Czy na pewno chcesz, by każdy mógł obejrzeć twoją córkę w bieliźnie?

Dziś znów wizerunkowo i ku przestrodze – zupełnie poważnie. Do Polski zawitała ostra zima, jest mróz, co wszyscy pokazujemy na portalach społecznościowych. Poza śniegiem, nartami, krajobrazami itp. z niedowierzaniem zobaczyłam na profilach niektórych osób mocno roznegliżowane zdjęcia z sauny (albo np. z ruskiej bani). Czasem na zdjęciach byli sami dorośli, czasem – także ich dzieci.

Czy na pewno chcesz, żeby wszyscy mogli zobaczyć, jak wygląda twoja dorastająca córka w samych majtkach? Czy twój mąż, który pełni funkcję publiczną, powinien mieć publicznie dostępne zdjęcie, na którym prezentuje się  jedynie w kąpielówkach?  Czy twoja żona w saunie, owinięta tylko ręcznikiem, na zdjęciu na Facebooku, to naprawdę dobry pomysł?

Zanim wstawisz takie zdjęcie, zastanów się i pomyśl.

  1. Z sieci nigdy nic nie znika. Raz wstawione zdjęcie będzie potem w internecie funkcjonować już zawsze. Twoje zdjęcie w stroju kąpielowym w saunie, zdjęcia twego częściowo rozebranego partnera (partnerki) także będzie dostępne przez lata. Choć dziś to może bez znaczenia, za kilka lat – gdy będziecie się starali o jakieś stanowisko, funkcję, nową pracę, startowali w wyborach, gdy zostaniecie prezesami (szczerze życzę!) – takie zdjęcie może spowodować sporo perturbacji. Albo śmiechu. Może być wykorzystane przez twoją konkurencję. Na pewno tego chcesz?
  1. Pomyśl, kto ogląda twój profil. Czy na pewno ograniczyłeś/-aś jego widoczność tylko dla znajomych, czy też każdy ma do niego dostęp? Sprawdź. A potem zastanów się, czy chcesz, by wszyscy ludzie, z którymi spotykasz się zawodowo, wiedzieli, jak wyglądasz w kąpielówkach/stroju kąpielowym? Czy chcesz, by twój szef widział cię owiniętą w ręcznik w saunie? Czy zależy ci, by twój nowy ważny klient, o którego zabiegasz od kilku miesięcy, podczas negocjowania kontraktu miał w pamięci twój brzuch wiszący nad kąpielówkami? Może chcesz – wtedy ok. Ale zdecyduj o tym świadomie. I nie dziw się tylko, gdy po wrzuceniu takich zdjęć w pracy zauważasz dziwne uśmieszki za plecami, albo gdy szefowa jakoś dziwnie ci się przygląda. To, w jaki sposób twoi znajomi (albo, co gorsza, także nieznajomi), widzą cię w social media, naprawdę ma wpływ na to, w jaki sposób później cię oceniają. Myśl o tym, zanim wrzucisz zdjęcia na swój profil.
  1. Wizerunek dorosłej osoby to mniejszy problem niż tego typu zdjęcia dzieci. Pamiętaj – zdjęcia dzieci starszych niż 3-4 lata, rozebranych do majtek, z całą pewnością zostaną w którymś momencie wykryte przez kolegów i koleżanki twego dziecka, i twój potomek z ich powodu stanie się obiektem kpin i ostrej ironii. To dziś pewne. Wrzucając takie zdjęcia, fundujesz mu więc bardzo nieprzyjemne doświadczenie.
  1. Sieć wcale nie jest bezpiecznym miejscem. Tyle się o tym mówi, że powinna być to oczywistość, a jednak wiele osób wciąż o tym zapomina: osoby o patologicznych upodobaniach gromadzą potrzebne im informacje z sieci, zwłaszcza z portalów społecznościowych. Dla pedofila oglądanie twojej rozebranej córki w saunie to sama przyjemność – ale proszę cię, myśl o chronieniu swojego dziecka przed takimi ludźmi! To nie są żadne wymysły, niepotrzebne straszenie ani przesada – jeśli wrzucasz tego typu zdjęcia swego dziecka do sieci, narażasz je na niebezpieczeństwo. Potencjalne oczywiście – ale jednak!

Social media mają nam służyć do komunikacji. Pokazujemy w nich, gdzie jesteśmy, co jemy, co osiągnęliśmy, chwalimy się, opowiadamy o sobie. Ale róbmy ze świadomością tego, w jaki sposób nasze posty mogą zostać odebrane – i wykorzystane.  Wrzucając post wyobraź sobie, że to, co prezentujesz, wygłaszasz na rynku w środku miasta. Jest ok? Chcesz to dalej mówić/ pokazywać? To w porządku. Hm, po zastanowieniu wolałbyś nie opowiadać tego mieszkańcom całej swojej miejscowości? To przyhamuj. Od braku postu jeszcze nikt nie umarł. 😉 A zdjęcie wyślij najbliższym w prywatnej wiadomości.

Wizerunek to nie kłamstwo, tylko fajna opowieść o człowieku

Dziś będzie bardzo ad rem, czyli o podstawowym temacie tego bloga. Czy  świadome kreowanie wizerunku świadczy o cynizmie i jest rodzajem oszustwa? Z takimi punktami widzenia spotkałam się ostatnio kilkakrotnie. Reaguję więc natychmiast: nie! Kreowanie wizerunku nie jest ani oszustwem, ani świadectwem cynicznego podejścia do świata. Kreowanie wizerunku to świadomość tego,  w jaki sposób jesteśmy odbierani przez innych – oraz świadome wpływanie na ten odbiór.

Jeśli ktoś  działa w biznesie, sferze publicznej, polityce, organizacjach pozarządowych, pełni ważne funkcje w środowisku zawodowym –  już ma swój wizerunek, bo jest w określony sposób odbierany przez otaczających go ludzi. Często nie ma wie, w jaki sposób otoczenie go odbiera, skąd się biorą takie, a nie inne reakcje ludzi na jego zachowania, z czego wynika fakt, że dostaje nowe propozycje i awansuje – albo że ich nie dostaje. Kiedy wszystko idzie dobrze, większość z nas nie musi się zastanawiać nad swoim wizerunkiem. Zaczynamy go analizować, gdy coś nam nie pasuje. Wyjątkiem są osoby, które non stop zależą od oceny innych: samorządowcy i politycy, aktorzy, celebryci, znani dziennikarze. Ale też biznesmeni – biznes jest przestrzenią, w której wizerunek może być ważnym elementem podczas podejmowania kluczowych decyzji finansowych. A także nauczyciele i nauczyciele akademiccy – oceniani codziennie przez swoich uczniów (i ich rodziców) czy studentów.  Można by wymienić na pewno jeszcze sporo grup czy środowisk zawodowych.

Każdy z nas ma więc jakiś wizerunek. Najczęściej jednak jest on właśnie: JAKIŚ.  Ja namawiam do świadomego podejścia do swego wizerunku. We współczesnym świecie ma on coraz większe znaczenie: po pierwsze – kiedyś dobrze było „stać w kącie, żeby ktoś mógł cię znaleźć”. Dzisiaj im więcej osób z ważnego dla nas środowiska (czy branży) przekona się o naszych kompetencjach, tym większą mamy szansę na rozwój, karierę, ciekawą pracę itp.  Czas jest tak cennym dobrem, że nikt nie chce go tracić na długotrwałe szukanie ludzi ukrytych po kątach. Wybiera się tych, o których wiadomo, że potrafią, wiedzą, są. Właśnie dlatego warto dać się poznać kluczowym postaciom swojej branży. Ale poznać w taki sposób, w jaki nam na tym zależy – od najlepszej strony. Czyli – zadbać o swój wizerunek.

 To się nie musi wiązać z opowiadaniem nieprawdy o sobie! Choć wielu osobom właśnie tak kojarzy się budowanie wizerunku, wymyślanie sztucznych historii nie jest elementem kreowaniem wizerunku, tylko kłamstwem (jak w przypadku słynnego Nikodema Dyzmy). Żeby pokazać się od najlepszej strony, często wystarczy sensownie prezentować to, co i tak robisz. Albo jaką masz opinię na dany temat; co potrafisz; w czym wziąłeś udział. Osobiście to właśnie w tej branży uwielbiam – dla mnie kreowanie wizerunku jest okazją do spotykania wspaniałych ludzi i pokazywania ich sensownych działań, pomysłów, opinii, ciekawych wydarzeń – całemu światu! J

Jeśli nie prezentujesz swojej działalności w świadomy sposób, to albo niewiele osób cię zna (i przez to np. tracisz szanse na lepszą pracę), albo ludzi słyszą tylko opowieści o tobie, a te nigdy nie są w pełni pozytywne. Pomyśl o swoim wizerunku. Pomyśl o tym, kim jesteś – i w jaki sposób chcesz się pokazać światu. Co już zrobiłeś, co masz innym do powiedzenia.  To naprawdę może być szczere i prawdziwe. Jakie będzie – zależy od ciebie. Jak zawsze. 😉

Kryzys wizerunkowy – jak reagować?

Kryzysy wizerunkowe zdarzają się zawsze w najgorszym możliwym momencie – gdy nie mamy dostępu do komputera, jest długi weekend, mamy problemy prywatne albo właśnie postanowiliśmy odpocząć i wyjechaliśmy do jakiegoś odległego kraju. Niezależnie od niesprzyjających okoliczności trzeba na kryzys reagować jak najszybciej – co wcale nie znaczy, że emocjonalnie. Wręcz przeciwnie.

Podstawowe zasady reagowania w kryzysowych sytuacjach są proste:

  1. Reaguj jak najszybciej.
  2. Wyjaśniaj jak najszerzej.
  3. Mów prawdę.
  4. Bądź do dyspozycji wszystkich zainteresowanych.
  5. Powtarzaj swoje wyjaśnienie, stanowisko etc. Tak często, jak będzie trzeba.
  6. Skoryguj błąd, który wywołał kryzys. Jeśli trzeba – przeproś. Jeśli to niezbędne – wyciągnij konsekwencje służbowe wobec pracownika – lub wobec samego siebie.
  7. Zrealizuj to, co obiecałeś zrobić w pierwszym oświadczeniu po zaistnieniu kryzysu. To nieprawda, że ludzie zapomną po dwóch dniach. Media na pewno dopytają Cię o złożoną obietnicę. Teraz także użytkownicy social media – oni mogą pamiętać dużo dłużej niż dziennikarze.

 

Najgorszym błędem jest chowanie się, uciekanie przed mediami, opowiadanie niespójnych wersji wydarzenia. Błędy zdarzają się wszystkim, wpadki również – ale by je naprawić, musisz zachować się wiarygodnie. Jeśli zachowasz się w sposób budzący wątpliwości, jeśli w reakcji na kryzys Ty lub Twój przedstawiciel będziecie zmieniać wersje; decydować – i uchylać decyzje; nie odbierać telefonów; nie reagować na pytania – przegrasz. A straty wizerunkowe, jakie możesz wtedy odnieść, będziesz odbudowywał przez lata.

Wizerunek, marka, social media – chcesz wiedzieć więcej? Po prostu czytaj!

Media społecznościowe i marketing internetowy rozwijają się tak szybko, że trudno o dobre książki na ich temat – zanim się ukażą, już stają się częściowo nieaktualne. Aby być na bieżąco z ważnymi nowinkami w social media, lepiej więc czytać blogi. Polecam mój oczywiście 😉 – ale przede wszystkim czytajcie blogi uznanych mistrzów od lat edukujących w tej dziedzinie. Bardzo polecam blogi:

  • Pawła Tkaczykahttp://paweltkaczyk.com/pl/, który w mistrzowski sposób opowiada i o social media, i budowaniu wizerunku, i o jego ulubionym narzędziu storytellingu – czyli opowiadaniu historii w wydaniu marketingowym oczywiście.
  • Moniki Czaplickiejhttp://czaplicka.eu/, z ogromnym zasobem wiedzy nt. social media
  • Urszulihttp://urszula-phelep.com/, z wieloma bardzo użytecznymi wskazówkami ułatwiającymi działania w social media i na blogu.

Ale mam też trzy świetne książki, które polecam każdemu, kto trochę poważniej interesuje się marketingiem, wizerunkiem i PR-em. Najbardziej „socialmediowa”  z tych trzech jest książka Michała Sadowskiego, twórcy portalu Brand24.pl (możecie tu wykupić monitoring mediów internetowych dla wskazanych przez Was słów, osobiście używam od ok. 5 lat i sobie chwalę.) – „Rewolucja social media”. To opowieść o tym, jak bardzo social media zmieniły nasz świat, z dobrymi praktykami i ciekawymi przykładami.  Sadowski prezentuje narzędzia, które warto stosować budując markę w internecie, przekazuje też wiele informacji o kreowaniu wizerunku za pomocą social media.  Podpowiada, jak reagować na negatywne komentarze, jak radzić sobie z hejterami. Opowiada, jak z kryzysem w sieci poradziło sobie KFC, a jak BP. Jest też spory rozdział o analizie skuteczności SM, który przyda się zapewne tym wszystkim, którzy z działań tego typu muszą rozliczać się „liczbowo” przed klientem. Książkę wydano w 2013 roku, mimo to jest nadal w ogromnej części aktualna.

Druga godna polecenia pozycja to „Marketing narracyjny” Eryk Mistewicza. Wydana w 2011 roku, doskonale opisuje marketing narracyjny, który polega na budowaniu historii po to, by wywołać emocje, a za ich pomocą wpłynąć na odbiorców.  W 2011 r. to było bardzo nowatorskie podejście w Polsce, dziś jest oczywistym sposobem podejścia do klienta w nowoczesnym marketingu. Książka daje możliwość poznania mechanizmu budowania historii, wskazuje świetne przykłady i jest praktycznym podręcznikiem tworzenia marketingowych narracji. Od razu uprzedzam, że sprostać wysoko zawieszonej przez Mistewicza poprzeczce w dziedzinie profesjonalnego opowiadania historii nie jest łatwo, ale już narracja spełniająca kilka kluczowych elementów gatunku pomoże rozkręcić Wasze posty, teksty blogowe i kampanie promocyjne. Znajdziecie tu też Dekalog dobrego wizerunku – warto go wydrukować i powiesić nad biurkiem.

Mniej internetowe, za to jeszcze bardziej uniwersalne wskazówki zawiera trzecia książka, którą chcę Wam polecić – „Nietypowe przypadki public relations” Rafała Szczepanika, jednego z założycieli portalu Pracuj.pl.  To nie jest książka o PR rozumianym wąsko, jako kontakty z mediami. Szczepanik opisuje nietypowe sposoby budowania wizerunku, a na podst. doskonale dobranych case study pokazuje, jak korzystać z szans i okazji, by kreować obraz firmy (instytucji, swój własny), oraz jak wychodzić obronną ręką z kryzysów. Udowadnia, że w kreowaniu marki przede wszystkim liczy się pomysł, a nie pieniądze (choć te raczej nie szkodzą w pracy PR-owca 😉 ).  Namawia do wychodzenia poza schematy, łamania zasad, podpowiada, jakich narzędzi używać. Moje wydanie „Nietypowych przypadków”  pochodzi z 2009 r., a jednak wcale się nie zestarzało i wciąż do niego wracam.

Warto czytać – nie tylko po to, by być na bieżąco ze zmianami w social media, ale głównie po to, by się znaleźć inspirację do własnych działań.  Czytajcie – gwarantuję wiedzę i fascynującą przygodę jednocześnie. Bo to dobre książki są! 😉

Czy social media mają sens?

Chcę dziś opowiedzieć o zasadzie, która jest moim credo w social media. To właśnie ona sprawia, że widzę sens mediów społecznościowych i stawiam na ich rozwój. Ta bardzo prosta zasada dla mnie jest oczywista, ale obserwując profile firm, instytucji i osób publicznych widzę, że oczywistą nie jest.  Zależy mi na przekonaniu cię, że ona może być też twoim credo – a dzięki niej zmienisz swoje postrzeganie mediów społecznościowych i stworzysz dzięki nim dodatkową wartość w twoim życiu.

Credo jest proste: social media to relacje! Social media to rozmowa. Ciągły dialog. Wymiana – myśli, poglądów, spostrzeżeń, przeżyć, historii.

Media społecznościowe służą do budowania i rozwijania relacji między ludźmi. Mają nam ułatwiać komunikowanie się – a komunikacja jest zawsze dwustronna, musi mieć nadawcę i odbiorcę, musi nastąpić między nimi wymiana komunikatu. To nie jest teoria – to czysta, codzienna praktyka! A przynajmniej powinna taką być.

Już przekładam to na język codziennych praktyk na SM.  Po pierwsze – social media nie służą do pokazywania innym, jaki jestem genialny i/albo piękny. Nie są również tablicą ogłoszeniową przeniesioną z korytarza Waszej instytucji na tablicę Waszego profilu. SM to nie dodatkowa przestrzeń sprzedażowa, gazeta z ogłoszeniami (w wersji elektronicznej) ani biuletyn informacji publicznej urzędu. Social media to przestrzeń rozmowy, opowieści, wymiany – doświadczeń, historii, poglądów, opinii. Nawet więc jeśli tworzycie na FB sklep – powinniście pamiętać, że celem nie jest sprzedaż (albo nie tylko ona), lecz komunikacja z klientem, reagowanie na jego potrzeby, podpowiadanie mu najlepszych rozwiązań. Dobry handel zawsze zaczyna się od komunikacji między sprzedającym a kupującym, dobry sprzedawca najpierw pozna potrzeby klienta, zanim zaproponuje mu towar. Transakcja jest finałem spotkania sprzedawcy i klienta – a to właśnie jakość tego spotkania decyduje o tym, czy klient wróci do sklepu.

Jeśli prowadzisz fanpage instytucji publicznej – pamiętaj, masz pod swoją opieką przestrzeń rozmowy.  Komentarze, także te krytyczne (o ile nie są czystym hejtem, czyli wulgarnym obrażaniem instytucji i ludzi dookoła), są cenne – bo dają ci możliwość przedstawienia swego punktu widzenia,  twoich argumentów, dają ci szanse na naprawienie błędów, zmianę sposobu działania.  Odpowiadaj, opowiadaj, odpisuj. Pokaż, że widzisz swoich odbiorców, że ich opinie są dla ciebie ważne, że liczysz się z ich zdaniem.

Fatalnym błędem  – za to bardzo, bardzo częstym – jest traktowanie SM jako miejsca, do którego „wrzucamy” różne historie o sobie (czy o firmie, instytucji, kliencie etc.) – a inni mają te historie polubić. Ewentualnie napisać, że im się podobają. I udostępnić. A jeśli pod postem rozwija się dyskusja – właściciel głównego posta…  znika. Po prostu nie istnieje. Nie ma żadnej odpowiedzi, żadnej reakcji, argumentacji, wyjaśnień, dopowiedzeń. Wrzucił post – i zostawił. Bo przecież najważniejsze to wrzucić ileś postów tygodniowo. Ewentualnie uzyskać dużą  liczbę lajków – i to już jest maksymalne osiągnięcie.

Nieprawda! To jest przedmiotowe traktowanie innych użytkowników SM – tymczasem oni nie „służą” do napędzania ruchu na Twojej stronie. Oni wchodzą w interakcję z tym, co napisałeś w poście, bo chcą z Tobą rozmawiać, dyskutować, poznać twoją opinię na tematy, które ich nurtują. REAGUJ! BĄDŹ Z LUDŹMI!

W teorii marketingu mówi się o tym, że marketing w mediach społecznościowych jest wielokierunkowy (czyli przekaz idzie przynajmniej w dwie strony: od odbiorcy do nadawcy i od nadawcy do odbiorcy), w odróżnieniu od jednokierunkowego w postaci typowej reklamy np. nadawanej w telewizji, kiedy odbiorca generuje przekaz do nadawcy, ale nie dostaje od nadawcy informacji zwrotnej.

Wykorzystaj to! Posłuchaj, co mówią ci, do których chcesz dotrzeć. Porozmawiaj z nimi. Jeśli reprezentujesz dużą firmę, być może jej fanpage powinien być przede wszystkim elektronicznym biurem obsługi klienta – szybko reagującym, przekazującym zgłoszenia do realnych działów firmowych – i wyjaśniającym klientom sytuację. W ten sposób stara się działać np. fanpage Telewizji Kablowej Vectra – i wychodzi mu to całkiem nieźle. To też dobra opcja dla wielu instytucji usługowych, komunalnych. Jeśli szefostwo takiej instytucji rozumie, że jej podstawowym celem jest pomaganie ludziom – social media są wymarzonym miejscem realizacji tego celu.

Jeśli jesteś osobą publiczną, ekspertem, budujesz swój wizerunek jako lidera opinii publicznej – chyba nie muszę ci tłumaczyć, jak ważne jest dla ciebie dotarcie do ludzi. Ale nie dotarcie rozumiane jako „wrzucenie” posta, żeby wszyscy zobaczyli, jaki jesteś genialny, piękny, cudowny i idealny – tylko dotarcie ze swoją argumentacją, opiniami, przekonywanie ludzi do swego zdania, swoich działań, pomysłów – przez rozmowę właśnie. Wrzucasz post? Czytaj komentarze i włącz się w dyskusję. Dołącz do grupy, w której skupiają się ludzie zainteresowani tematyka, na której ci zależy  – czytaj, komentuj, rozmawiaj. Obserwuj innych liderów i ekspertów z ważnego dla ciebie środowiska – i włączaj się w debatę! W ten sposób poznasz innych, ale i ty sam dasz się poznać. Jeśli to, co piszesz, spodoba się innym, będzie zwiększał swoje wpływy, poszerzał swoje możliwości zawodowe, budował rozległą sieć znajomych – nie wspomnę o tym, że możesz po prostu dowiedzieć się wielu nowych rzeczy.

Social media to relacje! Social media to rozmowa. Pomyśl o nich w ten sposób – i zastanów się, jak zmienić swój profil oraz prowadzone przez Ciebie fanpage – by stały się przestrzenią rozmowy, dobrym spotkaniem znajomych, a nie tablicą ogłoszeniową twoich ( i tylko twoich) sukcesów.

 

 

5 wskazówek, jak budować wizerunek lidera opinii dzięki social media

Chcesz być opiniotwórczym i wpływowym człowiekiem. Czyli – jak się to ładnie nazywa w teoretycznych opracowaniach – liderem opinii. Taki stawiasz sobie cel wizerunkowy. A może już jesteś wpływowy, tyle że w wąskim gronie, a chcesz ten wpływ przenieść na szerszą grupę ludzi. Social media to doskonałe narzędzie do tego celu.

Zakładam, że wcześniej odpowiedziałeś sobie na pytania fundamentalne, czyli:

  1. Jaki jest cel budowania takiego właśnie wizerunku?
  2. Czy masz coś ważnego do powiedzenia innym ludziom?

Jeśli nie – zacznij od dobrych odpowiedzi. Bez mocnego uzasadnienia, świadomości, celu – nie ma sensu pracować nad wizerunkiem w zakresie budowania wpływu. Wymaga to bowiem dużo systematycznej pracy, wiąże się z podleganiem permanentnej cenie, negatywnymi komentarzami, trudnymi dyskusjami – i to zarówno w sieci, jak i w realu. Jesteś na to gotowy/-a?

Dobrze, wiesz, co chcesz, po co i o czym. Teraz przychodzi moment, w którym zaczniesz korzystać z social media do budowania swojego wizerunku lidera opinii.  Oto pięć najważniejszych wskazówek. Nie pomijaj żadnej z nich – są wzajemnie od siebie zależne, a pominięcie jednej sprawi, że Twoja wizerunkowa konstrukcja rozsypie się jak domek z kart.

 

  1. OKREŚL ŚRODOWISKA, NA KTÓRE CHCESZ WPŁYWAĆ – I DOBIERZ WŁAŚCIWE MEDIUM SPOŁECZNOŚCIOWE.

Na jakich środowiskach najbardziej Ci zależy? Od odpowiedzi na to pytanie zależy reszta działań.  Przypomnij sobie jeszcze raz swój cel i zastanów się, na jakie środowiska zamierzasz wpływać. Czasem określenie środowisk jest oczywiste, czasem dużo trudniej je znaleźć. Jeśli chcesz być postrzegany jako znakomity specjalista w danej branży, zapewne chcesz oddziaływać nie tylko na innych specjalistów, ale też na dyrektorów HR, prezesów firm, mistrzów w tej dziedzinie – chcesz, by Cię zauważyli. Ale być może zależy Ci także na dziennikarzach – by zaczęli Cię zapraszać do swoich programów? Oraz oczywiście na klientach z Twojej branży.

Jeśli natomiast chcesz zostać szefem związków zawodowych w swoim województwie, musisz dotrzeć przede wszystkich do pracowników z Twojej branży – oraz do innych związkowców.

Jeśli chcesz być samorządowcem – Twoim środowiskiem będą wszyscy mieszkańcy danego okręgu wyborczego, gminy czy miasta, z których zamierzasz kandydować.

A może marzysz o liderowaniu organizacjom pozarządowym w Twoim mieście? Wtedy musisz dotrzeć do działaczy NGO`sów, zarówno formalnych, jak i nieformalnych, oraz w ogóle do ludzi aktywnych społecznie.

I tu pojawia się bardzo ważne pytanie: gdzie oni są? Ci, do których masz dotrzeć – gdzie się gromadzą?

Bardzo wiele środowisk można dziś znaleźć w mediach społecznościowych – tyle tylko, że warto wiedzieć, gdzie ich szukać.  Środowiska branżowe w biznesie najłatwiej znaleźć na LinkedIn. Dziennikarzy, samorządowców, polityków, celebrytów – na Twitterze. Młodzi ludzie teraz najczęściej wybierają Instagram i Snapchat. Wiele środowisk jest też na Facebooku, bo to w Polsce najpopularniejszy portal społecznościowy. Na FB warto szukać grup, społeczności, fanpage`y tematycznie związanych z Twoją branżą czy Twoim celem. Tam spotkasz ludzi, którzy są zainteresowani tym, o czym będziesz mówić. Pamiętaj – odbiorcy natychmiast ocenią to, co mówisz, i od razu Cię o tym poinformują.  Musisz być na to przygotowany.

 

  1. ZDEFINIUJ WAŻNE DLA TYCH ŚRODOWISK TEMATY.

Chcesz, by ludzi poświęcili swój czas dla Ciebie. Żyjemy w świecie szalonych prędkości  – wszyscy są zajęci , spieszą się i narzekają na brak czasu. Z zalewu informacyjnego coraz szybciej wyławiamy to, co już na pierwszy rzut oka wydaje się przydatne i ważne (lub zabawne), ignorując resztę.

Twoim pierwszym celem jest, by ludzie uznali Twoje informacje za takie, którym warto poświęcić cenny czas.  Zatrzymają się przy nich tylko wtedy, gdy będziesz wnosił do ich świata coś ważnego. To dlatego powinieneś określić tematy, które są ważne dla środowisk, na które chcesz wpływać. Jeśli działasz w tych środowiskach „w realu”, zapewne znasz te tematy doskonale – ale i tak ich bazę trzeba stale uaktualniać.

Lider opinii jest na bieżąco z tym, co  się dzieje: z nowinkami technicznymi, zmianami prawnymi, najnowszymi wydarzeniami, decyzjami. Lider opinii nie tylko reaguje na tematy podrzucane przez innych – on sam te tematy kreuje, sam przedstawia najnowsze propozycje, pokazuje ważne wydarzenia. To Twoja rola. Wymagająca? Bardzo.  Do tego także czasochłonna. Właśnie dlatego już na początku zaznaczyłam, że nie ma sensu pracować nad wizerunkiem w tym zakresie, jeśli nie masz jasno określonego celu.

 

  1. REAGUJ, GDY DZIEJE SIĘ COŚ ISTOTNEGO DLA TWOICH ODBIORCÓW.

To bardzo ważna sprawa w social media – czas tu biegnie bardzo szybko. Często reagowanie np. dzień po zdarzeniu – jeśli jest to zdarzenie ogólnie znane w ważnych dla Ciebie środowiskach – to już przysłowiowa musztarda po obiedzie.

Liderem opinii jest ten, kto reaguje na bieżąco, potrafi wyjaśnić, co się wydarzyło, rozumie z sytuacji więcej niż przeciętny jej odbiorca – albo kreuje lub uczestniczy w zdarzeniu. Wiele zależy od tego, na co reagujemy. Najszybszych reakcji wymagają sytuacje powszechnie znane, wywołujące silne emocje. Jeśli zdarzyło się coś bardzo ważnego, ale przypuszczasz, że Twoi odbiorcy mogą mieć problem ze zrozumieniem tego, co zaszło (klasyczne: „ale o co im chodzi?”) – wykorzystaj swoje kanały social media, by tłumaczyć, opowiadać, opisywać, co się wydarzyło, jakie to ma znaczenie i jakie konsekwencje. Czasem trzeba uspokoić odbiorców, czasem przekazać informacje, czasem  opisać, gdzie się jest, co się robi, po co i dlaczego, jeszcze innym razem – trzeba zachęcić albo podkręcić atmosferę. Możesz to zrobić tylko jeśli trafiłeś w moment zainteresowania ludzi danym tematem. Kilka godzin, czasem kilka dni później – i Twoje posty nie wywołają żadnej reakcji albo zostaną wyśmiane.

Oczywiście – co innego będzie oznaczało „reagowanie na bieżąco” (czyli tzw. timing, czyli trafianie w czas) dla samorządowca w dużym mieście, co innego – dla specjalisty w branży rachunkowości. Przestrzeń czasową trzeba ustalić samodzielnie, ale czas reakcji jest jednym z kluczowych elementów wizerunku lidera opinii.

Dlaczego to takie ważne?

Lider, którego w kluczowych sytuacjach nie ma z ludźmi – przestaje być liderem. Po prostu. Oczywiście, jeśli raz nie zdążyłeś czegoś na bieżąco skomentować, nic się nie stanie. Jeśli nie zdążyłeś dziesięć razy – istnieje realne zagrożenie (dla Ciebie), że Twoi odbiorcy poszukają potrzebnych im informacji u kogoś innego.  To widać w mediach – nie podaje czegoś „Rzeczpospolita”, to wchodzę na stronę „Wyborczej; nie ma w TVP Info, przełączam na Polsat News czy TVN 24. A następnym razem pierwszym miejscem, do którego zajrzę, będzie to, w którym wcześniej najszybciej uzyskałam informację.

Dlaczego timing jest wszystkim w social media: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2016/11/30/timing-jest-wszystkim/

Jeśli reagujesz spóźniony – zareaguj i tak (to lepsze niż udawać, że nic się nie zdarzyło). Tyle tylko, że wtedy dłużej zastanów się, co chcesz przekazać swoim odbiorcom. Skoro nie reagujesz na bieżąco, możesz przedstawić jakąś ocenę zdarzenia. Albo plan na przyszłość. Albo analizę, porównującą tę sytuację z wcześniejszymi. Daj ludziom coś więcej niż tylko krótkie info, że coś się stało, bo oni to już doskonale wiedzą. Pokaż, że mimo Twojej nieobecności w social media znasz sprawę, zastanowiłeś się nad nią i wciąż widzisz więcej niż typowy użytkownik SM.

 

  1. SYSTEMATYCZNIE PREZENTUJ SWOJE REALNE DZIAŁANIA W BRANŻY, W KTÓREJ BUDUJESZ WIZERUNEK

Budujesz swój wizerunek człowieka wpływowego w danej przestrzeni – bo w niej działasz. Coś robisz, wymyślasz, sprawdzasz, organizujesz, analizujesz, piszesz, kręcisz etc. Pokaż to – koniecznie! Regularnie, zawsze gdy masz co pokazać, prezentuj swoje dokonania na forum publicznym. Social media to najłatwiej dostępne forum publiczne XXI wieku – ale też wyjątkowo wymagające. Każda fuszerka, wpadka czy niedociągnięcie zostaną zauważone (nie będę nawet wspominać o plagiatach).  Każdy bardziej angażujący post sprawi, że zostaniesz prześwietlony od stóp do głów, Twój dotychczasowy życiorys wyguglowany w ciągu kilku minut, każdy Twój ślad w sieci znaleziony –  a nawet wykorzystany przeciwko Tobie.

Oczywiście nie zawsze jest aż tak strasznie. 😉 Ale warto być przygotowanym na niezbyt przyjemne reakcje w SM – wtedy z powodu krytyki nie uciekniesz z SM z podwiniętym ogonem ani nie zaczniesz obrażać swoich komentatorów.  Tak po prostu jest w mediach społecznościowych. Na szczęście tego typu przykre sytuacje zazwyczaj mają też dobra stronę – bo jednocześnie rośnie Twoja rozpoznawalność i popularność, przybywa Ci lajków, polubień fanpage`a etc.

Pamiętaj też, że warto swoje osiągnięcia zaprezentować w sposób atrakcyjny dla użytkowników SM – skan strony Twojej książki ze spisem treści nie przyciągnie niczyjej uwagi, skan strony tytułowej z Twoim nazwiskiem polubią znajomi, ale już link z dostępem do treści przynajmniej jednego rozdziału wrzucony na grupę zainteresowaną tematyką, o której piszesz w książce – i już możesz liczyć na zainteresowanie także ze strony tych, którzy nie mieli okazji Cię poznać.

Jak pisać atrakcyjnie dla algorytmu FB: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2016/12/09/posty-ktore-lubi-facebook-jak-zwiekszac-zasieg/

 

  1. BĄDŹ WYTRWAŁY/-ŁA

Budowanie wizerunku osoby publicznej to działanie długoterminowe i wieloletnie. Tu nic nie zdarza się szybko. Oczywiście, możesz awansować, zostać prezesem, prezydentem, szefem banku, doradcą światowej organizacji – wówczas liczba Twoich znajomych i obserwujących bardzo szybko się powiększy. Ale to ma niewiele wspólnego z wizerunkiem. Twoi nowi znajomi tym uważniej będą patrzyli, czy rzeczywiście jesteś liderem w swojej branży, czy prezentujesz trafne analizy, skutecznie doradzasz  – właśnie na podstawie tego, co zamieścisz w swoich kanałach SM.

Potrzebna jest wytrwałości i cierpliwość. Świadomość celu. Umiejętność przepraszania za błędy – i naprawiania ich. Ciągłe bycie na bieżąco. To bardzo wymagająca rola – ale cóż, nie każdy zasługuje na to, by wpływać na opinię innych ludzi. To miejsce dla najlepszych. I najwytrwalszych. 🙂

Powodzenia!

 

 

 

 

 

 

 

 

Wielki kryzys, czyli social media rządzą!

Jedynymi wygranymi tego kryzysowego, grudniowego weekendu w Polsce są social media.

Teoretycznie wiemy to od dawna: social media pełnią bardzo ważną rolę i w polityce, i w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego. Sprawdziliśmy to w Polsce podczas kampanii wyborczych, obserwowaliśmy podczas kryzysów w innych krajach (że wymienię choćby Majdan na Ukrainie czy bombardowanie Aleppo w Syrii).  Teraz jednak doświadczyliśmy ich wpływu na nas samych podczas ostrego kryzysu. To pod wpływem tego, co widzieliśmy w mediach społecznościowych, wychodziliśmy na ulicę, demonstrowaliśmy, kłóciliśmy się z przyjaciółmi, usuwaliśmy znajomych na Facebooku. Emocje polityczne – level hard!

Zaczęło się banalnie – od wystąpienia jednego z posłów, które nie spodobało się marszałkowi Sejmu i odsunął posła od obrad. Ta decyzja wzburzyła innych, którzy grupowo wyszli na mównicę i zablokowali ją. Potem ruszyła lawina zdarzeń. Jednak już od pierwszej chwili, od zablokowania mównicy, na sejmowej sali najistotniejsze okazały się telefony komórkowe  – posłowie patrzyli na swoich kolegów, robili zdjęcia, kręcili filmiki i natychmiast wrzucali je na swoje profile w social media – a przekaz, ich przekaz, szedł w świat. Kolejne decyzje marszałka – najpierw zakaz wstępu mediów do Sali Kolumnowej, gdzie przeniesiono obrady Sejmu, potem wprowadzenie pełnego zakazu wstępu do Sejmu dziennikarzom – sprawiły, że w reporterów przez cały weekend wcielali się posłowie opozycji. Selfie już nie wystarczało. Królowało video.

Hitem stały się relacje na żywo z zamkniętych spotkań , obrad komisji, łączenia live z salą sejmową podczas poselskich dyżurów na tej sali. Transmisja posła Sławomira Nitrasa ze spotkania marszałka Senatu z dziennikarzami osiągała chwilami oglądalność na poziomie 7,5 tysiąca widzów – była więc porównywalna z oglądalnością nieco mniej popularnych programów w ogólnopolskich telewizjach. A przecież działo się to w sobotę wieczorem, gdy większość Polaków zajmuje się zupełnie czym innym niż oglądaniem transmisji live na fanpage`u jakiegoś posła!  A jednak. Wydarzenia były na tyle emocjonujące, że warto było oglądać.

Zobacz tę relację: https://www.facebook.com/SlawomirNitras/?fref=ts

Relację live posła Marka Krząkały z posiedzenia Komisji Regulaminowej Sejmu, która odbyła się zaraz na początku konfliktu, oglądało 10 razy mniej widzów, ale – podobnie jak relacja posła Nitrasa – był to jedyny zapis tego, co się dzieje w Sejmie, dostępny dla wszystkich zainteresowanych. Masowo korzystały z niego redakcje, które tylko tak mogły dowiedzieć się, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami.

Transmisje live  Facebooka stały się  największymi wygranymi polskiego kryzysu.

Kluczowe dla dynamiki całej sytuacji okazały się jednak filmy nagrywane przez posłów, obserwatorów, uczestników demonstracji w nocy z 16 na 17 grudnia. Niektóre były transmisjami live, inne to filmiki wrzucone zaraz po nagraniu. Najbardziej wpływowe okazały się te, na których widać było policję używającą siły wobec demonstrantów po to, by odblokować wyjazd z Sejmuich wiarygodność była bowiem nie do podważenia, w przeciwieństwie do relacji ustnych. Policja szybko zdementowała krążące plotki o użyciu gazu wobec demonstrantów – ale bardzo emocjonalne filmy z nocy z 16 na 17 grudnia, pokazujące siłowe usuwanie ludzi blokujących wyjazd z Sejmu, w zestawieniu z twarzami posłów opuszczających budynek w eskortowanych samochodach; pacyfikowanie siłą mężczyzn i kobiet, by samochody mogły bezpiecznie przejechać, a nawet – co widać na filmie posłanki Kingi Gajewskiej – stawanie posłów między policją a ludźmi, fizyczne odgradzanie jednych od drugich, by nie doszło do  przemocy – to wszystko, dzięki łatwej w użyciu opcji wrzucania filmów na FB  i TT, w sobotę rano zobaczyły tysiące ludzi, nie tylko w Polsce.

Zobacz film K. Gajewskiej: https://www.facebook.com/GajewskaPlochocka/?fref=ts

Kiedy piszę ten tekst w niedzielę wieczorem, te filmy mają już oglądalność na poziomie kilkudziesięciu, a nawet kilkuset tysięcy.  Do tego video z niewpuszczania posłów opozycji do Sali Kolumnowej, oraz słynne już filmiki dotyczące sytuacji między posłem Suskim a posłem Olszewskim (mają rozstrzygać, który z nich popchnął, który uderzył, a który był ofiarą) , transmisje live z przemówień ważnych postaci podczas demonstracji w Warszawie, transmisje z demonstracji w miastach w całej Polsce – to wszystko można było zobaczyć na żywo lub dosłownie chwilę później. Ponieważ wydarzenia mają ogromną dynamikę, cały czas dochodzą kolejne materiały – w momencie, gdy piszę ten tekst,  właśnie w zawrotnym tempie rośnie oglądalność video  krakowskiego reportera z pacyfikowania przez policję demonstrantów blokujących wjazd na Wawel. To wszystko oglądają nie tylko Polacy. Te filmy trafiają do zainteresowanych na całym świecie. TERAZ.

To jest świat, w którym rządzi TU I TERAZ. Świat, w którym poziom braku zaufania jest tak wysoki, a częstotliwość manipulacji tak wielka, że kluczową funkcję informacyjną zaczynają pełnić nie tradycyjne media, tylko  narzędzia, które gwarantują wiarygodność. Kiedy oglądamy transmisję na żywo, wiemy, że to przekaz 1:1. Nie ma tu żadnych cięć, montażu, a więc nie ma manipulacji. Nawet kiedy odtwarzamy transmisję po pewnym czasie, widzimy, że nie jest zmontowana – bo obserwujemy na ekranie niepotrzebne kadry, przekładanie telefonu z ręki do ręki, moment podłączania komórki do ładowarki etc. Wiemy, że to jest prawdziwe. Wiemy, że to się naprawdę działo – i że nikt nas nie oszukuje.

Bohaterom tych transmisji trudno zaprzeczyć, zdementować, poprosić o pominięcie pewnych słów – wszystko dzieje się teraz, przed ogromną publicznością. Każdy żart, wpadka, propozycja, są na bieżąco komentowane przez liczną publiczność. Transmisja live posła Nitrasa ze spotkania z dziennikarzami ma 10 tysięcy komentarzy!

Cóż, proszę państwa – social media rządzą. Zyskują ci, którzy rozumieją, w jakich warunkach pracują, i szybko uczą się jak najskuteczniej  z tych warunków korzystać.  Już od  jakiegoś czasu na rynku biznesowym „wygrywają”  te korporacje, które bardzo intensywnie korzystają z mediów społecznościowych. Po tym weekendzie „socialmediową” prawdę o dzisiejszym świecie powinni zrozumieć  też polscy politycy.

Nie ma innej drogi: chcesz coś znaczyć w życiu publicznym? Zaprzyjaźnij się z social media. Naucz się ich. Wykorzystuj je.

I pamiętaj – kluczowa jest wiarygodność. Żadnej sztuczności, żadnej manipulacji – użytkownicy social media wykryją to bardzo szybko i stracisz ich zaufanie już na zawsze.

Kiedy wrzucać posty, by być widzianym? Klucz do timingu.

Kiedy zaczynasz swoją przygodę z mediami społecznościowymi albo postanawiasz zwiększyć swój wpływ i zasięg, jedno z pierwszych pytań, które się pojawia, brzmi: kiedy najlepiej wrzucać posty?  Czyli – kiedy w social media jest najwięcej osób zainteresowanych tym, co piszę? Mówiąc językiem branżowym – szukasz dobrego timingu dla swoich postów.

Teorii jest sporo. Jedna z nich mówi, że na Facebooku najlepsze godziny do wstawiania postów to: 8-10 rano, 14-16 po południu i ok. godz. 20 wieczorem.  To zresztą wynika też z ogólnych badań – jak się okazuje, najczęściej zaglądamy do FB zaraz po przebudzeniu, raz w środku dnia oraz tuż przed pójściem spać.  Jeśli tak, to poranne posty mogłyby stać na Twoim fanpage`u już ok. godz. 7 w dni powszednie, a ok. godz. 8.30 w weekendy – żeby rzeczywiście były tymi, które Twoi fani zobaczą z samego rana.

Na Twitterze godzin nie da się tak jasno określić, to kanał działający od samego rana do wieczora, napędzany głównie poziomem emocjonalności zdarzeń, które się dzieją. Ogólnie wiadomo jednak, że użytkownicy TT wyłączają się z kanału wcześniej niż z FB – FB to kanał, na którym znacznie częściej udostępniamy treści prywatne, lubimy więc zaglądać do niego wieczorem i w godzinach późnowieczornych jeszcze dyskutować ze znajomymi. Tutaj więc  dobre treści mają szansę rozchodzić się intensywnie do godz. 22, na TT – zazwyczaj dzień kończy się wcześniej, ok. godz. 20, chyba że właśnie wydarzyło się coś istotnego, trwa posiedzenie Sejmu intensywnie komentowane przez dziennikarzy i polityków, są wybory etc.

Przeanalizuj, o czym piszesz

To jednak tylko bardzo ogólne wskazówki czasowe, które nie muszą pokrywać się z preferencjami Twoich odbiorców.  Zastanawiając się nad tym, kiedy pisać, weź pod uwagę, o czym piszesz. Jeśli Twoje posty dotyczą tematyki związanej z czasem wolnym i z życiem prywatnym  – czytanie książek, imprezowanie, słuchanie muzyki, podróże, rodzicielstwo, gotowanie itd. – zainteresowanie nimi w sposób naturalny powinno rosnąć wieczorami i w weekendy, bo właśnie w tym czasie ludzie mają czas się nad tym zastanawiać. Co nie znaczy, że nie możesz takich treści zamieszczać o innych porach – możesz, ale wieczory i weekendy są dla Ciebie kluczowe. Co więcej, tego typu treści lepiej rozchodzą się na Facebooku niż na Twitterze.

Natomiast jeśli piszesz o sprawach zawodowych, o finansach, inwestowaniu, biznesie, marketingu, social media (tak jak ja 😉 ), nauce, działalności urzędu czy instytucji publicznej – najważniejsze są dla Ciebie typowe godziny pracy i dni robocze. Posty tego typu cieszą się największą popularnością np. w poniedziałki, ale nie w niedziele.  Do tego mogą zainteresować użytkowników LinkedIn i Twittera, a nie tylko FB. Przy czym na Twitterze najlepiej sprzedają się newsy i analizy/komentarze odnoszące się do spraw bieżących.

Nie musisz zgadywać! 

Hm, tyle że to nadal są ogólne wskazówki.  Jeśli chcesz trafić dokładnie w rozkład dnia swoich odbiorców, a masz już fanpage na FB, po prostu sprawdź, kiedy zainteresowanie Twoimi postami jest największe. Wejdź w zakładkę „statystyki” – na górze strony, a tam w menu po lewej w zakładkę „posty”. Wtedy wyświetlą ci się zestawienia pokazujące m.in, kiedy Twoi fani są w internecie. Jak wygląda taki wykres, widzisz na grafice przy tym wpisie – wg statystyk tego przykładowego fanpage`a fani są aktywni  praktycznie przez cały dzień, ale dopiero od godz. 9, a po godz. 22 ich aktywność gwałtownie spada. Co więcej, na ten akurat fanpage wchodzą regularnie przez cały tydzień. To rzadkość, wynikająca zapewne z tego, że prezentowane dane dotyczą fanpage`a stricte społecznego, obywatelskiego – i na jego zasięgi ani godziny pracy, ani dni wolne nie mają wpływu. Jak jest na Twoim fanpage`u? Sprawdź, przeanalizuj – i już będziesz wiedział, kiedy najlepiej wrzucać posty. Powodzenia!

Posty, które lubi Facebook – jak zwiększać zasięg

Jeśli chcesz mieć wrażenie, że panujesz nad Facebookiem, warto wiedzieć, jakie rodzaje postów są wg algorytmu FB najbardziej atrakcyjne (a tym samym mają szanse na większy zasięg). Facebook pewne rodzaje postów lubi bardziej, a inne – mniej. Preferencje zmieniają się co pewien czas, FB jest bowiem platformą działająca komercyjnie i jeśli uruchamia nowy rodzaj aktywności (a robi to często), którym chce konkurować z innymi social media, na pewno będzie wyżej punktował użycie tej aktywności w poście. I to jest pierwsza wskazówka – śledź nowinki FB.

  • FB intensywnie promuje też filmy video – ale nie z YouTube. YouTube to konkurencja dla FB i dlatego, chcąc mieć większe zasięgi, lepiej wgrać filmik bezpośrednio na swój fanpage, a nie linkuj go z YouTube.
  • Dziś FB wysoko pozycjonuje też wszystkie transmisje live – bo chce wypromować tę aktywność u siebie, konkurując z innymi social media.
  • Długo Facebook wolał zdjęcia i grafiki od wpisów tekstowych, i promował je znacząco – dziś często zauważasz, że wpisy tekstowe w urządzeniach mobilnych są wyświetlane większą czcionką, od razu więc rzucają się w oczy – to właśnie zmiana w algorytmie FB. Co nie znaczy, że nie warto wrzucać zdjęć i grafik – warto, i tak są najlepiej widoczne.
  • Linki – tu FB ocenia jakość źródła, z którego pochodzi link. Im serwis/blog ma więcej interakcji społecznościowych, im większa jest jego popularność, tym bardziej będzie atrakcyjny wg algorytmu.

Te wszystkie techniczne wskazówki bije jednak na głowę ten element social media, nad którym nie zapanujesz nigdy – tzw. element ludzki. 😉 Przy wszystkich algorytmicznych wyliczeniach pamiętaj – to ludzie decydują, czy dany post się rozchodzi czy nie. Najbardziej liczy się więc… treść! Dobry post, wsparty przez jednego choćby influencera, potrafi zrobić na FB ogromne zasięgi. Pracuj więc nad contentem – i nad relacjami na FB. Korzystaj z płatnych promocji, zwłaszcza na początku, by przebić się ze swoją stroną do szerszej publiczności. I bądź cierpliwy. 🙂

 

 

Czy lajkować samego siebie? O zasięgach postów na FB

Tak byłoby najprościej. Wyliczyć liczbę lajków, komentarzy i udostępnień  postu na poziomie optymalnym dla naszego wymarzonego zasięgu. Zamiast ślęczeć nad contentem, wymyślać infografiki, szukać zdjęć  – po prostu policzyć, ile kliknięć Ci potrzeba.

W tej matematycznej wizji social media do sukcesu potrzeba jedynie wysokiej liczby kont, do których mamy dostęp (bezpośrednio lub pośrednio).  Do tego – dla wzmocnienia wyników – parę transakcji kupna lajków (wpisz słowo „lajki” na Allegro, nawet nie są drogie). I już. Piszesz post (w zasadzie bez znaczenia, z jaką treścią), lajkujesz ze wszystkich kont, do których masz dostęp. Komentujesz (sam ze sobą),  udostępniasz – na obsługiwanych przez siebie kontach. Liczba zaangażowania pod postem rośnie lawinowo, jedno wielkie WOW wyrywa się wszystkim dookoła, klient łka ze szczęścia, notowania Twojego fanpage`a w statystykach lecą niepohamowanie w górę, a Ty rośniesz! „Tak się rozwala system” – myślisz w przekonaniu, że znalazłeś klucz do sukcesu w social media.

Wizja pociągająca i nawet czasami realizowana. Ma jednak fundamentalną wadę – jest nieskuteczna.

Otóż – nie rozwalasz systemu. System ma się całkiem nieźle – zwłaszcza, że Twoich postów w zasadzie w nim nie widać, a raczej z każdym postem widać je coraz mniej.  Niespodzianka! 😉

Piszę o tym, ponieważ ostatnio kilkakrotnie na ten temat dyskutowałam. Facebook to nie jest prosta matematyka. To stwierdzenie dotyczy wszystkich mediów społecznościowych, ale dziś skupię się Facebooku.

Po pierwsze – nieuczciwość

Opisane wyżej sposoby działania zdarzają się wszędzie. Fejkowe konta, dokupowanie lajków – to zwyczajna nieuczciwość wobec klienta.  Chyba że klientowi zależy tylko na liczbie lajków pod postem – wtedy ok. Ale zazwyczaj klient – niezależnie od tego, czy jest to firma, instytucja, fundacja, osoba prywatna – nie chce lajków, tylko jak najszerszego dotarcia do realnych osób, związania ich z marką oraz podjęcia przez nich konkretnych działań. Właśnie dlatego w przypadku ofert zakupowych konwersję z FB mierzy się np. kliknięciami w post, przejściem na stronę internetową firmy, często pod specjalną subdomeną (by łatwiej zbadać, czy ruch na stronie rzeczywiście generują posty w social media), liczbą osób zarejestrowanych etc. – a nie liczbą lajków. One są oczywiście pewną wskazówką świadczącą o zaangażowaniu, ale by ją właściwie odczytać, trzeba  sprawdzić, kto lajkuje, kiedy, czy nie są to wciąż te same osoby, jaka jest ich lokalizacja etc. Dopiero wtedy można ocenić, czy zaangażowanie ma jakąkolwiek wartość, czy też jest zwyczajnym oszustwem.

Po drugie  – nieskuteczność

Nieuczciwość lub uczciwość to kwestia etyczna. Opisana „matematyczna wizja” ma jednak także wadę merytoryczną – i to podstawową.  Mechanizm lajkowania postów przez samego siebie – lub  tę samą grupę ludzi czy te same fanpage – prowadzi do znaczącego zawężenia grona odbiorców. W algorytm Facebooka wpisano bowiem – oprócz zliczania poziomu zaangażowania pod postem – także zmienną, którą na język polski tłumaczy się jako Koligacja (Affinity). Jest to wskaźnik, który opisuje, jak często dawaliśmy lajka pod postami z danego fanpage`a, jak często udostępnialiśmy jego posty etc.

(A`propos – algorytm FB działa na podstawie 10 000 zmiennych! Na dodatek jest dość często aktualizowany. Wiara w to, że matematycznie budując zaangażowanie trafimy w najwyżej „punktowane” miejsce i FB zacznie nasz post udostępniać masowo, to utopia.)

Wracając do Koligacji – mówiąc najprościej: im częściej angażujesz się pod postami na danym fapage`u, tym częściej będziesz miał wyświetlane nowe posty z tego fanpage`a.  Proste, prawda? To teraz  wróćmy do naszej matematycznej wizji FB. Kiedy posty lajkuje stale to samo grono osób, każdy kolejny post na tym profilu będzie widoczny głównie dla tej samej grupy osób. Bo to one wchodziły w relację z wpisami z danego FB.  

Kiedy więc lajkujesz post przez inne prowadzone przez siebie profile, kolejny post widzą głównie Twoje profile – czyli Ty sam. Kiedy posty lajkuje ta sama grupa ludzi, to oni widzą nowe wpisy. Można się długo tak miło bawić we własnym gronie – ale to w żaden sposób nie prowadzi do zwiększania dotarcia, pozyskiwania nowych fanów,  podejmowania oczekiwanych działań przez odbiorców. Wpływ Twojego profilu nie rośnie, tylko stoi w miejscu. Nie rozwijasz się.  Po pewnym czasie zasięgi spadają w bardzo widoczny sposób. Dobrze jeszcze, jeśli post lajkuje grupa naprawdę aktywnych osób na FB, bo wtedy zobaczą go ich znajomi. Gorzej, gdy masz fejkowe konta, dokupujesz lajki albo używasz do lajkowania fanpage`y z małą liczbą fanów – wtedy realnie Twój post widzą pojedyncze osoby (średni organiczny zasięg postu to zaledwie 5 proc. fanów danej strony).

Nie wierzysz?  Sprawdź!

Nierzeczywistość matematycznej wizji można sprawdzić jeszcze w jeden sposób. Wizja wyliczania zasięgu zależnie od liczby lajków i komentarzy wali się w chwili, gdy Twój post (warunek – ciekawy post!) udostępni jakiś silnie influencerowy fanpage lub po prostu użytkownik z bardzo dużą liczbą znajomych i wysokim poziomem zaangażowania. U Ciebie pod postem tzw. punkty Interactivity nie rosną wcale (wszak to tylko jedno udostępnienie i jeden lajk), natomiast zasięg postu rośnie w tempie przyprawiającym o zawrót głowy – o kilkanaście, czasem kilkadziesiąt tysięcy!

I tego właśnie Ci życzę –żebyś miał takie posty, aby najlepsi i najwięksi udostępniali je u siebie! Wtedy poczujesz magię social media. I może zapomnisz o marzeniach matematyka. 😉

Ps. O tym, co naprawdę „lubi” algorytm FB – w moim wpisie: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2016/12/09/posty-ktore-lubi-facebook-jak-zwiekszac-zasieg/