Jak wrobiono Platformę w ACTA 2

55 tweetów na minutę o ACTA2 pojawiało się w szczytowym momencie na polskim Twitterze, 12 września. Prawdziwe zainteresowanie sprawą wolności w sieci wykorzystano do akcji politycznej uderzającej w Platformę Obywatelską. Celem było przekonanie Polaków, że europarlamentarzyści PO zagłosowali za cenzurą w internecie, a dotknie ona każdego użytkownika sieci

Kto wprowadził ten jednostronny politycznie przekaz do polskich social mediów? Sprawdziłam to.

Tak naprawdę w Parlamencie Europejskim głosowano 12 września 2018 zgodę na wniosek o przekazanie do dalszych prac projektu dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Teraz będzie negocjowana z każdym z państw członkowskich, w tym z Polską, jeśli więc zawiera nieodpowiednie zapisy, polski rząd ma możliwość wpływu na kształt rozporządzenia.

Na dodatek, wbrew budowanej narracji, przepisy określane jako  ACTA 2 w ogóle nie będą dotyczyć indywidualnych użytkowników (a jedynie potentatów sieci jak Facebook, You Tube czy Twitter), wyłączono spod niego także tzw. linkowanie do artykułów.

Tymczasem PiS forsuje przekaz o poparciu przez PO wprowadzenia cenzury w internecie. „ACTA2 – to właśnie opozycja. Chcieli zamknąć usta w internecie. Europosłowie Platformy Obywatelskiej głosowali za czymś, co dzisiaj nazywa się ACTA2” – mówił na wiecu wyborczym w Sochaczewie premier Mateusz Morawiecki.

Temat sam w sobie jest ważny, wymaga negocjacji i dokładnego ustalania zapisów oraz sprawdzania, w jaki sposób i kogo przepisy będą ograniczać – ale polityczna narracja, którą wokół tego tematu rozkręcono w polskiej sieci, nie ma nic wspólnego z rzeczywistymi pracami nad rozporządzeniem.

Forsowany w polskiej sieci przekaz najlepiej oddaje tytuł artykułu z 12 września na portalu wpolityka.pl: „ACTA2 przyjęte. Pod pozorem obrony praw autorskich nakłada się knebel na internet”. Tytuł miał niewiele wspólnego z prawdą. Jednak hasła blokowania wolności słowa, choć fałszywe, brzmiały na tyle dobrze, że zbudowano wokół nich polityczną narrację, która bardzo szeroko rozeszła się w mediach społecznościowych.

 

Postanowiłam sprawdzić, kto najbardziej angażował się w jej rozpowszechnianie. Było to o tyle ciekawe, że już pierwsze informacje analityczne, podawane m.in. przez portal „Polityka w sieci”, wskazywały, iż temat cieszy się ogromnym zainteresowaniem właśnie w Polsce, średnio dwa razy mniejszym w innych państwach UE (tam tweetowano głównie z hashtagiem #Article13), choć dyrektywa ma przecież dotyczyć terenu całej Unii.

Kto więc tak bardzo martwił się możliwością wprowadzenia cenzury w internecie przez Platformę? Komu zależało na wykreowaniu jak najbardziej bulwersującego obrazu sytuacji związanej z unijnymi pracami?

Jeden tweet na sekundę

Na początek podstawowe fakty. Głosowanie odbyło się w Parlamencie Europejskim 12 września. 12 i 13 września o ACTA2 w polskiej sieci powstało ponad 89 tys. wzmianek, z czego większość na TT – 47,6 tys., 31 tys. na FB i 8 tys. na You Tube.

Tylko 12 września na TT pojawiło się 25 tys. wzmianek. Szczyt popularności tematu wypadł ok. godz. 17-tej – wtedy w ciągu 60 minut powstało 3290 tweetów odnoszących się do głosowania. Średnio w ciągu minuty generowano 55 nowych tweetów, czyli pojawiały się one prawie co sekundę.

Częstotliwość godna uwagi. Przy czym znacząca większość z nich to były wpisy krytyczne albo bardzo krytyczne nie tylko wobec samego rozporządzenia, ale właśnie wobec PO.

Drugi szczyt popularności to godz. 21-sza, 3 tys. tweetów w ciągu godziny. 13 września temat utrzymywał się cały czas jako bardzo popularny, ale generował już o połowę mniej wzmianek, średnio ok. 1,5 tys. w ciągu 60 minut, ale za to regularnie, od godz. 7 rano do 15 po południu.

Bardzo ciekawe jest zestawienie kont najczęściej tweetujących na ten temat. Mamy tam prawdziwych rekordzistów.

  • Konto @urwis1977 wygenerowało 238 wpisów związanych z ACTA2,
  • konto @za_pis – 215. Dziennie daje to odpowiednio 119 i 107 tweetów.

To i tak tylko niewielka część możliwości tych kont, ponieważ (jak wynika z analizy dokonanej za pomocą narzędzia SocialBearing) @urwis1977 jest w stanie w ciągu jednego dnia wygenerować 1200 tweetów, przy czym 98,9 proc. to retweety, zaś konto @za_pis (dziś działające pod zmienioną nazwą użytkownika @DarekMarcin) – 600 dziennie. Czymże jest więc dla nich 200 wzmianek na jeden temat…

Nie lubią ACTA2, ale kochają… Patryka Jakiego

Najciekawsze okazało się jednak porównanie kont najwięcej tweetujących na temat ACTA z kontami, które w czerwcu 2018 r. najwięcej tweetowały na rzecz kandydata na prezydenta Warszawy Patryka Jakiego, a przeciwko kandydatowi KO Rafałowi Trzaskowskiemu.

Okazało się, że biorąc pod uwagę pierwsze 10 kont w rankingu, aż połowa z nich to te same konta! Poza dwoma wymienionymi wymienionymi wcześniej są to:

  • @kozalinka53,
  • @Kgb08Maria
  • @KGrzadzka, funkcjonująca dziś pod nazwą @krystynaWarsaw.

Od miesięcy działają one na rzecz Patryka Jakiego, regularnie rozpowszechniając hashtagi wskazywane przez sztab tego kandydata. Wierne – i stale na służbie.

Czy to są boty? Sytuacja jest zróżnicowana. @DarekMarcin to użytkownik z Sanoka – tak, ze słynnego Sanoka, który podczas rozmaitych akcji sieciowych związanych z Patrykiem Jakim generuje mu zauważalny ruch z tamtego właśnie miasta, nawet gdy akcja dotyczy wyłącznie Warszawy. Na wykresie aktywności jego konta widać, że najczęściej używanym przez niego hashtagiem jest #jaki2018.

Natomiast @kozalinka53 to konto, którego struktura aktywności w pełni odpowiada charakterystyce bota: 100 proc. jego tweetów to retweety, w ciągu 6 dni retweetowało ono 2596 tweetów, czyli średnio 432 dziennie. Tu wśród najczęściej używanych hashtagów mamy #acta2, ale też hashtag z konwencji PiS #dotrzymujemysłowa. Jest również #jaki2018.

Konto @urwis1977 podające w ciągu jednego dnia 1200 tweetów, wśród których 98,9 proc. to retweety, także charakterystyką aktywności odpowiada botowi, ponieważ jednak ma 1,1 proc. innego rodzaju tweetów, jeszcze bardziej odpowiada charakterystyce tzw. cyborgów – kont łączących automatyzację z pojawiającą się czasami aktywnością człowieka. Jego średnia dzienna aktywność to 430 tweety.

Konto @Kgb08Maria ma nieco niższą aktywność – w ostatnim okresie to ok. 330 tweetów dziennie, 94 proc. to retweety, wszystkie udostępniane ze strony internetowej Twittera (konto nie korzysta z aplikacji mobilnych).

I wreszcie @krystynaWarsaw (w zestawieniu narzędzia analitycznego Unamo funkcjonująca pod poprzednią nazwą użytkownika jako @KGrzadzka): analiza jej aktywności z ostatniego czasu wskazuje, że w ciągu 1 dnia wygenerowała 800 tweetów, z czego 88,9 proc. to retweety, wszystkie znowu pochodzą ze strony internetowej, a nie z aplikacji mobilnej.

Boty czy ludzie, którzy klikają po kilkaset tweetów dziennie?

Teoretycznie rzecz biorąc można takie wyniki aktywności osiągnąć bez korzystania ze wsparcia automatycznego, po prostu ręcznie przez cały dzień podając dalej tweety od określonej grupy odbiorców. Kto chce sprawdzić, jak to jest zrobić retweet w ciągu jednego dnia 800 tweetów, niech spróbuje, wrażenia niezapomniane.

Jeśli, o czym od dawna usiłują nas przekonać m.in. sztabowcy Patryka Jakiego, nie są to boty, tylko prawdziwi zaangażowani użytkownicy, odbiorcy tych treści powinni mieć jednak świadomość, że działają oni dokładnie tak jak boty.

Bo rzecz nie w samej automatyzacji, tylko w rodzaju aktywności. Boty służą do (łatwiejszego niż  ręczne) masowego podawania dalej konkretnych treści. Jako oprogramowanie są dużo tańsze niż zatrudnienie ludzi do retweetowania. Oczywiście, można tę samą funkcję pozostawić ludziom, by klikali w kolejne wpisy rozpowszechniając je na swoich kontach – ale ich oddziaływanie w sieci będzie identyczne jak botów.

Ich aktywność ma sprawiać wrażenie, że treści te cieszą się powszechnym zainteresowaniem, a w opisywanym przypadku – że temat ACTA2 generuje masowy, prawdziwy, organiczny ruch w sieci, a przy tym większość zainteresowanych użytkowników sieci tak samo to głosowanie interpretuje.

Tymczasem wśród najaktywniejszych kont tweetujących na ten temat mamy po prostu konta współdziałające ze sztabem Patryka Jakiego, i to od miesięcy. W jakim stopniu można mówić o prawdziwym zainteresowaniu tym tematem w Polsce (bo takie oczywiście było, tyle że nie znamy jego prawdziwego wymiaru), a w jakim stopniu wykreowano temat z powodów ściśle politycznych, korzystnych wyłącznie dla jednej strony polskiej sceny politycznej?

#DrugaZmiana też bardzo aktywna ws. ACTA2

Wśród kont piszących o ACTA2 na Twitterze można zauważyć kolejne bardzo istotne dla rozpoznania źródeł przekazu konta. To @BratWodza oraz @Immanuela_Kant.

Oba należą do grupy określające się hasłem #DrugaZmiana – którą stworzył poseł PiS Dominik Tarczyński, a @Immanuela_Kant jest jej koordynatorem (Tarczyński nazywa ją na TT „panią generał”, a  analiza powiązań Tarczyńskiego zrobiona w czerwcu 2017 r. przez konto @Socialowa_Sowa wykazała ich częste i liczne kontakt y na TT). @BratWodza także identyfikuje się z grupą #DrugaZmiana. Ich obecność wśród kont tweetujących nt. ACTA2 w najgorętszym momencie budowania narracji antyPO oznacza, że #DrugaZmiana aktywnie włączyła się w upowszechnianie tego przekazu. @Immanuela_Kant napisała na ten temat co prawda zaledwie kilka tweetów, ale w jej przypadku wystarczy jeden wpis, by cała grupa wiedziała, że nad tym tematem należy pracować.

@BratWodza zaś wygenerował aż 151 wpisów o ACTA2.  Jak liczna jest #DrugaZmiana? Konto Immanueli obserwuje 12,6 tys. osób, ale oczywiście spora część z nich nie ma nic wspólnego z #DrugaZmiana.  Z dotychczasowych doniesień medialnych i obserwacji polskiego Twittera można by jednak wnioskować, że grupa ta obejmuje kilka tysięcy kont. Wszystkie są bardzo agresywne wobec przeciwników politycznych, bo działają oni z reguły jako polityczni hejterzy.

Konta pracujące na rzecz Patryka Jakiego oraz #DrugaZmiana Tarczyńskiego to obecnie na politycznym TT najbardziej aktywne grupy działające w sposób skoordynowany. W ciągu kilku godzin potrafią wygenerować tysiące wzmianek w zasadzie na każdy wskazany przez „szefów” temat. Taka sytuacja miała miejsce właśnie w przypadku ACTA2. Dwa dni intensywnej aktywności wywołało wrażenie, że temat jest powszechny, budzi bardzo szerokie zainteresowanie, dosłownie każdy o nim mówi, i to na dodatek w ten sam sposób: czyli ACTA2 to cenzura, którą chce wprowadzić Platforma. Teza fałszywa – ale podobno kłamstwo powtórzone 1000 razy staję się prawdą.

Pierwszego dnia zasięg tematu na polskim TT wyniósł 4 mln osób, drugiego dnia – 2,5 mln. Oczywiście swoje zrobiły także duże media – jak wynika z zestawienia najbardziej popularnych tweetów, temat zainteresował przede wszystkim TVP Info, wpolityce.pl oraz Niezalezna.pl.

O ACTA2 oczywiście w politycznym kontekście mówiła także Beata Mazurek, rzeczniczka prasowa Prawa i Sprawiedliwości, tweetowało także oficjalne konto PiS-u,  prawicowi publicyści. Wspólna praca państwowych i prawicowych mediów, wypowiedzi rzeczniczki PiS oraz innych polityków, do tego tysiące wzmianek wygenerowanych przez grupy Jakiego i Tarczyńskiego – sprawiły, że nt. ACTA2 nie liczyły się fakty, tylko liczba powtórzeń przekazu.

Czy to manipulacja? Oczywiście. I co ważne – ten mechanizm wciąż działa.

 

 

Artykuł opublikowany na Oko.Press

Państwo, które dodaje skrzydeł? Atrakcyjna narracja opozycji jest możliwa!

Wiecie, jakie powinno być państwo, o którym marzymy? Powinno dodawać skrzydeł. Lepiej niż Red Bull! Powinno też wyposażyć nas w korzenie, żebyśmy byli stabilni jak mocne drzewa.  Państwo ma być bezpiecznym fundamentem, na którym w razie potrzeby będziemy mogli się oprzeć i dzięki któremu będziemy mogli żyć jako wolni i swobodni ludzie.

Utopia? Nie. To propozycja narracji, dzięki której polska opozycja może zgromadzić wyborców wokół siebie. Propozycja robocza, do dyskusji i szukania – lepszych porównań i obrazów.  Żebyśmy dzięki wspólnej rozmowie zobaczyli wreszcie Polskę jako państwo, którego symbolem jest… nie, nie Red Bull, lecz orzeł przecież! Potężny, wolny i silny. Orzeł, który w koronach największych drzew buduje gniazdo i wychowuje młode. Możecie się śmiać z tej propozycji – z nawiązań do Red Bulla, naiwności wizji, doboru słów. Ale możecie też pomyśleć o państwie, które wspiera – a nie ogranicza; które daje korzenie – a nie podcina skrzydła; które daje wybór – a nie narzuca. I wybrać ludzi, którzy w takie państwo najpierw uwierzą, a potem – zbudują.  

Ta wizja nie wzięła się znikąd. Ta wizja – to nasze pragnienia.

 Od dwóch lat zwolennicy opozycji domagają się od partii opozycyjnych nowej narracji, prezentującej wizję Polski, która byłaby tak atrakcyjna, że pozwoliłaby pokonać PiS. Partiom opozycyjnym potrzebna jest oczywiście nie tylko narracja. Niezbędny jest również proces profesjonalnego budowania wizerunku – o tym pisałam w poprzednim tekście. Dziś czas na propozycję wyczekiwanej narracji.  Napiszę ją w jednym celu: abyśmy wszyscy wreszcie zobaczyli, że taką narrację da się zbudować.

 

Narracja PiS – perfekcyjnie uszyta

Tworzenie strategicznego, całościowego przekazu opowiadającego o Polsce,  który pociągnie za sobą tysiące ludzi – to strategiczny, analityczny proces, na którego samym końcu dobiera się odpowiednie słowa, symbole, hasła i obrazy. Dobra narracja musi być spójna ze światopoglądem ugrupowania, które będzie ją głosić – i musi trafiać w oczekiwania odbiorców. Taką strategiczną pracę kilka lat temu wykonał PiS. Kiedy na potrzeby tego tekstu analizowałam badania Polaków na temat wyznawanych przez nich zasad i cenionych wartości, widziałam, jak bardzo „pod odbiorcę” został uszyty program i przekaz Prawa i Sprawiedliwości. Zrobiono to perfekcyjnie, co do milimetra, spójnie z dotychczasową ideologią tej partii. W dużym stopniu właśnie ta perfekcyjnie uszyta wizja przyniosła PiS-owi  wyborczy sukces.

Sprawdźcie sami. W badaniu CBOS z 2013 r. Polacy za najważniejsze wartości uznali zdrowie i szczęście rodzinne, na trzecim miejscu znalazło się uczciwe życie. W badaniu GUS z 2015 r. – ten sam układ: zdrowie, rodzina i uczciwość.  Jednocześnie badania w latach 2013-2015 pokazywały stały wzrost osób o poglądach prawicowych – ten odsetek do 2016 r. bardzo istotnie rósł też wśród najmłodszych ankietowanych (18-24 lata). W badaniu CBOS-u z 2017 r. gdy zapytano Polaków o to, co jest sensem życia, odpowiedzi o najwyższych wskazaniach brzmiały: dobro rodziny, dzieci i wnuki, zdrowie, praca, finanse, spokój i bezpieczeństwo, wartości religijne. Co więcej, nawet gdy zbadano singli (ARC Rynek i Opinia, Uniwersytet Łódzki, Sympatia.pl), okazało się, że najważniejsze są: rodzina i miłość. Aż 65 proc. singli zadeklarowało poglądy prawicowe lub centroprawicowe.

Nałóżmy te dane na główną narrację PiS. Nie przez przypadek za priorytet uznano rodzinę i stworzono program Rodzina 500+, odwrócono budzące społeczne kontrowersje reformy edukacyjne (podniesienie wieku szkolnego, likwidacja gimnazjów), obiecano darmowe przedszkola oraz powrót do szkół pielęgniarek i stomatologów. Wszystko jako przejaw troski o rodzinę, dzieci i wnuki. Do tego dołączono postulaty ważne wówczas dla środowisk niezadowolonych z rządów PO/PSL (przewalutowanie kredytów we frankach, podniesienie najniższej płacy, obniżenie wieku emerytalnego)  i uwydatniono prawicową ideologię, zgadzając się nawet na miękkie powiązania z radykalnymi ruchami narodowościowymi. Wszystko dla wyborcy! Poza zdrowiem, którego nie eksponowano specjalnie mocno – program ten był i jest w pełni zgodny z wynikami badań.

Czy to znaczy, że PiS zagospodarował już oczekiwania odbiorców w 100 procentach i nie ma miejsca na żadne inne narracje ani wizje? Oczywiście że nie! PiS odpowiedział tylko na potrzeby swoich wyborców. Reszta Polaków wciąż czeka na nową, atrakcyjną wizję Polski, która byłaby zgodna z ich potrzebami, marzeniami, oczekiwaniami. Nie chcą Polski PiS, ale nie chcą też, żeby było „po staremu”.

 

Jak oczekiwaniom Polaków ma sprostać opozycja?

Opozycja musi posłuchać swoich wyborców. Bardzo uważnie i z szacunkiem. A potem – wyjść poza schemat. Po prostu, drodzy politycy opozycji – NIE DA SIĘ JUŻ DALEJ TAK SAMO!  Aby zbudować atrakcyjną narrację, trzeba przekroczyć dotychczasowe opowieści o Polsce. I opowiedzieć o naszym państwie jeszcze raz – od nowa.

Przede wszystkim trzeba zrezygnować ze schematu narracyjnego narzuconego nie tylko przez PiS, ale też przez państwa europejskie i USA; schematu starego jak świat, ale mocno odświeżonego po 11 września 2001 r. Chodzi o założenie, które dziś często uznajemy za prawdę a`priori: że można być albo bezpiecznym – albo wolnym. Schemat ten polega na przeciwstawieniu dwóch ważnych dla każdego człowieka wartości: bezpieczeństwa i wolności. Znacie to doskonale: „dla bezpieczeństwa musimy Wam zabrać kawałek wolności” –  mówią swoim obywatelom Stany Zjednoczone, mówi wiele państw Unii Europejskiej oraz Polska, wprowadzając kolejne ograniczenia, bariery, kontrole, inwigilację.

Badania w pewnym stopniu to uzasadniają  – ludzie na całym świecie bardzo wysoko wśród ważnych wartości sytuują bezpieczeństwo. Młodzi Polacy, których właśnie bada dr Radosław Marzęcki z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, twierdzą wręcz, że  bezpieczeństwo jest najważniejsze (wskazało je 68 proc. badanych). Właśnie na potrzebie bezpieczeństwa buduje swoje poparcie PiS, zarządzając strachem wobec imigrantów i uchodźców, eksponując zagrożenia, które mają czyhać na Polskę i Polaków na całym już bodaj świecie.  Źli i groźni sąsiedzi, zdrajcy wewnątrz kraju, ataki terrorystyczne w innych państwach – to wszystko ma zwiększyć strach i wzmocnić potrzebę bezpieczeństwa wśród Polaków. Oraz zagwarantować, że PiS dalej będzie wygrywać wybory, bo właśnie to ugrupowanie kojarzy się dziś z bezpieczeństwem, podczas gdy partie liberalne – raczej z wolnością.

Opozycja nie może lekceważyć poczucia zagrożenia wśród Polaków. Musi wpisać je we własną narrację, jednocześnie budując wizję państwa inną niż PiS. Jak stworzyć coś nowego, stawiając wysoko wartość identyczną jak konkurent? Jedynym rozwiązaniem jest wyjście z narzuconego schematu i…. połączenie obu tych wartości zamiast przeciwstawiania ich sobie. Niemożliwe? A jednak!

 

Bezpieczeństwo + wolność + szacunek = Polska

Jak napisali analitycy badań zrealizowanych wśród młodych ludzi ze 186 państw na zlecenie Światowego Forum Ekonomicznego – „młodym brakuje dziś bezpieczeństwa, aby mogli czuć się wolni”. To zdanie jest kluczem do narracji, jaką mogłaby wykorzystać  opozycja.

Ludzie potrzebują bezpiecznego państwa, by mogli czuć się wolni – a nie po to, by im wolność zabierać! Bezpieczeństwo ma dodawać skrzydeł, a nie je podcinać.

Nowoczesne, wymarzone państwo ma więc być z jednej strony jak Red Bull – dodawać skrzydeł, ale z drugiej – zapewniać bezpieczny start i bezpieczne lądowanie.

 Jak państwo może budować poczucie bezpieczeństwa? Oczywiście, kwestie wojskowości i obronności będą tu podstawowe. Ale jest jeszcze kilka innych sposobów, na których wykorzystanie Polacy bardzo czekają. Państwo może być stabilne i praworządne – bo wtedy jest przewidywalne; może mieć dobre stosunki z sąsiadami – bo wtedy także świat dookoła jest bardziej bezpieczny; wreszcie – może szanować swoich obywateli. Słuchać ich, okazywać uznanie dla ich opinii i potrzeb.  Szacunek to potrzeba, której pozycja w polskich rankingach ostatnio szybko rośnie (m.in. CBOS 2013). Poczucie uznania daje każdemu człowiekowi poczucie godności, wzmacnia jego wartość, sprawia, że czujemy się bardziej.. bezpieczni.

Widzicie, jak układa się opozycyjna narracja? Jak buduje wizję kraju zupełnie innego niż ten, który tworzy PiS i jednocześnie wpisuje się w potrzeby wyborców?

 

Polska, która wspiera i daje wolność

Podrzucam jeszcze jeden cytat doskonale nadający się do myślenia o atrakcyjnej narracji. William Hodding Carter, amerykański dziennikarz i publicysta, powiedział kiedyś zdanie, które do dziś chętnie wykorzystują pedagodzy: „Są dwie rzeczy, które możemy dać w spadku naszym dzieciom: pierwsza to korzenie, druga to skrzydła”. Tak, stąd się wzięły korzenie drzewa, o których pisałam na początku.  Pomyślmy o obrazie zawartym w tych słowach w odniesieniu do państwa i obywateli. Kiedy wchodzimy w dorosły świat, w którym sami stanowimy o sobie, zakładamy rodziny, robimy kariery lub nie, pracujemy, szukamy swojego miejsca w życiu – do czego jest nam potrzebne państwo? Czy musi ciągle zabierać (podatki, emerytury), wymagać, kontrolować, inwigilować?

Otóż w tej nowej, możliwej przecież do realizacji wizji państwo ma nas… wspierać. Ma dawać podstawy bezpieczeństwa – obronnego, socjalnego, ekonomicznego – by w razie potrzeby, gdy skrzydła nas zawiodą, można się było na nim wesprzeć, zanim zbierzemy siły do dalszego samodzielnego lotu. To dzięki bezpiecznemu państwu możemy czuć się wolni i żyć swobodnie.

Wolność i bezpieczeństwo – to wzajemne uzupełnienie, nie przeciwieństwo!

A skoro taka wizja jest możliwa, powiedzmy NIE państwu, które narzuca nam, jak mamy żyć, które podejmuje decyzje o naszym życiu , które nie słucha nas wcale, tylko każe słuchać siebie. Państwo nie jest władzą – to my, obywatele, jesteśmy władzą dla państwa.

Chcecie takiej Polski? Bezpiecznej Polski, która wspiera i dodaje skrzydeł?

Opozycjo, wchodzisz w to?

 

Ps. Donald Tusk powiedział kiedyś, że naiwność jest grzechem w polityce. Zgadzam się z nim. Dlatego wszystkim wątpiącym wyjaśniam od razu: ta propozycja narracji to nie naiwność. To przekroczenie standardowych politycznych kalek. To otwartość na marzenia. Nie moje – Polaków.

Ps. 2. Dziękuję wszystkim Twitterowiczom i Facebookowiczom, z którymi dane mi było dyskutować na temat wolności i bezpieczeństwa – to Wy jesteście autorami tej narracji. 🙂

Dlaczego nie kupujesz już gorzkiej czekolady? O wizerunku opozycji

Publiczna dyskusja na temat braku opozycyjnej narracji o Polsce powoli zaczyna gonić w piętkę. Ile można narzekać na coś, czego nie ma? Postanowiłam przejść do działania – marketingowego, nie politycznego. To, czego najbardziej brakuje polskiej opozycji, to klasyczny branding marki, czyli wykreowanie marki ugrupowania w ten sposób, by kojarzyło się ono z konkretnymi pozytywnymi (lub użytecznymi) cechami, korzyściami dla wyborców, oraz odwoływało się do określonych wartości  i symboli. Elementem tego procesu jest pozycjonowanie, czyli wskazanie, co jest  wyjątkowego w naszym produkcie (tutaj: w partii politycznej) na tle konkurentów. To właśnie na tym etapie buduje się narrację, spójną ze światopoglądem partii, jej dokonaniami i zajmowaną pozycją; narrację, która opowiada o ugrupowaniu i przedstawia jego wizję kraju – bo w marketingu politycznym obraz państwa pod rządami danego ugrupowania jest  „produktem”, który partia sprzedaje swoim wyborcom.  

Każde z ugrupowań opozycyjnych jest w innej sytuacji i w innym miejscu na polskiej scenie politycznej, każde potrzebowałoby więc innego pozycjonowania. Chcę jednak  z bliska przyjrzeć się liderowi opozycji. Trzeba powiedzieć jasno – Platforma Obywatelska potrzebuje rebrandingu, czyli ponownego zdefiniowania swojej marki ze względu na radykalną zmianę sytuacji.

Co powinna zrobić (a częściowo już robi) Platforma, by zbudować swój nowy wizerunek? 

Marketingowy plan działań jest oczywisty:

  1. Określić, w którym jest miejscu.
  2. Określić swoje strategiczne cele.
  3. Określić strategiczne grupy odbiorców.
  4. Zobaczyć, co dziś mówią o niej konkurenci (czyli zbadać, jak jest pozycjonowana przez konkurencję).
  5. Sprawdzić, co ona sama mówi o konkurencji.
  6. Wreszcie – określić, czym się wyróżnia na tle innych, a czym chce się wyróżniać. Właśnie tu będzie mogła zbudować tak oczekiwaną narrację!
  7. Dobrać narzędzia do realizowania narracji – czyli opracować taktykę.
  8. Wprowadzić ją w życie i realizować!

Trudne? Trochę tak. Ale do zrobienia!

 

Dlaczego nie kupujesz już gorzkiej czekolady?

Jak to zrobić, pokażę na przykładzie…  czekolady. Otóż mamy dwie wielkie firmy: jedna z nich produkuje czekoladę mleczną, a druga , nasza, gorzką. Obie mają lata doświadczeń, dobrze rozwiniętą sieć sprzedaży, mimo to sprzedaż czekolady gorzkiej spada. Ludzie jakoś ją pomijają, choć jest równie dobra jak 10 lat temu, gdy była na pierwszym miejscu rankingów sprzedaży w kraju. Dziś klienci wolą jednak czekoladę mleczną. Fani gorzkiej coraz częściej kupują produkty konkurencji. Niektórzy wybierają białą! Poza tym rośnie grupa osób, które w ogóle nie kupują czekolady, bo chcą żyć fit. Jak żyć?!

Najpierw trzeba zrobić badania, które w dużym stopniu odpowiedzą na pytanie, dlaczego czekolada gorzka naszej firmy gorzej się sprzedaje. Trzeba też będzie zrobić solidną kampanię reklamową. Aby przyniosła skutek, najpierw musimy określić swoje strategiczne cele (tutaj będzie to zwiększenie sprzedaży) oraz wskazać, do jakich grup odbiorców chcemy dotrzeć. 

Pierwsza grupa to stali klienci, którzy od lat kupują nasz produkt – trzeba tę grupę wzmocnić, zmobilizować oraz docenić. Podziękować, okazać uznanie za stałość. Bez takich działań stali klienci mogą od nas odejść na zawsze – producentów gorzkiej czekolady na rynku nie brakuje. Trzeba więc opracować kampanię specjalnie dla nich. Jeśli zrobiliśmy badania i wiemy, jacy są nasi stali klienci (młodzi, starzy, kobiety, mężczyźni, dzieci, duże miasta, wsie itp.), łatwiej nam będzie tę kampanię opracować.

Druga grupa to ci, którzy jeszcze do niedawna kupowali naszą czekoladę, a teraz już tego nie robią. Dlaczego? Tu też odpowiedzi przyniosą badania, a powodów może być wiele. Wzrosła konkurencja. Nasz główny konkurent przeprowadził wielką kampanię promocyjną na rzecz mlecznej czekolady, na dodatek porozdawał jej trochę za darmo, więc część klientów przeszła do niego. Inni w ogóle zrezygnowali z jedzenia czekolady, bo za bardzo kaloryczna. Z tych powodów koniecznie trzeba wyciągnąć wnioski.

Trzecia grupa odbiorców to osoby, które nigdy nie kupowały gorzkiej czekolady – ale przecież mogłyby zacząć, prawda?

Dla każdej z tych grup trzeba przygotować trochę inną narrację, inne narzędzia, inną taktykę. Ale zanim zdecydujemy, czy wykupić reklamę w TV, czy postawić billboardy, musimy określić, co wyróżnia naszą gorzką czekoladę na tle innych.

Bo jeśli nic, jeśli jest taka sama jak pozostałe – czemu klienci mieliby kupować akurat tę?

 

Co wyróżnia naszą gorzką czekoladę?

Pierwsze, co przychodzi nam do głowy – to polska, tradycyjna czekolada, jedli ją nasi dziadowie! Super, tradycja to cenna wartość – ale niestety nie możemy jej wykorzystać, bo nasz główny konkurent właśnie taki przekaz zastosował w swoich reklamach. I na dodatek opakował swój produkt w biało-czerwone pudełeczko.

Ok, skoro konkurent postawił na patriotyzm, my możemy być światowi. Ustalmy – mamy najlepszą gorzką czekoladę w Europie!  Do tego opakowanie z unijnymi gwiazdkami, reklama z Belgami (wiadomo, belgijskie czekoladki) wychwalającymi nasze czekoladki (niemal jak reklama piwa Tyskiego 😉 ) – i mamy gotowy wyróżnik!

Skoro to jest NAJLEPSZA gorzka czekolada w Europie i chcemy do tego przekonać klientów,  wypada jednak znaleźć uzasadnienie tego twierdzenia. 😉 Jest najlepsza, bo: robimy ją w 90-proc. z prawdziwego kakao. Mamy najlepszych wytwórców i sprawdzonych dostawców z całego świata. Pokażmy na stronie internetowej produktu dostawców kakao – z twarzy, z nazwiska! Przedstawmy ich. Pokażmy wytwórców. Zróbmy spot o wytwarzaniu czekolady! Czy pokażemy proces „czekoladowania” nawiązując do tradycji (drewno, tradycyjne narzędzia miedziane i mosiężne, rustykalny wystrój wnętrza), czy wybierając wizerunek nowoczesny (stal nierdzewna, białe fartuchy)? Skoro konkurent stawia na tradycję, postawmy na nowoczesność. Czy to się uda? Czy nasza czekolada rzeczywiście wytwarzana jest w nowoczesnych przestrzeniach i w 90-proc. z  prawdziwego kakao? Jeśli tak – znakomicie, znaleźliśmy kolejne cechy wyróżniające! Jeśli nie – nie warto kłamać, bo kiedy klient odkryje nasze kłamstwo, odejdzie i nigdy nie wróci.

Zauważcie – powoli już zaczyna być wiadomo, jak mówić o naszej czekoladzie. Nagle wiemy, co jest w niej ważne. Oczywiście, czekolada musi być pyszna – więc o tym także mówimy.  Jest pyszna, najlepsza w Europie i w 90 proc. z prawdziwego kakao od sprawdzonych dostawców! Do tego bez sztucznych dodatków, czyli jest także – zdrowa. Kolejna cecha, i to cenna, bo można ją wykorzystać podczas promowania produktu wśród grupy propagujących zdrowy styl życia. Skoro nasz produkt jest zdrowy – także będąc fit możesz go jeść.

Dzięki określaniu wyróżników wiemy, co powinno się znaleźć na opakowaniu czekolady (unijne gwiazdki), co warto pokazać w kampanii i używanych kanałach komunikacyjnych (dostawcy i wytwórcy), pojawia się pomysł na spot. Wszystko robi się spójne, jeden element wynika z drugiego, mamy pełen obraz.

Pójdźmy dalej. Uważna obserwacja naszej konkurencji pokazuje, że na rynku pojawiły się inne gorzkie czekolady, które mają coś, czego nasz produkt nie ma. My mamy najlepszą, zdrową gorzką czekoladę. Ale oni mają gorzką czekoladę z solą, z chili, z płatkami pomarańczy. Klienci są dziś bardziej wymagający niż kilka lat temu. Chcą poznawać nowe smaki, samodzielnie decydować, czy wolą czekoladę z dodatkami czy bez, chcą mieć wybór. Ponadto bardzo cenią wyrazistość smaków – stąd sól i chili. Chcą wyrazistości! A skoro tak – dajmy im to. Bo pozycjonowanie to także odpowiadanie na potrzeby i oczekiwania klientów (które najprościej poznać zlecając badania i analizując rynek).

To już decyzja poważniejsza niż działania brandingowe, wymaga dostosowania produktu, a nawet wyprodukowania czegoś nowego. Ale wszystko wskazuje na to, że bez poszerzenia asortymentu nie uda nam się zrealizować celów strategicznych. Ok, więc poszerzamy asortyment.

Dzięki temu po pewnym czasie mamy najlepsze w Europie, zdrowe, przepyszne czekolady gorzkie z kakao 90 procent , w nowych wyrazistych smakach!  Bez dodatków chemicznych. Od najlepszych dostawców.

Ależ mi się czekolady zachciało! 🙂

 

Strategia sprzed lat nie działa

Taki sam proces brandingowy powinny przejść dziś ugrupowania opozycyjne. Zwłaszcza Platforma Obywatelska, której sytuacja zmieniła się w ostatnich latach najbardziej. Nie wystarcza już pozycjonowanie sprzed kilku lat. Zmienił się rynek, zmieniły się oczekiwania wyborców. Zarzuty wobec PO, że jest mało wyrazista, świadczą o tym, że wyborcy oczekują światopoglądowej wyrazistości. Platforma do tej pory określała się jako partia aideologiczna – czyli partia dla wszystkich, partia środka, w której zmieszczą się i konserwatyści, i lewica, i przede wszystkim centrum. Czas przemyśleć, czy to jest najlepsza strategia na nowe czasy i nowe strategiczne cele.

Jak może pozycjonować się dziś PO?

1. Przede wszystkim w opozycji do swego głównego konkurenta, czyli do PiS-u.

Tę lekcję Platforma odrobiła i realizuje ją od wielu lat. PO potrafi świetnie opowiadać o PiS-e, w nawiązaniu do konkurenta potrafi też nieźle opowiadać o sobie, ma jednak problem z wprowadzaniem w życie własnych cech z opowieści.

Jeśli PiS to wg narracji Platformy: zła polityka zagraniczna, kłamstwa i manipulacje, ograniczenie wolności obywateli, niesłuchanie obywateli, konserwatyzm, zamach na demokrację, dzielenie Polaków – to Platforma, by się od niego odróżnić, musi znaleźć się po przeciwnej stronie, a więc: postawić na politykę zagraniczną, autentyczną komunikację z obywatelami, łączenie środowisk, nowoczesność, demokrację we wszelkich możliwych wymiarach. O tych swoich cechach Platforma opowiada od dawna, zapomina jednak, że ich wprowadzenie wymaga żelaznej konsekwencji.

Wiecie – nie można reklamować czekolady jako produktu „bez chemicznych dodatków”, a jednocześnie wypisać na opakowaniu całą ich listę. Tak samo z partią – jeśli PO chciałaby funkcjonować jako ugrupowanie najlepiej przygotowane do reprezentowania Polski zagranicą – musiałaby postawić na pierwszej linii wizerunkowej swoich najlepszych europosłów i regularnie pokazywać ich pracę, prezentować w mediach, wspierać, robić newsy z tego, co dzieje się w Unii i na świecie (ważnego dla Polski). Nie bać się narracji PiS o zdrajcach Polski, bo to narracja konkurenta. Skoro Platforma to fachowcy od polityki europejskiej, to znaczy, że jej ludzie wiedzą, co robią i co mówią – trzeba to pokazać, a nie zajmować się konkurencją. Oczywiście przy takim pozycjonowaniu się PO kluczowe byłoby eksponowanie Donalda Tuska jako „człowieka PO” – wszak to najważniejszy polski ekspert od polityki europejskiej. W tej przestrzeni jest on bardzo istotnym zasobem Platformy, podobnie jak Radek Sikorski i Jerzy Buzek.   

2. Jeśli Platforma chciałaby pozycjonować się jako partia „słuchająca ludzi”…

…musiałaby znaleźć do tego odpowiednie narzędzia i stale ich używać. Narzędzia komunikacyjne także zmieniły się przez lata. Są szybsze i bardziej skuteczne. Nowoczesna partia czerpiąca pełnymi garściami z portali do konsultacji społecznych, do tworzenia petycji, z ankiet w social media, z webinarów i transmisji live, podczas których można na bieżąco zadawać pytania – tak to może wyglądać, jeśli partia chce się wyróżniać  świetnym i rzeczywiście wykorzystywanym kontaktem z wyborcami.  Trzeba wejść w autentyczny kontakt, prawdziwy, czasem bolesny.  I znów – nie bać się gorzkich słów, nacjonalistów zakłócających spotkania czy hejterów w sieci.

3. Platforma musi się też pozycjonować wobec swoich opozycyjnych konkurentów.

Do tego potrzebna jest jasna odpowiedź na pytanie, czym się od nich różni – od Nowoczesnej, od ugrupowań lewicowych. Wiele wskazuje na to, że potencjalni wyborcy opozycji chcą wiedzieć, dlaczego mają zagłosować na tego, a nie innego polityka. Oczekują nazwania cech i wartości, jakie dana partia uznaje za najważniejsze. Nie chcą już partii „dla wszystkich”– bo choć taka rzeczywiście mieści w sobie szeroki elektorat, to z drugiej strony ten najtwardszy (czyli klienci, którzy od lat kupują naszą czekoladę 😉 ) traci rozeznanie, czego się po swoim ugrupowaniu spodziewać. Wkrada się chaos i zniechęcenie – bardzo istotne, gdy na rynku rośnie konkurencja. Albo gdy tak łatwo zrezygnować z jedzenia czekolady – bo to taka niezdrowa przecież…

Platforma unika wyrazistości (zgodnie z zasadą określoną lata temu przez władze partii pod wodzą Donalda Tuska),  by nie stracić miękkiego elektoratu. Czy  da się pogodzić ogień z wodą? Czy da się tak zdefiniować cechy i wartości PO, by były one wystarczająco wyraziste dla jednych wyborców, a równocześnie zostawiały przestrzeń dla mniej zdecydowanych Polaków?  Otóż twierdzę: da się. Bez unikania.  Bez nijakości. Da się stworzyć autentyczną opowieść o partii, z którą będą mogli identyfikować się i jej członkowie, i wyborcy. Tu znów z pomocą przychodzą badania na temat oczekiwań i potrzeb Polaków.

Co może mówić o sobie Platforma Obywatelska, na jakie wartości mogłaby dziś postawić – o tym napiszę jednak w kolejnym tekście. Ten i tak wyszedł mi strasznie długi.  Teraz idę jeść czekoladę. Gorzką. Nie lubię mlecznej. 😉

Zaplanowana akcja dezinformacyjna na Twitterze! „Tajny” film manipulacją

Dezinformacja w sieci objawiła się nam właśnie w pełnej okazałości! Widzieliście już 44 sekundy filmu z 17 lipca 2017 r., na którym widać sędziów Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego, wychodzących z budynku, w którym mieści się siedziba Platformy Obywatelskiej? To klasyczna dezinformacja –  zmanipulowany news, rozchodzący się w sieci od 5 grudnia według ściśle zaplanowanego scenariusza. Właśnie po to, by upowszechniać takie „newsy”, potrzebna jest m.in. duża liczba konta na Twitterze – niezależnie od tego, czy będą to konta trolli czy botów. Dziś już posłowie PiS na podstawie tego filmiku domagają się wyjaśnień zarówno od sędziów, jak i od PO – choć sam film nie przedstawia… niczego.

Teraz zabieram Was w podróż po sieci. Będziemy po kolei odkrywać, jak przebiegała dystrybucja filmiku. Film pojawia się 5 grudnia, najpierw na portalu Niezalezna.pl – jest dokładnie 18.28, kiedy film wraz z tekstem zostaje opublikowany.

film3

Niezalezna.pl na swoim portalu publikuje link do nagraniu na portalu YouTube – ale nie jest to jej kanał, tylko kanał użytkownika Cenzura to Bzdura. Kanał działa od kilku lat, są tam zamieszczane głównie transmisje z wystąpień sejmowych oraz telewizyjnych polityków prawicy. Wg danych You Tube (sprawdzałam je 6 grudnia o godz. 17.38 , film został dodany 23 godziny wcześniej) nagranie opublikowano również  ok. 18.30. Czyli w tym samym czasie, gdy został opublikowany na Niezalezna.pl. Nie ma żadnego wcześniejszego źródła, nikt inny nie upublicznił go wcześniej- choć film jest z lipca.

film1film2

Zaledwie 17 minut później na Twitterze film udostępnia użytkownik Prawa Strona (nick: Prawy_Populista). Nie podaje linku do Niezalezna.pl, tylko udostępnia źródłowy film, publikując go bezpośrednio na swoim koncie na Twitterze.

 

Dopiero w następnym tweecie, z godz. 18.54, dodaje, że źródłem jest Niezalezna.pl i publikuje link.

Zauważcie – żadne z kont udostępniających w godzinach 18.30-18.47 film na You Tube i Twitterze nie musi go linkować. Czyli mają źródłowe nagranie na swoich twardych dyskach.

Od razu wyjaśniam – można pobrać nagranie z YT tak, by uzyskać z niego plik źródłowy. Tu wszystko dzieje się jednak bardzo szybko, nie ma żadnej przerwy między działaniami na YT, Niezalezna.pl a Twitterem, na pewno nikt nie natknął się na filmik przez przypadek, nie próbował go analizować, potem ściągać na swój dysk. Wszystko rozegrało się w ciągu 19 minut – i plik z nagraniem stał się dostępny w trzech miejscach w sieci.

UPDATE: wyjaśniam tym, którzy usiłują mnie przekonać, że plik z filmem da się zgrać i wrzucić na TT znacznie szybciej niż w ciągu 19 minut. Jasne, że się da! Ale trzeba wiedzieć, że ten film w danym miejscu w sieci właśnie został opublikowany. Bardzo mało prawdopodobny byłby przypadek, gdyby wszystkie te działania rozegrały się w tak krótkim czasie bez współpracy uczestniczących w tym osób/ adminów kont.

O godz. 19.00 5 grudnia w całej Polsce rozpoczynały się kolejne protesty przeciwko zmianom w ustawach o KRS i Sądzie Najwyższym. Następnego dnia w Sejmie miał się rozpocząć kolejny etap procedowania tych ustaw, nie do końca znane było stanowisko prezydenta Andrzeja Dudy w tej sprawie. To też tydzień rozpatrywania wniosku opozycji o wotum nieufności dla rządu. Gorący politycznie czas.

Film zostaje opublikowany na pół godziny przed kolejną falą protestów. Rozchodzi się w błyskawicznym tempie. O 19.27 – zaledwie 40 minut po opublikowaniu – ma już 311 podań dalej; o 19.48 – godzinę po opublikowaniu – 405 RT, 2 godziny po publikacji – 628 RT; o godz. 23.26, niecałe 5 godzin od publikacji – 1024 RT i 1504 polubienia. Na tym etapie post z filmem jest już zasadniczo wiralem – algorytm TT pozycjonuje go bardzo wysoko ze względu na dużą liczbę reakcji, zobaczy go więc każdy użytkownik TT, który ma wśród obserwowanych osoby związane z prawą stroną sceny politycznej.

 

Jednym z pierwszych, która podaje film dalej, jest konto @Olgalengyel – to samo konto dystrybuowało na TT film z nagraniem „niepublicznej” wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy o „ubeckich metodach Antoniego Macierewicza”, , intensywnie współpracowało też z innym użytkownikiem przy rozpowszechnianiu słynnego zdjęcia Ryszarda Petru podczas lotu na Maderę w grudniu.

Ok. godz. 20-tej sprawdzałam, jakie konta podają dalej post z filmem. O tej porze wśród robiących retweeta nie ma osób znanych. Ok. połowy kont ma mniej niż 100 obserwujących, wszystkie związane są z prawicą. Część w swoich opisach podaje znany hashtag #drugazmiana – po tym hashtagu rozpoznaje się grupa tzw. trolli działająca na rzecz PiS, której działania koordynuje poseł Dominik Tarczyński.

Już o godz. 21.22 na portalu TVP Info pojawia się tekst o „ujawnionym” przez Niezależną filmie.

film_tvp2

O godz. 21.45 tweet na ten temat TVP Info zamieszcza na swoim profilu (choć w mobilnej aplikacji TT przy tweecie wyświetla się godzina zamieszczenia jako 6.45 6 grudnia). W dołączonym materiale TVP Info podaje niewiele informacji – jedynie, kogo widać na filmie i że to portal Niezalezna.pl dotarł do nagrania. Widoczne dziś na portalu przy tym artykule nagranie z programu TVP Info pochodzi już z ranka 6 grudnia – zostało dodane do materiału później.

film_tvp

Na Twitterze akcja rozpowszechniania postu trwa, mimo że informacji jest bardzo mało. Cały tekst postu z nagraniem brzmi: „Niezależne sądy wychodzą z narady z politykami z PO”. Nie ma informacji, kiedy nagrano film, kto go nagrał, ani w ogóle – o co chodzi. W tekście Niezależna.pl informacji jest nieco więcej. Można się z niego dowiedzieć, że redakcja otrzymała nigdzie wcześniej nie publikowane nagranie, które – wg redakcji – „tłumaczy jednomyślność polityków PO, Nowoczesnej i PSL z czołowymi „apolitycznymi” figurami świata sędziowskiego. Na nagraniu widać jak z Biura Krajowego Platformy Obywatelskiej przy ulicy Wiejskiej, nieopodal gmachu Sejmu, wychodzi wraz z politykami PO sędziowska elita. W tej grupie, która przebywała w siedzibie PO,  jest I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf, Dariusz Zawistowski i Waldemar Żurek z KRS, prof. Adam Strzembosz, prof. Andrzej Rzepliński, czy Krystian Markiewicz, szef Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. Przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości zmierzają stąd, w zwartej grupie, do Sejmu w otoczeniu  polityków PO Grzegorz Schetyny,  Borysa Budki, Krzysztofa Brejzy, Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i  innych posłów tej partii. Ta nieujawniana dotąd wizyta sędziów w siedzibie PO pokazuje, jak „apolityczni” sędziowie  nieformalnie dogadują się z politykami PO.” Tytuł brzmi: UJAWNIAMY: Tak wyglądała tajna narada elity sędziowskiej z politykami PO w czasie batalii o sądy”.

Po pewnym czasie tweet dociera do dziennikarzy innych niż Niezalezna.pl – ok. 3 godzin po publikacji z użytkownikiem udostępniającym film dyskutuje dziennikarka Dominika Długosz, informując, że film niczego nowego nie ujawnia. Wyjaśnienia oczywiście niczego nie zmieniają.

 

Niezalezna.pl na swoim profilu na Twitterze linkuje tekst i film dopiero 6 grudnia wcześnie rano – o godz. 6.09. Wtedy sam film ma już liczone w dziesiątkach – albo i setkach tysięcy – zasięgi.  TVP Info od rana emituje go na swojej antenie – robi to przez cały dzień. Przed południem poseł PiS Waldemar Buda domaga się od Platformy oficjalnych wyjaśnień na temat spotkania.  Ok. godz. 12-tej Platforma Obywatelska na Twitterze oficjalnie odpowiada, że nie było to żadne tajne spotkanie z sędziami:

film_po

O film pytani są też przez rozmaite media także politycy PO. Sprawę wyjaśnia m.in. poseł PO Borys Budka:

 

 

Każdy, kto spokojnie obejrzy film, widzi, że nie ma mowy o żadnym tajnym spotkaniu – siedziba PO mieści się w budynku przy ul. Wiejskiej, tuż przy drodze do Sejmu. Kilkanaście znanych osób wychodzących z tego budynku w trakcie lipcowych protestów pod Sejmem musiało być zauważone – i każdy, kto zna to miejsce, jest tego świadom. To tak jakby zrobić spotkanie w Pałacu Prezydenckim, wejść do niego głównym wejściem, wyjść podobnie – a potem ktoś, kto nagra osobę wychodzącą, będzie twierdził, że zorganizowano tam tajne spotkanie. Spotkanie, którego zakończenie udokumentowano na nagraniu, było spotkaniem jawnym, oficjalnym i wynikającym z podejmowanych przez PO w tym momencie działań.

Co – jak widać – zupełnie nie przeszkodziło prawej stronie sieci zrobić z filmu zmanipulowanego newsa, który rozszedł się nie tylko w sieci, ale też w mediach tradycyjnych, przy ogromnym udziale TVP Info. Klasyczna dezinformacja. Ale zobaczcie, jak bardzo skuteczna!

Kiedy kilka tygodni temu napisałam tekst o tysiącach uśpionych botów na Twitterze, obserwujących polskich polityków, pytano mnie, po co komu takie boty. Niech opisany przypadek będzie najlepszym przykładem, do czego może służyć duża liczba łatwo dostępnych konta na Twitterze (niezależnie od tego, czy będą to trolle czy boty).  I w jaki sposób można za ich pomocą prowadzić wojnę dezinformacyjną – nie tylko w sieci, ale też w realu.

 

 

 

 

 

 

Dlaczego młodzi odwracają się od polityki? Praktyczne wnioski

Młodzi nie lubią polityki, nie głosują, nie interesują się działalnością społeczną ani polityczną! – grzmią największe media i autorytety. Polska tragedia po prostu!

A tak z ręką na sercu: Ty interesujesz się polityką? Jeśli tak (wiesz – należysz do skrajnej mniejszości), to dlaczego?

Najczęściej robimy to z poczucia obowiązku i ze względu na świadomość wpływu polityki na nasze codzienne życie. Ale obowiązek i społeczno-polityczna świadomość to nie są – i nigdy nie były – cechy charakteryzujące młodych ludzi. Młodzi lubią to, co atrakcyjne i to, co zaspokaja powszechną na tym etapie potrzebę buntu przeciwko zastanemu światu!

Szczerze: czy uważasz polską politykę za atrakcyjną?

Chyba tylko wtedy, gdy lubisz kłótnie…

Zamiast narzekać na młodych, na ich polityczną bierność, przyjrzałam się bliżej motywom ich zachowań. Młodzi (mówię głównie o grupie wiekowej 18-24 lata) nie są bezmyślni ani źli. Skoro lekceważą politykę, nie chodzą na wybory, olewają walkę o demokrację, nie uczestniczą w protestach – to robią to z konkretnych, ważnych dla siebie powodów. Robią to, ponieważ polityka i politycy nie spełniają ich oczekiwań. Dopiero gdy ta sfera życia publicznego zbliży się do ich potrzeb, zmieni się nastawienie młodych. Jakie więc są te oczekiwania i co z nich wynika dla polityków i dla państwa?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, przeanalizowałam dostępne wyniki badań socjologicznych oraz związane z nimi publikacje (ich zestawienie – na końcu tekstu). Tu chcę wyrazić wielki szacunek dla dr Radosława Marzęckiego z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, który wsparł mnie swoimi publikacjami. I oto, co się okazało!

Mamy dziś w Polsce dwie grupy młodych (18-24), jeśli chodzi o postawę wobec życia społeczno-politycznego.

GRUPA I: BIERNI

To znacząca większość! Milcząca, bierna, zdystansowana do jakiejkolwiek działalności społecznej i politycznej. Nie zabiera głosu na żaden temat, nie głosuje, nie angażuje się w żadne działania społeczne.  Dla 78 proc. polskiej młodzieży polityka jest po prostu nieważna, 36 proc. nigdy nie rozmawia o polityce ze znajomymi czy rodziną.

Wydaje się, że tę grupę można podzielić na dwie, jeśli chodzi o powody bierności:

GRUPA  „MILCZĄCY WKURZENI”:  bierność jest dla niej wyrazem buntu przeciwko zastanemu światu dorosłych. Nie głosują – bo w ten sposób okazują swoje wkurzenie na system, którego nie zamierzają w żaden sposób wspierać. Trudno określić, jak liczna jest to grupa. Z badań dr Marzęckiego wiemy natomiast, że aż 47 proc. przebadanych studentów jest niezadowolonych z funkcjonowania demokracji w Polsce. Najpoważniejszym problemem demokracji są zaś kłótnie polityków.

GRUPA „PRYWATNI”:  bierność wynika z kompletnego braku zainteresowania aktywnością społeczną i polityczną. To ludzie zajęci swoimi prywatnymi sprawami, związkami, praca, karierą, przetrwaniem, przyjemnościami. Tutaj mamy do czynienia z kompletną depolityzacją życia. Polityka kojarzy im się z nudą, jest skrajnie nieatrakcyjna i niepotrzebna. To grupa, która nie wie, że są wybory – więc w nich nie uczestniczy. A jakby nawet na nie poszła – to zupełnie nie miałaby pojęcia, na kogo głosować.

 

GRUPA II: AKTYWNI ZBUNTOWANI

To grupa znacznie mniejsza niż pierwsza, ale bardziej widoczna – bo głośna. Tutaj mamy wszystkich młodych angażujących się w politykę. Dziś w Polsce najgłośniejszą jej częścią są młodzi o poglądach skrajnie prawicowych (elektorat Kukiz`15 i ugrupowań Korwina).  Jak wynika z badań Instytutu Spraw Publicznych, osoby o poglądach skrajnie prawicowych to przede wszystkim młodzi mężczyźni. Młode kobiety prezentują raczej poglądy centrowe, są cichsze i przez to mniej widoczne – poza niektórymi akcjami ogólnopolskimi jak np. Czarny protest.

Ta grupa motywowana jest przede wszystkim buntem i wkurzeniem na system. Polityka w wydaniu państwowym i parlamentarnym kojarzy się jej przede wszystkim z kłamstwem, nieuczciwością, fałszywością, brakiem wiarygodności. Dlatego jej największym poparciem cieszą się ugrupowania antysystemowe, do jakich zaliczane są ugrupowania zarówno Korwina, jak i Kukiza (mimo obecności tego ostatniego w parlamencie).

Oczywiście zdarzają się wyjątki wśród aktywnych – to ci, którzy odnajdują się wśród dzisiejszych ugrupowań parlamentarnych i wiążą z nimi swoją przyszłość, ale to promil wśród młodych Polaków.

 

Wszystkie te grupy łączy głęboka niezgoda na obecna politykę. Zdaniem większości młodych politycy nie sprostali swoim obowiązkom, kłamią i są fałszywi, niegodni zaufania, oraz nie mają pojęcia o życiu zwykłych obywateli. Politycy stracili dla młodych autorytet, nie mają więc żadnego wpływu na poglądy młodzieży. 

I kiedy pomyślimy, jak starsi (od opisywanej grupy) Polacy mówią o politykach, jak bardzo im nie ufają, co o polityce mówią media i jakie jej obraz ogólnie rzecz biorąc budowany jest w Polsce – nikogo nie powinno dziwić, że młodzi ludzie tak właśnie myślą o tej przestrzeni życia publicznego.

Jednocześnie młodzi przyznają, że nie rozumieją polityki, nie znają jej mechanizmów, nie rozumieją języka, jakim posługują się politycy, i mają trudności z określeniem własnego stanowiska w sprawie poruszanej przez media. Badacze podkreślają jednak, że istnieje duże zapotrzebowanie wśród młodych na autorytety, na ludzi, którzy są w stanie sprostać roli drogowskazów.

Kto więc dziś zyskuje wpływ na poglądy młodych?

Osobowości medialne. Właśnie tak – ludzie znani z mediów. Niekoniecznie z mediów w tradycyjnym rozumieniu tego słowa – także z mediów elektronicznych:  dziś autorytety młodzieży rosną w Internecie.  Oraz, wciąż jeszcze, w telewizji.

A`propos: także w polityce przybiera na znaczeniu zjawisko tzw. personalizacji. Tzn. że coraz bardziej liczą się konkretni ludzie i to ich się wybiera, a nie partię.

 

Co z tego wynika w praktyce? Otóż wnioski są naprawdę znaczące, a ich wykorzystanie może zdeterminować polską politykę w następnych latach:

  1. Młodzi (grupa 18-24) nie są i nie będą zainteresowani głosowaniem ani na PiS, ani na PO, ani na inne klasyczne partie polityczne. Dziś dla młodych tradycyjne partie (zwłaszcza dwie największe) są reprezentantami „systemu” (co widać po ostatnim odpływie młodych wyborców od PiS) – jedna grupa młodych się przeciwko temu systemowi buntuje, druga go lekceważy i jest wobec niego bierna.  Żadna z dwóch największych partii ze względów niezależnych od niej nie jest w stanie dziś zmobilizować młodych do zagłosowania na nią. To się może zmienić, jeśli któraś z partii przestanie być postrzegana jako systemowa, a zacznie być symbolem zmiany (albo przynajmniej szansy na nią). Oczywiście może to dotyczyć wyłącznie opozycji – partia rządząca zawsze jest symbolem systemu.
  2. Młodzi popierają ugrupowania Kukiza i Korwina, bo to w ich odbiorze ugrupowania antysystemowe i zbuntowane. W przypadku Kukiza kluczowy jest wizerunek, nie rzeczywiste działania (np. głosowanie) posłów Kukiz`15 w Sejmie. Kukiz to ugrupowanie kojarzące się z buntem.
  3. Politycy nie mają wpływu na poglądy tej grupy wiekowej. Wpływ na poglądy mają tzw. osobowości medialne – ludzie znani głównie z mediów (TV, też media internet.i social media), celebryci, niekojarzeni z polityką lub kojarzeni z nią „przy okazji”.
  4. Polityka się personalizuje – tzn. coraz większe znaczenie mają liderzy, ich osobowości, oraz personalnie konkretni politycy, natomiast tracą na znaczeniu szyldy partyjne. Wygrają więc ci, którzy zbudują silne marki osobiste, a nie ci, którzy będą politykami dzięki wsparciu swojej partii.
  5. Pojawia się zapotrzebowanie na nowy typ polityka – wyrazistego i atrakcyjnego medialnie, mówiącego jednoznacznym, zrozumiałym językiem; najlepiej znanego
    z innego rodzaju działalności niż z polityki, takiego „fajnego gościa/fajnej gościówy”, który polityką zajmuje się niejako przy okazji (w odbiorze publicznym).
  6. W kampaniach wyborczych kluczowe będzie oddziaływanie na młodych przez osobowości medialne – ale te, które trafiają do młodej grupy odbiorców. To muszą być ”ich” celebryci i sławy. Przypuszczam, że jeśli najbardziej rozpoznawalny w Polsce vloger Sylwester Wardęga nagrałby video, w którym powiedziałby: „nie idźcie na wybory” – to nikt nie byłby w stanie odwrócić tego przekazu (takie są zasięgi filmów Wardęgi). A jakby nagrał: „Idźcie głosować na…, rozp… ten system!” – to też miałoby znaczące przełożenie w wyniku wyborów. Niedostrzeganie siły oddziaływania VIP-ów sieciowych to jeden z podstawowych błędów tradycyjnych ugrupowań politycznych.
  7. Wiele wskazuje na silną potrzebę edukowania młodych, jeśli chodzi o politykę, jej mechanizmy, narzędzia etc. Ogólnopolska średnia z wiedzy o społeczeństwie na tegorocznej maturze, wynosząca 26 proc, pokazuje to dobitnie. Brakuje nam w Polsce nowoczesnych, atrakcyjnych medialnie działań edukacyjnych oraz PR-owych na rzecz polityki. Tak – PR-owych. To może brzmieć śmiesznie – ale tylko na początku. Młodzi dziś nie rozumieją, po co polityka jest w ogóle potrzebna, skoro jest nieatrakcyjna, fałszywa, agresywna, nieprzystająca do życia itp. Najlepiej by ją usunęli z życia – i usuwają ją, w taki sposób, w jaki mogą.

Pokazanie podstawowych funkcji polityki, które sprawiają, że jest ona niezbędna w państwie i tak naprawdę zwyczajnie chroni nas przed ciągłymi wojnami – to zadanie edukacyjne o najwyższym priorytecie. Opisanie jej mechanizmów prostym, zrozumiałym językiem. Wyjaśnienie podstaw funkcjonowania demokracji i jej znaczenia. Prosto i atrakcyjnie, nie przez testy i sprawdziany w szkole.

Tylko kto się go podejmie, skoro wymagałoby to działania politycznego, a nie partyjnego? Państwotwórczego, a nie nastawionego na korzyści jednej partii?

Czekam na odważnych.

 

 

Badania będące podstawą analizy:
– dr Radosław Marzęcki, Instytut Politologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie: badanie studentów polskich z 16 uczelni przeprowadzone w 2012 roku na grupie 994 osób – oraz publikacje;
– Instytut Spraw Publicznych, badanie z 2017 r.;
– CBOS, raporty dotyczące głosowania i niegłosowania oraz charakterystyki elektoratów partyjnych z 2015 r. oraz Młodzież 2016;
– Europejskie Badanie Wartości z 2008 r.;
– Europejski Sondaż Społeczny (ESS Round 6);
– Eurobarometr.