Kto szerzy w Polsce pro-Kremlowską propagandę? Są takie polskie portale

Rosyjska propaganda sączona jest do głów Polaków w znacznie szerszym zakresie niż dotychczas sądzono. Dociera ona nie tyle przez oficjalne kanały sterowane przez Rosjan, które w Polsce nie cieszą się popularnością, lecz przez niektóre polskojęzyczne portale informacyjne. Przynajmniej 23 witryny rozpowszechniają dziś w Polsce newsy ze Sputnika Polska, Russia Today (dziś: RT) oraz informacje z pro-Kremlowskiego portalu Voice of Europe. I wszystko wskazuje na to, że nie jest to zamknięta lista.

To nie są małe witryny. Tylko na Facebooku mają one 988 tysięcy fanów. Jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę grup na FB, na których linkowane są ich newsy, liczba polskich użytkowników FB (przy bardzo ostrożnych obliczeniach) mających stały kontakt z prorosyjską propagandą wzrośnie do ok. 2,5 mln osób. Zaś liczba wejść na te witryny tylko w sierpniu wyniosła… 53,6 miliona! Podawane z pro-Kremlowskich źródeł informacje dotyczą przede wszystkim wydarzeń z zagranicy.

Prześledziłam działania 60 portali informacyjnych i quasi informacyjnych (serwujących informacje propagandowe i fake newsy). Wybrałam je na podst. obserwacji otwartych grup na Facebooku, zrzeszających osoby zaangażowane politycznie.  Aż 23 z nich regularnie udostępnia informacje ze Sputnik News, Russia Today oraz z Voice of Europe – zarejestrowanej co prawda w Holandii, ale znanej szeroko jako witrynę, która szerzy pro-Kremlowską propagandę. Rolę VoE opisywali sami Holendrzy, wykazano również jej udział w wojnie informacyjnej w Hiszpanii (podczas referendum ws. Katalonii), a w Polsce o prezentowaniu przez VoE treści pro-Kremlowskich pisał m.in. Wojciech Mucha z portalu Niezalezna.pl.

 

Propagandziści znaleźli sposób, by dotrzeć ze swoimi treściami mimo nieufności Polaków

Mechanizm jest prosty. Sputnik, Russia Today oraz Voice of Europe podają informacje z całego świata i z Polski, odpowiednio przetworzone tak, by pasowały do pro-Kremlowskiej wizji rzeczywistości: USA, UE, NATO i Niemcy są złe, w stanie rozkładu i anarchii, Rosja jest stabilna i bezpieczna, chyba że zostanie zaatakowana przez „złych”, dlatego zbroi się, by w razie czego móc się bronić podczas III wojny światowej, która niebawem wybuchnie, a wywołają ją oczywiście Stany Zjednoczone. Sputnik Polska dokłada do tego jeszcze złych Ukraińców, którzy nienawidzą Polaków, zaś VoE przoduje w informacjach o złych muzułmańskich oraz czarnoskórych uchodźcach, którzy niszczą europejską kulturę i atakują Europejczyków. Jednocześnie na tych portalach pojawiają się informacje o rozmaitych ciekawostkach, sensacjach i sensacyjkach – tak by najpierw skupić uwagę, przyzwyczaić czytelnika do korzystania z portalu, a przy okazji czytania ciekawostek zaserwować mu odpowiednie treści propagandowe.

W języku polskim takie newsy podaje jedynie Sputnik, ale on nie cieszy się w Polsce popularnością, ponieważ jest dość powszechnie znany jako tuba Kremla. Znaleziono jednak inny sposób – skuteczny – na to, by te barierę nieufności ze strony Polaków pokonać. Zauważyłam go obserwując bardzo liczne na Facebooku grupy, zrzeszające przede wszystkim osoby o wyraźnie narodowych i prawicowych poglądach oraz grupy ludzi nastawione antyimigrancko i antyukraińsko. Grupy te mają od kilku do kilkudziesięciu tys. fanów, nie chodzi więc o żadne niszowe wpływy, lecz o docieranie do potężnej rzeszy ludzi. Bardzo ostrożnie szacuję, że w samych grupach dostęp do prezentowanych w nich newsów ma ok. 1,5 mln użytkowników FB, a ich udostępnienia dodatkowo powiększają zasięgi.  W tych właśnie grupach pojawia się mnóstwo linków, kierujących do mało znanych (w tzw. mainstreamowym nurcie) portali. Część z nich to radykalnie prawicowe witryny, inne prezentują „alternatywną” wizję świata i informacje, „których nie znajdziesz w zwykłych mediach”, jeszcze inne to witryny poświęcone popularnym obecnie tzw. teoriom spiskowym, wśród których znajdują się m.in. smugi chemitrails, teoria antyszczepionkowa czy UFO. Strony te poruszają także tematy polityczne.

 

23 portale czerpią swoje informacje z pro-Kremlowskich źródeł

Zrobiłam zestawienie portali, które były cytowane w analizowanych przeze mnie grupach FB i sprawdziłam każdy z nich, czyli 60 witryn. Okazuje się, że aż 23 korzystają z informacji Sputnika, RT lub Voice of Europe jako ze źródeł swoich newsów. Często źródło podawane jest na samym końcu newsa, małymi literami, jest więc mało widoczne, zwłaszcza w zestawieniu z krzyczącym, sensacyjnym nagłówkiem. Niewiele osób podających dalej informację na Facebooku dopatrzy się, skąd ona pochodzi.

Oto lista portali, na których znalazłam newsy ze Sputnika, RT czy VoE (alfabetycznie):

alternews.pl, alexjones.pl, dziennik-polityczny.com, hnews.pl, koniec-swiata.org, magnapolonia.org, narodowcy.net, nczas.com, ndie.pl, neon24.pl, newsweb.pl, parezja.pl, pikio.pl, prostozmostu24.pl, prawdaobiektywna.pl, reporters.pl, sioe.pl, wmeritum.pl, wolnosc24.pl, wolna-polska.pl, wprawo.pl, wsensie.pl, zmianynaziemi.pl.

Najmniej artykułów z pro-Kremlowskich źródeł znalazłam na portalach: hnews.pl, prawdaobiektywna.pl i newsweb.pl. Były to pojedyncze teksty, zapośredniczone jeszcze z innych portali, ponieważ bardzo częstą praktyką jest tu podawanie informacji wzajemnie od siebie. Jeśli jednak komuś wydaje się, że cała reszta są to witryny niszowe i mają one niewielki wpływ na Polaków, myli się. Powyżej miliona wejść w sierpniu 2018 r. (do 27 sierpnia, dane z SimilarWeb) odnotowały: magnapolonia.org, zmianynaziemi.pl, nczas.com, newsweb.pl, wmeritum.pl, ndie.pl, wolna-polska.pl i największy w tym gronie pikio.pl (34,4 mln wejść). Dwie z prezentowanych w zestawieniu stron w tym roku zawiesiły swoją działalność (parezja.pl i reporters.pl), ale ich newsy nadal można znaleźć albo na witrynie, albo na Facebooku.

Portale są bardzo różnorodne. Część z nich w ogóle nie informuje o tym, kto je tworzy, jaki jest skład redakcji czy do kogo należą. Taką sytuację mamy m.in. w przypadku: alexjones.pl, ndie.pl, sioe.pl, reporters.pl. „Sioe” to skrót od „Stop islamizacji Europy”, „ndie” – „Nie dla islamizacji Europy”. Obie są nastawione radykalnie antymuzułmańsko.

 

Sputnik, Russia Today i… ruch antyszczepionkowy!

Na kilku innych można, po starannym poszukiwaniu, znaleźć, jaka firma stoi za portalem, pozostałe podają skład redakcji lub chociaż redaktora naczelnego. Najczęściej opisywane, a więc i najbardziej znane portale, to pikio.pl i newsweb.pl – ich właścicielem jest polska spółka medialna HGA Media.

pikio_sputnik_grafika

Alexjones.pl to portal, który ma niewiele wspólnego ze słynnym Aleksem Jonesem, szerzącym teorie spiskowe na całym świecie (w Polsce jego teorie prezentuje głównie portal prisonplanet.pl). Zarejestrowany na właścicielkę niewielkiej firmy z Piaseczna, działa na serwerach niemieckich. W sierpniu odnotował 600 tys. wejść. Prezentuje zarówno materiały polityczne, jak i społeczne oraz związane z teoriami spiskowymi. W dziale „wojskowość” na 10 ostatnich artykułów aż 9 to materiały Sputnik Polska. Wiele artykułów politycznych także inspirowanych jest pro-Kremlowskimi źródłami. Portal ten szerzy też informacje nt. negatywnego wpływu szczepień na dzieci, co w sposób bardzo interesujący pasuje do ostatnich doniesień brytyjskiego „The Times”, że rosyjskie trolle stoją za zwiększaniem popularności trendu antyszczepionkowego na świecie. Podobne powiązanie można zauważyć na portalu zmianynaziemi.org – tam również mamy do czynienia z rozpowszechnianiem z jednej strony informacji politycznych i społecznych ze Sputnika (z kilku jego wersji językowych) oraz z RT, a z drugiej – z całą serią artykułów nt. negatywnego wpływu szczepień na dzieci. To samo jest na portalu alternews.pl – kolejnym, który prezentuje newsy z tzw. NWO – New World Order, Nowy Porządek Świata. Tu także pojawiają się kopiowane ze Sputnika informacje oraz teksty prezentujące postulat  zniesienia obowiązku szczepień w Polsce.

alternews_grafika

Z lewej news z alternews.pl, a z drugiej – ze Sputnika:

 

Jeszcze inne ciekawe zjawisko to fakt, iż większość analizowanych przeze mnie portali działa na zagranicznych serwerach, głównie niemieckich i amerykańskich. Dotyczy to także portali radykalnie narodowych. Tak mamy choćby z witryną prostozmostu24.pl, która silnie promuje m.in. posła Adama Andruszkiewicza. Zasłynął on m.in. z intensywnego popularyzowania tematu reparacji wojennych, które Niemcy powinny wypłacić Polsce. Chichotem historii jest więc fakt, że prostozmostu24.pl działa na niemieckich serwerach i korzysta z niemieckiego dostawcy internetu (Hetzner Online z Bawarii). Jednocześnie co jakiś czas strona prezentuje newsy prosto z Russia Today (np. o napadzie w Szanghaju czy o wypadku samolotu, którego przerażony pilot wzywał Allaha).

 

Jacek Międlar i „Najwyższy Czas” – co ich łączy? Newsy ze Sputnika

Portal wprawo.pl, którego redaktorem naczelnym jest były ksiądz, znany skrajny narodowiec Jacek Międlar, działa na serwerach amerykańskich, a na swoich łamach prezentuje zarówno informacje ze Sputnika (m.in. o groźbach Ukraińców z KUL-u za potępienie UPA czy o wypowiedzi polityka SLD nt. Żołnierzy Wyklętych), jak i z Voice of Europe (m.in. o „zgwałconym psie znalezionym w obozie dla uchodźców” czy „katolickich dzieciach zmuszanych do nauki islamskich pieśni” w Austrii). Prawicowa Magna Polonia to znów serwery niemieckie, Sioe.pl – kanadyjskie, Wolna Polska i wsensie.pl – amerykańskie.

wprawo_voice_grafika

Bardzo intensywnie z treści pro-Kremlowskich korzysta witryna nczas.pl, czyli Najwyższy Czas, powiązana z tygodnikiem o tej samej nazwie, którego założycielem był Janusz Korwin-Mikke. Dziś witryna promuje zarówno Korwin-Mikkego, jak i Stanisława Michałkiewicza, radykalnie prawicowego publicystę. Zaś Fundacja „Najwyższy Czas”  finansuje również, jak czytamy w informacji na stronie, honoraria autorskie autorów piszących na kolejnym portalu – wolnosc24.pl. Obie witryny często prezentują rosyjską wizję świata. Wolność24.pl podawała za Sputnikiem m.in. informacje o nagiej opozycjonistce na spotkaniu przywódców Ukrainy i Białorusi w Kijowie, wypowiedź jemeńskiego generała nt. USA czy news o rosyjskim robocie, który potrafi strzelać z obu rąk. Za „Voice of Europe” cytowano newsy o tym, że muzułmanie za 12 lat przejmą kontrolę nad Brukselą, Węgry wycofują z uczelni „gender studies”, a Europę za chwilę zaleje nowa fala imigrantów, wśród których będą terroryści.

„Najwyższy Czas” wybierał inne informacje. Ze Sputnika pochodziły m.in. newsy o: zalegalizowaniu seksu w miejscach publicznych w jednym z meksykańskich miast, ukraińskim prokuratorze, który rozebrał się przed kamerami w reality show, czy zbieraniu podpisów w Czechach i Słowacji za wyjściem z Unii Europejskiej. Ale „Najwyższy Czas” najbardziej chyba ceni „Voice of Europe”, bo powołuje się na ten portal zupełnie otwarcie, nawet w tytułach. Jeden z newsów:  „Voice of Europe” wybrał Beatę Szydło i Victora Orbana politykami roku w grudniu 2017. Inny: wg trendu w Szwecji co ósma Szwedka w ciągu najbliższych lat padnie ofiara gwałtu, kolejny: przybysz z Afryki całował chłopców w genitalia.

Na kilku innych polskich portalach można przeczytać, że VoE to po prostu konserwatywny portal internetowy, który na dodatek bardzo ceni polski rząd. Brzmi miło, tyle że to nieprawda. W części raportów dotyczących wojny informacyjnej VoE wskazywany jest jako twórca fake newsów wykorzystywanych na rzecz pro-Kremlowskiej propagandy. Jeśli jednak ktoś chciałby bronić polskich portali, może stwierdzić, że redakcje po prostu nie wiedziały o pro-Kremlowskiej roli „Voice of Europe”. Pamiętajmy jednak, że każda ze wskazanych przeze mnie witryn internetowych korzysta również z materiałów Sputnika – a w tym przypadku o niewiedzy mówić już nie można, bo o propagandowej roli Sputnika informuje się od lat.

 

Narodowcy także cytują Sputnika

Newsy Sputnika znalazłam również na tak silnie prawicowych polskich portalach jak Magna Polonia czy Wolna Polska. Ta ostatnia ma ich szczególnie dużo, zwłaszcza tych, które uderzają w Ukrainę. Jest więc informacja o tym, że Zakarpacie domaga się autonomii, a w Łucku protestują ukraińscy nacjonaliści. To są zresztą dosłownie skopiowane informacje Sputnika, łącznie z tytułami. Są też newsy o zaczipowanych Szwedach czy Stanach Zjednoczonych szykujących się do wojny. Także narodowcy.net korzystają ze Sputnika. Skopiowali z portalu m.in. informacje o szykowaniu się przez Niemców do rozpoczęcia budowy Nord Stream 2, o losach Juliana Assange czy o pobiciu polskiego dyplomaty w Rosji.

narodowcy_sputnik_grafika

Z lewej news z narodowcy.net, a z drugiej – ze Sputnika:

 

Warto zwrócić uwagę, że niektóre portale czerpią ze Sputnika także informacje o tym, co się dzieje w Polsce. Podawałam już przykład cytowania wypowiedzi polityka SLD za pośrednictwem Sputnika przez portal wprawo.pl Jacka Międlara. Ale np. ndie.pl za Sputnikiem informuje o planach zbudowania przez mniejszość tatarską centrum kultury muzułmańskiej w Białymstoku. Jednak najbardziej zaskoczyło mnie źródło informacji podanej przez wmeritum.pl o tym, że niektóre parafie katolickie w Polsce wprowadziły możliwość płacenia kartą – ją także zaczerpnięto ze Sputnika.

 

Rosyjska propaganda pogłębia nasze podziały i lęki

Obserwując działania rosyjskiej propagandy w Polsce widać, że Rosja angażuje się w Polsce na co dzień głównie w tematy budzące silne emocje społeczne. Często nie mają one związku z polityką, dotykają za to spraw istotnych dla zwykłych ludzi – właśnie za ich pomocą propagandziści pogłębiają podziały społeczne i potęgują chaos. Służy do tego m.in.. budowanie określonej wizji świata – zgodnej z interesem Kremla. A w jego interesie jest osłabianie istniejącego, politycznego porządku, budzenie przerażenia i pogłębianie lęków. Stąd tak popularne treści skrajnie antyimigranckie, antymuzłmańskie, ale też antyukraińskie. Skutkiem tego jest również prezentowanie wybiórczo wszelkich negatywnych doniesień na temat sytuacji w instytucjach i krajach Unii Europejskiej oraz w NATO. Na jednym z opisywanych portali znalazłam np. wywiad, oczywiście skopiowany ze Sputnika, z generałem, który przekonywał, że NATO nie jest nam dziś do niczego potrzebne. Zaś Angela Merkel jest stałą negatywną bohaterką zarówno w RT, jak i w Sputniku czy w VoE.

I tę właśnie wizję świata dostają Polacy za pośrednictwem polskich portali, także silnie prawicowych, walczących – wg ich własnych zapowiedzi – o silną Polskę. Rosjanie sprzedają nam swoją opowieść o świecie – a my pozostając m.in. pod jej wpływem patrzymy na rzeczywistość.

 

Tekst ukazał się także na portalu OKO.Press

Narodowcy werbują. Kto zwycięży w walce prawicowych radykałów?

Prawica werbuje. Mocno, intensywnie i wielostronnie. W Polsce trwają dziś przynajmniej cztery akcje werbunkowe radykalnej prawicy. Kto będzie skuteczniejszy w gromadzeniu wokół siebie zwolenników i sprawniejszy w budowaniu struktur terenowych – ten wygra najgorętszą obecnie walkę polityczną w Polsce. I choć umyka ona większości mainstreamowych mediów, jej rozstrzygnięcie będzie istotne dla dalszej sytuacji w kraju.

Dziś w Polsce działa sześć istotnych środowisk prawicowych, które konkurują między sobą o głosy narodowców. Są to: Ruch Narodowy i Młodzież Wszechpolska; drużyny A, czyli środowisko skupione wokół Adama Andruszkiewicza; Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego; Ruch 11 Listopada z liderem Marianem Kowalskim; ONR oraz Falanga. Całości obrazu dopełniają dwie nieco inaczej sformatowane grupy: zwolennicy partii „Wolność” Janusza Korwina-Mikke, którzy identyfikują się jako społeczni narodowcy i zwolennicy wolnego rynku; oraz środowisko skupione wokół Radia Maryja, które dziś promuje przede wszystkim Antoniego Macierewicza.

Nie każdej z tych grup zależy na wejściu do głównego nurtu polityki. Najważniejsi liderzy walczą jednak ze sobą coraz intensywniej. Widać to zarówno w sieci, jak i w świecie rzeczywistym: w Polsce trwają dziś przynajmniej cztery akcje werbunkowe prawicy. Narodowcy doskonale wiedzą, że właśnie teraz mają swój wielki moment w Polsce i albo go wykorzystają, albo szansa przepadnie. Wielki moment to z jednej strony efekt polityki PiS, który zalegalizował obecność nacjonalistów w oficjalnej przestrzeni publicznej i wspiera ich aktywność, a z drugiej – ogólnoeuropejski trend, obserwowany w wielu państwach: w całej Europie rośnie liczba osób o skrajnie narodowych poglądach. Ale w przeciwieństwie do Niemiec, Włoch, Grecji, Francji, Węgier, Ukrainy czy Szwecji, w Polsce nadal nie ma wiodącego narodowego ugrupowania, które stanowiłoby realną siłę polityczną. Właśnie o to, kto je stworzy, toczy się dziś walka. Jej rozstrzygnięcie poznamy dopiero w następnym roku, bo nie rozegra się ona podczas wyborów samorządowych, tylko podczas wyborów parlamentarnych. Jesienią niektóre z radykalnych środowisk będą próbowały utworzyć własne komitety lub wystartować do samorządów w porozumieniu z innymi ugrupowaniami (najczęściej z PiS-em, spodziewajmy się więc narodowców na PiS-owskich listach kandydatów), ale będzie raczej strategia na przeczekanie. Wielka bitwa to plan na 2019 rok.

 

Podzieleni narodowcy

Kto ma największe szanse na stworzenie polskiej wersji AfD (Alternative für Deutschland – Alternatywa dla Niemiec, radykalna narodowa partia niemiecka)?  Przyjrzyjmy się kolejno polskim radykałom.

Ruchem o najdłuższej tradycji jest Ruch Narodowy, działający razem z Młodzieżą Wszechpolską. RN ma swego przedstawiciela w Sejmie. Jego prezes, Robert Winnicki, wszedł do parlamentu w 2015 r. z list Kukiz`15, potem zrezygnował ze współpracy z Kukizem i dziś jest posłem niezrzeszonym. Drugim liderem RN jest Krzysztof Bosak (poza Sejmem). Ruch ma średnie poparcie w sieci – jego fanpage na Facebooku może pochwalić się zaledwie 16 tys. fanów, na Twitterze ma niewiele więcej, bo 18 tys. followersów. Liderzy mają silniejsze wpływy, jeśli oceniać to na podstawie danych z social media – Winnicki ma 51 tys. fanów, a Bosak – 79 tys. Przez jakiś czas Ruch Narodowy był jednak mało aktywny, a liderzy niezbyt widoczni. Wykorzystał to poseł Adam Andruszkiewicz, były lider Młodzieży Wszechpolskiej, który tak jak Winnicki dostał się do Sejmu z list Kukiz`15, też odszedł z klubu, ale nie dołączył do Winnickiego, tylko wszedł do koła Wolni i Solidarni – ugrupowania, któremu lideruje Kornel Morawiecki. Andruszkiewicz zaczął budować własną popularność i odrębne środowisko.

Być może właśnie jego aktywność pobudziła RN do działania. Liderzy Ruchu Narodowego w ramach trwającej od marca akcji #NarodowaMobilizacja spotykają się ze swymi zwolennikami w całej Polsce i tworzą nowe struktury regionalne. Natomiast poseł Andruszkiewicz buduje – na razie głównie w sieci – Drużyny A (czyli, jak jednoznacznie poinformowano w opisie grupy na Facebooku, drużyny, które popierają działalność posła). Zgromadził w nich 25 tys. sieciowych zwolenników, a on sam ma 180 tys. fanów na Facebooku (jeden z najwyższych wyników wśród polskich polityków). Jednak tak duża liczba kont popierających go w sieci nie musi przekładać się na poparcie w świecie realnym, dlatego trudno ocenić, jak liczne środowisko rzeczywiście ma wokół siebie Andruszkiewicz. Wiadomo, że na spotkania zarówno Ruchu Narodowego, jak i młodego posła WiS, przychodzi zazwyczaj (niezależnie od miejscowości) ok. 100 osób – a to, jak na spotkania polityczne, naprawdę dobry wynik.

 

Czy Drużyny A dołączą do PiS?

Andruszkiewicz od marca zapowiada, że wkrótce powstanie nowy projekt, który ponad podziałami politycznymi będzie budować polskie środowisko patriotyczne. Jego inauguracja miała się odbyć w kwietniu, teraz przełożono ją na maj. Natomiast w swoim okręgu wyborczym, w Białymstoku młody poseł wystąpił niedawno na konferencji prasowej jako członek ugrupowania Wolni i Solidarni (chyba po raz pierwszy od momentu zmiany barw klubowych) i poinformował, że członkowie WiS wystartują w do sejmiku województwa podlaskiego z list PiS-u. Świadczyłoby to o przybliżaniu się albo WiS, albo przynajmniej Andruszkiewicza, do partii rządzącej. Jednak WiS prowadzi dziś własną akcję rekrutacyjną i buduje odrębne struktury, można więc przypuszczać, że to Andruszkiewicz coraz intensywniej myśli o współpracy z PiS-em i wykorzystuje wszystkie posiadane narzędzia, by poprawić swoją pozycję negocjacyjną w rozmowach z obozem rządowym. Jego fani zgromadzeni w Facebookowych Drużynach A też mogą być używani jako karta przetargowa – są bowiem (wirtualnym) dowodem na poziom poparcia Andruszkiewicza.

Nie ma dziś w Polsce żadnych danych, które dawałyby choćby ogólne pojęcie, ilu Polaków uważa się za narodowców. To problem m.in. dla rządzących – PiS nie wie, jaka liczba wyborców może przesunąć się z ich elektoratu do grupy zwolenników ewentualnego nowego ugrupowania prawicowego. Dlatego na wszelki wypadek będzie próbował temu zapobiec i porozumieć się z najbardziej wpływowymi radykałami. Czy skorzysta na tym Andruszkiewicz?

Z mojej analizy kont, wspierających Andruszkiewicza w mediach społecznościowych, wynika, że młody poseł nie jest politycznie osamotniony. Te same konta propagują także niewielką grupę parlamentarzystów PiS-u: Patryka Jakiego, Antoniego Macierewicza, Krystynę Pawłowicz i Annę Sobecką. To może wskazywać na powiązania byłego lidera Młodzieży Wszechpolskiej ze środowiskiem polityków skupionych wokół Ojca Rydzyka i Radia Maryja, oraz być dowodem, iż właśnie ta grupa jest zainteresowana utworzeniem nowego stowarzyszenia patriotycznego. Ponieważ jednak dziś są to parlamentarzyści należący do PiS, na ich decyzje wpływ będzie miała sytuacja wewnątrz partii. A Jarosław Kaczyński nie będzie mógł pozwolić sobie na utratę elektoratu radykalnego. Będzie więc starał się przyciągnąć do PiS-u nie tylko obrażonego Antoniego Macierewicza, ale też młodego Andruszkiewicza, z nadzieją, że jego środowisko nie jest tylko zbiorem fake`owych kont w mediach społecznościowych, lecz rzeczywistą wyborczą siłą. Porozumienie w sprawie wspólnego startu w wyborach samorządowych do sejmiku woj. podlaskiego może być pierwszym krokiem w tym kierunku.

 

„Jedyna antykomunistyczna biblijna partia w RP”

Macierewicz ma jednak gotowy nie tylko plan B, ale i plan C – jego zwolennicy gromadzą się bowiem również w kolejnym prawicowym środowisku. To Ruch 11 Listopada, któremu lideruje Marian Kowalski, powszechnie znany głównie dlatego, że kandydował na prezydenta RP podczas ostatnich wyborów. Teraz stara się zbudować własne ugrupowanie, a misją tą dzieli się z pastorem Pawłem Chojeckim, twórcą niezależnej wspólnoty chrześcijańskiej „Kościół Nowego Przymierza” z Lublina. Na grafikach promujących ruch panowie występują z Biblią (Chojecki) i bronią palną (Kowalski), bo to ich główne postulaty: życie zgodnie z biblijnymi nakazami oraz powszechny dostęp do broni palnej. Jak łączą oba postulaty w całość, nie widząc w tym wewnętrznej sprzeczności, nie bardzo wiadomo, promują się jednak intensywnie w całej Polsce – Kowalski jeździ po kraju, spotykając się ze swymi sympatykami. Mamy więc kolejną akcję werbunkową w tej części polskiej sceny politycznej. Ruch 11 Listopada to jednak znacznie mniejsze środowisko niż opisane wcześniej – na FB ma tylko 6 tys. fanów. Organizuje za to bardzo wyraziste, także antyrządowe akcje: hasło jednej z nich brzmiało: „Morawiecki do dymisji, Macierewicz na premiera”. Druga to petycja do prezydenta USA Donalda Trumpa, umieszczona na oficjalnej stronie Białego Domu (https://petitions.whitehouse.gov/) – w sprawie uruchomienia międzynarodowego śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej. Udało się zebrać pod nią 30 tys. podpisów, po czym z nieznanych powodów 23 kwietnia Biały Dom… usunął petycję.

Niezależnie od tego typu problemów Macierewicz jest przez aktywistów Ruchu 11 Listopada regularnie zapraszany do współpracy, były minister obrony ma tu swoje silne zaplecze (kolejne, po Radiu Maryja i środowisku skupionym wokół posła Andruszkiewicza).

 

Mężczyźni, którzy kochają „Wolność”

Jedynym  konserwatywno-prawicowym ugrupowaniem regularnie badanym w sondażach jest  partia Wolność Janusza Korwina-Mikke. Ma ona jednego posła w Sejmie (Jacek Wilk) i dwóch eurodeputowanych. Analizowałam szczegółowo, czy jej elektorat (szacowany dziś w sondażach na 2-4 proc.) pokrywa się z innymi środowiskami narodowymi. Okazuje się, że nie – to rozbieżne grupy, w zasadzie nie mające części wspólnych. I choć poglądy narodowe obie grupy mają podobne, to prezentują zupełnie inne podejście nie tylko do gospodarki, ale też w ogóle do polityki. Ciekawe jest porównywanie ich dyskusji w social media. Komentujący na profilach Ruchu Narodowego, Andruszkiewicza czy Ruchu 11 Listopada to ludzie, których można by określić jako osoby motywowane ideologicznie. Ich obraz świata jest często zbudowany w oparciu o mity polityczne, które serwują im liderzy oraz narodowe media. Są to mity wyznaczane przez takie frazy i pojęcia jak: Żołnierze Wyklęci, reparacje wojenne, Żydzi niszczący świat, rząd Morawieckiego kapitulujący przed Żydami, Platforma = złodzieje,  politycy do więzienia, urzędnicy są źli itp. Większość dyskusji polega na rozwijaniu tych podstawowych haseł, często można też znaleźć posty będące swoistym „wyznaniem wiary”, czyli bezwarunkowym wyrażaniem poparcia i uznania dla lidera.

Zupełnie inaczej wygląda to wśród sympatyków partii Wolność. Tu dyskusje nie mają charakteru wyznawczego ani ideologicznego. Z zaskoczeniem czytałam komentarze, w których wymieniano się rzeczowymi argumentami – nawet gdy pojawiały się sformułowania „hasłowo-ideologiczne”, rozwijane były merytorycznie, a nie w formie „wyznania wiary”. Kolejna cecha charakterystyczna tej grupy to silna męska dominacja. Zobrazuję to liczbowo: na 100 lajków pod postem tylko 9 to lajki kobiet; pod kolejnym: na 45 reakcji – dwie to reakcje kobiet. W innych środowiskach narodowych aktywność kobiet jest większa – choć tam również przeważają mężczyźni. Najwięcej pań reaguje pod postami posła Andruszkiewicza.

 

ONR nie chce startować w wyborach

Najbardziej skrajne środowiska to ONR i Falanga (grupa wyprowadzona kilka lat temu z mazowieckiego ONR-u przez Bartosza Bekiera). ONR po zablokowaniu na Facebooku przeniósł się na Twitter, ma tam ok. 11 tys. followersów. Wydaje się, że obecnie to środowisko nie jest zainteresowane wchodzeniem do głównego nurtu politycznego. W nowej deklaracji ideowej, przyjętej przez ONR rok temu, zapisano postulat ograniczenia roli partii politycznych „jako instytucji szkodliwych dla narodu”, zaś w niedawnym wywiadzie dla „Dziennika Narodowego” Kierownik Główny ONR Aleksander Krejckant  podkreślał, że ONR odrzuca demokrację liberalną i uznaje ją za jedną z form totalitaryzmu. Jasno stwierdził też, że będzie odradzał Radzie Głównej ONR udział w wyborach, m.in. dlatego, że nie ma w Polsce jednolitego ugrupowania, które reprezentowałoby całe polskie środowisko nacjonalistyczne.

Jeśli można znaleźć jeszcze większych radykałów niż ONR, to zapewne będzie to Falanga – grupa kierowana przez Bartosza Bekiera, byłego szefa mazowieckiego ONR-u, opisanego ostatnio dość dokładnie przez „Krytykę Polityczną”. Falanga utrzymuje chyba najsilniejsze kontakty międzynarodowe z nacjonalistami w Europie i na świecie, promuje też ideę euroazjatyzmu Aleksandra Dugina, wg której winę za całe zło na świecie ponosi „zachodni liberalizm”, zaś nowa ideologia powinna mieć swoje centrum w Moskwie. Na szczęście Falanaga jest dziś niewielkim środowiskiem, skupionym wokół portalu informacyjnego Xportal.pl, i nie ma możliwości silnego oddziaływania politycznego w Polsce.

Realna walka o przyszłą władzę toczy się dziś między Ruchem Narodowym a środowiskiem kreowanym przez posła Adama Andruszkiewicza i wspieranym przez grupę posłów PiS. Jakąś rolę w tej przestrzeni odgrywa też Antoni Macierewicz. Reszta nacjonalistycznych grup jest za mała, by myśleć o stworzeniu silnego ugrupowania i konsolidacji narodowców. Czy wchłonie je PiS? Niektóre na pewno. A jeśli nawet nie dojdzie do wchłonięcia, to grupy te będą skazane na intensywną współpracę z PiS-em lub z nowym prawicowym ugrupowaniem. Główne pytanie dzisiaj dotyczy jednak rozstrzygnięcia bitwy między Andruszkiewiczem a Winnickim i Bosakiem. Jeśli Andruszkiewicz zdecyduje się na współpracę z PiS-em, na nacjonalistycznym placu boju zostanie Ruch Narodowy i Młodzież Wszechpolska. I to oni będą próbowali stworzyć polski odpowiednik niemieckiej AfD. Jeśli natomiast Andruszkiewicz i wspierający go parlamentarzyści stworzą własną organizację, dostępne nam dziś dane pokazują, że będą największym środowiskiem narodowym w Polsce. Gdyby do tego zyskali wsparcie Radia Maryja – mielibyśmy nowy, silny byt polityczny w Polsce.  Taka sytuacja byłaby skrajnie niekorzystna dla PiS-u, a jednocześnie równie mocno niekorzystna dla opozycji. Stare partie musiałyby znaleźć dla siebie nowe miejsca na scenie politycznej, by zachować równowagę.

 

 Tekst opublikowany także na portalu OKO Press.

Kukiz` 15 – najbardziej agresywny język polityki w Polsce

Pasożyty, donosiciele, obłudnicy, zdrajcy, dzikusy, bojówkarze, cwaniacy, kłamcy, karierowicze i aferzyści. Co robią? Knują, robią chlew, marzą o korycie, dzielą Polskę, straszą, pajacują, rozkradają majątek, zawłaszczają w bolszewicki sposób i „zachowują się jakby oszalali”. To prawdziwe cytaty z oficjalnych profili facebookowych polityków ugrupowania Kukiz`15  zamieszczone tam w ciągu zaledwie dwóch miesięcy 2017 roku – czerwca i lipca. Nie ma wątpliwości – najbardziej radykalnego, oceniającego i obraźliwego języka w polskich social media wśród polityków używają właśnie posłowie Kukiz`15. Są bardzo agresywni werbalnie – znacznie bardziej niż przedstawiciele innych ugrupowań.

Jednocześnie – ci, którzy używają tak radykalnego języka, mają na Facebooku ogromne liczby fanów i mogą liczyć na ich ogromne zaangażowanie. Nawet biorąc pod uwagę,
że część reakcji jest fejkowa (tak samo jak na fanpage`ach innych polityków) – liczba tych prawdziwych i tak robi wrażenie. Analiza ich fanpage`y wyraźnie pokazuje, kto jest liderem przekazu politycznego w social media i kto wyznacza linię masowego dotarcia do Polaków o silnie prawicowym światopoglądzie. Zmusza też do postawienia pytania: co tak bardzo przyciąga użytkowników social media do postów polityków Kukiz`15?

 

Co analizowałam:

Przeanalizowałam posty prawicowych parlamentarzystów na Facebooku z dwóch miesięcy – czerwca i lipca 2017. Analizowałam oficjalne fanpage`e tych, którzy mają największą liczbę fanów – od Janusza Korwina-Mikke poczynając (784 623 fanów)
na Adamie Andruszkiewiczu (113 619 fanów) kończąc.  Trzeba tu zaznaczyć, że liczba fanów profilu nie świadczy o wysokim poziomie zainteresowania wpisami. Wyraźnie mniej reakcji na posty ma Korwin-Mikke niż Andruszkiewicz. Ostatni z wymienionych posługuje się skrajnie radykalnym językiem, który – jak wskazują reakcje – trafia jednak w zapotrzebowanie jego wyborców (głównie radykalnych narodowców, Andruszkiewicz jest bowiem jednocześnie prezesem Stowarzyszenia Endecja), dlatego może liczyć
na rzadko spotykane na polskim FB zaangażowanie swoich fanów.

andruszkiewicz

 

Dobrzy „my”, źli „oni” – czyli najważniejszy jest wróg

Sociamediowy przekaz ugrupowania Kukiz`15 jest świadomie budowany. Podstawową konstrukcją  jest twardy podział „my – oni”. Na nim „zawieszane” są wszystkie treści.  Ten podział jest potrzebny Kukiz`15 do określenia tożsamości swojego elektoratu – swoistej grupy społecznej. Im słabsze są pozytywne więzi każdej tego typu grupy (czyli im rzadziej członkowie grupy identyfikują się z nią dzięki jasno określonym zasadom, działaniom i wartościom), tym silniejsze jest zapotrzebowanie na więzi negatywne – bez nich bowiem grupa się rozpadnie. Posłowie Kukiz`15 konstruują więc monumentalnego wroga – i wokół niego budują swoją wspólnotę. Dzięki temu niewiele muszą mówić o sobie. Wystarczy opowiadać o wrogu i nakręcać nastrój zagrożenia, by utrzymać więzi w grupie.

„Oni” – wrogowie –  są (bo muszą być!) przede wszystkim bardzo źli i parlamentarzyści dają temu wyraz prawie codziennie.  Tylko w czerwcu i lipcu, poseł Andruszkiewicz mówił o „onych” używając określeń: brzydzę się Wami; jesteście pasożytami; donosiciele, obłudnicy, zdrajcy, wrogowie Polski; Wasza wina, Wasza głupota; pajacujecie, robicie cyrk w Sejmie, straszycie Polaków.

Poseł Tyszka używał innych słów, ale o równie pejoratywnym znaczeniu: ojkofobia, partiokracja, partyjniactwo, histeryczna opozycja, knują przeciw Polsce, robią chlew
w Sejmie, robią burdy, są agresywni, to szaleństwo.

tyszka

Poseł Marek Jakubiak pisał o groźnych ludziach, dzikusach, bojówkarzach, „egocentrycznych karierowiczach marzących o korycie”. Natomiast sam lider ugrupowania, Paweł Kukiz, na swoim profilu na FB używał m.in. takich określeń: trutnie, cynicy, „maderowcy u Sowy spasione”, manipulatorzy, dwa zwalczające się plemiona, cwaniaki, horror, dno, rzeźnia, „bolszewicki sposób” , „zobaczyć Was za kratkami”.

Jak wynika z treści postów, „oni” to wszyscy, którzy myślą inaczej. Najczęściej jest to opozycja, ale – gdy sytuacja wymaga – także PiS (np. w lipcu podczas sporu o sądy).

Natomiast  o „my” wiadomo niewiele. „My” – jak piszą posłowie – „idziemy swoją drogą, prosto”, „nie jesteśmy partią” (Paweł Kukiz), „jesteśmy jedynymi, którzy od początku wiedzą, co trzeba robić” (Marek Jakubiak), „idziemy odzyskać Polskę dla Obywateli” (S. Tyszka), „nie jesteśmy już Waszymi pachołkami” (Andruszkiewicz).
I jeszcze zdanie autorstwa kilku polityków: „my tu, w naszym domu, sami sobie damy radę”. Do tego parę określeń zaznaczających wspaniałe oblicze grupy: dumni, uczciwi, merytoryczni, odważni, pokojowo nastawieni. I tyle.

Widać wyraźnie, że posłowie Kukiz`15 budują wspólnotę  głównie przez pokazywanie, czym ta wspólnota nie jest. Dużo większy problem mają z określeniem, czym jest.

 

Kukiz`15 nie istnieje bez wroga

Kukiz`15 w przekazie nie istnieje bez opozycji.  Znacząca większość postów na FB (gdzie to ugrupowanie bije rekordy popularności) to reakcje na wypowiedzi
i działania polityków Platformy lub Nowoczesnej.  Wystarczyłaby milcząca opozycja – i Kukiz`15, by istnieć, musiałby natychmiast znaleźć jakiegoś krajowego wroga.  
Oczywiście do grupy „onych”, czyli złych, należą również Niemcy, Żydzi  i uchodźcy, są jednak na tyle daleko, że samo powoływanie się na nich nie wystarczyłoby do utrzymania tożsamości grupy.

Co ważne – reaktywność przekazu posłów Kukiz`15 nie przeszkadza odbiorcom. Wręcz przeciwnie, liczba lajków i serduszek pod postami pokazuje, że uderzanie
w  „onych” spełnia oczekiwania tego elektoratu.  Oto pierwszy z brzegu, tym razem sierpniowy przykład: post posła Andruszkiewicza rozpoczynający się od słów: „Islamistyczna dzicz znów morduje Europejczyków w ich własnych miastach…”  ma
w chwili, gdy to piszę, 11 tys. reakcji i prawie 4,5 tys. udostępnień. Takim poziomem zaangażowania może pochwalić się w Polsce zaledwie dwóch – trzech najwyższych polityków w kraju.

andruszk_rimini

Paweł Kukiz ma tych reakcji mniej, choć też może je liczyć w tysiącach – jego język jest jednak delikatniejszy niż Andruszkiewicza. Kukiz o złodziejach i oszustach mówi tylko raz na jakiś czas, Andruszkiewicz – regularnie.

kukiz

 

PiS (na ogół) łagodniejszy od Kukiz`15

Porównanie wpisów social media polityków PiS i Kukiz`15 pokazuje, że język PiS-u jest łagodniejszy. Na Facebooku spora część fanpage`y polityków PiS to fanpage`e oficjalne – premiera, prezydenta, ministrów. Tam używany jest język urzędowy. Tylko nieliczni politycy partii rządzącej decydują się na wpisy odbiegające od urzędowej normy. Powszechnie znana jest budząca silne kontrowersje socialmediowa aktywność posłanki Krystyny Pawłowicz. Ale jednym z  liderów tego typu przekazu jest młody PiS-owski polityk – Patryk Jaki. Wiceminister sprawiedliwości  buduje swój przekaz na bardzo twardym podziale „my – oni”, podobnie jak Kukiz`15. „My” to – jak napisał w jednym z postów – „nowa młoda polska armia”, która jest bezkompromisowa
i sprawiedliwa,
bo odzyskuje, chroni i odbija. Ta wojenna retoryka uzasadniana jest jednoznacznym określeniem przeciwników. „Oni” to mafia, przestępcy, złodzieje, którzy rozkradli majątek i skręcili sobie miliony. Post nt. gwałtu w Rimini, w którym wiceminister stwierdził, że tacy przestępcy zasłużyli sobie na karę śmierci i tortury,
nie jest więc w jego przekazie czymś zaskakującym, raczej – następstwem dotychczas używanego języka.

jaki

Na mocno radykalne określenia pozwala sobie również Beata Mazurek, rzecznik Klubu Parlamentarnego PiS (czyli, z założenia, osoba określająca oficjalny przekaz klubu). „Onych” opisuje jako oszustów, którzy powinni siedzieć w kryminale; jako tych, którzy straszą Polaków i zrujnowali Polskę.

 

„Oni” to i Wałęsa, i opozycja, i komuchy

Język konstruuje nam świat. Dlatego analizowanie języka, jakiego używają politycy, jest tak istotne – według niego tworzymy obraz politycznej i społecznej rzeczywistości.
W Polsce podział „my – oni”, tak chętnie stosowany dziś w wypowiedziach polityków, ma dodatkową wagę. Otóż nie tak dawno temu „oni” to byli po prostu komuniści. „My” – to uciskane społeczeństwo. Gdy dziś politycy prawicy wskazują na złych „onych”, automatycznie uruchamiają skojarzenia z komunistami, czyli najgorszymi z najgorszych. W ten prosty sposób dzisiejsza opozycja zostaje skojarzona z komuną. Z tej perspektywy nie powinny więc dziwić okrzyki na manifestacjach „precz z komuną”, wznoszone wobec opozycyjnych polityków.

(A`propos: podział „my – oni” wykorzystuje również opozycja, jednak jej odbiorcy mają inne oczekiwania i z tego powodu język opozycji nie służy jej zwolennikom do opisywania świata, przez co jej przekaz nie jest tak skuteczny.)

Podprogowo politycy prawicy budują w swoich zwolennikach przekonanie, że „oni” – ci źli – to zarówno dzisiejsza opozycja, jak i komuniści, zarówno Niemcy, Żydzi, jak i Lech Wałęsa czy Donald Tusk. Ten zbiór rozszerza się zależnie od sytuacji i potrzeb, ale jednocześnie tworzy historyczną ciągłość. Buduje historyczną narrację, zrozumiałą przede wszystkim dla Polaków niezadowolonych ze swego życia, którzy dzięki tej narracji mogą nie tylko odnaleźć się we wspólnocie podobnie czujących, nie tylko odnaleźć winnych swego złego samopoczucia – ale jeszcze do tego odkryć sens swoich życiowych problemów (wynikający z polskiej martyrologii).  To narracja równie nieprawdziwa, co groźna, realnie rzecz biorąc nie ma faktycznych ani symbolicznych łączników między dzisiejszą opozycją a komunistami, tak samo jak nie ma związku między historycznymi tragediami Polaków a nieudanym życiem dzisiejszego wyborcy. A jednak narracja ta, trafiając w silne zapotrzebowanie określonej grupy, wciąż się rozrasta i pozwala rozwijać językowej agresji.

Parlamentarzyści Kukiz`15 są w budowaniu tej narracji skuteczni – ich zwolennicy bowiem, jak można sądzić patrząc na poziom poparcia partii w sondażach i poziom zaangażowania fanów w social media – chcą, oczekują i potrzebują takiego właśnie przekazu. Bo jeśli dzięki niemu wiedzą, że nie należą do „onych”, to znaczy,
że wreszcie należą do grupy „my”, która jest dobra i uczciwa, choć wcześniej  była uciskana przez złych. Grupa ta teraz właśnie „wstaje z kolan”, czyli wydobywa się spod ucisku „manipulatorów, cyników, cwaniaków, dzikusów, złodziei
i aferzystów”
.  I choć  sformułowanie o wstawaniu Polski z kolan dla innych grup odbiorców jest skrajną ironią, dla elektoratu prawicowego jest autentyczne, prawdziwe i dowartościowujące.

Trzeba jednak pamiętać, że skuteczność każdej narracji kończy się wtedy, gdy znikają jej odbiorcy. Nie wszyscy Polacy potrzebują wstawania z kolan, nie wszyscy oczekują od polityków dzielenia świata na dobrych i złych ani używania konfrontacyjnego, obraźliwego języka.  Dlatego gdybym miała odpowiedzieć
na pytanie, czy dobrą metodą dla opozycji na skuteczny przekaz jest budowanie równie twardego podziału „my – oni”, tyle że odwróconego wobec obrazu konstruowanego przez prawicę – odpowiedziałabym, że nie, że to fatalny pomysł.
Dlaczego?  O tym napiszę szerzej w następnym tekście.

Dla nas wszystkich najważniejsze jest jednak pytanie o konsekwencje, jakie przyniesie konstruowanie świata za pomocą tak konfrontacyjnego języka.  Co z nami jako społeczeństwem zrobi podział na „my – oni”, radykalizowany przez lata?

To, co dziś może zrobić każdy, to uczestniczyć w debacie publicznej ze  świadomością, że ten podział nie jest rzeczywistością, tylko narzędziem do realizacji interesów konkretnych grup politycznych. Nikt z nas nie musi temu narzędziu ulegać.