Czy Ty też popełniasz ten błąd w social media?

Jedna z moich znajomych firm przygotowała ostatnio wielką dwudniową konferencję, na ważny społecznie temat. Nie mogłam wziąć udziału w spotkaniu, dlatego pierwszego dnia wieczorem weszłam na ich fanpage na FB, żeby dowiedzieć się, co ciekawego się działo. Na profilu znalazłam… kilka zdjęć i transmisję live. Z pięciu godzin obrad! Tyle też trwała transmisja.

Nie miałam czasu na oglądanie wszystkich wystąpień, w ogóle nie miałam czasu, chciałam krótkiej informacji o tym, co ważnego powiedziano. Niestety, z postu przy live dowiedziałam się tylko, jaki był tytuł konferencji – i niczego więcej. Dwa dni później na fanpage`u były kolejne transmisje live – i podziękowania dla uczestników. Ciągle nie wiedziałam, o czym debatowano i co ustalono. Zostałam… z niczym. 😦

Czy admini  profili socialmediowych tej firmy popełnili błąd? Oczywiście. Ale niestety jest on coraz częstszy. Obserwuję go regularnie na fanpage`ach instytucji, firm czy organizacji, dlatego postanowiłam o nim napisać.

Adminom profili wydaje się chyba, że gdy wrzucą live, wszystko będzie jasne dla ich odbiorców, bo przecież całe wydarzenie jest przekazane bez żadnych skrótów, można je sobie odtworzyć i prawie na żywo w nim uczestniczyć. Samodzielnie wybrać to, co nas interesuje, wysłuchać każdego wystąpienia – albo przewinąć sobie do fragmentu, który ma dla nas wartość…

To prawda. Takie są zalety transmisji live dla odbiorcy. Ale ma ona też swoje wady – i dlatego nie powinna być jedynym sposobem przekazywania treści z ważnych wydarzeń. Wystarczy popatrzeć na tę sytuację z perspektywy odbiorcy, by zrozumieć, w czym rzecz.

Żyjemy pod presją czasu. Pracujemy coraz więcej, zalewa nas ocean informacji, które mózg każdego z nas błyskawicznie sortuje na ważne i nieważne. Niezależnie od tego, czy to lubimy czy nie – najczęściej potrzebujemy szybkiego i krótkiego przekazu, by ocenić, czy coś nas interesuje. Jeśli tak – poświęcimy temu więcej czasu. Jeśli nie – idziemy dalej i nigdy już do danego wydarzenia nie wracamy. Twórca treści ma więc jedną – i jedyną – szansę, by przykuć naszą uwagę.  Jeśli jej nie wykorzysta – przegra.

Jak to się ma do transmisji live z wydarzeń? Bardzo prosto. Transmisje live, poza bardzo istotnymi eventami, które ludzie chcą śledzić w czasie rzeczywistym, są oglądane i odtwarzane przez najbardziej zainteresowanych – tych, którzy zdecydowali, że chcą poświęcić temu zdarzeniu więcej czasu. Natomiast reszta odbiorców naszych profili najpierw chce się dowiedzieć, czy warto danemu tematowi poświęcać swój czas. Czyli: najpierw info, co ważnego było na tej konferencji, a dopiero potem (ewentualnie) oglądanie transmisji; najpierw – kto był gwiazdą eventu i w której minucie transmisji można tę gwiazdę zobaczyć; jaki był najważniejszy przekaz transmitowanego spotkania; o czym istotnym poinformował celebryta podczas pokazywanego briefingu prasowego etc.

Technicznie jest to bardzo proste do zrobienia: wystarczy (nawet po zakończeniu transmisji) dopisać w poście kilka krótkich informacji o kluczowym przekazie, temacie, zdarzeniu, osobie etc. – tak, żeby kolejni odbiorcy widząc post od razu mogli dowiedzieć się, po co mają włączać transmisję. Albo też wrzucić drugi post z przekazem, być może z linkiem do tekstu nt. wydarzenia i jego kluczowych elementów, i przypomnieć w nim, że niżej jest transmisja live.

To baaaardzo proste. Dlaczego więc admini nie robią tego, zostawiając same live`y bez słowa komentarza?

I tu dochodzimy do sedna sprawy. 😉

Otóż nie jest wcale łatwo w 2-3 krótkich zdaniach zawrzeć najważniejszy przekaz wydarzenia. Tu liczą się umiejętności budowania contentu (czyli właśnie treści), i to na żywo, na szybko, bez wcześniejszych ustaleń. Trzeba „mieć ucho”, by wyłapać słowa kluczowe oraz najważniejszą myśl, jaka ma zostać w odbiorcy po konkretnym wydarzeniu. W takim tworzeniu contentu można się pomylić, można zbłądzić, mieć wpadkę… Zostawianie „pustych” transmisji live jest więc – powiedzmy jasno – pójściem na socialmediową łatwiznę. Bo przecież na fanpage`u wszystko jest, prawda? 😉

Nie idź na łatwiznę! Bądź lepszy od innych, wychodź naprzeciw oczekiwaniom Twoich odbiorców. Choć to nie jest łatwe – tylko tacy wygrywają z konkurencją! Ćwicz budowanie contentu, ustalaj kluczowy przekaz przed wydarzeniem, przygotuj się wcześniej przekazowo do relacjonowania konferencji, briefingu, spotkania, podpisania umowy, prezentacji nowego produktu. Praktykuj – bo tylko ćwiczenie czyni mistrza. I nie zostawiaj swoich odbiorców bez najważniejszych informacji – bo więcej do Ciebie nie wrócą.

Trzymam kciuki! 🙂

 

 

Social media to nie matematyka!

Dziś o tym, co mnie wkurza w socialmediowej praktyce, a co regularnie obserwuję. Social media to nie matematyka! SM to ludzie!

Dlatego jasno, prosto i wyraziście chcę przypomnieć o tym, co w mediach społecznościowych najistotniejsze – oraz jak to budować. Zapewniam, to będzie użyteczny tekst (jak się wkurzam, to jestem baaardzo merytoryczna. 😉 )

Choć na pierwszy rzut oka media społecznościowe mogą robić wrażenie matematycznych – wszak poziom reakcji i zaangażowania mierzymy w nich za pomocą liczb, mamy więc zasięgi, liczbę lajków, komentarzy i udostępnień, statystyki na temat naszych odbiorców, najlepsze dni i godziny wrzucania postów, i wreszcie słynny algorytm Facebooka, uwzględniający 10 tysięcy zmiennych…  Ale tylko na pierwszy rzut oka! Zapewniam Was – opierając się tylko na liczbach i dążąc jedynie do wysokich liczbowych odczytów nie zrobicie dobrych profili w mediach społecznościowych!  Bo w nich naprawdę liczy się zupełnie co innego. Dopiero umiejętność posługiwania się TYM budzi reakcje i zaangażowanie – i wtedy właśnie rosną nam wskaźniki.

Te tajemnicze składniki to:  EMOCJE i RELACJE.

Stąd dzisiejsze równanie:

Em + Re = Social media

Zapisałam tę zasadę matematycznie z nadzieją, że trafi ono do tych, którzy poza matematyką w social media świata nie widzą (są tacy, uwierzcie).  😉

Media społecznościowe z założenia służą do budowania relacji, nie do sprzedaży i robienia biznesu. Ta funkcja jest w nich kluczowa do dziś, dlatego dobrze się w nich mają te dziedziny życia, które zależą od dobrych relacji z ludźmi. Działalność publiczna to najbardziej podstawowa dziedzina, ale social media pasują też do wielu przestrzeni biznesowych. Jeśli Twój biznes potrzebuje stałej sieci klientów z częstym dostępem do informacji, ciągłego napływu nowych klientów, marketingu szeptanego, influencerów (czyli ludzi, którzy mają wpływ na wybory zakupowe dokonywane przez innych) – to social media pomogą Ci w rozkręcaniu biznesu. Ale: jeśli sprzedajesz czołgi lub lokomotywy – nie potrzebujesz mediów społecznościowych (liczba potencjalnych klientów jest ograniczona, potrzebujesz raczej lobbingu niż social media). Podobnie, gdy sprzedajesz chleb w osiedlowej piekarni (i nie chcesz podbić całego miasta) – tu w pełni wystarczy Ci dobra działalność w realu.

Pierwsze pytanie brzmi więc: czy potrzebujesz social media w swojej działalności?

Jeśli tak, postaw na świadome budowanie relacji z ludźmi i tworzenie społeczności wokół swojej marki. Społeczność buduje się przez:

– reagowanie na potrzeby członków społeczności,

– obecność,

– dobry kontakt ,

– wspólne emocje.

Jeśli zabraknie któregokolwiek z tych elementów, żaden profil na FB, TT, LinkedIn, Instagramie, Snapie etc. – nic nie da.

Społeczność buduje się tak samo w realu, te zasady nie są więc niczym nowym. Na co dzień jednak niewielu z nas zajmuje się tworzeniem wspólnoty, zaś prowadzeniem fanpage`y w social media – o tak, tym zajmujemy się już praktycznie masowo.

Przeanalizuj swój fp i sprawdź, czy rzeczywiście:

  • Określiłeś krąg swoich odbiorców: czy wiesz, do kogo piszesz?
  • Znasz potrzeby swoich odbiorców, rozpoznałeś je wcześniej lub ostatnio: choćby przez szereg rozmów,  znajomość środowiska w realu, znajomość klientów danej branży, badania sondażowe etc., oraz reagujesz na potrzeby zgłaszane w komentarzach, postach, wiadomościach.
  • Jesteś obecny i jest z Tobą dobry kontakt, tzn. Twoi odbiorcy mogą na Ciebie liczyć. Nie chodzi o to, by siedzieć w sieci przez 24 godziny na dobę, ale by reagować na pytania i komentarze, wyjaśniać, dyskutować, wspierać, reagować, odpowiadać na wiadomości i maile. Tak jak w realu – nie zbudujesz żadnej społeczności, jeśli całe Twoje działanie będzie polegało na prezentowaniu siebie. Ludzie raczej nie szukają w social media ani w ogóle w Internecie miejsc, w których można przeczytać o tym, co potrafisz czy co się dzieje w Twoim życiu. Mają własne życie i własne problemy. Ludzie szukają tego, co jest im samym potrzebne albo co budzi w nich emocje. Daj im to. Bądź z nimi. I niech kontakt z Tobą nie będzie tylko kontaktem ze sprzedawcą prezentującym produkty –  jeśli już coś sprzedajesz, staraj się poznać swego klienta, zatroszcz się o niego, zindywidualizuj go – a wróci do Ciebie wielokrotnie i jeszcze poleci znajomym. To wymaga energii i czasu – jednak daje też ogromny i rozłożony w czasie zysk.
  • Dajesz możliwość wspólnego doświadczania emocji: wrzucasz poruszające posty, pokazujesz swoje emocje (coś Cię wkurzyło i dlatego się tym dzielisz, przeżywasz wielki sukces – i informujesz o tej radości), udostępniasz budzące emocje materiały video, zdjęcia, linkujesz emocjonalne teksty? Nie bez powodu we wszystkich mediach społecznościowych podstawowym narzędziem do kontaktu są emotikony – bo to właśnie ludzkie emocje nakręcają ruch w social media. Coś Cię porusza – podajesz dalej. Coś jest Ci zupełnie obojętne – to zostawiasz to bez jakiegokolwiek kliknięcia. Żyjemy w czasach zalewu informacji, musimy je hierarchizować – i zawsze za ważne uznajemy te, które nas poruszyły albo które uznaliśmy za pomocne. To dlatego np. na YouTube  największym zainteresowaniem cieszą się filmy rozrywkowe (emocje) oraz tutoriale (dzięki nim można się nauczyć tego, co jest nam potrzebne).

Najgorszą recenzją dla profilu każdej marki jest stwierdzenie, ze zamieszczane na nim posty są po prostu… nudne. Ok, dla Ciebie są ciekawe? Spróbuj postawić się na miejscu odbiorcy i sprawdź, jak to wygląda z jego punktu widzenia.

Wiadomo – nie każdy post będzie mega emocjonalny. Ale niech przynajmniej co trzeci jakoś porusza!

Jeśli nie stosujesz tych zasad – zmień to. Zacznij świadomie budować społeczność wokół swojej marki. A dopiero potem zajmij się matematyką – niech będzie dla Ciebie wskazówką, co się podoba Twoim odbiorcom, co zupełnie nie budzi zainteresowania, kiedy lepiej publikować.  Ale tylko wskazówką, a nie całym socialmediowym światem.

 

Ps. Dla zgłębiających temat jeszcze jeden tekst o tym, że matematyka potrafi wręcz pogrążyć w social media:  https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2016/12/09/czy-lajkowac-samego-siebie-o-zasiegach-postow-na-fb/

 

Jak budować markę w sieci – rady na start

Właśnie zaczynasz działalność i potrzebujesz promocji w mediach społecznościowych? Założyłaś/-eś sklep online, ale prawie nic nie sprzedajesz, bo nikt nie widzi Twojej strony ani fanpage`a? Jak zacząć się promować, jak dotrzeć do potencjalnych klientów, kiedy nie masz wielkiego budżetu reklamowego – to pytania, z którymi zwracacie się najczęściej. Dlatego dziś podstawowe wskazówki dla wszystkich rozpoczynających!

Ps. Wskazówki działają pod warunkiem ich realizacji, samo przeczytanie nie przynosi efektów. 😉

 

  1. Albo czas, albo pieniądze

Przede wszystkim na rozkręcenie działalności dzięki sieci potrzebujesz czasu – tak samo zresztą jak w realu. Klienci muszą najpierw dowiedzieć się, że jesteś, potem Cię poobserwować, potem wypróbować (np. kupić jedną rzecz), a jeśli wszystko pójdzie pomyślnie – dopiero wtedy do Ciebie wrócą.

Jeśli jednak zależy Ci na tym, by szybko zacząć sprzedawać czy dostawać zlecenia, potrzebujesz jakiegoś budżetu promocyjnego. W zależności od budżetu, trzeba wybrać kanały promocji i reklamy. Media społecznościowe, w tym Facebook, są najtańsze, FB ma też chyba najszerszą w Polsce grupę odbiorców, musisz jednak dobrze określić grupę docelową, by dotrzeć do realnych klientów.

FB daje różne możliwości reklamy – możesz ustawić reklamę w ten sposób, że kwota do zapłacenia będzie naliczana np. od liczby kliknięć w link. Oczywiście nie gwarantuje to sprzedaży, ale rozszerza grono ludzi, którzy mają szansę poznać Twoją markę. Jeśli korzystniejsza dla Ciebie będzie rosnąca liczba polubień fanpage`a – w ten sposób ustaw reklamę. W menadżerze reklam FB masz sporo opcji, dość jasno rozpisanych – na początku podajesz bowiem swój cel marketingowy, potem określasz, co ma być brane pod uwagę i na jakiej konwersji Ci zależy. Propozycje reklamowe przedstawiane Ci przez FB zależą właśnie od tych pierwszych wskazań.

Konwersja to konkretne, oczekiwane działanie wykonane potencjalnego klienta w odpowiedzi na skierowaną do niego kampanię reklamową w sieci – np. kupno produktu, odwiedzeni strony. Czyli: określając konwersję określasz, co ma zrobić odbiorca reklamy.

  1. Grupy na Facebooku

Znajdź grupy na FB związane z tematyką Twojej branży i dołącz do nich, bądź tam aktywny/-a – ale nie przez promowanie swoich produktów. W grupie liczyć się będzie raczej doradzanie, wspieranie, edukowanie, pomaganie – linkujesz do swojego fp/bloga/strony niejako przy okazji, wtedy gdy jest to potrzebne lub gdy Cię ktoś o to poprosi. I oczywiście najpierw przeczytaj regulamin grupy, żeby wiedzieć, co można, a czego nie.

Przy czym nie mam na myśli branżowych, zamkniętych grup, w których spotykają się profesjonaliści (takie przydadzą Ci się do innych celów), tylko grupy, w których znajdziesz swoich odbiorców. Przykładowo: projektujesz elementy wyposażenia wnętrz – znajdź grupy o remontach mieszkań i domów; projektujesz ubrania – znajdź grupy, w których kobiety dzielą się pomysłami na swoje stylizacje itp.

To zajmuje czas, zmusza do czytania postów, brania udziału w dyskusji, w miarę szybkiego reagowania – ale w ten sposób dajesz się poznać jako osoba, która się zna na tym, co robi, jest otwarta na innych , więc musi mieć fajne pomysły – a tu już tylko krok do sprzedaży czy zleceń.

 

  1. Instagram dla branż „obrazkowych”

Jeśli w Twojej branży liczą się zdjęcia (produktów, ludzi, eventów itp.) – świetnym portalem społecznościowym będzie dla Ciebie Instagram – bo jest obrazkowy. Załóż konto, wrzucaj zdjęcia – tylko dobre zdjęcia! Używaj angielskich hashtagów (te najpopularniejsze podpatrz u innych). Tu też można się reklamować płatnie, jeśli masz pieniądze.

 

  1. Znajomy znajomemu – czyli mikroinfluencerzy są wszędzie!

Poproś znajomych, żeby Cię wspierali udostępniając Twoje posty, linkując Twoją stronę internetową.  Może zorganizujesz im jakieś socialmediowe party z Twoimi produktami (ofertami) – poproś, by powrzucali potem zdjęcia na swoje profile, niech Cię oznaczą, zachęcą innych. Taki marketing ma ogromne znaczenie – kiedy poleca Cię ktoś, kto osobiście Cię zna i wypróbował Twoje propozycje, łatwiej takiej ofercie zaufać. To ważny międzynarodowy trend w marketingu – chodzi o to, że każdy użytkownik sieci jest dziś mikroinfluencerem, czyli ma wpływ na innych potencjalnych klientów. Wykorzystaj to!

Może znasz/współpracujesz z kimś znanym w Twojej branży – poproś go, by Cię zareklamował, wrzucił na swój fanpage, napisał o Tobie na blogu. Odmówi? Trudno, nic nie tracisz. Ale jeśli się zgodzisz, zyskujesz ogromnie!

Możesz też wejść we współpracę z blogerami, np. oferując im swoje produkty w zamian za tekst o nich. Blogerzy najbardziej cenią osoby, które pozwalają na obiektywne recenzje nadesłanych produktów – ale wtedy nie masz wpływu, czy nie powstanie tekst krytyczny. Oceń, na co jesteś w stanie się zgodzić. A na początek najlepiej zacząć od znajomych blogerów i blogerek.

 

  1. Ciekawy fanpage – jak to zrobić?

Prowadź swego fanpage`a „z głową”. Niech Twoje posty nie będą tylko prezentacją produktów, ale też komentarzami do tego, co istotne w Twojej branży –  podrzucaj newsy, pokazuj nowe trendy, linkuj ciekawe teksty (naprawdę, nie wszystkie muszą być Twoje 😉 ), wrzuć czasem coś zabawnego,  Postaraj się tworzyć angażujące posty – inaczej nikt ich nie zauważy. Tu masz więcej pomysłów na to, jak pisać posty: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2017/04/09/facebook-7-wskazowek-jak-tworzyc-angazujace-posty/

Możesz pokazywać krótkie video (albo nawet transmisje online), jak powstają Twoje produkty, jak je projektujesz, tworzysz itp. Film lub zdjęcia z tzw. backstage`u zawsze będą wzbudzały zainteresowanie – bo ludzie są ciekawi, chcą zobaczyć więcej niż tylko to, co widać na zewnątrz. Zaspokajaj ich ciekawość choć raz na jakiś czas. Kiedy szykujesz jakiś event – pokaż na fp te przygotowania. Kiedy robisz sesję zdjęciową swoim produktom – pokaż parę ujęć z samej sesji.

 

To pierwsze, podstawowe działania. Oczywiście, można ich wymyślić dużo więcej, powyższe wskazówki to tak naprawdę głównie inspiracja – reszta już jest w Twojej głowie. 🙂 Bo to Ty najlepiej znasz swoją działalność.

I pamiętaj: budowanie marki TRWA i WYMAGA WYSIŁKU! Właśnie dlatego mówi się o budowaniu jako o procesie – bo każdy proces wymaga czasu. Z doświadczenia wiem, że pierwszy kryzys przychodzi mniej więcej po dwóch miesiącach, bo miało być tak pięknie, a jest… mniej pięknie.  

Ale to naprawdę musi potrwać – marka to coś, co musi się ludziom zacząć kojarzyć. Żeby zbudować skojarzenia, musisz dać się poznać, a potem przypominać o sobie, regularnie się pojawiać – po jakimś czasie ludzie zapamiętają Ciebie, Twoje produkty i Twoje propozycje, staniesz się stałym elementem ich krajobrazu.

Jedynym sposobem, by to przyspieszyć, jest naprawdę duży budżet reklamowy. Bez tego – zostaje czas.

O czasie i wytrwałości niezbędnych do zbudowania marki (nie tylko w social media) przeczytasz też tutaj:  https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2017/02/05/jak-przetrwac-w-social-media-postaw-na-soc/

Trzymam kciuki! 🙂

 

Wielka zmiana w komunikacji, czyli: komu ufają Polacy?

Komu ufają Polacy? Nikomu. Albo prawie nikomu. Z jednym wyjątkiem – w internecie wierzymy we wszystko i (prawie) wszystkim.

Ukazały się właśnie wyniki bardzo ważnych badań dla tych, którzy pracują w przestrzeni komunikacji i PR-u – agencja Lighthouse zaprezentowała wyniki globalnego badania Edelman Trust Barometer* (ETB), które od prawie 20 lat mierzy poziom zaufania społeczeństw do różnego rodzaju instytucji. Z tegorocznego badania wynika kilka bardzo istotnych kwestii.

Po pierwsze – jesteśmy jednym z najbardziej nieufnych narodów w Europie (mniej ufni od nas są tylko Rosjanie).

Po drugie –  spada zaufanie Polaków do mediów tradycyjnych, rośnie – do mediów internetowych, w tym do social media.  Wielu z nas wręcz bezkrytycznie wierzy w to, co znajdzie w internecie, natomiast  bardzo krytycznie ocenia informacje podawane przez media tradycyjne.

Po trzecie – powszechne autorytety przestają mieć znaczenie. Nie wierzymy już w opinię wypowiedzianą przez kogoś powszechnie znanego i cenionego. Bardziej ufamy sąsiadom, znajomym i przyjaciołom niż autorytetom.

Po czwarte – żyjemy we własnych bańkach informacyjnych, czyli nie mamy dostępu do informacji spoza naszej codziennej strefy kontaktów. Lubimy to, co lubią nasi znajomi, popieramy to, co oni.  Jak mówi Przemysław Mitraszewski, partner w Lighthouse (cytuję za portalem www.publicrelations.pl):  „Prawie połowa Polaków nie słucha ludzi i organizacji, z których poglądami się nie zgadza, co więcej – 4,5 razy chętniej pomija informacje, które nie są spójne z ich wizją rzeczywistości, a 3/5 obywateli jest skłonnych zagłosować na polityka, który kłamie. Ta sytuacja pokazuje, że naprawdę coś się zmieniło. I nikt, kto zajmuje się komunikacją, nie powinien bagatelizować tej zmiany.”

Analizę raportu i więcej informacji o danych dotyczących Polaków znajdziecie tutaj:  http://publicrelations.pl/polacy-jednym-z-najbardziej-nieufnych-narodow-na-swiecie-polska-edycja-badania-edelman-trust-barometer-2017/

Sam raport dostępny jest tutaj: http://www.edelman.com/global-results/

Ja natomiast chcę się skupić na wnioskach, jakie wynikają z tego badania. Co te wyniki mówią o zmianie w sposobach skutecznego budowania komunikacji w Polsce?

Przede wszystkim – potwierdzają tezę, że dziś najlepszym marketingowym narzędziem komunikacji jest internet, w tym media społecznościowe. Budowanie społeczności na Facebooku,  wspieranie marki przez kontakty z blogerami, nawiązywanie współpracy z influencerami działającymi w sieci – to podstawa w dotarciu do Polaków, niezależnie od tego, czy zajmujesz się marką biznesową, instytucjonalną czy osobistą.

Jak można przeczytać w podsumowaniu raportu, autorytety się demokratyzują – to znaczy, że demokratyzuje się także internet.  Już dziś dla Twoich klientów największe znaczenie ma to, co powie o Twojej marce sąsiad, przyjaciółka, znajomy z pracy. Kiedy chcesz zatrudnić pracownika, Ty wyszukujesz go w necie – a on szuka informacji u Twoich pracowników, byłych i obecnych. To ich opinia będzie decydująca: czy przyjść na rozmowę o pracę, czy sobie darować; czy zagłosować na tego polityka, czy zapomnieć o jego istnieniu; czy kupić Twój produkt, czy wyrzucić jego nazwę z pamięci.

To oznacza, że głównymi zadaniami specjalistów od komunikacji i marketingowców już są i będą w przyszłości:

– dotarcie do jak najbardziej spersonalizowanego odbiorcy (tu się kłania Big Data),

– budowanie jak najlepszych relacji w sieci z dotychczasowymi klientami oraz osobami zainteresowanymi marką.

Strategicznym błędem marketingowym będzie traktowanie social media jako „tablicy ogłoszeniowej” marki. Nie wystarczy już pochwalić się nowym produktem, wrzucić ładne zdjęcie, poinformować o nowym projekcie czy zamieścić spot. Aby odbiorca czuł się „dopieszczony”, marka będzie musiała wejść z nim w interakcję. A więc: odpowiedzi na komentarze, reagowanie na wiadomości, konkursy, szybkie reagowanie w sytuacjach kryzysowych, monitoring mediów internetowych, by praktycznie w czasie bieżącym odnajdywać klientów, których potrzeby może zaspokoić nasz produkt.  Im bardziej interaktywna będzie marka, tym większą ma szansę na zbudowanie pozytywnego wizerunku wśród użytkowników social media.

Dużą zmianą w przestrzeni wartości jest  funkcjonowanie odbiorców w zamkniętych bańkach informacyjnych, co powoduje odrzucanie przez nich informacji, które nie są spójne z ich wizją rzeczywistości, a także odrzucanie ludzi o innych poglądach.  O bańkach informacyjnych możesz przeczytać tutaj: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2017/01/15/czy-wiesz-ze-zyjesz-w-bance

Jednocześnie okazuje się, że Polacy chyba po raz pierwszy przyznają, że są skłonni zagłosować na polityka, który kłamie. Skąd ta zmiana? Otóż prawda przestała być wartością bezwzględną. Skoro mamy tak niski poziom zaufania, zakładamy prawdopodobnie, że wszyscy kłamią. Skoro wszyscy kłamią, nie ma co oczekiwać prawdy od firmy/polityka/instytucji/organizacji. Nie potrafię powiedzieć, czego w takim razie od nich oczekujemy, ale dziś wiadomo, że na pewno nie prawdy.

Przypuszczam, że jawne i publiczne przyłapanie na kłamstwie nadal będzie miało poważne konsekwencje. Zapewne istotne będzie również to, czego to kłamstwo będzie dotyczyć – uważam, że jeśli uderzy w wartości najważniejsze, do których z pewnością należy dziś w Polsce poczucie bezpieczeństwa najbliższych – kłamstwo zdyskredytuje markę ostatecznie.

Mniej znaczące kłamstwa nie niszczą już jednak związków Polaków z daną marką. Stąd zalew fejknewsów w mediach, których ujawnienie nie wywołuje oburzenia wśród odbiorców. To zmienia zarówno świat reklamy biznesowej, jak i  sposoby budowania personal branding. Bo nagle okazuje się, że można podkoloryzować. Można puścić oczko do odbiorcy – a ten się nie oburzy, tylko zaakceptuje (bo wszyscy tak robią).

Wśród polityków być może także w Polsce przyjmie się metoda prezydenta USA Donalda Trumpa z czasów jego kampanii prezydenckiej: wygłaszał on często poglądy sprzeczne ze sobą. A gdy dziennikarze wytykali mu te sprzeczność i dopytywali, jak jest naprawdę, Trump po prostu ignorował pytania. Zwyczajnie nie udzielał odpowiedzi. I robił swoje. I wygrał.

Jedno jest pewne – w przestrzeni komunikacji, PR-u i wizerunku trwa proces wielkich zmian. Niekoniecznie na lepsze. To proces nie do zatrzymania. Jedyne co mogą robić marketingowcy i PR-owcy, to być ze zmianami na bieżąco i starać się do nich dopasować albo je wykorzystać. To jazda bez trzymanki i po bandzie – ale innego wyjścia chyba nie ma.

 

 

Klub „Wow”, czyli jak wykorzystać swoje 5 minut

Najbardziej znany klub w Białymstoku?  Oczywiście klub „Wow”! Rozsławiony przez dziennik „Fakt”, który poinformował, że w tym właśnie klubie bawił się Bartłomiej Misiewicz z Ministerstwa Obrony Narodowej – klub „Wow” natychmiast znalazł się na ustach ogromnej liczby Polaków. Znany dotychczas jedynie środowiskowo, teraz może pochwalić się rozpoznawalnością w całym kraju. Dla klubu to najlepsza historia marketingowa, jaka mogła mu się przydarzyć! Szkoda, że jej nie wykorzystuje.

Przeanalizujmy krótko przekaz wynikający z informacji dziennika „Fakt”: pracownik MON spotkał się w klubie ze znajomymi, bawił się tam z dziewczynami, pił alkohol. Kontrowersje w tym przekazie dotyczą pracownika ministerstwa – tego, co robił, co mówił, czym do klubu przyjechał (był w służbowej delegacji). Ale klub? Klub pokazano rewelacyjnie – dokładnie tak, jak chciałby tego chyba każdy właściciel takiego lokalu. Białostocki klub „Wow” dziś jawi się jako przestrzeń najlepszej zabawy w typowo polskim, młodzieżowym stylu. Czyli – wow!

Za tak efektywną reklamę normalnie płaci się miliony – a mimo to efekt nie zawsze jest zgodny z oczekiwanym. Klub „Wow” dostał reklamę w prezencie. Wymarzona sytuacja dla real time marketingu, inaczej nazywanego marketingiem chwili. Opiera się on na wykorzystaniu bieżącej sytuacji do promowania swojej marki. To jedno z lepszych narzędzi marketingowych ostatnich lat – skutecznie wykorzystywane. Gdy świat obiegła informacja, iż Brad Pitt się rozwodzi, norweskie linie lotnicze natychmiast zareklamowały swoje przeloty do Los Angeles hasłem „Brad is single”.

wow2

A kiedy minister Waszczykowski przejęzyczył się i powiedział o państwie San Escobar, jeden z dealerów Skody reklamował ją na FB jako najlepszy samochód do jazdy w tym kraju, zaś sklep internetowy Koszulkowo wypuścił na rynek cała serię „escobarskich” koszulek.

To jest właśnie real time marketing- reagujemy twórczo na to, co nam życie przynosi, i wykorzystujemy to do reklamy. Trzeba do tego kreatywności, dobrego rozeznania w sieci (musimy szybko wyłapać, co budzi emocje) i krótkiej ścieżki decyzyjnej w firmie, która chce się tak reklamować (zbyt długa spowoduje, że temat stanie się przebrzmiały, zanim wypuścimy reklamę). Ale za to jakie efekty! Gdy uda Ci się ze swoją reklamą trafić w szczyt popularności jakiegoś tematu, masz szansę na naprawdę wielkie zasięgi!

Taki marketing jest wymarzonym narzędziem dla Klubu „Wow” w Białymstoku. Jego rozpoznawalność właśnie została zbudowana na poziomie krajowym, teraz warto  podtrzymać zainteresowanie. Choćby w sieci, gdzie dobre filmiki i memy rozchodzą się wirusowo błyskawicznie, a dowcipny mem Klubu „Wow” mógłby dziś pobić wszelkie rekordy! Czy właściciele klubu zechcą skorzystać z wielkiej marketingowej szansy?

Nie jesteś właścicielem najbardziej znanego klubu w Białymstoku? Cóż, nie każdy może liczyć na takie wsparcie w reklamowaniu swojej działalności. 😉 Ale czasem można (i warto) podpiąć się pod coś, co właśnie budzi emocje wśród Twoich odbiorców, a może być świetnym chwytem reklamowym. Reaguj więc – szybko, najlepiej z humorem, dystansem do swojej marki. Ludzie lubią się śmiać – wykorzystuj to.    

Opowieści ze Złotych Spinaczy

Królową polskiego (i nie tylko polskiego) marketingu staje się… opowieść.  Story. Najlepiej w wydaniu video.

Kampania ze znanym Youtuberem,  druga – ze znanymi włoskimi restauratorami; do tego filmy, które nie istnieją, oraz Kuchnia Spotkań – te projekty święciły triumfy podczas tegorocznej gali Złotych Spinaczy 2016.

Złote Spinacze, czyli prestiżowy polski konkurs branży PR i marketingu, organizowany przez Związek Firm Public Relations, został rozstrzygnięty 2 grudnia. Przyznane nagrody doskonale pokazują, co jest dziś trendy w branży social media i content marketingu.

Pełna lista laureatów: http://publicrelations.pl/zlote-spinacze-laureaci/

  1. Kuchnia Spotkań – IKEA i Garden of Words, Grupa Kalicińscy.com, MEC, K2 Internet, Blue Ivy

W kategorii content marketing Złoty Spinacz otrzymała IKEA i Garden of Words za akcję „Kuchnia Spotkań”. To jedyny projekt spośród tych, które Wam przedstawię, którego podstawą nie jest internet. To projekt budujący realną przestrzeń w realnym świecie. Ikea w centrum Warszawy stworzyła dwie obszerne kuchnie do wynajęcia – miejsca do wspólnych spotkań, właściwie – spore mieszkania z kilkoma pomieszczeniami, w  tym – dużą kuchnią i jadalnią z szerokim stołem.  Jak opisują to autorzy: „To miejsce dla wszystkich, którzy uwielbiają razem gotować i spędzać czas w kameralnej atmosferze. Każdy może zarezerwować jedną z dwóch Kuchni Spotkań IKEA (bezpłatnie!) i zaprosić na kulinarne spotkanie swoich najbliższych.”

Kiedyś nasi rodzice spotykali się z przyjaciółmi w swoich domach i mieszkaniach – na prywatkach, imieninach, urodzinach. Było ciasno, ale blisko. Raczej biednie, ale przyjaźnie. Potem przenieśliśmy się do restauracji – i nagle okazało się, że tam jest wytwornie, ale bezosobowo; smacznie – ale daleko. I że jednak wolimy miejsca kameralne, bliskie, nasze – bo tam łatwiej budować prawdziwe relacje. Z drugiej strony – mieszkania mamy albo za małe, albo nie chce nam się ich sprzątać po wielkiej imprezie. Kuchnie Spotkań odpowiadają na wszystkie te potrzeby. Dają namiastkę rodzinnej bliskości: w wielkim mieście – rzadkość. Pomieszczenia oczywiście wyposażone są w przedmioty i meble z Ikea. Całość działań wsparta jest ciekawą stroną internetową, planowanymi eventami – jak Andrzejki z DJ Wiką, oraz bezpośrednim dostępem do strony IKEA z aktualnym katalogiem, ofertą produktową etc.

http://www.ikea.com/ms/pl_PL/kuchniaspotkan/

  1. Sztuka Składania Historii – INTEL, Monday PR i Krzysztof Gonciarz

Srebrny Spinacz w tej samej kategorii – content marketingu – przyznano kampanii „Sztuka Składania Historii powered by Intel”. To kampania Intela i znanego Youtubera Krzysztofa Gonciarza. Cztery dokumentalne filmy (wcale nie takie krótkie) są opowieściami o świecie, które go nie znamy (Gonciarz mieszka w Japonii), a jednocześnie instruktażem robienia i montażu takich właśnie filmów. Gonciarz mówi prosto, opowiada świat i odkrywa tajniki swego zawodu. Sukces tej kampanii to sukces skutecznego łączenia współpracy znanego Youtubera („Zapytaj Beczkę”, „Wybuchające Beczki”, własny kanał podróżniczo-lifestyle`owy, w sumie ponad 800 tys. subskrybentów) z firmą, która rozumie social media i jego użytkowników.  Dla wszystkich odbiorców już od 1 sekundy filmu jest  jasne, że to kampania Intela, i że Gonciarz będzie pokazywał możliwości tego właśnie sprzętu – ale wszyscy się na to godzą, bo Gonciarz mówi prawdę, nie ukrywa  celu marketingowego kampanii – a jednocześnie wcale się na nim nie skupia. Jego filmy są opowieścią o czterech różnych częściach naszego świata, Intel zaś – tyko (aż) technologicznym wsparciem poznawania świata.

Sztuka Składania Historii to kampania czysto sieciowa, adresowana do użytkowników social media.

 

 

  1. Kuchnia Dantego – MALMA i MSLGROUP

Znacie Kuchnię Dantego? Dwóch Włochów, dwóch kucharzy. Jak piszą na swojej stronie „od 2009 r. goszczą w różnych lokalach i mieszkaniach stolicy, gdzie gotują dla dobranej publiczności – 30, góra 40 osób, a gotując recytują jedną z pieśni Boskiej Komedii: pierw po włosku, potem po polsku.”

To z nimi weszły we współpracę agencja MSL Group i Malma, wykorzystując ich już zbudowaną popularność – i  wiarygodność  – do własnej kampanii. Projekt „Kuchnia Dantego przedstawia: Malma ekspert włoskiej kuchni” to kolejny projekt video. Krótkie filmiki o daniach włoskiej kuchni, z zabawnymi dialogami Włochów na temat typowych, polskich błędów  „włoskokuchennych”  spodobały się Polakom – co widać po liczbie odsłon filmów na You Tube. Nie są to co prawda jakieś gigantyczne wyniki oglądalności, ale jak na typowo komercyjną akcję – robią wrażenie. Filmiki tak naprawdę wyróżniają się jednym – relacją między kucharzami. Włosi dyskutują ze sobą, ustalają, dopowiadają, podpowiadają sobie słowa – trochę przypomina to rodzinne gotowanie, o jakim wielu z nas marzy, a tylko część – doświadcza.

 

 

  1. Szlachetny Projekt Filmowy – Stowarzyszenie „Wiosna” i Biuro Podróży Reklamy

Chcę zwrócić uwagę na jeszcze jeden nagrodzony projekt – tym razem w kategorii Kampania Społeczna. Srebrnego Spinacza (złotego nie przyznano) wręczono Stowarzyszeniu „Wiosna” i agencji Biuro Podróży Reklamy za „Szlachetny Projekt Filmowy”.  „Wiosna” to organizator akcji „Szlachetna Paczka”. Tej akcji dotyczy nagrodzona kampania społeczna.  „5 plakatów filmowych z 11 czołowymi polskimi aktorami pojawiło się w dniach 18-26.11.2015 roku w Multikinach oraz na billboardach w Krakowie i Warszawie. Kinomaniacy śledzili na YouTube wywiady z gwiazdami, a krytycy filmowi publikowali recenzje z prapremier. Filmy nie były jednak najnowszymi polskimi produkcjami. Nigdy nie powstały i nie weszły do kin. To prawdziwe historie podopiecznych Szlachetnej Paczki – kampania wymyślona i zrealizowana przez naszą agencję.”  – tak akcję opisuje Biuro Podróży Reklamy.  Fabuła każdego filmu opierała się na prawdziwej historii rodziny, której „Wiosna” pomaga. Wyblakłe marzenia” – opowieść o człowieku, który po 10 latach wybudza się ze śpiączki. „Mamy czas” – dramatyczna historia niepełnosprawnego, którym w pożarze giną rodzice. „Jutro było wczoraj” – historia mężczyzny, który spowodował wypadek, w którym zginęła jego rodzina. „Brzemię” to przejmujący dramat Jakuba  i jego rodziny, który w wyniku klęski żywiołowej traci całe gospodarstwo, które nie było ubezpieczone. „Rachunek życia” przedstawia starsze małżeństwo, które mimo wielu problemów i monotonii w życiu odnajdują w sobie miłość, którą się darzyli.

https://www.szlachetnapaczka.pl/paczka-news/module,article_new,action,get,id,21635,t,wyjawiamy-prawde-te-filmy-nigdy-nie-powstana.html

Zauważcie – znów, by przyciągnąć uwagę, odwołano się do filmu.  A każdy z tych filmów zapowiadał ciekawą opowieść, story – którą chcielibyśmy śledzić, by poznać jej zakończenie.

Jeśli do laureatów Złotych Spinaczy 2016 dodamy najnowszy spot Allegro.pl „Czego szukasz w święta? English for beginners”,

który oczywiście nie startował (jeszcze) w żadnym konkursie, ponieważ kampania właśnie trwa, ale który już jest opisywany jako jedna z najbardziej poruszających reklam tego roku, możemy jasno określić trendy:

PO PIERWSZE –  VIDEO – filmy święcą triumfy w branży marketingowej i – jak wynika z badania trendów – będą je święcić jeszcze bardziej.

PO DRUGIE –  VIDEO-STORY – czyli filmowe opowiadanie historii – to się dziś liczy najbardziej! Dlaczego? Bo coraz bardziej tęsknimy za dobrymi relacjami z ludźmi, za bliskością, miłością i rodziną. Oczywiście tą idealną, z marzeń, nie taką jak nasza (niezależnie od tego, jaka jest). A marketing to przecież odpowiedź na potrzeby odbiorców. Stąd wysoka ocena Kuchni Spotkań IKEA, stąd jej popularność, która w realu pokazuje, za czym tęsknimy.

Jaki z tego wniosek dla social media – poza oczywistym, że warto inwestować w filmiki? Otóż koniecznie trzeba pamiętać, że social media służą do budowania i utrzymywania relacji. Nic nie da płatna kampania na FB, Instagramie czy TT, jeśli nie będzie poparta reakcjami, relacjami, rozmową.  Reaguj! Bądź ze swoimi odbiorcami, empatyzuj, spróbuj poczuć to, co ich porusza, poznać ich świat. To ważniejsze niż forma, jaką przyjmie Twoja reakcja – czy to będzie filmik, zdjęcie, czy głos w dyskusji.  To fundament!

I choć budowanie relacji to zadanie długoterminowe – nie można od niego uciekać. Twoi odbiorcy właśnie tego potrzebują, bo coraz mniej mają tego na co dzień – rozmowy, bycia, niezawodności, wsparcia. Daj im to. Długofalowo – zyskasz na tym ogromnie.   

 

 

Dobry timing na polskim TT – ich obserwuj!

Dobry timing na polskim TT mają – wśród polityków: Krzysztof Brejza, Kinga Gajewska, Joanna Scheuring-Wielgus, Monika Wielichowska, Kamila Gasiuk-Pihowicz, Lidia Krajewska, Arkadiusz Myrcha, czy sprawny pod względem rzecznikowania Jan Grabiec. Politycy PiS-u od jakiegoś czasu mniej pilnują timingu, rzadziej piszą, komunikują się bardziej oficjalnie. Najczęściej twittują chyba Joanna Lichocka i Arkadiusz Mularczyk oraz Beata Mazurek. Wśród oficjalnych instytucji najlepiej rozchodzą się twitty Kancelarii Prezydenta i Kancelarii Premiera, ale akurat timing nie jest ich mocną stroną. Posłowie Kukiz`15 stawiają na Facebooka, na Twitterze są mniej widoczni.

Spośród partii znacząco przyspieszyła ostatnio Platforma Obywatelska, natomiast znakomity timing społeczny (czyli wychodzący naprzeciw nastrojom i potrzebom społecznym) ma Partia Razem – i widać to zarówno na TT, jak i na Facebooku – może nawet na tym drugim bardziej.

Co to jest timing: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2016/11/30/timing-jest-wszystkim/

Poza politykami zawsze na bieżąco są: Zbigniew Hołdys, Dominika Wielowieyska, Konrad Piasecki, Jacek Nizinkiewicz, Andrzej Gajcy, Anna Dryjańska, Michał Protaziuk, Michał Szułdrzyński, Przemysław Szubartowicz , Rafał Ziemkiewicz i Samuel Pereira.

Świetne czasowo są profile KOD-u.  Rozbudowane, własne komentarze udostępniają  bardzo szybko: natemat.pl i OKO_press. Dobrym timingiem  i celnymi opiniami wyróżnia się też profil Exen. Dużo ciekawych informacji do dalszego komentowania podaje Tygodnik „Wprost”.

W dziedzinie użyteczności na czoło mojej listy wysuwa się Meteomodel – profil pogodowy, szybko reagujący na to, co się dzieje w pogodzie, łączący prognozowanie ze sporą ilością wiedzy na temat zjawisk meteorologicznych.  Coraz lepiej pracuje oficjalny profil miasta stołecznego Warszawa – @Warszawa.  Lubię też profil Białegostoku – @WschodzącyBiałystok – nie tylko dlatego, że jestem białostoczanką. Robią go ludzie, którzy rozumieją specyfikę social media, wchodzą w interakcje,  także po godzinach urzędowania. To wciąż rzadkość wśród profili instytucjonalnych.

Natomiast bardzo wiele informacji statystycznych na temat timingu, trendów popularnych w danym dniu (nie tylko związanych z polityką), zasięgu postów, wpływu konkretnych osób podaje profil  @Polityka_wSieci – marketingowo bardzo przydatny.

Twoim zdaniem warto kogoś dodać do tej listy? Napisz w komentarzu!

Timing jest wszystkim – cz. 2

Użyteczność – to klucz informacyjny dla firm i instytucji. Na ich profilach – poza ministerstwami i mediami publicznymi – zazwyczaj kluczowa nie jest szybkość, tylko użyteczność informacji.  Tu też liczy się dobry timing. Jeśli Twoja firma ma awarię, szybki wpis na Twoim profilu o tym, gdzie jest awaria, co się stało i – przede wszystkim – kiedy problem zostanie naprawiony, jest dla Twoich odbiorców bardzo ważny, a Tobie pozwala zająć się problemem, zamiast odpowiadaniem na setki telefonów od klientów.  Przy czym: „szybki” – oznacza: natychmiastowy, udostępniony zaraz po ustaleniu podstawowych danych. Dziś czas reakcji w mediach społecznościowych liczy się w godzinach, jeśli nie w minutach. To dlatego dobry administrator profilu w social media nie kończy swoich działań wraz z końcem godzin pracy, nie robi sobie przerwy podczas weekendu czy świąt. Po tym zresztą (między innymi) rozróżnisz, czy masz do czynienia z fachowcem w tej branży, czy z kimś, kto próbuje się pod niego podszywać.

Co to jest timing: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2016/11/30/timing-jest-wszystkim/

Timing liczy się także, gdy awarię ma twoja konkurencja – jeśli o tym wiesz, możesz natychmiast zaproponować klientom swoją usługę czy produkt. I tu znów – natychmiast oznacza w ciągu kilkudziesięciu minut, najdłużej: kilku godzin – gdy konkurent upora się z awarią, twoja usługa przestanie być potrzebna.

 

Nie trać własnych okazji!

Dobry timing masz także wtedy, gdy zrobiłeś coś świetnego, zapoczątkowałeś jakąś inicjatywę, rozpocząłeś nową akcję, planujesz świetne wydarzenie, wystosowałeś publiczne oświadczenie, napisałeś list otwarty  – i informujesz o tym jako pierwszy, a nie wtedy, gdy podadzą to już wszystkie media, napiszą koledzy, pogratuluje mama. Jeśli w takiej chwili zapomnisz o swoich profilach – tracisz wielką okazję do sprzedania siebie. Bo Twoją inicjatywę w tym czasie sprzedają już inni, to ich posty są czytane – a Ciebie w social media wciąż nie ma…

Właściwy timing to także branie pod uwagę, czym żyją Twoi odbiorcy w danym momencie. Jeśli szykują się do wyjazdowego weekendu, raczej nie sprzedasz im wtedy pakietu szkoleniowego, ale na pewno chętnie skorzystają z poradnika nt. weekendowej podróży.

To tylko na pierwszy rzut oka wydaje się oczywiste. Błędy popełniane w zakresie timingu można liczyć na tysiące dziennie tylko w polskiej przestrzeni social media. Pamiętaj: będziesz pierwszy – masz szansę wygrać. Poczekasz kilka godzin – możesz zniknąć w tłumie, z którego nikt Cię już nie wyłowi. No, chyba że jesteś  Krystyną Jandą, Tomaszem Lisem, Radosławem Sikorskim, Donaldem Trumpem albo zwycięzcą „The Voice of Poland”… 😉

 

Timing jest wszystkim!

Trafisz we właściwy moment – masz szansę wygrać. Zaśpisz –znikniesz w tłumie, z którego nikt Cię już nie wyłowi.

Timing – to po ang. po prostu „czas spotkania”. Ale dziś to słowo ma dużo szersze znaczenie. Jest kluczem do dobrego funkcjonowania w sieci, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Albo trafiasz we właściwy moment ze swoim wpisem, komentarzem, portalem – i płyniesz na fali popularności, albo Twoje najmądrzejsze wpisy giną gdzieś w przepastnych otchłaniach internetu. A bywa jeszcze gorzej – jeśli jesteś znany i swoim postem wyszedłeś zupełnie poza kontekst czasowy, możesz stać się pośmiewiskiem całej sieci. To właśnie dlatego wśród marketingowców mówi się: „timing jest wszystkim”.

Jeśli w tekstach marketingowych spotkasz się z określeniem „marketing chwili” lub „real time marketing” – wiedz, że chodzi o to samo.

Czy podczas czytania tego tekstu sprawdziłeś już, czy Twój ostatni post trafił we właściwy moment? Nie? Sprawdź od razu!

Skąd masz to wiedzieć? Wnioskuj na podst. komentarzy, lajków (lub ich braku),  udostępnień. Przeczytaj to, co piszą Twoi fani (oraz krytycy). Wtedy będziesz wiedział.

 

Dobra informacja – najdroższy „towar”

Dziś najcenniejsza na całym świecie jest informacja.  Ważna informacja potrafi zmieniać świat, kończyć wojny i obalać władzę. Jeśli wiesz coś ważnego (i jest to wiarygodne), nie czekaj z udostępnieniem. Oczywiście, nie każdą informację można od razu „sprzedawać”, poufnej nie sprzedaje się nigdy – ale jeśli sprawa dotyczy życia publicznego, uczestniczysz w ważnym wydarzeniu, konferencji, spotkaniu publicznym, zgromadzeniu, albo czytasz ważny artykuł, wyniki badań, sondaż – o którym jeszcze nie słychać w sieci – podziel się tym!

Będziesz jednym z pierwszych – wygrywasz zasięg, liczbę udostępnień. Robi się o Tobie głośniej. Przybywa Ci obserwujących – a przecież o to chodzi, prawda? Informacja jako towar w polskich mediach społecznościowych liczy się głównie na Twitterze, na drugim miejscu jest Facebook, w innych mediach czas podawania informacji ma mniejsze znaczenie.  Jeśli jednak chcesz zaistnieć na TT, dobra informacja będzie kluczowa.

 

Komentuj – szybko, wyraziście, z sensem!

Nawet jeśli  informację podano już przed Tobą wielokrotnie, możesz ją skomentować. Wyraziście, jednoznacznie – i krótko! (O tym, jak pisać komentarze i posty, już niedługo na moim blogu).  Im szybciej – tym lepiej. Oraz oczywiście – z sensem.

Jeśli znasz się na finansach, komentuj info o zmianie ratingu – im wcześniej po podaniu informacji to zrobisz, tym masz większe szanse na przebicie się ze swoim tweetem, bo reszta TT potrzebuje wskazówek, co tak naprawdę oznacza owo obniżenie ratingu. Jeśli jesteś specjalistą od spraw międzynarodowych, komentuj dymisję wiceministra spraw zagranicznych powiązanego ze służbami obcego państwa. Jeśli jesteś dziennikarzem, oceniaj kolejne zwolnienie z pracy znanego redaktora.

Zrobisz to w ciągu pierwszej godziny po podaniu informacji, gdy ta się właśnie rozchodzi na TT czy FB – zaspokoisz potrzebę zrozumienia i zinterpretowania informacji. Jeśli zrobisz to jakieś 6-7 godzin później, przed Tobą komentarze napiszą dziesiątki osób.  Znikasz w tłumie…

cdn.

Odbierz – dzwoni Jezus Chrystus!

Dziś o zaskakującej, rewelacyjnej kampanii społecznej, która właśnie trwa. Kampanii religijnej! Portal „Modlitwa w drodze” proponuje codzienne adwentowe medytacje, połączone z nastrojowa muzyką – do pobrania i przeczytania na stronie portalu. Zwyczajne? Niezwyczajne stało się za sprawa plakatu całej akcji ADWENT 2016. Jezus Chrystus, którego twarz wyświetla się na Twoim smartfonie, i krótkie hasło:  „Odbierz, może to coś ważnego?”

Wpisanie twarzy Chrystusa w naszą technologiczną codzienność, wyjście poza tradycyjny, religijny przekaz przez połączenie duchowości z…  telefonem, do tego trafiające w punkt hasło, które odwołuje się do naszych emocji – gdy dzwoni bliski, zawsze odbierasz, bo może coś się stało? Może to coś ważnego? W tym kryje się genialność pomysłu na „sprzedaż” akcji z założenia zupełnie „niesprzedażowej”, jaką są internetowe rozważania adwentowe. Oczywiście, muzyka w pliku MP3, dodana do rozważań, to też fajny sposób na przyciągnięcie ludzi – ale bez tego plakatu i hasła niewiele osób zwróciłoby na ów dodatek uwagę.

Akcja ADWENT 2016 trwa, nie znamy jeszcze jej wyników – ale jestem pewna, że wejścia na stronę „Modlitwa w drodze” wzrosną niewiarygodnie.

Gdybyśmy chcieli wyciągnąć wnioski z tego pomysłu dla swoich akcji, widać wyraźnie, że w sieci liczy się przełamywanie stereotypów, wychodzenie poza schemat, świeżość i oryginalność. Jeśli masz świetny pomysł – powalcz o niego. Przekonaj swoich klientów – że warto zaryzykować. Oczywiście, w pewnych granicach, które akurat przy opisywanej akcji można by było łatwo przekroczyć. Religia jest chyba najtrudniejszą przestrzenią do wprowadzania nowych pomysłów i wychodzenia z oczywistych ram. A jednak – można!

Gratuluję pomysłu jego twórcom. Naprawdę inspirujące.