Jaki wpływ na polską politykę mają rosyjskie trolle? Manipulacje w sieci cz. 3

Rosjanie wpływali na wszystkie największe wydarzenia polityczne w USA i Europie Zachodniej – za pośrednictwem najpopularniejszych portali społecznościowych. Polska również jest na liście państw, w których Rosjanie ingerują w politykę wykorzystując internet. To się dzieje – tu i teraz!

To już wiadomo: rosyjskie trolle internetowe były zaangażowane w kampanię wyborczą Donalda Trumpa w USA. W kampanię na rzecz Brexitu w Wielkiej Brytanii oraz w kampanię prezydencką we Francji. Wiele wskazuje na to, że teraz usiłują wpłynąć  na wyniki wyborów w Niemczech. Do tego znacząca część rozpowszechnianych w sieci krytycznych postów nt. NATO to także płatna rosyjska robota.

Czy Polska jest na liście krajów, w których środowiska rosyjskie  usiłują ingerować w politykę i wpływać na opinię publiczną? Oczywiście. Czy temat niemieckich reparacji, który pojawił się w Polsce, to przykład tego typu działania? Analizując sposób rozchodzenia się tych treści, nie można dziś tego wykluczyć.

 

Rosyjskie trolle ingerują w politykę – przykłady

Prawie codziennie pojawiają się nowe informacje z największych państwa świata nt. kolejnych politycznych  aktywności rosyjskich trolli na Facebooku i na Twitterze. Dane nt. tego, co już udało się wykryć, robią ogromne wrażenie. Wystarczy przejrzeć doniesienia z ostatnich miesięcy na portalach specjalizujących się w cyberbezpieczeństwie, np. Cyberdefence24.pl, by dowiedzieć się m.in.:

  1. 2/3 użytkowników Twittera, piszących w języku rosyjskim o obecności NATO w Europie Wschodniej (także w Polsce), to boty, czyli automaty wytwarzające i rozpowszechniające treści. Ich dziełem jest aż 80 proc. rosyjskojęzycznych postów na temat NATO. Angielskojęzyczna aktywność to odpowiednio: 1/4 kont oraz 46 proc. całego przekazu o NATO na Twitterze. Nasilenie aktywności kont rosyjskojęzycznych miało miejsce na przełomie maja i czerwca podczas ćwiczeń NATO, a anglojęzycznych – na przełomie marca i kwietnia, gdy zachodni żołnierze przybyli do państw bałtyckich.
  2. Jeden z najpopularniejszych brytyjskich twitterowiczów, który określał się jako „zaciekły zwolennik Brexitu” i miał ponad 100 tys. followersów, okazał się trollem opłacanym przez Rosjan. Konto prowadziło międzynarodową kampanię dezinformacyjną przez cztery lata, opublikowano na nim 137 tys. tweetów. Dyskutowali z nim m.in. wysoko postawieni brytyjscy politycy. Z analizy aktywności wynika, że konto obsługiwało kilka osób, a podawane na nim tweety były szeroko rozpowszechniane przez prorosyjskich followersów oraz przez boty. Treści dotyczyły nie tylko Brexitu – odnosiły się też do wydarzeń na Ukrainie, w Syrii, wyborów prezydenckich w USA itp. Wszystkie prezentowały stanowiska korzystne dla interesów rosyjskich.
  3. Szef bezpieczeństwa Facebooka poinformował, że FB odkrył 470 fałszywych kont, należących do rosyjskiej agencji Internet Research Agency, która de facto jest fabryką trolli. Konta te były aktywne m.in. podczas kampanii prezydenckiej w USA, za ich pośrednictwem wykupiono ponad 3 tysiące reklam na FB za 100 tys. dolarów. W reklamach nie odwoływano się bezpośrednio do wyborów, ale poruszano najgorętsze w tym okresie tematy społeczno-polityczne, np. kwestie imigracji czy prawa do posiadania broni. Reklamy te były próbą (nie wiadomo, na ile skuteczną) wywierania wpływu na Amerykanów w okresie wyborczym.
  4. Rosyjski wywiad miał utworzyć ponad 200 fałszywych kont na Facebooku w celu szpiegowania osób zaangażowanych w kampanię Macrona. Poinformowała o tym agencja Reuters. Już wcześniej, w kwietniu 2017 r. poinformowano o fałszywych kontach na FB, rozpowszechniających nieprawdziwe informacje nt. kandydującego wówczas na urząd prezydencki Macrona.
  5. 4 września w Niemczech (w których 24 września odbędą się wybory parlamentarne) ogłoszono, że przed niedzielną debatą Angeli Merkel i jej rywala Martina Schulza zaatakowane zostały strony internetowe polityków partii Merkel. Wielu spośród atakujących miało rosyjskie adresy IP. Druga wiceprzewodnicząca Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej Julia Klöckner poinformowała w poniedziałek, że jej strona internetowa została zaatakowana 3000 razy. Na razie nie podano szczegółów tych ataków.
  6. W czerwcu CNN podało, iż wg FBI to rosyjscy hakerzy włamali się do agencji informacyjnej w Katarze i sfałszowali raporty, które przyczyniły się do wybuchu kryzysu wśród najbliższych sojuszników USA. W wyniku kryzysu pięć państw arabskich oraz Malediwy, zerwały stosunki dyplomatyczne z Katarem.
  7. Jedna z najnowszych informacji to informacja amerykańskiego portalu internetowego Daily Beast. Twierdzi on, że wg ich danych Rosjanie wykorzystywali Facebooka nie tylko do rozpowszechniania wśród Amerykanów fałszywych wiadomości, ale także do organizowania i promowania politycznych protestów w USA. Portal wskazuje antyimigrancki wiec w Idaho, w sierpniu 2016 r. Trolle miały go zorganizować zakładając po prostu wydarzenie na FB. Ma to być pierwsza wykryta działalność rosyjskich trolli, która nie ograniczyła się wyłącznie do rozpowszechniania treści, ale w sposób bezpośredni wywołała działanie w realu.

Każdemu, kto się zastanawia, czy Rosja nie jest w tym przypadku zwykłym „chłopcem do bicia” i zwyczajnie łatwo ją obwinić o wszystkie tego typu działania, przypominam, że w przypadku każdego z tych działań bardzo łatwo wskazać, kto na nim zyskał. Zawsze była to Rosja – trolle zawsze rozpowszechniały treści zgodne z rosyjska polityką zagraniczną.

 

Polska na rosyjskiej liście zainteresowań

Czy Rosjanie ingerują też w to, co się dzieje w Polsce, próbując wpływać na opinię publiczną? Na początku września Sojusz w Obronie Demokracji (Alliance for Securing Democracy) działający przy amerykańskim think tanku German Marshall Fund, opublikował listę 27 państw, w politykę których w ostatnich latach wtrącała się Rosja – przez cyberataki i kampanie dezinformujące. Tak, na tej liście jest Polska.

Nie ma dziś (w obiegu publicznym) danych nt. ataków czy dezinformacji w Polsce, za którymi miałyby stać rosyjskie grupy wpływu w sieci. Natomiast przyglądając się mediom społecznościowym i trwającym w nich kampaniom widać wyraźnie, że niektóre tematy potrafią pojawiać się niemal znikąd, błyskawicznie rozchodzić się po sieci i wpływać na sytuację Polski, w sposób korzystny głównie dla Rosji.

 

Reparacje wojenne – kto zyskuje na antyniemieckich nastrojach?

Przykładem może być sprawa reparacji wojennych, których podobno domagamy się (strona rządząca) od Niemiec. Temat jako pierwszy pojawił się w sieci pod koniec lipca, zaraz po zakończeniu protestów pod sądami. Dokładnie śledziłam pierwsze dni rozchodzenia się tych treści na Facebooku (tutaj dokładna analiza: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2017/08/09/nie-bedzie-niemiec-plul-nam-w-twarz-wrze-na-prawicowym-fb/).

Content nt. żądań ws. reparacji pojawił się na FB najpierw jako memy i posty na prawicowych fanpage`ach na Facebooku. Potem – na prawicowych stronach internetowych, na początku wcale nie na największych. Dzień po dniu do tematu dołączały coraz bardziej znaczące prawicowe portale, oraz prawicowi politycy, słynący z najbardziej radykalnego języka na polskiej scenie politycznej. Jako jedni z pierwszych sprawę podchwycili: poseł Adam Andruszkiewicz z Kukiz`15 i poseł (oraz wiceminister sprawiedliwości) Patryk Jaki z PiS oraz – chwilę później – poseł Marek Jakubiak z Kukiz`15. Do połowy sierpnia temat praktycznie nie funkcjonował w mediach pozainternetowych, ale wreszcie masa krytyczna contentu została osiągnięta i o reparacjach zaczęły mówić wszystkie główne media krajowe oraz politycy. Tak naprawdę dopiero na tym etapie zaczęły się pojawiać wypowiedzi polityków rządowych – nie była to więc pierwotnie ich inicjatywa. Do dziś nikt z polskiego rządu nie wystąpił oficjalnie do Niemiec w tej sprawie, temat więc nadal rozgrywany jest wyłącznie w polityce wewnętrznej. Na pewno nakręca on wrogie nastroje społeczne wobec Niemiec, wywołuje agresję i niepokój. Kto zyskuje na budowaniu takich nastrojów społecznych między Niemcami a Polakami? Rosja, prawda?

 

Kto płaci za płatne fejkowe konta angażujące się politycznie w sieci w Polsce?

Reparacje to tylko jedna z kwestii, która zmusza do stawiania pytań o zaangażowanie Rosjan w polskiej przestrzeni internetowej. Dołóżmy do niej dane wynikające z analiz Twittera, dokonanych przesz naukowców w Oxfordzie – 30 proc. tweetów politycznych na polskim TT pochodzi z płatnych kont trolli.

Z mojej analizy fanów polskich polityków na Facebooku, która przeprowadziłam w lipcu 2017 analizując prawie 1000 profili, wynikają podobne dane – ok. 30 proc. kont najaktywniejszych fanów polskich polityków to konta o nietypowej aktywności, o których z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że są albo fejkowe, albo przejęte od ich właścicieli, albo po prostu są to boty.

Zobacz analizę: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2017/08/04/nie-wierz-politycznym-fanom-na-fb-manipulacje-w-sieci-cz-2/

Zapewne są to konta płatne, bo tego typu aktywności na tak dużą skalę nikt raczej nie prowadzi za darmo. Nie wiemy, kto płaci trollom działającym na polskim FB i TT (to trolle krytyczne zarówno wobec polskiego rządu, prezydenta, jak i opozycji). Wiadomo natomiast, że taka liczba kont może wpływać na odbiór działań polityków przez polskich użytkowników social media – pierwsze reakcje pod postami najczęściej określają ich dalszą interpretację. Wystarczy, by kilkanaście pierwszych komentarzy pod postem było negatywnych, by utrwalić negatywna ocenę danej aktywności.

Kto zyskuje na permanentnej, systematycznej krytyce wszystkich sił politycznych w Polsce?

Odpowiedzcie sami.

 

Historia Pawła Kukiza i „Naszego Dziennika”

Na koniec jeszcze jedna sytuacja z naszego podwórka. 7 września na stronie internetowej „Naszego Dziennika” pojawia się – jako artykuł sponsorowany – informacja o oświadczeniu posła Pawła Kukiza, skierowanym do prezydenta Andrzeja Dudy. Można w nim wyczytać, że Paweł Kukiz zaapelował do prezydenta o wycofanie wojsk amerykańskich (czyli oczywiście NATO-wskich, bo w Polsce wojska amerykańskie stacjonują w ramach NATO) z Polski. I że zbierane są podpisy w tej sprawie – i to przez kogo! Otóż przez Nowoczesną i Platformę.

Szybko okazało się, że to klasyczny fakenews. Redakcja zdjęła materiał, a potem wydała oświadczenie, iż materiał został zamieszczony przez hakera, który włamał się na stronę internetową gazety. „Nasz Dziennika” zawiadomił o sytuacji prokuraturę.

Jeśli rzeczywiście oświadczenie Kukiza to wynik hakerskiego ataku na portal internetowy – w czyim interesie byłby taki atak? Z jednej strony – mógłby być korzystny w  wewnętrznych rozgrywkach między PiS-em a prezydentem Dudą. Z drugiej strony – nikt w Polsce nie uwierzy w to, że Kukiz współpracuje z Nowoczesną i Platformą, i to jeszcze w sprawie wycofania wojsk amerykańskich. Kompletny absurd. Temat też wydaje się absurdalny i zupełnie niezgodny z nastrojami panującymi w Polsce. Jeśli jednak wrócimy do początku tekstu, do akapitu, w którym podawałam, jak intensywną pracę nad dezinformacją nt. NATO  wykonują rosyjskie trolle, pytania o to, kto zamieścił fałszywe oświadczenie Pawła Kukiza zaczynają się mnożyć, prawda?

 

W jakim stopniu naprawdę Rosjanie ingerują w polską politykę? To jedno z najważniejszych pytań, na które dziś powinniśmy szukać odpowiedzi.

 

Do której Polski mówisz, polityku?

Politycznie i przekazowo – mamy dwie różne Polski. Analiza najpopularniejszych postów na Facebooku na profilach polityków opozycji oraz Kukiz`15 i PiS nie pozostawia wątpliwości: opozycja i prawica mówią do zupełnie innych ludzi. Te dwie grupy mają skrajnie odmienne podejście do życia i świata.

Elektoratowi prawicy w sferze informacyjnej wystarcza atakowanie wszystkich, którzy myślą inaczej niż ich grupa, oraz chwalenie siebie. Elektorat opozycji ma zupełnie inne oczekiwania: chce wspólnoty, sympatycznych i ludzkich polityków oraz kulturalnego, nie agresywnego języka. Na dodatek chce też wolności w grupie – czyli m.in. możliwości krytykowania działań swoich liderów  – po to, by poprawić to, co nie jest dobre.

To właśnie dlatego kiedy opozycja próbuje budować przekaz do swoich wyborców, opierając go to jak PiS i Kukiz`15 na podziale oni-my, i na atakowaniu „onych” – przegrywa. Albo przynajmniej stoi w miejscu.

Opozycja potrzebuje własnej narracji, własnej opowieści o świecie – tym, który jest i tym, który będzie. Nie może budować jej reagując na narrację konkurentów politycznych – bo wtedy mówi jedynie do elektoratu tych konkurentów. To tak jakby mieć odbiorców mówiących po francusku, a budować przekaz po angielsku – w którym to języku mówią jedynie odbiorcy politycznego przeciwnika.

To wszystko wnioski wynikające z pogłębionej analizy fanpage`y polityków.

O analizie postów prawicy, zwłaszcza Kukiz`15, już pisałam – tutaj można ją przeczytać: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2017/08/28/najbardziej-agresywnego-jezyka-w-polityce-uzywa-kukiz-15/

Dziś czas na porównanie contentu prawicy z przekazem opozycji. Przeanalizowałam posty na Facebooku opozycyjnych liderów oraz tych polityków opozycji, którzy mają największą liczbę fanów na FB, czyli: Roberta Biedronia, Kamili Gasiuk-Pihowicz, Grzegorza Schetyny, Barbary Nowackiej, Agnieszki Pomaskiej, Borysa Budki, Ryszarda Petru, Sławomira Nitrasa. Wybrałam najpopularniejsze wpisy z ostatnich trzech miesięcy (czerwiec – sierpień 2017 r.) – najczęściej miały one przynajmniej 1 tys. reakcji . Oto wyniki.

 

Jakie posty polityków opozycji najbardziej interesują ich elektorat:

Po pierwsze – te, na których polityk/polityczka prezentują się jako autentyczni,  fajni i sympatyczni ludzie, których życie wygląda podobnie do życia ich odbiorców.

Po drugie – te, które w pozytywny sposób podkreślają współpracę i wspólnotę.

Po trzecie – te, które są mocnymi, ale merytorycznymi reakcjami na budzące największe emocje działania PiS-u.

Postów pierwszego typu nie ma praktycznie w ogóle na fanpage`ach polityków PiS i Kukiz`15, wspólnotę budują oni głównie przez treści negatywne, a  „walka z wrogiem”  prowadzona jest za pomocą agresywnego i obraźliwego języka.

Różnice są więc ogromne. Zwolennikom Kukiz`15 i zazwyczaj także PiS najbardziej podobają się posty agresywnie uderzające we wroga. PiS dokłada do tego jeszcze trochę wpisów chwalących swoje osiągnięcia – i koniec. Natomiast szeroko rozumianej grupie antyPiS najbardziej podobają się posty pozytywne, ludzkie, odsłaniające życie rodzinne polityka/polityczki , a  jeśli posty dotyczą polityki – to te, które mówią o współpracy, łączą ludzi ze sobą w sposób pozytywny, są merytoryczne, a użyty w nich język nikogo nie obraża (choć czasem bardzo mocno krytykuje) ani nie wywołuje pogardy.

Czy nie wygląda to jak dwie różne Polski? I czy wyjaśnia, dlaczego prawica i opozycja muszą budować przekaz w zupełnie inny sposób?

Teraz szerzej o każdym z trzech rodzajów postów:

1. Znacząca część najbardziej popularnych postów na fp polityków to te, które ukazują słynną już PR-owo „ludzką twarz” parlamentarzysty/-tki . Elektorat opozycji przede wszystkim chce kontaktu z politykiem budzącym sympatię oraz będącym „jednym z nas”, czyli mającym podobne doświadczenia co jego odbiorcy, funkcjonującym w podobny sposób (praca – weekend – święta – wakacje, zakupy, dzieci, podobne problemy codzienne etc.)

pomaska8

nitras8

Każdy, komu wydaje się, że to wizerunkowy standard i nie ma co zwracać na niego uwagi – myli się. Bo po pierwsze: na fp polityków prawicy takich postów praktycznie w ogóle nie ma. Znalazłam je jedynie u Pawła Kukiza (z wakacji), ale nie cieszyły się one najwyższą popularnością. Czyli odbiorcy prawicy nie są zainteresowani poznawaniem „ludzkiej twarzy” polityków, nie jest im to do niczego potrzebne. Natomiast u polityków opozycji to są jedne z najbardziej popularnych treści.

budka8

Fanpage`e polityków opozycji są też znacznie bardziej „uśmiechnięte” niż fanpage`e polityków prawicy. I to właśnie „uśmiechnięte” posty zbierają lawinę reakcji.  Radosna, pomazana kolorowymi farbami po biegu „Colorrun” Barbara Nowacka, uśmiechnięty Robert Biedroń udzielający ślubu, Agnieszka Pomaska na windsurfingowej desce, Borys Budka z roześmianą rodziną na Woodstocku – to tylko przykłady. Ludzie to lubią! Jednocześnie natychmiast oceniają autentyczność i spójność postów – tu nie może być żadnej ściemy ani ustawki. Najlepsze są spontaniczne przekazy, prawdziwe emocje i transmisje live – odbiorcy z grupy opozycyjnej nagradzają właśnie za autentyczność.

biedron3

nowacka

Tego typu posty kompletnie nie występują na fp posłów Kukiz`15, na fp posłów PiS również wyjątkowo.  Choć – przypomnijmy – zwłaszcza posłowie Kukiz`15 są bardzo skuteczni na FB. Brak takich postów oznacza więc po prostu brak zapotrzebowania na tego rodzaju treści.

 

2. Kolejny rodzaj postów nagradzanych przez fanów bardzo wysoką liczbą lajków – to posty, które nazwałam „budującymi wspólnotę.”

Elektoratowi opozycji podobają się wpisy podkreślające współpracę między różnymi partiami opozycji. Wspólne zdjęcia polityków różnych ugrupowań opozycyjnych biją rekordy popularności.  Jeden z najpopularniejszych postów na fp Grzegorza Schetyny to  zdjęcie jego i Donalda Tuska razem, podczas rozmowy.

schetyna5

U Kamili Gasiuk-Pihowicz – lajki zbierają zdjęcia, na których jest ona razem z posłami Platformy. Tak, wspólne działanie opozycji jest nagradzane natychmiast.

Przypuszczam, że jednym z najpopularniejszych zdjęć w grupie antyPiS byłoby wspólne zdjęcie Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego i Grzegorza Schetyny, razem z młodszym pokoleniem, czyli Borysem Budką, Kamilą Gasiuk-Pihowicz i Robertem Biedroniem. Ta szóstka podbiłaby internet!  😉

Ale nie samych zdjęć „łączących polityków” oczekują wyborcy w ramach wspólnoty, której – zdaje się – łakną w maksymalnym stopniu. Swoimi reakcjami nagradzają także inne sygnały świadczące o wspólnotowości, np. odwołanie się do wspólnych dla tej grupy społecznej autorytetów i symboli – zwłaszcza tych, które dziś są podważane przez prawicę. Takim symbolem jest niewątpliwie Lech Wałęsa – posty z nim związane, zwłaszcza filmy i zdjęcia ze spotkań z nim, mają bardzo dużo pozytywnych reakcji.

biedron2

Swoistym wspólnotowym autorytetem okazał się też Bono, gdy podczas koncertu opowiedział się po stronie wspólnoty antyPiS. Nie ma co się dziwić, od zawsze członkowie wspólnoty rozpoznają się między sobą właśnie na podstawie symboli, autorytetów – oraz dzięki wspólnym doświadczeniom.

pomaska3

Łączącym grupę antyPiS przeżyciem były lipcowe protesty pod sądami – na największą liczbę reakcji u każdego z analizowanych polityków mogły liczyć posty z tych protestów, ale te, w których podkreślana była jedność i współpraca.

nitras6

Ostatnio zaś elementem wspólnotowego łączenia było przeżycie śmierci Grzegorza Miecugowa, dziennikarza TVN24. Był – jak się okazało – znaczącym członkiem tej wspólnoty. Kiedy nagle zmarł, opłakiwała go cała ta część polskiego społeczeństwa. Posty polityków wyrażające żal po jego odejściu miały zazwyczaj bardzo dużo reakcji.

schetyna2

Nagradzanie postów budujących wspólnotę – czyli grupę społeczną, którą łączy coś na tyle silnego, że skłania do budowania stałych relacji – wskazuje na pozytywny sposób identyfikowania się odbiorców z grupą. To znowu potężna różnicą w zestawieniu z Kukiz`15, który buduje tożsamość swojej grupy na treściach wyłącznie negatywnych, czyli na krytykowaniu tych, którzy do grupy nie należą. W przypadku opozycji w znaczącym stopniu liczą się przekazy pozytywne – i to one pomagają odbiorcom określać swoją społeczno-polityczną tożsamość.

W tej grupie postów pojawiają się także wartości, wokół których chce się skupiać wspólnota opozycyjna. Najważniejszą z nich jest demokracja, rozumiana przede wszystkim jako: wolność/niezależność z jednej strony, a z drugiej – legalizm i instytucjonalizm. Wspólnotę antyPiS łączy bowiem potrzeba wolności oraz jednocześnie wiara w to, że w państwie wolności należy bronić za pomocą środków legalnych, wykorzystując istniejące instytucje.  M.in. dlatego do tej grupy nie trafiają oskarżenia PiS-u, że opozycja „donosi” na Polskę do Brukseli. Dla niej instytucje unijne są po prostu legalnymi narzędziami odwoławczymi wobec nieakceptowalnych (dla tej grupy) decyzji obozu rządzącego.

 

3. Krytyka PiS, czyli „walka z wrogiem”.

U polityków prawicy można znaleźć w zasadzie wyłącznie posty o tej tematyce (oraz prezentujące własne sukcesy). U opozycji są to posty trzecie w kolejności pod względem zainteresowania. Ich popularność nasila się, gdy rośnie napięcie społeczne – czyli np. w lipcu 2017 r.  Ale jeśli czas jest spokojny, a z obozu rządzącego nie płyną nowe informacje wywołujące silne emocje negatywne, posty „antyPiS’ nie budzą większego zainteresowania. Co więcej – nawet podczas narastania emocji sociamediowa „walka z wrogiem” musi wyglądać zupełnie inaczej niż np. w postach posłów Kukiz`15. Różnica tkwi przede wszystkim w języku.  Grupa opozycyjna oczekuje „kultury zachowania”, „wypowiadania się bez wulgaryzmów”, „kultury osobistej, żeby przyjemnie było i popatrzeć, i posłuchać” (to cytaty z komentarzy). To są zresztą postulaty znane z protestów pod sądami i z publicznej dyskusji tuż po nich – zwłaszcza ich młodzi uczestnicy wyrażali postulaty, by używać języka „bez pogardy”, „bez przemocy”, by „nie dzielić za pomocą haseł”. Ma być z szacunkiem dla ludzi (nawet wrogów), ale też – z szacunkiem dla instytucji państwa. Państwo, jego instytucje i obowiązujące prawa są bowiem dla grupy opozycyjnej wartością.

gasiuk1

Politycy opozycji czasem przegrywają więc we własnym elektoracie ze względu na używanie zbyt agresywnego, obrażającego języka.  Tu spełnienie oczekiwań odbiorców wymaga dużego wyczucia – grupa oczekuje bowiem jednocześnie jasnego, jednoznacznego potępiania rządzących za ich decyzje, z którymi grupa się nie zgadza. Ma być więc – także językowo – konkretnie, jednoznacznie, mocno. Ale nie wzgardliwie czy agresywnie. Różnice silnie wyczuwają najmłodsi w grupie. Pogarda i agresja są po prostu zakazane.  

Co ciekawe – zwłaszcza u kobiet wysoko cenione są merytoryczne wypowiedzi na ważne tematy polityczne i społeczne. Tak jak mężczyźni „punktują” dzięki zdjęciom z rodziną, tak kobiety – dzięki mocnym, jednoznacznym, ale bardzo merytorycznym, wręcz eksperckim wypowiedziom na tematy polityczne i państwowe. Odbiorcy cenią więc u polityków cechy, które stereotypowo przypisywane są płci przeciwnej: liczą się mądre i „mające jaja” kobiety (bardzo podkreślane w komentarzach u Kamili Gasiuk-Pihowicz, Agnieszki Pomaskiej i Barbary Nowackiej) oraz ciepli i uśmiechnięci mężczyźni (bardzo widoczne m.in. u Borysa Budki i Roberta Biedronia).

pomaska7

Wspólnota, panie polityku kochany!

budka1

Analiza popularności postów na Facebooku pokazuje, że grupa antyopozycyjna bardzo łaknie wspólnoty. Chce ją budować wokół potrzeby obrony demokracji. Ten elektorat raczej nie potrzebuje wspólnoty ściśle ze sobą powiązanej. To nie muszą być bardzo bliskie więzy, ale jednak – więzy, które pozwolą się społecznie zidentyfikować. A to oznacza realną współpracę, wspólne autorytety, symbole, ale też wzajemną troskę o członków grupy.

Kto pierwszy z opozycji zauważy potrzebę wspólnotowości w grupie antyPiS i kto pierwszy tę wspólnotę zbuduje, pamiętając o tak mocno cenionej przez członków grupy autentyczności  i spójności deklaracji i działań – ten ma szansę na silne poparcie społeczne. 

 

Kukiz` 15 – najbardziej agresywny język polityki w Polsce

Pasożyty, donosiciele, obłudnicy, zdrajcy, dzikusy, bojówkarze, cwaniacy, kłamcy, karierowicze i aferzyści. Co robią? Knują, robią chlew, marzą o korycie, dzielą Polskę, straszą, pajacują, rozkradają majątek, zawłaszczają w bolszewicki sposób i „zachowują się jakby oszalali”. To prawdziwe cytaty z oficjalnych profili facebookowych polityków ugrupowania Kukiz`15  zamieszczone tam w ciągu zaledwie dwóch miesięcy 2017 roku – czerwca i lipca. Nie ma wątpliwości – najbardziej radykalnego, oceniającego i obraźliwego języka w polskich social media wśród polityków używają właśnie posłowie Kukiz`15. Są bardzo agresywni werbalnie – znacznie bardziej niż przedstawiciele innych ugrupowań.

Jednocześnie – ci, którzy używają tak radykalnego języka, mają na Facebooku ogromne liczby fanów i mogą liczyć na ich ogromne zaangażowanie. Nawet biorąc pod uwagę,
że część reakcji jest fejkowa (tak samo jak na fanpage`ach innych polityków) – liczba tych prawdziwych i tak robi wrażenie. Analiza ich fanpage`y wyraźnie pokazuje, kto jest liderem przekazu politycznego w social media i kto wyznacza linię masowego dotarcia do Polaków o silnie prawicowym światopoglądzie. Zmusza też do postawienia pytania: co tak bardzo przyciąga użytkowników social media do postów polityków Kukiz`15?

 

Co analizowałam:

Przeanalizowałam posty prawicowych parlamentarzystów na Facebooku z dwóch miesięcy – czerwca i lipca 2017. Analizowałam oficjalne fanpage`e tych, którzy mają największą liczbę fanów – od Janusza Korwina-Mikke poczynając (784 623 fanów)
na Adamie Andruszkiewiczu (113 619 fanów) kończąc.  Trzeba tu zaznaczyć, że liczba fanów profilu nie świadczy o wysokim poziomie zainteresowania wpisami. Wyraźnie mniej reakcji na posty ma Korwin-Mikke niż Andruszkiewicz. Ostatni z wymienionych posługuje się skrajnie radykalnym językiem, który – jak wskazują reakcje – trafia jednak w zapotrzebowanie jego wyborców (głównie radykalnych narodowców, Andruszkiewicz jest bowiem jednocześnie prezesem Stowarzyszenia Endecja), dlatego może liczyć
na rzadko spotykane na polskim FB zaangażowanie swoich fanów.

andruszkiewicz

 

Dobrzy „my”, źli „oni” – czyli najważniejszy jest wróg

Sociamediowy przekaz ugrupowania Kukiz`15 jest świadomie budowany. Podstawową konstrukcją  jest twardy podział „my – oni”. Na nim „zawieszane” są wszystkie treści.  Ten podział jest potrzebny Kukiz`15 do określenia tożsamości swojego elektoratu – swoistej grupy społecznej. Im słabsze są pozytywne więzi każdej tego typu grupy (czyli im rzadziej członkowie grupy identyfikują się z nią dzięki jasno określonym zasadom, działaniom i wartościom), tym silniejsze jest zapotrzebowanie na więzi negatywne – bez nich bowiem grupa się rozpadnie. Posłowie Kukiz`15 konstruują więc monumentalnego wroga – i wokół niego budują swoją wspólnotę. Dzięki temu niewiele muszą mówić o sobie. Wystarczy opowiadać o wrogu i nakręcać nastrój zagrożenia, by utrzymać więzi w grupie.

„Oni” – wrogowie –  są (bo muszą być!) przede wszystkim bardzo źli i parlamentarzyści dają temu wyraz prawie codziennie.  Tylko w czerwcu i lipcu, poseł Andruszkiewicz mówił o „onych” używając określeń: brzydzę się Wami; jesteście pasożytami; donosiciele, obłudnicy, zdrajcy, wrogowie Polski; Wasza wina, Wasza głupota; pajacujecie, robicie cyrk w Sejmie, straszycie Polaków.

Poseł Tyszka używał innych słów, ale o równie pejoratywnym znaczeniu: ojkofobia, partiokracja, partyjniactwo, histeryczna opozycja, knują przeciw Polsce, robią chlew
w Sejmie, robią burdy, są agresywni, to szaleństwo.

tyszka

Poseł Marek Jakubiak pisał o groźnych ludziach, dzikusach, bojówkarzach, „egocentrycznych karierowiczach marzących o korycie”. Natomiast sam lider ugrupowania, Paweł Kukiz, na swoim profilu na FB używał m.in. takich określeń: trutnie, cynicy, „maderowcy u Sowy spasione”, manipulatorzy, dwa zwalczające się plemiona, cwaniaki, horror, dno, rzeźnia, „bolszewicki sposób” , „zobaczyć Was za kratkami”.

Jak wynika z treści postów, „oni” to wszyscy, którzy myślą inaczej. Najczęściej jest to opozycja, ale – gdy sytuacja wymaga – także PiS (np. w lipcu podczas sporu o sądy).

Natomiast  o „my” wiadomo niewiele. „My” – jak piszą posłowie – „idziemy swoją drogą, prosto”, „nie jesteśmy partią” (Paweł Kukiz), „jesteśmy jedynymi, którzy od początku wiedzą, co trzeba robić” (Marek Jakubiak), „idziemy odzyskać Polskę dla Obywateli” (S. Tyszka), „nie jesteśmy już Waszymi pachołkami” (Andruszkiewicz).
I jeszcze zdanie autorstwa kilku polityków: „my tu, w naszym domu, sami sobie damy radę”. Do tego parę określeń zaznaczających wspaniałe oblicze grupy: dumni, uczciwi, merytoryczni, odważni, pokojowo nastawieni. I tyle.

Widać wyraźnie, że posłowie Kukiz`15 budują wspólnotę  głównie przez pokazywanie, czym ta wspólnota nie jest. Dużo większy problem mają z określeniem, czym jest.

 

Kukiz`15 nie istnieje bez wroga

Kukiz`15 w przekazie nie istnieje bez opozycji.  Znacząca większość postów na FB (gdzie to ugrupowanie bije rekordy popularności) to reakcje na wypowiedzi
i działania polityków Platformy lub Nowoczesnej.  Wystarczyłaby milcząca opozycja – i Kukiz`15, by istnieć, musiałby natychmiast znaleźć jakiegoś krajowego wroga.  
Oczywiście do grupy „onych”, czyli złych, należą również Niemcy, Żydzi  i uchodźcy, są jednak na tyle daleko, że samo powoływanie się na nich nie wystarczyłoby do utrzymania tożsamości grupy.

Co ważne – reaktywność przekazu posłów Kukiz`15 nie przeszkadza odbiorcom. Wręcz przeciwnie, liczba lajków i serduszek pod postami pokazuje, że uderzanie
w  „onych” spełnia oczekiwania tego elektoratu.  Oto pierwszy z brzegu, tym razem sierpniowy przykład: post posła Andruszkiewicza rozpoczynający się od słów: „Islamistyczna dzicz znów morduje Europejczyków w ich własnych miastach…”  ma
w chwili, gdy to piszę, 11 tys. reakcji i prawie 4,5 tys. udostępnień. Takim poziomem zaangażowania może pochwalić się w Polsce zaledwie dwóch – trzech najwyższych polityków w kraju.

andruszk_rimini

Paweł Kukiz ma tych reakcji mniej, choć też może je liczyć w tysiącach – jego język jest jednak delikatniejszy niż Andruszkiewicza. Kukiz o złodziejach i oszustach mówi tylko raz na jakiś czas, Andruszkiewicz – regularnie.

kukiz

 

PiS (na ogół) łagodniejszy od Kukiz`15

Porównanie wpisów social media polityków PiS i Kukiz`15 pokazuje, że język PiS-u jest łagodniejszy. Na Facebooku spora część fanpage`y polityków PiS to fanpage`e oficjalne – premiera, prezydenta, ministrów. Tam używany jest język urzędowy. Tylko nieliczni politycy partii rządzącej decydują się na wpisy odbiegające od urzędowej normy. Powszechnie znana jest budząca silne kontrowersje socialmediowa aktywność posłanki Krystyny Pawłowicz. Ale jednym z  liderów tego typu przekazu jest młody PiS-owski polityk – Patryk Jaki. Wiceminister sprawiedliwości  buduje swój przekaz na bardzo twardym podziale „my – oni”, podobnie jak Kukiz`15. „My” to – jak napisał w jednym z postów – „nowa młoda polska armia”, która jest bezkompromisowa
i sprawiedliwa,
bo odzyskuje, chroni i odbija. Ta wojenna retoryka uzasadniana jest jednoznacznym określeniem przeciwników. „Oni” to mafia, przestępcy, złodzieje, którzy rozkradli majątek i skręcili sobie miliony. Post nt. gwałtu w Rimini, w którym wiceminister stwierdził, że tacy przestępcy zasłużyli sobie na karę śmierci i tortury,
nie jest więc w jego przekazie czymś zaskakującym, raczej – następstwem dotychczas używanego języka.

jaki

Na mocno radykalne określenia pozwala sobie również Beata Mazurek, rzecznik Klubu Parlamentarnego PiS (czyli, z założenia, osoba określająca oficjalny przekaz klubu). „Onych” opisuje jako oszustów, którzy powinni siedzieć w kryminale; jako tych, którzy straszą Polaków i zrujnowali Polskę.

 

„Oni” to i Wałęsa, i opozycja, i komuchy

Język konstruuje nam świat. Dlatego analizowanie języka, jakiego używają politycy, jest tak istotne – według niego tworzymy obraz politycznej i społecznej rzeczywistości.
W Polsce podział „my – oni”, tak chętnie stosowany dziś w wypowiedziach polityków, ma dodatkową wagę. Otóż nie tak dawno temu „oni” to byli po prostu komuniści. „My” – to uciskane społeczeństwo. Gdy dziś politycy prawicy wskazują na złych „onych”, automatycznie uruchamiają skojarzenia z komunistami, czyli najgorszymi z najgorszych. W ten prosty sposób dzisiejsza opozycja zostaje skojarzona z komuną. Z tej perspektywy nie powinny więc dziwić okrzyki na manifestacjach „precz z komuną”, wznoszone wobec opozycyjnych polityków.

(A`propos: podział „my – oni” wykorzystuje również opozycja, jednak jej odbiorcy mają inne oczekiwania i z tego powodu język opozycji nie służy jej zwolennikom do opisywania świata, przez co jej przekaz nie jest tak skuteczny.)

Podprogowo politycy prawicy budują w swoich zwolennikach przekonanie, że „oni” – ci źli – to zarówno dzisiejsza opozycja, jak i komuniści, zarówno Niemcy, Żydzi, jak i Lech Wałęsa czy Donald Tusk. Ten zbiór rozszerza się zależnie od sytuacji i potrzeb, ale jednocześnie tworzy historyczną ciągłość. Buduje historyczną narrację, zrozumiałą przede wszystkim dla Polaków niezadowolonych ze swego życia, którzy dzięki tej narracji mogą nie tylko odnaleźć się we wspólnocie podobnie czujących, nie tylko odnaleźć winnych swego złego samopoczucia – ale jeszcze do tego odkryć sens swoich życiowych problemów (wynikający z polskiej martyrologii).  To narracja równie nieprawdziwa, co groźna, realnie rzecz biorąc nie ma faktycznych ani symbolicznych łączników między dzisiejszą opozycją a komunistami, tak samo jak nie ma związku między historycznymi tragediami Polaków a nieudanym życiem dzisiejszego wyborcy. A jednak narracja ta, trafiając w silne zapotrzebowanie określonej grupy, wciąż się rozrasta i pozwala rozwijać językowej agresji.

Parlamentarzyści Kukiz`15 są w budowaniu tej narracji skuteczni – ich zwolennicy bowiem, jak można sądzić patrząc na poziom poparcia partii w sondażach i poziom zaangażowania fanów w social media – chcą, oczekują i potrzebują takiego właśnie przekazu. Bo jeśli dzięki niemu wiedzą, że nie należą do „onych”, to znaczy,
że wreszcie należą do grupy „my”, która jest dobra i uczciwa, choć wcześniej  była uciskana przez złych. Grupa ta teraz właśnie „wstaje z kolan”, czyli wydobywa się spod ucisku „manipulatorów, cyników, cwaniaków, dzikusów, złodziei
i aferzystów”
.  I choć  sformułowanie o wstawaniu Polski z kolan dla innych grup odbiorców jest skrajną ironią, dla elektoratu prawicowego jest autentyczne, prawdziwe i dowartościowujące.

Trzeba jednak pamiętać, że skuteczność każdej narracji kończy się wtedy, gdy znikają jej odbiorcy. Nie wszyscy Polacy potrzebują wstawania z kolan, nie wszyscy oczekują od polityków dzielenia świata na dobrych i złych ani używania konfrontacyjnego, obraźliwego języka.  Dlatego gdybym miała odpowiedzieć
na pytanie, czy dobrą metodą dla opozycji na skuteczny przekaz jest budowanie równie twardego podziału „my – oni”, tyle że odwróconego wobec obrazu konstruowanego przez prawicę – odpowiedziałabym, że nie, że to fatalny pomysł.
Dlaczego?  O tym napiszę szerzej w następnym tekście.

Dla nas wszystkich najważniejsze jest jednak pytanie o konsekwencje, jakie przyniesie konstruowanie świata za pomocą tak konfrontacyjnego języka.  Co z nami jako społeczeństwem zrobi podział na „my – oni”, radykalizowany przez lata?

To, co dziś może zrobić każdy, to uczestniczyć w debacie publicznej ze  świadomością, że ten podział nie jest rzeczywistością, tylko narzędziem do realizacji interesów konkretnych grup politycznych. Nikt z nas nie musi temu narzędziu ulegać.

 

 

Dlaczego młodzi odwracają się od polityki? Praktyczne wnioski

Młodzi nie lubią polityki, nie głosują, nie interesują się działalnością społeczną ani polityczną! – grzmią największe media i autorytety. Polska tragedia po prostu!

A tak z ręką na sercu: Ty interesujesz się polityką? Jeśli tak (wiesz – należysz do skrajnej mniejszości), to dlaczego?

Najczęściej robimy to z poczucia obowiązku i ze względu na świadomość wpływu polityki na nasze codzienne życie. Ale obowiązek i społeczno-polityczna świadomość to nie są – i nigdy nie były – cechy charakteryzujące młodych ludzi. Młodzi lubią to, co atrakcyjne i to, co zaspokaja powszechną na tym etapie potrzebę buntu przeciwko zastanemu światu!

Szczerze: czy uważasz polską politykę za atrakcyjną?

Chyba tylko wtedy, gdy lubisz kłótnie…

Zamiast narzekać na młodych, na ich polityczną bierność, przyjrzałam się bliżej motywom ich zachowań. Młodzi (mówię głównie o grupie wiekowej 18-24 lata) nie są bezmyślni ani źli. Skoro lekceważą politykę, nie chodzą na wybory, olewają walkę o demokrację, nie uczestniczą w protestach – to robią to z konkretnych, ważnych dla siebie powodów. Robią to, ponieważ polityka i politycy nie spełniają ich oczekiwań. Dopiero gdy ta sfera życia publicznego zbliży się do ich potrzeb, zmieni się nastawienie młodych. Jakie więc są te oczekiwania i co z nich wynika dla polityków i dla państwa?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, przeanalizowałam dostępne wyniki badań socjologicznych oraz związane z nimi publikacje (ich zestawienie – na końcu tekstu). Tu chcę wyrazić wielki szacunek dla dr Radosława Marzęckiego z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, który wsparł mnie swoimi publikacjami. I oto, co się okazało!

Mamy dziś w Polsce dwie grupy młodych (18-24), jeśli chodzi o postawę wobec życia społeczno-politycznego.

GRUPA I: BIERNI

To znacząca większość! Milcząca, bierna, zdystansowana do jakiejkolwiek działalności społecznej i politycznej. Nie zabiera głosu na żaden temat, nie głosuje, nie angażuje się w żadne działania społeczne.  Dla 78 proc. polskiej młodzieży polityka jest po prostu nieważna, 36 proc. nigdy nie rozmawia o polityce ze znajomymi czy rodziną.

Wydaje się, że tę grupę można podzielić na dwie, jeśli chodzi o powody bierności:

GRUPA  „MILCZĄCY WKURZENI”:  bierność jest dla niej wyrazem buntu przeciwko zastanemu światu dorosłych. Nie głosują – bo w ten sposób okazują swoje wkurzenie na system, którego nie zamierzają w żaden sposób wspierać. Trudno określić, jak liczna jest to grupa. Z badań dr Marzęckiego wiemy natomiast, że aż 47 proc. przebadanych studentów jest niezadowolonych z funkcjonowania demokracji w Polsce. Najpoważniejszym problemem demokracji są zaś kłótnie polityków.

GRUPA „PRYWATNI”:  bierność wynika z kompletnego braku zainteresowania aktywnością społeczną i polityczną. To ludzie zajęci swoimi prywatnymi sprawami, związkami, praca, karierą, przetrwaniem, przyjemnościami. Tutaj mamy do czynienia z kompletną depolityzacją życia. Polityka kojarzy im się z nudą, jest skrajnie nieatrakcyjna i niepotrzebna. To grupa, która nie wie, że są wybory – więc w nich nie uczestniczy. A jakby nawet na nie poszła – to zupełnie nie miałaby pojęcia, na kogo głosować.

 

GRUPA II: AKTYWNI ZBUNTOWANI

To grupa znacznie mniejsza niż pierwsza, ale bardziej widoczna – bo głośna. Tutaj mamy wszystkich młodych angażujących się w politykę. Dziś w Polsce najgłośniejszą jej częścią są młodzi o poglądach skrajnie prawicowych (elektorat Kukiz`15 i ugrupowań Korwina).  Jak wynika z badań Instytutu Spraw Publicznych, osoby o poglądach skrajnie prawicowych to przede wszystkim młodzi mężczyźni. Młode kobiety prezentują raczej poglądy centrowe, są cichsze i przez to mniej widoczne – poza niektórymi akcjami ogólnopolskimi jak np. Czarny protest.

Ta grupa motywowana jest przede wszystkim buntem i wkurzeniem na system. Polityka w wydaniu państwowym i parlamentarnym kojarzy się jej przede wszystkim z kłamstwem, nieuczciwością, fałszywością, brakiem wiarygodności. Dlatego jej największym poparciem cieszą się ugrupowania antysystemowe, do jakich zaliczane są ugrupowania zarówno Korwina, jak i Kukiza (mimo obecności tego ostatniego w parlamencie).

Oczywiście zdarzają się wyjątki wśród aktywnych – to ci, którzy odnajdują się wśród dzisiejszych ugrupowań parlamentarnych i wiążą z nimi swoją przyszłość, ale to promil wśród młodych Polaków.

 

Wszystkie te grupy łączy głęboka niezgoda na obecna politykę. Zdaniem większości młodych politycy nie sprostali swoim obowiązkom, kłamią i są fałszywi, niegodni zaufania, oraz nie mają pojęcia o życiu zwykłych obywateli. Politycy stracili dla młodych autorytet, nie mają więc żadnego wpływu na poglądy młodzieży. 

I kiedy pomyślimy, jak starsi (od opisywanej grupy) Polacy mówią o politykach, jak bardzo im nie ufają, co o polityce mówią media i jakie jej obraz ogólnie rzecz biorąc budowany jest w Polsce – nikogo nie powinno dziwić, że młodzi ludzie tak właśnie myślą o tej przestrzeni życia publicznego.

Jednocześnie młodzi przyznają, że nie rozumieją polityki, nie znają jej mechanizmów, nie rozumieją języka, jakim posługują się politycy, i mają trudności z określeniem własnego stanowiska w sprawie poruszanej przez media. Badacze podkreślają jednak, że istnieje duże zapotrzebowanie wśród młodych na autorytety, na ludzi, którzy są w stanie sprostać roli drogowskazów.

Kto więc dziś zyskuje wpływ na poglądy młodych?

Osobowości medialne. Właśnie tak – ludzie znani z mediów. Niekoniecznie z mediów w tradycyjnym rozumieniu tego słowa – także z mediów elektronicznych:  dziś autorytety młodzieży rosną w Internecie.  Oraz, wciąż jeszcze, w telewizji.

A`propos: także w polityce przybiera na znaczeniu zjawisko tzw. personalizacji. Tzn. że coraz bardziej liczą się konkretni ludzie i to ich się wybiera, a nie partię.

 

Co z tego wynika w praktyce? Otóż wnioski są naprawdę znaczące, a ich wykorzystanie może zdeterminować polską politykę w następnych latach:

  1. Młodzi (grupa 18-24) nie są i nie będą zainteresowani głosowaniem ani na PiS, ani na PO, ani na inne klasyczne partie polityczne. Dziś dla młodych tradycyjne partie (zwłaszcza dwie największe) są reprezentantami „systemu” (co widać po ostatnim odpływie młodych wyborców od PiS) – jedna grupa młodych się przeciwko temu systemowi buntuje, druga go lekceważy i jest wobec niego bierna.  Żadna z dwóch największych partii ze względów niezależnych od niej nie jest w stanie dziś zmobilizować młodych do zagłosowania na nią. To się może zmienić, jeśli któraś z partii przestanie być postrzegana jako systemowa, a zacznie być symbolem zmiany (albo przynajmniej szansy na nią). Oczywiście może to dotyczyć wyłącznie opozycji – partia rządząca zawsze jest symbolem systemu.
  2. Młodzi popierają ugrupowania Kukiza i Korwina, bo to w ich odbiorze ugrupowania antysystemowe i zbuntowane. W przypadku Kukiza kluczowy jest wizerunek, nie rzeczywiste działania (np. głosowanie) posłów Kukiz`15 w Sejmie. Kukiz to ugrupowanie kojarzące się z buntem.
  3. Politycy nie mają wpływu na poglądy tej grupy wiekowej. Wpływ na poglądy mają tzw. osobowości medialne – ludzie znani głównie z mediów (TV, też media internet.i social media), celebryci, niekojarzeni z polityką lub kojarzeni z nią „przy okazji”.
  4. Polityka się personalizuje – tzn. coraz większe znaczenie mają liderzy, ich osobowości, oraz personalnie konkretni politycy, natomiast tracą na znaczeniu szyldy partyjne. Wygrają więc ci, którzy zbudują silne marki osobiste, a nie ci, którzy będą politykami dzięki wsparciu swojej partii.
  5. Pojawia się zapotrzebowanie na nowy typ polityka – wyrazistego i atrakcyjnego medialnie, mówiącego jednoznacznym, zrozumiałym językiem; najlepiej znanego
    z innego rodzaju działalności niż z polityki, takiego „fajnego gościa/fajnej gościówy”, który polityką zajmuje się niejako przy okazji (w odbiorze publicznym).
  6. W kampaniach wyborczych kluczowe będzie oddziaływanie na młodych przez osobowości medialne – ale te, które trafiają do młodej grupy odbiorców. To muszą być ”ich” celebryci i sławy. Przypuszczam, że jeśli najbardziej rozpoznawalny w Polsce vloger Sylwester Wardęga nagrałby video, w którym powiedziałby: „nie idźcie na wybory” – to nikt nie byłby w stanie odwrócić tego przekazu (takie są zasięgi filmów Wardęgi). A jakby nagrał: „Idźcie głosować na…, rozp… ten system!” – to też miałoby znaczące przełożenie w wyniku wyborów. Niedostrzeganie siły oddziaływania VIP-ów sieciowych to jeden z podstawowych błędów tradycyjnych ugrupowań politycznych.
  7. Wiele wskazuje na silną potrzebę edukowania młodych, jeśli chodzi o politykę, jej mechanizmy, narzędzia etc. Ogólnopolska średnia z wiedzy o społeczeństwie na tegorocznej maturze, wynosząca 26 proc, pokazuje to dobitnie. Brakuje nam w Polsce nowoczesnych, atrakcyjnych medialnie działań edukacyjnych oraz PR-owych na rzecz polityki. Tak – PR-owych. To może brzmieć śmiesznie – ale tylko na początku. Młodzi dziś nie rozumieją, po co polityka jest w ogóle potrzebna, skoro jest nieatrakcyjna, fałszywa, agresywna, nieprzystająca do życia itp. Najlepiej by ją usunęli z życia – i usuwają ją, w taki sposób, w jaki mogą.

Pokazanie podstawowych funkcji polityki, które sprawiają, że jest ona niezbędna w państwie i tak naprawdę zwyczajnie chroni nas przed ciągłymi wojnami – to zadanie edukacyjne o najwyższym priorytecie. Opisanie jej mechanizmów prostym, zrozumiałym językiem. Wyjaśnienie podstaw funkcjonowania demokracji i jej znaczenia. Prosto i atrakcyjnie, nie przez testy i sprawdziany w szkole.

Tylko kto się go podejmie, skoro wymagałoby to działania politycznego, a nie partyjnego? Państwotwórczego, a nie nastawionego na korzyści jednej partii?

Czekam na odważnych.

 

 

Badania będące podstawą analizy:
– dr Radosław Marzęcki, Instytut Politologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie: badanie studentów polskich z 16 uczelni przeprowadzone w 2012 roku na grupie 994 osób – oraz publikacje;
– Instytut Spraw Publicznych, badanie z 2017 r.;
– CBOS, raporty dotyczące głosowania i niegłosowania oraz charakterystyki elektoratów partyjnych z 2015 r. oraz Młodzież 2016;
– Europejskie Badanie Wartości z 2008 r.;
– Europejski Sondaż Społeczny (ESS Round 6);
– Eurobarometr.