam, że to tylko wprowadzenie do tematu – ale od czegoś trzeba zacząć, prawda? 🙂

Pisz posty angażujące – to podstawowa, fundamentalna wręcz wskazówka.

„Dziś wypuściliśmy na rynek nowy jogurt – o smaku wiśnia z pomarańczą. Zapraszamy do wypróbowanie, jest już dostępny w naszych sklepach”. Do tego zdjęcie opakowania jogurtu.

Jak myślisz, ile osób  zareaguje na taki post?

Obstawiam, że będzie to kilka lajków od znajomych bądź pracowników – bo wypada.  I koniec.

A gdyby na zdjęciu było małe dziecko, uśmiechnięte, usmarowane od brody po czoło jogurtem, albo malujące jogurtem blat stołu w kolorowe wzorki, albo kot wylizujący jogurt z opakowania? Albo lśniące, soczyste owoce (wiśnia i pomarańcza), oraz ciekawe nawiązanie do tego zdjęcia w treści postu? Albo konkurs na najlepsze połączenie wiśni z pomarańczą w przepisie na ulubiony deser – z kartonem nowego jogurtu do wygrania? Pomysłów mogą być tysiące. Ważne, by zwracały uwagę, angażowały i budziły emocje.  Dopiero wtedy Twój post może liczyć na lajki, komentarze i udostępnienia.

Dziś podpowiem Wam, w jaki sposób tworzyć posty angażujące.  Jest na to kilka sprawdzonych sposobów. Co więc znajduje się w najlepszych postach?

Po pierwsze – to, co budzi uśmiech, rozśmiesza, bawi. Rozrywka zawsze sprzedaje się najlepiej w social media, byle nie przekroczyć granicy smaku i umieć ją powiązać z treścią fanpage`a. Koty to oczywista socialmediowa klasyka. 😀

Po drugie – to, co wzrusza.  Poruszające filmiki, wzruszające historie, emocjonalne zdjęcia – to wszystko także uruchomi w Twoich odbiorcach emocje, dlatego warto tego typu treści umieszczać na fp.

Po trzecie – to, co pomaga rozwiązać problem. Choć treści poradnikowych szukamy głównie za pomocą wyszukiwarki internetowej, w social media też się sprawdzą (choć mniej niż np. na blogu).  Jeśli Twój post pomoże komuś rozwiązać jego problem, czegoś potrzebnego nauczy – lajk murowany. A może i udostępnienie z dobrym komentarzem.

Po czwarte – to, co aktualne. Jeśli Twój post będzie zawierał ważne bieżące informacje (np. konkretny bank ma właśnie mega awarię w sieci, sieć komórkowa nie działa, gigantyczny korek na autostradzie; za 2 dni na rynek wchodzi nowy model smartfona firmy X, a Ty już go masz i możesz zrecenzować etc.), jeśli będzie dotyczył sprawy angażującej właśnie dużą grupę społeczną – masz ogromne szanse na znaczącą liczbę reakcji.  Twój post będzie po prostu ważny dla wielu ludzi. Tu liczy się tzw. timing – czyli trafienie  „w czas”. Post ważny dziś, jutro może nie zwrócić niczyjej uwagi. Czasem traci swoje znaczenie już po kilku godzinach – w social media wszystko dzieje się bardzo szybko. Z drugiej strony – bywa, że ten właściwy czas dokładnie wymierzyć, wycelować w moment zainteresowania tematem.

Tu przeczytasz więcej o timingu:

https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2016/12/16/kiedy-wrzucac-posty-by-byc-widzianym-klucz-do-timingu/

https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2016/11/30/timing-jest-wszystkim-cz-2/

Po piąte – to, co osobiste.  Tak, posty, w których mówimy o swoich osobistych przeżyciach i doświadczeniach mocno poruszają ludzi. Zawsze wywiązuje się pod nimi dyskusja, ktoś kogoś wspiera, ktoś opowiada o podobnych doświadczeniach.

Trzeba jednak uważać, by nie przesadzić z odkrywaniem swojej prywatności – zwłaszcza na fapage`u, a nie na profilu prywatnym. Fanpage jest publiczny, więc każdy może zobaczyć Twój wpis. Pomyśl, czy chcesz, by każdy wiedział o Twoich przykrych doświadczeniach z byłą szefową, o Twojej chorobie, albo znał szczegóły trudnych przeżyć Twojej córki? Czasem zdecydujesz się na to świadomie, ale czasem wystarczy, że w poście nawiążesz do doświadczeń, które nie są bardzo prywatne, za to pokazują Cię jako normalnego człowieka – takiego, któremu czasem coś się nie udaje, jest zmęczony, z czegoś się bardzo, bardzo cieszy, posadził kwiaty w ogrodzie, miał stłuczkę samochodową (tak jak ja dzisiaj – moje lusterko boczne i lusterko w drugim aucie właśnie przestały istnieć… ).

Opowiadaj o sobie w ciekawy sposób i w tę opowieść wplataj kluczowy temat postu – to najprostszy ze sposobów storytellingu (czyli, mówiąc najprościej, marketingu opartego na budowaniu historii). Bohaterem takiej opowieści jesteś Ty i codziennie dobudowujesz kolejne odcinki swojej story.

Twoi odbiorcy zaangażują się, ponieważ odczują wspólnotę doświadczeń – też są zmęczeni, nie chce im się iść do pracy, mieli stłuczkę (moje lusterko w samochodzie! L), ciesza się z osiągnięć swoich dzieci. Od razu okaże się, że należycie do jednej drużyny! A w drużynie trzeba się wspierać. 🙂

Po szóste – najbardziej zaangażowanymi odbiorcami Twojego profilu będą Ci, którzy Cię znają. Brzmi może banalnie, ale naprawdę tak jest – im więcej osób poznasz, im więcej osób zalajkuje Twój profil ze względu na Ciebie (a nie tylko Twoją ekspercką wiedzę), tym więcej będziesz mieć reakcji pod swoimi postami. Dlatego – nie siedź non stop przed komputerem. Wychodź do ludzi. Wrzucaj posty ze zdjęciami, na których oznaczysz inne osoby.  Zapraszaj nowych znajomych do polubienia Twojego fp.  Bierz udział w akcjach, konferencjach, eventach, szkoleniach, spotkaniach w grupach itp. Buduj sieć kontaktów, realnych kontaktów – to także pomoże Ci w internecie.

I wreszcie po siódme – jeśli piszesz angażujące posty na FB, a reakcji nadal mało, zerknij na ich zasięg. Miej świadomość, że FB to komercyjna firma, która od pewnego czasu świadomie ogranicza zasięg organiczny postów – po to, by właściciel fp wykupił reklamę.  Czasem warto (albo wręcz trzeba) wyłożyć pieniądze i reklamować się – także wtedy jakość Twoich postów będzie miała znaczenie. Angażujące posty, również sponsorowane, wywołają po prostu znacznie liczniejsze reakcje, a więc zwiększą zasięg, i zamiast robić reklamowe minimum, osiągniesz maksa! Tego Ci życzę.

Ps. W social media zawsze i wszystkim przydaje się jeszcze technika SOC – zobacz tutaj: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2017/02/05/jak-przetrwac-w-social-media-postaw-na-soc/

 

Piszesz w sieci? Pisz bez błędów. Język to Twoje internetowe lustro.

Ostatnio dostałam oficjalną, mailową informację o pewnej imprezie, dość dużej, kilkudniowej. Pierwszy mail od przedstawiciela organizatorów zawierał mnóstwo błędów stylistycznych, trochę ortograficznych. Pomyślałam, że zawinił pośpiech, i nie zwróciłam na błędy większej uwagi. Ale kiedy dostałam informację prasową sformułowaną w podobny sposób, trochę się podłamałam. Bo jeśli ktoś zachęca mnie do wydarzenia o charakterze  „rozwojowym”, a słowa „Podlasie” i „Polska” pisze małymi literami, to zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno jesteśmy na tym samym poziomie rozwoju?

Jeśli zastanawiasz się, jak pisać w internecie, mam dla Ciebie pierwszą wskazówkę – pisz bez rażących błędów. Wielu osobom ta uwaga może się wydawać oczywista, niestety, wcale taka nie jest. Wiadomo, literówka, przeoczenie – to w tekście pisanym może się zdarzyć każdemu, zwłaszcza gdy się spieszymy albo zwyczajnie nie zauważamy drobnych błędów we własnym tekście. Czym innym są jednak rażące błędy – błędy ortograficzne w popularnych słowach,  dziwna składnia czy stylistyka. Dwa razy zastanów się, zanim wyślesz do kogoś swój tekst albo opublikujesz go na swojej stronie internetowej. Przeczytaj go kilkakrotnie. Sprawdź go nie tylko za pomocą słownika programu Word, sprawdź też samodzielnie albo poproś kogoś, by to zrobił.

Kiedy piszesz tekst, język jest Twoim zwierciadłem. Odbija Twój obraz, bardzo szybko przekazuje czytelnikowi informacje o Tobie. To właśnie na podstawie języka Twój odbiorca wyrabia sobie opinię o Tobie, sprawdza wiarygodność, reaguje pozytywnie lub negatywnie na zawartość merytoryczną. W tekście język jest tym samym, czym pierwsze wrażenie podczas pierwszego spotkania dwóch osób. Dbaj o swój językowy wizerunek.

To ważne – zwłaszcza gdy chcesz zaprezentować się jako ekspert w konkretnej dziedzinie, a także kiedy prowadzisz fanpage poważnej instytucji, organizacji czy firmy. Często znacznie większe znaczenie od tego, co piszesz, ma to, jak piszesz. Tak, wiem, żyjemy w pośpiechu, w czasach, gdy nie dba się o formę, operuje się hashtagami (a wtedy nie odmieniamy  wyrazów), skrótowcami, trzeba zmieścić się w 140 znakach na Twitterze. Rozumiem to, bo sama często mierzę się z tymi „socialmediowymi” wyzwaniami. Ale skróty i hashtagi są pewną manierą pisania w sieci i różnią się od rażących błędów językowych. Kiedy w oficjalnej informacji czytam, że mężczyzna „jest pasjonatą”, a na imprezie „każdy znajdują coś dla siebie”, mam wątpliwości co do wiarygodności organizatorów wydarzenia.

Pamiętaj, że język, jakim się posługujesz, opowiada o Tobie, jest częścią publicznego wizerunku. Mimo pośpiechu, postnowoczesności i internetu reguły poprawności językowej wciąż obowiązują – a słowniki, w których je zapisano, nadal istnieją. Jeśli masz wątpliwości, sprawdź, jak napisać wyraz czy frazę. To tak samo ważny element Twojego wizerunku, jak wyraz twarzy na zdjęciu profilowym czy logo na produkcie.

Ps. Trudno jest Ci pisać bezbłędnie? Jak sobie z tym radzisz? Może masz jakąś świetną metodę, która pomoże innym – podzielisz się nią?
A może tak jak ja – właśnie dostałaś/-eś maila z rażącymi błędami? Czy to wpływa na wizerunek nadawcy maila, czy nie ma dla Ciebie znaczenia?

Jak przetrwać w social media? Postaw na SOC!

Co zrobić, żeby profile w mediach społecznościowych przynosiły pozytywne efekty wizerunkowe? Jak długo trzeba prowadzić fanpage, żeby zostać zauważonym? Dlaczego kryzys przychodzi po dwóch miesiącach? O to pytacie najczęściej. Dziś, odpowiadając na te pytania, zaproponuję skuteczną metodę radzenia sobie z social media – metoda nazywa się SOC, od: Systematyczność, Otwartość, Cierpliwość. Gwarantuję, że jej stosowanie przyniesie wymarzone efekty  – tylko nie próbujcie pomijać którejkolwiek literki!

Metoda SOC w social media jest prosta:

  1. SYSTEMATYCZNOŚĆ – to nic więcej, jak systematyczne prowadzenie swoich profili, blogów, stron internetowych etc., czyli wszystkich Twoich miejsc aktywności w sieci. Tak, to zajmuje sporo czasu. Tak, nie zawsze się chce, czasem nie ma się pomysłu, czasem zmęczenie bierze górę, albo liczba innych zajęć sprawia, że nie masz czasu na sieć. Oczywiście, jeśli zajmujesz się własną, indywidualną aktywnością, nikt Cię nie obsztorcuje za brak aktywności, ani nie zmusi do nadrobienia zaległości. To zawsze będzie Twoja własna decyzja. Wierzę jednak, ze skoro świadomie pracujesz nad swoimi profilami i blogami – to masz jasno określony cel i po prostu wiesz, po co to robisz. Pamiętaj o swoim celu, wtedy łatwiej będzie się zmotywować do działania. Pisz, publikuj, wrzucaj zdjęcia – na profilach społecznościowych najlepiej codziennie (na Twitterze i Instagramie kilka razy dziennie), na blogu najlepiej raz w tygodniu (to lepsze rozwiązanie niż cisza przez miesiąc, a potem kilka wpisów jednocześnie); na stronie internetowej – zależnie od potrzeb, ale kilka wpisów (aktualności, galerii etc.) miesięcznie po prostu musi się tam pojawić.Pamiętaj – nie każda Twoja aktywność musi oznaczać wielki wysiłek. Nie zawsze musisz zaprezentować światu dopieszczony pod każdym względem tekst, perfekcyjnie wystylizowane zdjęcie, film montowany przez kilka tygodni. Zwłaszcza social media są przestrzenią, w której gorszą jakość szybko wybacza się na rzecz ciekawego contentu (treści, zawartości).  Zabawne zdjęcie zrobione komórką może być świetnym postem. Transmisja live z ciekawego spotkania to też znakomity pomysł. Infografika z ciekawymi danymi (tylko podaj ich źródło), dobry cytat, link do interesującego tekstu – to wszystko dodaje życia Twojemu profilowi, a nie wymaga wielkiego wysiłku.Z drugiej strony musisz też wiedzieć, że Twoja dłuższa nieobecność (nawet tydzień lub dwa) w sieci, zwłaszcza na etapie rozkręcania profilu, bloga czy strony, przyniesie realne straty.  Na FB post zamieszczony po dłuższym okresie ciszy będzie miał mniejszy zasięg niż poprzednie.  Na bloga po prostu zajrzy znacznie mniej osób także wtedy, gdy znów zaczniesz pisać. Aktywność przez dłuższy czas po uruchomieniu profilu jest niezbędna, by ludzie Cię zapamiętali, zaczęli kojarzyć, wpisali sobie Twoją markę w swój system funkcjonowania w świecie.  Dotyczy to także Twoich znajomych. Oceniam, że zajmuje to mniej więcej rok, potem można zwolnić, jeśli oczywiście Twoja marka ma się dobrze.

 

  1. OTWARTOŚĆ – na nowe pomysły, nowych ludzi, nowe propozycje, które otrzymasz, ale i które Tobie przyjdą do głowy. Zaczynasz swoją aktywność z pewnymi założeniami. Po drodze może się okazać, że niektóre z nich się sprawdzają, ale inne niekoniecznie. Warto właśnie wtedy wykazać się elastycznością i otwartością, poszukać czegoś lepszego. Nie mam na myśli zmiany profilu działalności czy głównej „tezy” wizerunkowej (choć i to czasem okazuje się potrzebne), raczej – lepsze dopasowanie detali, reagowanie na potrzeby odbiorców, wyciąganie wniosków z komentarzy i wiadomości, które do Ciebie docierają, z toczących się na Twoim profilu (blogu) dyskusji. Oczywiście, konsekwencja w realizowaniu własnych zamierzeń jest potrzebna, ale też nie warto trzymać się sztywno wszystkiego wymyślonego wcześniej.  Jeśli masz sklep internetowy z odzieżą dziecięcą, może się okazać, że rynek odzieży dla niemowlaków jest już nasycony, za to dla dzieci trochę starszych albo w wieku szkolnym – już nie.  Jeśli sprzedajesz elementy wystroju wnętrz, może warto wejść we współpracę z blogerami piszącymi na ten temat, by zaprezentowali Twoje produkty u siebie. Jeśli określiłeś wąska grupę odbiorców, a widzisz, że na Twoje propozycje reagują zupełnie inni ludzie niż się spodziewałeś – przygotuj coś specjalnie dla nich. Jeśli piszesz bloga adresowanego (Twoim zdaniem) do studentów, a czytają go głównie ich rodzice – może warto zmienić trochę język i grafikę, by w ten sposób przyciągnąć jeszcze więcej rodziców. Albo poszukać informacji, dlaczego Twoje wpisy nie przyciągają studentów.Otwieraj się też w jeszcze jeden sposób – szukaj kontaktu z ludźmi, którzy robią coś podobnego do Twojej aktywności, ale mają w tym już większe doświadczenie. Korzystaj ze szkoleń, tutoriali, webinarów itd. – jest ich dziś mnóstwo w sieci, część darmowa, część dostępna po rejestracji. Na FB znajdziesz wiele grup, które zrzeszają ludzi o podobnych zainteresowaniach – tam też możesz dowiedzieć się potrzebnych Ci rzeczy. Pytaj szukaj, czytaj, dopasowuj się do potrzeb odbiorców.

 

  1. CIERPLIWOŚĆ – kto wie, czy to nie najważniejsza literka w mojej metodzie. 😉 Każdy, kto próbował zaistnieć dzięki social media wie, że tu prawie nic nie dzieje się natychmiast (szybkie spektakularne sukcesy w SM to raczej wyjątki potwierdzające regułę, nie warto się do nich porównywać). Początek Twojej aktywności może być całkiem nieźle widoczny, bo Twoją nową stronę, profil, bloga etc. polubią zapewne Twoi znajomi – jeśli masz ich wielu, pierwszy sukces murowany. Ale potem jest już trudniej – trzeba do siebie przekonać obcych ludzi, którzy są zajęci swoimi sprawami, mają najczęściej mało czasu, a jeśli zwrócą uwagę na Twoją stronę – masz jedną (ale tylko jedną) szansę na to, by ich zainteresować i zatrzymać na dłużej. Zapewniam: jeśli prezentujesz coś wartościowego, uda Ci się! Tylko potrzeba na to czasu.Kryzys przychodzi najczęściej po 2-3 miesiącach:mija pierwszy okres zachłyśnięcia się nowością przez Ciebie, pojawia się pewna rutyna (post, wpis na bloga, zaprezentowanie go w grupie, ewentualnie wykupienie reklamy, szukanie tematu na kolejny post etc.). Pojawiają się już pierwsze fajne reakcje ludzi spoza grupy znajomych, ale jest ich jeszcze niewiele. Zaczynasz się zastanawiać, czy w ogóle jest sens to robić. Czy ktoś to czyta (ogląda)? Czy w ogóle ktoś Cię widzi???Spokojnie. Daj się zobaczyć. Pozwól, by Twoja systematyczność, otwartość i cierpliwość zrobiły swoje. Twoje treści muszą przebić się przez informacyjny chaos, przez natłok treści docierających codziennie do każdego z nas. Ten pierwszy kryzys to również typowe „sprawdzam” dla tysięcy ludzi rozpoczynających swoją aktywność w sieci – wielu z nich na tym etapie rezygnuje. Między innymi dlatego odbiorcy blogów, profili, stron etc. nie angażują się w nie od samego początku – lecz obserwują. Czy za miesiąc ten blog dalej będzie? Czy za dwa miesiące będzie się do kogo zwrócić? Wygrywają najwytrwalsi. Wygrywają ci, którzy pamiętają o swoim celu, nie wymagają natychmiastowych efektów, systematycznie pracują – i dają sobie czas na zaistnienie.

 

Czy są wyjątki od metody SOC? Tak. Jeśli prowadzisz profil znanej marki, nie musisz czekać na efekty swojej pracy, bo te pojawiają się natychmiast. Są marki, na które użytkownicy social media po prostu czekają – tak wciąż jeszcze bywa z wielkimi firmami, tak bardzo często dzieje się z powszechnie znanymi i aktywnymi ludźmi (lub tymi, którzy właśnie otrzymali jakąś funkcję i stają się ważnymi osobami publicznymi). Wtedy założenie profilu w social media skutkuje natychmiastowym (nawet w ciągu kilku godzin) ogromnym przyrostem followersów.

Drugi wyjątek – to naprawdę duży budżet na reklamę. I tego chyba nie muszę tłumaczyć. 😉

Ale jeśli, jak większość aktywnych w sieci, nie masz bardzo znanej marki, nie zostałeś prezydentem USA ani nie możesz przeznaczyć tysięcy na reklamę – postaw na metodę SOC. Może powoli, ale skutecznie. SOC pozwala zbudować markę wieloletnią, dobrą nie na jeden sezon, ale na lata. Spróbuj – trzymam kciuki!

Posty, które lubi Facebook – jak zwiększać zasięg

Jeśli chcesz mieć wrażenie, że panujesz nad Facebookiem, warto wiedzieć, jakie rodzaje postów są wg algorytmu FB najbardziej atrakcyjne (a tym samym mają szanse na większy zasięg). Facebook pewne rodzaje postów lubi bardziej, a inne – mniej. Preferencje zmieniają się co pewien czas, FB jest bowiem platformą działająca komercyjnie i jeśli uruchamia nowy rodzaj aktywności (a robi to często), którym chce konkurować z innymi social media, na pewno będzie wyżej punktował użycie tej aktywności w poście. I to jest pierwsza wskazówka – śledź nowinki FB.

  • FB intensywnie promuje też filmy video – ale nie z YouTube. YouTube to konkurencja dla FB i dlatego, chcąc mieć większe zasięgi, lepiej wgrać filmik bezpośrednio na swój fanpage, a nie linkuj go z YouTube.
  • Dziś FB wysoko pozycjonuje też wszystkie transmisje live – bo chce wypromować tę aktywność u siebie, konkurując z innymi social media.
  • Długo Facebook wolał zdjęcia i grafiki od wpisów tekstowych, i promował je znacząco – dziś często zauważasz, że wpisy tekstowe w urządzeniach mobilnych są wyświetlane większą czcionką, od razu więc rzucają się w oczy – to właśnie zmiana w algorytmie FB. Co nie znaczy, że nie warto wrzucać zdjęć i grafik – warto, i tak są najlepiej widoczne.
  • Linki – tu FB ocenia jakość źródła, z którego pochodzi link. Im serwis/blog ma więcej interakcji społecznościowych, im większa jest jego popularność, tym bardziej będzie atrakcyjny wg algorytmu.

Te wszystkie techniczne wskazówki bije jednak na głowę ten element social media, nad którym nie zapanujesz nigdy – tzw. element ludzki. 😉 Przy wszystkich algorytmicznych wyliczeniach pamiętaj – to ludzie decydują, czy dany post się rozchodzi czy nie. Najbardziej liczy się więc… treść! Dobry post, wsparty przez jednego choćby influencera, potrafi zrobić na FB ogromne zasięgi. Pracuj więc nad contentem – i nad relacjami na FB. Korzystaj z płatnych promocji, zwłaszcza na początku, by przebić się ze swoją stroną do szerszej publiczności. I bądź cierpliwy. 🙂

 

 

Czy lajkować samego siebie? O zasięgach postów na FB

Tak byłoby najprościej. Wyliczyć liczbę lajków, komentarzy i udostępnień  postu na poziomie optymalnym dla naszego wymarzonego zasięgu. Zamiast ślęczeć nad contentem, wymyślać infografiki, szukać zdjęć  – po prostu policzyć, ile kliknięć Ci potrzeba.

W tej matematycznej wizji social media do sukcesu potrzeba jedynie wysokiej liczby kont, do których mamy dostęp (bezpośrednio lub pośrednio).  Do tego – dla wzmocnienia wyników – parę transakcji kupna lajków (wpisz słowo „lajki” na Allegro, nawet nie są drogie). I już. Piszesz post (w zasadzie bez znaczenia, z jaką treścią), lajkujesz ze wszystkich kont, do których masz dostęp. Komentujesz (sam ze sobą),  udostępniasz – na obsługiwanych przez siebie kontach. Liczba zaangażowania pod postem rośnie lawinowo, jedno wielkie WOW wyrywa się wszystkim dookoła, klient łka ze szczęścia, notowania Twojego fanpage`a w statystykach lecą niepohamowanie w górę, a Ty rośniesz! „Tak się rozwala system” – myślisz w przekonaniu, że znalazłeś klucz do sukcesu w social media.

Wizja pociągająca i nawet czasami realizowana. Ma jednak fundamentalną wadę – jest nieskuteczna.

Otóż – nie rozwalasz systemu. System ma się całkiem nieźle – zwłaszcza, że Twoich postów w zasadzie w nim nie widać, a raczej z każdym postem widać je coraz mniej.  Niespodzianka! 😉

Piszę o tym, ponieważ ostatnio kilkakrotnie na ten temat dyskutowałam. Facebook to nie jest prosta matematyka. To stwierdzenie dotyczy wszystkich mediów społecznościowych, ale dziś skupię się Facebooku.

Po pierwsze – nieuczciwość

Opisane wyżej sposoby działania zdarzają się wszędzie. Fejkowe konta, dokupowanie lajków – to zwyczajna nieuczciwość wobec klienta.  Chyba że klientowi zależy tylko na liczbie lajków pod postem – wtedy ok. Ale zazwyczaj klient – niezależnie od tego, czy jest to firma, instytucja, fundacja, osoba prywatna – nie chce lajków, tylko jak najszerszego dotarcia do realnych osób, związania ich z marką oraz podjęcia przez nich konkretnych działań. Właśnie dlatego w przypadku ofert zakupowych konwersję z FB mierzy się np. kliknięciami w post, przejściem na stronę internetową firmy, często pod specjalną subdomeną (by łatwiej zbadać, czy ruch na stronie rzeczywiście generują posty w social media), liczbą osób zarejestrowanych etc. – a nie liczbą lajków. One są oczywiście pewną wskazówką świadczącą o zaangażowaniu, ale by ją właściwie odczytać, trzeba  sprawdzić, kto lajkuje, kiedy, czy nie są to wciąż te same osoby, jaka jest ich lokalizacja etc. Dopiero wtedy można ocenić, czy zaangażowanie ma jakąkolwiek wartość, czy też jest zwyczajnym oszustwem.

Po drugie  – nieskuteczność

Nieuczciwość lub uczciwość to kwestia etyczna. Opisana „matematyczna wizja” ma jednak także wadę merytoryczną – i to podstawową.  Mechanizm lajkowania postów przez samego siebie – lub  tę samą grupę ludzi czy te same fanpage – prowadzi do znaczącego zawężenia grona odbiorców. W algorytm Facebooka wpisano bowiem – oprócz zliczania poziomu zaangażowania pod postem – także zmienną, którą na język polski tłumaczy się jako Koligacja (Affinity). Jest to wskaźnik, który opisuje, jak często dawaliśmy lajka pod postami z danego fanpage`a, jak często udostępnialiśmy jego posty etc.

(A`propos – algorytm FB działa na podstawie 10 000 zmiennych! Na dodatek jest dość często aktualizowany. Wiara w to, że matematycznie budując zaangażowanie trafimy w najwyżej „punktowane” miejsce i FB zacznie nasz post udostępniać masowo, to utopia.)

Wracając do Koligacji – mówiąc najprościej: im częściej angażujesz się pod postami na danym fapage`u, tym częściej będziesz miał wyświetlane nowe posty z tego fanpage`a.  Proste, prawda? To teraz  wróćmy do naszej matematycznej wizji FB. Kiedy posty lajkuje stale to samo grono osób, każdy kolejny post na tym profilu będzie widoczny głównie dla tej samej grupy osób. Bo to one wchodziły w relację z wpisami z danego FB.  

Kiedy więc lajkujesz post przez inne prowadzone przez siebie profile, kolejny post widzą głównie Twoje profile – czyli Ty sam. Kiedy posty lajkuje ta sama grupa ludzi, to oni widzą nowe wpisy. Można się długo tak miło bawić we własnym gronie – ale to w żaden sposób nie prowadzi do zwiększania dotarcia, pozyskiwania nowych fanów,  podejmowania oczekiwanych działań przez odbiorców. Wpływ Twojego profilu nie rośnie, tylko stoi w miejscu. Nie rozwijasz się.  Po pewnym czasie zasięgi spadają w bardzo widoczny sposób. Dobrze jeszcze, jeśli post lajkuje grupa naprawdę aktywnych osób na FB, bo wtedy zobaczą go ich znajomi. Gorzej, gdy masz fejkowe konta, dokupujesz lajki albo używasz do lajkowania fanpage`y z małą liczbą fanów – wtedy realnie Twój post widzą pojedyncze osoby (średni organiczny zasięg postu to zaledwie 5 proc. fanów danej strony).

Nie wierzysz?  Sprawdź!

Nierzeczywistość matematycznej wizji można sprawdzić jeszcze w jeden sposób. Wizja wyliczania zasięgu zależnie od liczby lajków i komentarzy wali się w chwili, gdy Twój post (warunek – ciekawy post!) udostępni jakiś silnie influencerowy fanpage lub po prostu użytkownik z bardzo dużą liczbą znajomych i wysokim poziomem zaangażowania. U Ciebie pod postem tzw. punkty Interactivity nie rosną wcale (wszak to tylko jedno udostępnienie i jeden lajk), natomiast zasięg postu rośnie w tempie przyprawiającym o zawrót głowy – o kilkanaście, czasem kilkadziesiąt tysięcy!

I tego właśnie Ci życzę –żebyś miał takie posty, aby najlepsi i najwięksi udostępniali je u siebie! Wtedy poczujesz magię social media. I może zapomnisz o marzeniach matematyka. 😉

Ps. O tym, co naprawdę „lubi” algorytm FB – w moim wpisie: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2016/12/09/posty-ktore-lubi-facebook-jak-zwiekszac-zasieg/

 

Opowieści ze Złotych Spinaczy

Królową polskiego (i nie tylko polskiego) marketingu staje się… opowieść.  Story. Najlepiej w wydaniu video.

Kampania ze znanym Youtuberem,  druga – ze znanymi włoskimi restauratorami; do tego filmy, które nie istnieją, oraz Kuchnia Spotkań – te projekty święciły triumfy podczas tegorocznej gali Złotych Spinaczy 2016.

Złote Spinacze, czyli prestiżowy polski konkurs branży PR i marketingu, organizowany przez Związek Firm Public Relations, został rozstrzygnięty 2 grudnia. Przyznane nagrody doskonale pokazują, co jest dziś trendy w branży social media i content marketingu.

Pełna lista laureatów: http://publicrelations.pl/zlote-spinacze-laureaci/

  1. Kuchnia Spotkań – IKEA i Garden of Words, Grupa Kalicińscy.com, MEC, K2 Internet, Blue Ivy

W kategorii content marketing Złoty Spinacz otrzymała IKEA i Garden of Words za akcję „Kuchnia Spotkań”. To jedyny projekt spośród tych, które Wam przedstawię, którego podstawą nie jest internet. To projekt budujący realną przestrzeń w realnym świecie. Ikea w centrum Warszawy stworzyła dwie obszerne kuchnie do wynajęcia – miejsca do wspólnych spotkań, właściwie – spore mieszkania z kilkoma pomieszczeniami, w  tym – dużą kuchnią i jadalnią z szerokim stołem.  Jak opisują to autorzy: „To miejsce dla wszystkich, którzy uwielbiają razem gotować i spędzać czas w kameralnej atmosferze. Każdy może zarezerwować jedną z dwóch Kuchni Spotkań IKEA (bezpłatnie!) i zaprosić na kulinarne spotkanie swoich najbliższych.”

Kiedyś nasi rodzice spotykali się z przyjaciółmi w swoich domach i mieszkaniach – na prywatkach, imieninach, urodzinach. Było ciasno, ale blisko. Raczej biednie, ale przyjaźnie. Potem przenieśliśmy się do restauracji – i nagle okazało się, że tam jest wytwornie, ale bezosobowo; smacznie – ale daleko. I że jednak wolimy miejsca kameralne, bliskie, nasze – bo tam łatwiej budować prawdziwe relacje. Z drugiej strony – mieszkania mamy albo za małe, albo nie chce nam się ich sprzątać po wielkiej imprezie. Kuchnie Spotkań odpowiadają na wszystkie te potrzeby. Dają namiastkę rodzinnej bliskości: w wielkim mieście – rzadkość. Pomieszczenia oczywiście wyposażone są w przedmioty i meble z Ikea. Całość działań wsparta jest ciekawą stroną internetową, planowanymi eventami – jak Andrzejki z DJ Wiką, oraz bezpośrednim dostępem do strony IKEA z aktualnym katalogiem, ofertą produktową etc.

http://www.ikea.com/ms/pl_PL/kuchniaspotkan/

  1. Sztuka Składania Historii – INTEL, Monday PR i Krzysztof Gonciarz

Srebrny Spinacz w tej samej kategorii – content marketingu – przyznano kampanii „Sztuka Składania Historii powered by Intel”. To kampania Intela i znanego Youtubera Krzysztofa Gonciarza. Cztery dokumentalne filmy (wcale nie takie krótkie) są opowieściami o świecie, które go nie znamy (Gonciarz mieszka w Japonii), a jednocześnie instruktażem robienia i montażu takich właśnie filmów. Gonciarz mówi prosto, opowiada świat i odkrywa tajniki swego zawodu. Sukces tej kampanii to sukces skutecznego łączenia współpracy znanego Youtubera („Zapytaj Beczkę”, „Wybuchające Beczki”, własny kanał podróżniczo-lifestyle`owy, w sumie ponad 800 tys. subskrybentów) z firmą, która rozumie social media i jego użytkowników.  Dla wszystkich odbiorców już od 1 sekundy filmu jest  jasne, że to kampania Intela, i że Gonciarz będzie pokazywał możliwości tego właśnie sprzętu – ale wszyscy się na to godzą, bo Gonciarz mówi prawdę, nie ukrywa  celu marketingowego kampanii – a jednocześnie wcale się na nim nie skupia. Jego filmy są opowieścią o czterech różnych częściach naszego świata, Intel zaś – tyko (aż) technologicznym wsparciem poznawania świata.

Sztuka Składania Historii to kampania czysto sieciowa, adresowana do użytkowników social media.

 

 

  1. Kuchnia Dantego – MALMA i MSLGROUP

Znacie Kuchnię Dantego? Dwóch Włochów, dwóch kucharzy. Jak piszą na swojej stronie „od 2009 r. goszczą w różnych lokalach i mieszkaniach stolicy, gdzie gotują dla dobranej publiczności – 30, góra 40 osób, a gotując recytują jedną z pieśni Boskiej Komedii: pierw po włosku, potem po polsku.”

To z nimi weszły we współpracę agencja MSL Group i Malma, wykorzystując ich już zbudowaną popularność – i  wiarygodność  – do własnej kampanii. Projekt „Kuchnia Dantego przedstawia: Malma ekspert włoskiej kuchni” to kolejny projekt video. Krótkie filmiki o daniach włoskiej kuchni, z zabawnymi dialogami Włochów na temat typowych, polskich błędów  „włoskokuchennych”  spodobały się Polakom – co widać po liczbie odsłon filmów na You Tube. Nie są to co prawda jakieś gigantyczne wyniki oglądalności, ale jak na typowo komercyjną akcję – robią wrażenie. Filmiki tak naprawdę wyróżniają się jednym – relacją między kucharzami. Włosi dyskutują ze sobą, ustalają, dopowiadają, podpowiadają sobie słowa – trochę przypomina to rodzinne gotowanie, o jakim wielu z nas marzy, a tylko część – doświadcza.

 

 

  1. Szlachetny Projekt Filmowy – Stowarzyszenie „Wiosna” i Biuro Podróży Reklamy

Chcę zwrócić uwagę na jeszcze jeden nagrodzony projekt – tym razem w kategorii Kampania Społeczna. Srebrnego Spinacza (złotego nie przyznano) wręczono Stowarzyszeniu „Wiosna” i agencji Biuro Podróży Reklamy za „Szlachetny Projekt Filmowy”.  „Wiosna” to organizator akcji „Szlachetna Paczka”. Tej akcji dotyczy nagrodzona kampania społeczna.  „5 plakatów filmowych z 11 czołowymi polskimi aktorami pojawiło się w dniach 18-26.11.2015 roku w Multikinach oraz na billboardach w Krakowie i Warszawie. Kinomaniacy śledzili na YouTube wywiady z gwiazdami, a krytycy filmowi publikowali recenzje z prapremier. Filmy nie były jednak najnowszymi polskimi produkcjami. Nigdy nie powstały i nie weszły do kin. To prawdziwe historie podopiecznych Szlachetnej Paczki – kampania wymyślona i zrealizowana przez naszą agencję.”  – tak akcję opisuje Biuro Podróży Reklamy.  Fabuła każdego filmu opierała się na prawdziwej historii rodziny, której „Wiosna” pomaga. Wyblakłe marzenia” – opowieść o człowieku, który po 10 latach wybudza się ze śpiączki. „Mamy czas” – dramatyczna historia niepełnosprawnego, którym w pożarze giną rodzice. „Jutro było wczoraj” – historia mężczyzny, który spowodował wypadek, w którym zginęła jego rodzina. „Brzemię” to przejmujący dramat Jakuba  i jego rodziny, który w wyniku klęski żywiołowej traci całe gospodarstwo, które nie było ubezpieczone. „Rachunek życia” przedstawia starsze małżeństwo, które mimo wielu problemów i monotonii w życiu odnajdują w sobie miłość, którą się darzyli.

https://www.szlachetnapaczka.pl/paczka-news/module,article_new,action,get,id,21635,t,wyjawiamy-prawde-te-filmy-nigdy-nie-powstana.html

Zauważcie – znów, by przyciągnąć uwagę, odwołano się do filmu.  A każdy z tych filmów zapowiadał ciekawą opowieść, story – którą chcielibyśmy śledzić, by poznać jej zakończenie.

Jeśli do laureatów Złotych Spinaczy 2016 dodamy najnowszy spot Allegro.pl „Czego szukasz w święta? English for beginners”,

który oczywiście nie startował (jeszcze) w żadnym konkursie, ponieważ kampania właśnie trwa, ale który już jest opisywany jako jedna z najbardziej poruszających reklam tego roku, możemy jasno określić trendy:

PO PIERWSZE –  VIDEO – filmy święcą triumfy w branży marketingowej i – jak wynika z badania trendów – będą je święcić jeszcze bardziej.

PO DRUGIE –  VIDEO-STORY – czyli filmowe opowiadanie historii – to się dziś liczy najbardziej! Dlaczego? Bo coraz bardziej tęsknimy za dobrymi relacjami z ludźmi, za bliskością, miłością i rodziną. Oczywiście tą idealną, z marzeń, nie taką jak nasza (niezależnie od tego, jaka jest). A marketing to przecież odpowiedź na potrzeby odbiorców. Stąd wysoka ocena Kuchni Spotkań IKEA, stąd jej popularność, która w realu pokazuje, za czym tęsknimy.

Jaki z tego wniosek dla social media – poza oczywistym, że warto inwestować w filmiki? Otóż koniecznie trzeba pamiętać, że social media służą do budowania i utrzymywania relacji. Nic nie da płatna kampania na FB, Instagramie czy TT, jeśli nie będzie poparta reakcjami, relacjami, rozmową.  Reaguj! Bądź ze swoimi odbiorcami, empatyzuj, spróbuj poczuć to, co ich porusza, poznać ich świat. To ważniejsze niż forma, jaką przyjmie Twoja reakcja – czy to będzie filmik, zdjęcie, czy głos w dyskusji.  To fundament!

I choć budowanie relacji to zadanie długoterminowe – nie można od niego uciekać. Twoi odbiorcy właśnie tego potrzebują, bo coraz mniej mają tego na co dzień – rozmowy, bycia, niezawodności, wsparcia. Daj im to. Długofalowo – zyskasz na tym ogromnie.   

 

 

JAK NIE PISAĆ – CZYLI 5 JĘZYKOWYCH PRZYKAZAŃ W SOCIAL MEDIA

Napisać dobry post – to sztuka. Musi być krótki, ciekawy – i napisany językiem docierającym do Twojego odbiorcy.  Sprawdź, czy przestrzegasz pięciu językowych przykazań w social media!

 

  1. NIE PRZEKLINAJ

Wydaje się oczywiste – a nie jest.  Emocje często biorą górę, a wtedy najłatwiej wyrazić je niecenzuralnym słowem. Nigdy tego nie rób, gdy jesteś osobą publiczną, reprezentujesz instytucję czy firmę!  Wulgaryzmy przynoszą tylko wstyd. Nawet jeśli twoi odbiorcy często przeklinają na co dzień – nie udowadniaj im, że jesteś spoko gościem, bo mówisz tak samo jak oni. Zapewniam Cię – ludzie chcą, żeby osoba, która ich reprezentuje, różniła się od nich na plus. A język to jedna z Twoich wizytówek. Nie potrafisz nie przeklinać? To zlikwiduj swój profil w mediach społecznościowych – po co cały świat ma wiedzieć o Twojej słabości.

 

  1. NIE KOMBINUJ

Pisz jak najprościej, prostym, zrozumiałym językiem. Trudne, branżowe słownictwo jest użyteczne, gdy rozmawiasz z osobami z branży, ale nie wtedy, gdy chcesz dotrzeć do ludzi z zewnątrz. Ten błąd bardzo często popełniają zresztą osoby specjalizujące się w marketingu internetowym – w postach piszą o SEO, contencie, e-commerce, konwersji, landing page, pozycjonowaniu – a potencjalni klienci nie rozumieją z tego zupełnie nic – i, zniechęceni, uciekają.

Prostota jest kluczem do skutecznej komunikacji.

 

  1. PIŁEŚ/PIŁAŚ – NIE PISZ

To hasło znane chyba wszystkim użytkownikom Twittera – znane, ale niekoniecznie stosowane. Jak miło jest wieczorem, po jakiejś dawce alkoholu, poczytać sobie wpisy w mediach społecznościowych, a potem odpowiednio je skomentować – zaś odpowiednio po alkoholu to zazwyczaj dosadniej, ze skrajnymi emocjami, obrażając innych. Albo bełkotliwie, chaotycznie, bez sensu. „Dzień po” czytając takie wpisy możemy się już tylko wstydzić – ale wtedy jest za późno, bo wpis zobaczyły już setki, jeśli nie tysiące osób. Nie chcesz się wstydzić za siebie – nie pisz po alkoholu.

 

  1. NIE UŻYWAJ URZĘDOWEGO JĘZYKA

Na ten błąd jestem bardzo wyczulona.  Każdy prowadzący profil firmy czy instytucji, każda osoba publiczna musi to wiedzieć: media społecznościowe to nie urzędowy biuletyn, w którym odnotowujemy swoje dokonania. Media społecznościowe to przestrzeń wymiany opinii i budowania relacji – a urzędowy język stworzono m.in. po to, by żadnych relacji nie budować.  

Kiedy czytasz: „To miasto bardzo dynamicznie się rozwija, stanowi jeden z najprężniejszych ośrodków.  Realizacja aspiracji i wykorzystanie potencjału…” – czy chce Ci się czytać dalej?  Albo: „Pan …  wziął udział w inauguracyjnym posiedzeniu XXVIII Sesji Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność””. I jeszcze: „Sąd Okręgowy w Warszawie, w sprawie o sygn. akt … stanął na stanowisku, że niewiedza lub niepamięć nie mogą być podstawami ukarania właściciela pojazdu za czyn z art. 96 § 3 kodeksu wykroczeń w zw. z art. 78 § 4 prawa o ruchu drogowym.”

Te fatalne przykłady niestety można by mnożyć.

Jak w takim razie pisać? Patrz punkt 2. To oczywiście temat warto odrębnego wpisu – zapraszam do lektury:

 

  1. NIE PRZESADZAJ Z MŁODZIEŻOWYM SLANGIEM (dozwolone do lat 18-tu!)

Skończyłeś już 18 lat? Jeśli tak, to młodzieżowy slang nie jest dla Ciebie. I to niezależnie od tego, do kogo piszesz. Uczestniczyłam ostatnio w konferencji HEMC Higher Education Marketing & Consulting w Poznaniu (HEMC – dziękuję, było bardzo inspirująco!), podczas której 15-letni uczeń opowiadał m.in. o tym, jak jego rówieśnicy postrzegają posty na stronach uczelni wyższych.  Okazało się, że młodzi oczekują postów pisanych językiem mieszanym – żeby trochę w nim było oficjalności, a trochę luzu. Kiedy dorosły pisze młodzieżowym slangiem, dla jego rówieśników brzmi to niezrozumiale, dla młodych – niewiarygodnie. Ważne więc, by znaleźć złoty środek. Przesada w żadną ze stron nie jest wskazana.

 

         KOGO WARTO CZYTAĆ:

Dobre przykłady, warte naśladowania pod względem języka, na szczęście też są. 🙂

Na Facebooku świetnie pisze Krystyna Janda, minimalistyczny styl to cecha postów na fanpage`u Roberta Biedronia, nieźle radzi sobie profil miasta Białystok – Wschodzący Białystok, na ogół skutecznie balansując między językiem urzędowym a językiem mniej oficjalnym.

Na polskim Twitterze znakomity jest gen. Stanisław Koziej – można się od niego uczyć, jak sobie radzić z hejterami. Zbigniew Hołdys językowo pozwala sobie na ordobinę więcej – ale jemu wolno. Artystom w ogóle wolno nieco więcej. 😉 Pięknie dyskutuje psycholog i trener biznesu Jacek Santorski – wymiana twittów z nim jest po prostu przyjemnością. Spośród profili polskich mediów językowo wyróżnia się „Tygodnik Powszechny” – nie jest ani zbyt poważny, ani zbyt codzienny. Warto też obserwować Norberta Maliszewskiego, specjalistę od marketingu politycznego – z wielką cierpliwością odpowiada swoim adwersarzom, nie każdy tak potrafi. 😉  Wśród posłów ciętym językiem posługuje się Borys Budka – ciętym, ale inteligentnym i nieprzekraczającym ogólnie przyjętych norm.

Kto jeszcze Twoim zdaniem świetnie sobie radzi językowo w polskich social media? Napisz – razem uzupełnimy tekst. Może nawet powstanie ranking? 😉