Do której Polski mówisz, polityku?

Politycznie i przekazowo – mamy dwie różne Polski. Analiza najpopularniejszych postów na Facebooku na profilach polityków opozycji oraz Kukiz`15 i PiS nie pozostawia wątpliwości: opozycja i prawica mówią do zupełnie innych ludzi. Te dwie grupy mają skrajnie odmienne podejście do życia i świata.

Elektoratowi prawicy w sferze informacyjnej wystarcza atakowanie wszystkich, którzy myślą inaczej niż ich grupa, oraz chwalenie siebie. Elektorat opozycji ma zupełnie inne oczekiwania: chce wspólnoty, sympatycznych i ludzkich polityków oraz kulturalnego, nie agresywnego języka. Na dodatek chce też wolności w grupie – czyli m.in. możliwości krytykowania działań swoich liderów  – po to, by poprawić to, co nie jest dobre.

To właśnie dlatego kiedy opozycja próbuje budować przekaz do swoich wyborców, opierając go to jak PiS i Kukiz`15 na podziale oni-my, i na atakowaniu „onych” – przegrywa. Albo przynajmniej stoi w miejscu.

Opozycja potrzebuje własnej narracji, własnej opowieści o świecie – tym, który jest i tym, który będzie. Nie może budować jej reagując na narrację konkurentów politycznych – bo wtedy mówi jedynie do elektoratu tych konkurentów. To tak jakby mieć odbiorców mówiących po francusku, a budować przekaz po angielsku – w którym to języku mówią jedynie odbiorcy politycznego przeciwnika.

To wszystko wnioski wynikające z pogłębionej analizy fanpage`y polityków.

O analizie postów prawicy, zwłaszcza Kukiz`15, już pisałam – tutaj można ją przeczytać: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2017/08/28/najbardziej-agresywnego-jezyka-w-polityce-uzywa-kukiz-15/

Dziś czas na porównanie contentu prawicy z przekazem opozycji. Przeanalizowałam posty na Facebooku opozycyjnych liderów oraz tych polityków opozycji, którzy mają największą liczbę fanów na FB, czyli: Roberta Biedronia, Kamili Gasiuk-Pihowicz, Grzegorza Schetyny, Barbary Nowackiej, Agnieszki Pomaskiej, Borysa Budki, Ryszarda Petru, Sławomira Nitrasa. Wybrałam najpopularniejsze wpisy z ostatnich trzech miesięcy (czerwiec – sierpień 2017 r.) – najczęściej miały one przynajmniej 1 tys. reakcji . Oto wyniki.

 

Jakie posty polityków opozycji najbardziej interesują ich elektorat:

Po pierwsze – te, na których polityk/polityczka prezentują się jako autentyczni,  fajni i sympatyczni ludzie, których życie wygląda podobnie do życia ich odbiorców.

Po drugie – te, które w pozytywny sposób podkreślają współpracę i wspólnotę.

Po trzecie – te, które są mocnymi, ale merytorycznymi reakcjami na budzące największe emocje działania PiS-u.

Postów pierwszego typu nie ma praktycznie w ogóle na fanpage`ach polityków PiS i Kukiz`15, wspólnotę budują oni głównie przez treści negatywne, a  „walka z wrogiem”  prowadzona jest za pomocą agresywnego i obraźliwego języka.

Różnice są więc ogromne. Zwolennikom Kukiz`15 i zazwyczaj także PiS najbardziej podobają się posty agresywnie uderzające we wroga. PiS dokłada do tego jeszcze trochę wpisów chwalących swoje osiągnięcia – i koniec. Natomiast szeroko rozumianej grupie antyPiS najbardziej podobają się posty pozytywne, ludzkie, odsłaniające życie rodzinne polityka/polityczki , a  jeśli posty dotyczą polityki – to te, które mówią o współpracy, łączą ludzi ze sobą w sposób pozytywny, są merytoryczne, a użyty w nich język nikogo nie obraża (choć czasem bardzo mocno krytykuje) ani nie wywołuje pogardy.

Czy nie wygląda to jak dwie różne Polski? I czy wyjaśnia, dlaczego prawica i opozycja muszą budować przekaz w zupełnie inny sposób?

Teraz szerzej o każdym z trzech rodzajów postów:

1. Znacząca część najbardziej popularnych postów na fp polityków to te, które ukazują słynną już PR-owo „ludzką twarz” parlamentarzysty/-tki . Elektorat opozycji przede wszystkim chce kontaktu z politykiem budzącym sympatię oraz będącym „jednym z nas”, czyli mającym podobne doświadczenia co jego odbiorcy, funkcjonującym w podobny sposób (praca – weekend – święta – wakacje, zakupy, dzieci, podobne problemy codzienne etc.)

pomaska8

nitras8

Każdy, komu wydaje się, że to wizerunkowy standard i nie ma co zwracać na niego uwagi – myli się. Bo po pierwsze: na fp polityków prawicy takich postów praktycznie w ogóle nie ma. Znalazłam je jedynie u Pawła Kukiza (z wakacji), ale nie cieszyły się one najwyższą popularnością. Czyli odbiorcy prawicy nie są zainteresowani poznawaniem „ludzkiej twarzy” polityków, nie jest im to do niczego potrzebne. Natomiast u polityków opozycji to są jedne z najbardziej popularnych treści.

budka8

Fanpage`e polityków opozycji są też znacznie bardziej „uśmiechnięte” niż fanpage`e polityków prawicy. I to właśnie „uśmiechnięte” posty zbierają lawinę reakcji.  Radosna, pomazana kolorowymi farbami po biegu „Colorrun” Barbara Nowacka, uśmiechnięty Robert Biedroń udzielający ślubu, Agnieszka Pomaska na windsurfingowej desce, Borys Budka z roześmianą rodziną na Woodstocku – to tylko przykłady. Ludzie to lubią! Jednocześnie natychmiast oceniają autentyczność i spójność postów – tu nie może być żadnej ściemy ani ustawki. Najlepsze są spontaniczne przekazy, prawdziwe emocje i transmisje live – odbiorcy z grupy opozycyjnej nagradzają właśnie za autentyczność.

biedron3

nowacka

Tego typu posty kompletnie nie występują na fp posłów Kukiz`15, na fp posłów PiS również wyjątkowo.  Choć – przypomnijmy – zwłaszcza posłowie Kukiz`15 są bardzo skuteczni na FB. Brak takich postów oznacza więc po prostu brak zapotrzebowania na tego rodzaju treści.

 

2. Kolejny rodzaj postów nagradzanych przez fanów bardzo wysoką liczbą lajków – to posty, które nazwałam „budującymi wspólnotę.”

Elektoratowi opozycji podobają się wpisy podkreślające współpracę między różnymi partiami opozycji. Wspólne zdjęcia polityków różnych ugrupowań opozycyjnych biją rekordy popularności.  Jeden z najpopularniejszych postów na fp Grzegorza Schetyny to  zdjęcie jego i Donalda Tuska razem, podczas rozmowy.

schetyna5

U Kamili Gasiuk-Pihowicz – lajki zbierają zdjęcia, na których jest ona razem z posłami Platformy. Tak, wspólne działanie opozycji jest nagradzane natychmiast.

Przypuszczam, że jednym z najpopularniejszych zdjęć w grupie antyPiS byłoby wspólne zdjęcie Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego i Grzegorza Schetyny, razem z młodszym pokoleniem, czyli Borysem Budką, Kamilą Gasiuk-Pihowicz i Robertem Biedroniem. Ta szóstka podbiłaby internet!  😉

Ale nie samych zdjęć „łączących polityków” oczekują wyborcy w ramach wspólnoty, której – zdaje się – łakną w maksymalnym stopniu. Swoimi reakcjami nagradzają także inne sygnały świadczące o wspólnotowości, np. odwołanie się do wspólnych dla tej grupy społecznej autorytetów i symboli – zwłaszcza tych, które dziś są podważane przez prawicę. Takim symbolem jest niewątpliwie Lech Wałęsa – posty z nim związane, zwłaszcza filmy i zdjęcia ze spotkań z nim, mają bardzo dużo pozytywnych reakcji.

biedron2

Swoistym wspólnotowym autorytetem okazał się też Bono, gdy podczas koncertu opowiedział się po stronie wspólnoty antyPiS. Nie ma co się dziwić, od zawsze członkowie wspólnoty rozpoznają się między sobą właśnie na podstawie symboli, autorytetów – oraz dzięki wspólnym doświadczeniom.

pomaska3

Łączącym grupę antyPiS przeżyciem były lipcowe protesty pod sądami – na największą liczbę reakcji u każdego z analizowanych polityków mogły liczyć posty z tych protestów, ale te, w których podkreślana była jedność i współpraca.

nitras6

Ostatnio zaś elementem wspólnotowego łączenia było przeżycie śmierci Grzegorza Miecugowa, dziennikarza TVN24. Był – jak się okazało – znaczącym członkiem tej wspólnoty. Kiedy nagle zmarł, opłakiwała go cała ta część polskiego społeczeństwa. Posty polityków wyrażające żal po jego odejściu miały zazwyczaj bardzo dużo reakcji.

schetyna2

Nagradzanie postów budujących wspólnotę – czyli grupę społeczną, którą łączy coś na tyle silnego, że skłania do budowania stałych relacji – wskazuje na pozytywny sposób identyfikowania się odbiorców z grupą. To znowu potężna różnicą w zestawieniu z Kukiz`15, który buduje tożsamość swojej grupy na treściach wyłącznie negatywnych, czyli na krytykowaniu tych, którzy do grupy nie należą. W przypadku opozycji w znaczącym stopniu liczą się przekazy pozytywne – i to one pomagają odbiorcom określać swoją społeczno-polityczną tożsamość.

W tej grupie postów pojawiają się także wartości, wokół których chce się skupiać wspólnota opozycyjna. Najważniejszą z nich jest demokracja, rozumiana przede wszystkim jako: wolność/niezależność z jednej strony, a z drugiej – legalizm i instytucjonalizm. Wspólnotę antyPiS łączy bowiem potrzeba wolności oraz jednocześnie wiara w to, że w państwie wolności należy bronić za pomocą środków legalnych, wykorzystując istniejące instytucje.  M.in. dlatego do tej grupy nie trafiają oskarżenia PiS-u, że opozycja „donosi” na Polskę do Brukseli. Dla niej instytucje unijne są po prostu legalnymi narzędziami odwoławczymi wobec nieakceptowalnych (dla tej grupy) decyzji obozu rządzącego.

 

3. Krytyka PiS, czyli „walka z wrogiem”.

U polityków prawicy można znaleźć w zasadzie wyłącznie posty o tej tematyce (oraz prezentujące własne sukcesy). U opozycji są to posty trzecie w kolejności pod względem zainteresowania. Ich popularność nasila się, gdy rośnie napięcie społeczne – czyli np. w lipcu 2017 r.  Ale jeśli czas jest spokojny, a z obozu rządzącego nie płyną nowe informacje wywołujące silne emocje negatywne, posty „antyPiS’ nie budzą większego zainteresowania. Co więcej – nawet podczas narastania emocji sociamediowa „walka z wrogiem” musi wyglądać zupełnie inaczej niż np. w postach posłów Kukiz`15. Różnica tkwi przede wszystkim w języku.  Grupa opozycyjna oczekuje „kultury zachowania”, „wypowiadania się bez wulgaryzmów”, „kultury osobistej, żeby przyjemnie było i popatrzeć, i posłuchać” (to cytaty z komentarzy). To są zresztą postulaty znane z protestów pod sądami i z publicznej dyskusji tuż po nich – zwłaszcza ich młodzi uczestnicy wyrażali postulaty, by używać języka „bez pogardy”, „bez przemocy”, by „nie dzielić za pomocą haseł”. Ma być z szacunkiem dla ludzi (nawet wrogów), ale też – z szacunkiem dla instytucji państwa. Państwo, jego instytucje i obowiązujące prawa są bowiem dla grupy opozycyjnej wartością.

gasiuk1

Politycy opozycji czasem przegrywają więc we własnym elektoracie ze względu na używanie zbyt agresywnego, obrażającego języka.  Tu spełnienie oczekiwań odbiorców wymaga dużego wyczucia – grupa oczekuje bowiem jednocześnie jasnego, jednoznacznego potępiania rządzących za ich decyzje, z którymi grupa się nie zgadza. Ma być więc – także językowo – konkretnie, jednoznacznie, mocno. Ale nie wzgardliwie czy agresywnie. Różnice silnie wyczuwają najmłodsi w grupie. Pogarda i agresja są po prostu zakazane.  

Co ciekawe – zwłaszcza u kobiet wysoko cenione są merytoryczne wypowiedzi na ważne tematy polityczne i społeczne. Tak jak mężczyźni „punktują” dzięki zdjęciom z rodziną, tak kobiety – dzięki mocnym, jednoznacznym, ale bardzo merytorycznym, wręcz eksperckim wypowiedziom na tematy polityczne i państwowe. Odbiorcy cenią więc u polityków cechy, które stereotypowo przypisywane są płci przeciwnej: liczą się mądre i „mające jaja” kobiety (bardzo podkreślane w komentarzach u Kamili Gasiuk-Pihowicz, Agnieszki Pomaskiej i Barbary Nowackiej) oraz ciepli i uśmiechnięci mężczyźni (bardzo widoczne m.in. u Borysa Budki i Roberta Biedronia).

pomaska7

Wspólnota, panie polityku kochany!

budka1

Analiza popularności postów na Facebooku pokazuje, że grupa antyopozycyjna bardzo łaknie wspólnoty. Chce ją budować wokół potrzeby obrony demokracji. Ten elektorat raczej nie potrzebuje wspólnoty ściśle ze sobą powiązanej. To nie muszą być bardzo bliskie więzy, ale jednak – więzy, które pozwolą się społecznie zidentyfikować. A to oznacza realną współpracę, wspólne autorytety, symbole, ale też wzajemną troskę o członków grupy.

Kto pierwszy z opozycji zauważy potrzebę wspólnotowości w grupie antyPiS i kto pierwszy tę wspólnotę zbuduje, pamiętając o tak mocno cenionej przez członków grupy autentyczności  i spójności deklaracji i działań – ten ma szansę na silne poparcie społeczne. 

 

Dlaczego młodzi odwracają się od polityki? Praktyczne wnioski

Młodzi nie lubią polityki, nie głosują, nie interesują się działalnością społeczną ani polityczną! – grzmią największe media i autorytety. Polska tragedia po prostu!

A tak z ręką na sercu: Ty interesujesz się polityką? Jeśli tak (wiesz – należysz do skrajnej mniejszości), to dlaczego?

Najczęściej robimy to z poczucia obowiązku i ze względu na świadomość wpływu polityki na nasze codzienne życie. Ale obowiązek i społeczno-polityczna świadomość to nie są – i nigdy nie były – cechy charakteryzujące młodych ludzi. Młodzi lubią to, co atrakcyjne i to, co zaspokaja powszechną na tym etapie potrzebę buntu przeciwko zastanemu światu!

Szczerze: czy uważasz polską politykę za atrakcyjną?

Chyba tylko wtedy, gdy lubisz kłótnie…

Zamiast narzekać na młodych, na ich polityczną bierność, przyjrzałam się bliżej motywom ich zachowań. Młodzi (mówię głównie o grupie wiekowej 18-24 lata) nie są bezmyślni ani źli. Skoro lekceważą politykę, nie chodzą na wybory, olewają walkę o demokrację, nie uczestniczą w protestach – to robią to z konkretnych, ważnych dla siebie powodów. Robią to, ponieważ polityka i politycy nie spełniają ich oczekiwań. Dopiero gdy ta sfera życia publicznego zbliży się do ich potrzeb, zmieni się nastawienie młodych. Jakie więc są te oczekiwania i co z nich wynika dla polityków i dla państwa?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, przeanalizowałam dostępne wyniki badań socjologicznych oraz związane z nimi publikacje (ich zestawienie – na końcu tekstu). Tu chcę wyrazić wielki szacunek dla dr Radosława Marzęckiego z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, który wsparł mnie swoimi publikacjami. I oto, co się okazało!

Mamy dziś w Polsce dwie grupy młodych (18-24), jeśli chodzi o postawę wobec życia społeczno-politycznego.

GRUPA I: BIERNI

To znacząca większość! Milcząca, bierna, zdystansowana do jakiejkolwiek działalności społecznej i politycznej. Nie zabiera głosu na żaden temat, nie głosuje, nie angażuje się w żadne działania społeczne.  Dla 78 proc. polskiej młodzieży polityka jest po prostu nieważna, 36 proc. nigdy nie rozmawia o polityce ze znajomymi czy rodziną.

Wydaje się, że tę grupę można podzielić na dwie, jeśli chodzi o powody bierności:

GRUPA  „MILCZĄCY WKURZENI”:  bierność jest dla niej wyrazem buntu przeciwko zastanemu światu dorosłych. Nie głosują – bo w ten sposób okazują swoje wkurzenie na system, którego nie zamierzają w żaden sposób wspierać. Trudno określić, jak liczna jest to grupa. Z badań dr Marzęckiego wiemy natomiast, że aż 47 proc. przebadanych studentów jest niezadowolonych z funkcjonowania demokracji w Polsce. Najpoważniejszym problemem demokracji są zaś kłótnie polityków.

GRUPA „PRYWATNI”:  bierność wynika z kompletnego braku zainteresowania aktywnością społeczną i polityczną. To ludzie zajęci swoimi prywatnymi sprawami, związkami, praca, karierą, przetrwaniem, przyjemnościami. Tutaj mamy do czynienia z kompletną depolityzacją życia. Polityka kojarzy im się z nudą, jest skrajnie nieatrakcyjna i niepotrzebna. To grupa, która nie wie, że są wybory – więc w nich nie uczestniczy. A jakby nawet na nie poszła – to zupełnie nie miałaby pojęcia, na kogo głosować.

 

GRUPA II: AKTYWNI ZBUNTOWANI

To grupa znacznie mniejsza niż pierwsza, ale bardziej widoczna – bo głośna. Tutaj mamy wszystkich młodych angażujących się w politykę. Dziś w Polsce najgłośniejszą jej częścią są młodzi o poglądach skrajnie prawicowych (elektorat Kukiz`15 i ugrupowań Korwina).  Jak wynika z badań Instytutu Spraw Publicznych, osoby o poglądach skrajnie prawicowych to przede wszystkim młodzi mężczyźni. Młode kobiety prezentują raczej poglądy centrowe, są cichsze i przez to mniej widoczne – poza niektórymi akcjami ogólnopolskimi jak np. Czarny protest.

Ta grupa motywowana jest przede wszystkim buntem i wkurzeniem na system. Polityka w wydaniu państwowym i parlamentarnym kojarzy się jej przede wszystkim z kłamstwem, nieuczciwością, fałszywością, brakiem wiarygodności. Dlatego jej największym poparciem cieszą się ugrupowania antysystemowe, do jakich zaliczane są ugrupowania zarówno Korwina, jak i Kukiza (mimo obecności tego ostatniego w parlamencie).

Oczywiście zdarzają się wyjątki wśród aktywnych – to ci, którzy odnajdują się wśród dzisiejszych ugrupowań parlamentarnych i wiążą z nimi swoją przyszłość, ale to promil wśród młodych Polaków.

 

Wszystkie te grupy łączy głęboka niezgoda na obecna politykę. Zdaniem większości młodych politycy nie sprostali swoim obowiązkom, kłamią i są fałszywi, niegodni zaufania, oraz nie mają pojęcia o życiu zwykłych obywateli. Politycy stracili dla młodych autorytet, nie mają więc żadnego wpływu na poglądy młodzieży. 

I kiedy pomyślimy, jak starsi (od opisywanej grupy) Polacy mówią o politykach, jak bardzo im nie ufają, co o polityce mówią media i jakie jej obraz ogólnie rzecz biorąc budowany jest w Polsce – nikogo nie powinno dziwić, że młodzi ludzie tak właśnie myślą o tej przestrzeni życia publicznego.

Jednocześnie młodzi przyznają, że nie rozumieją polityki, nie znają jej mechanizmów, nie rozumieją języka, jakim posługują się politycy, i mają trudności z określeniem własnego stanowiska w sprawie poruszanej przez media. Badacze podkreślają jednak, że istnieje duże zapotrzebowanie wśród młodych na autorytety, na ludzi, którzy są w stanie sprostać roli drogowskazów.

Kto więc dziś zyskuje wpływ na poglądy młodych?

Osobowości medialne. Właśnie tak – ludzie znani z mediów. Niekoniecznie z mediów w tradycyjnym rozumieniu tego słowa – także z mediów elektronicznych:  dziś autorytety młodzieży rosną w Internecie.  Oraz, wciąż jeszcze, w telewizji.

A`propos: także w polityce przybiera na znaczeniu zjawisko tzw. personalizacji. Tzn. że coraz bardziej liczą się konkretni ludzie i to ich się wybiera, a nie partię.

 

Co z tego wynika w praktyce? Otóż wnioski są naprawdę znaczące, a ich wykorzystanie może zdeterminować polską politykę w następnych latach:

  1. Młodzi (grupa 18-24) nie są i nie będą zainteresowani głosowaniem ani na PiS, ani na PO, ani na inne klasyczne partie polityczne. Dziś dla młodych tradycyjne partie (zwłaszcza dwie największe) są reprezentantami „systemu” (co widać po ostatnim odpływie młodych wyborców od PiS) – jedna grupa młodych się przeciwko temu systemowi buntuje, druga go lekceważy i jest wobec niego bierna.  Żadna z dwóch największych partii ze względów niezależnych od niej nie jest w stanie dziś zmobilizować młodych do zagłosowania na nią. To się może zmienić, jeśli któraś z partii przestanie być postrzegana jako systemowa, a zacznie być symbolem zmiany (albo przynajmniej szansy na nią). Oczywiście może to dotyczyć wyłącznie opozycji – partia rządząca zawsze jest symbolem systemu.
  2. Młodzi popierają ugrupowania Kukiza i Korwina, bo to w ich odbiorze ugrupowania antysystemowe i zbuntowane. W przypadku Kukiza kluczowy jest wizerunek, nie rzeczywiste działania (np. głosowanie) posłów Kukiz`15 w Sejmie. Kukiz to ugrupowanie kojarzące się z buntem.
  3. Politycy nie mają wpływu na poglądy tej grupy wiekowej. Wpływ na poglądy mają tzw. osobowości medialne – ludzie znani głównie z mediów (TV, też media internet.i social media), celebryci, niekojarzeni z polityką lub kojarzeni z nią „przy okazji”.
  4. Polityka się personalizuje – tzn. coraz większe znaczenie mają liderzy, ich osobowości, oraz personalnie konkretni politycy, natomiast tracą na znaczeniu szyldy partyjne. Wygrają więc ci, którzy zbudują silne marki osobiste, a nie ci, którzy będą politykami dzięki wsparciu swojej partii.
  5. Pojawia się zapotrzebowanie na nowy typ polityka – wyrazistego i atrakcyjnego medialnie, mówiącego jednoznacznym, zrozumiałym językiem; najlepiej znanego
    z innego rodzaju działalności niż z polityki, takiego „fajnego gościa/fajnej gościówy”, który polityką zajmuje się niejako przy okazji (w odbiorze publicznym).
  6. W kampaniach wyborczych kluczowe będzie oddziaływanie na młodych przez osobowości medialne – ale te, które trafiają do młodej grupy odbiorców. To muszą być ”ich” celebryci i sławy. Przypuszczam, że jeśli najbardziej rozpoznawalny w Polsce vloger Sylwester Wardęga nagrałby video, w którym powiedziałby: „nie idźcie na wybory” – to nikt nie byłby w stanie odwrócić tego przekazu (takie są zasięgi filmów Wardęgi). A jakby nagrał: „Idźcie głosować na…, rozp… ten system!” – to też miałoby znaczące przełożenie w wyniku wyborów. Niedostrzeganie siły oddziaływania VIP-ów sieciowych to jeden z podstawowych błędów tradycyjnych ugrupowań politycznych.
  7. Wiele wskazuje na silną potrzebę edukowania młodych, jeśli chodzi o politykę, jej mechanizmy, narzędzia etc. Ogólnopolska średnia z wiedzy o społeczeństwie na tegorocznej maturze, wynosząca 26 proc, pokazuje to dobitnie. Brakuje nam w Polsce nowoczesnych, atrakcyjnych medialnie działań edukacyjnych oraz PR-owych na rzecz polityki. Tak – PR-owych. To może brzmieć śmiesznie – ale tylko na początku. Młodzi dziś nie rozumieją, po co polityka jest w ogóle potrzebna, skoro jest nieatrakcyjna, fałszywa, agresywna, nieprzystająca do życia itp. Najlepiej by ją usunęli z życia – i usuwają ją, w taki sposób, w jaki mogą.

Pokazanie podstawowych funkcji polityki, które sprawiają, że jest ona niezbędna w państwie i tak naprawdę zwyczajnie chroni nas przed ciągłymi wojnami – to zadanie edukacyjne o najwyższym priorytecie. Opisanie jej mechanizmów prostym, zrozumiałym językiem. Wyjaśnienie podstaw funkcjonowania demokracji i jej znaczenia. Prosto i atrakcyjnie, nie przez testy i sprawdziany w szkole.

Tylko kto się go podejmie, skoro wymagałoby to działania politycznego, a nie partyjnego? Państwotwórczego, a nie nastawionego na korzyści jednej partii?

Czekam na odważnych.

 

 

Badania będące podstawą analizy:
– dr Radosław Marzęcki, Instytut Politologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie: badanie studentów polskich z 16 uczelni przeprowadzone w 2012 roku na grupie 994 osób – oraz publikacje;
– Instytut Spraw Publicznych, badanie z 2017 r.;
– CBOS, raporty dotyczące głosowania i niegłosowania oraz charakterystyki elektoratów partyjnych z 2015 r. oraz Młodzież 2016;
– Europejskie Badanie Wartości z 2008 r.;
– Europejski Sondaż Społeczny (ESS Round 6);
– Eurobarometr.

 

5 wskazówek, jak skonstruować swój opis w social media

W ilu mediach społecznościowych masz swój (albo swojej marki) profil?

A kiedy ostatnio aktualizowałeś/-aś swoje opisy na tych profilach?

Trochę czasu już minęło? To teraz przerwij czytanie, wejdź na swoje profile i sprawdź, czy podstawowe informacje są aktualne. A potem koniecznie tutaj wróć – po wskazówki, jak konstruować opisy na profilu, by zachęcić odbiorcę i dostarczyć mu wszystkich niezbędnych informacji.

Twój krótki (a na Facebooku także ten nieco dłuższy) opis na Twoim fanpage`u, stronie czy profilu  w social media jest Twoją wizytówką. To z niego odbiorca ma się dowiedzieć, czy dobrze trafił i z kim ma do czynienia. Ze zdziwieniem obserwuję, że to często lekceważony element fanpage`y czy profili – jakbyśmy nie brali pod uwagę, że nie każdy nas zna, że nie każdy będzie miał czas, by prześledzić nasze posty i z nich dowiadywać się najważniejszych rzeczy. Wyjdźmy do odbiorców, postawmy się na ich miejscu – oni chcą od razu wiedzieć, z kim mają do czynienia. Ułatwiajmy im to!

 

  1. Opis można sformułować na setki sposobów – będzie spełniał swoją rolę, jeśli przekaże o Tobie to, co jest najważniejsze. Może być czysto informacyjny, może być dowcipny, może być cytatem lub niejednoznaczną refleksją – wszystko zależy od tego, jako kto chcesz się prezentować. Nie, nie chodzi o udawanie czy wymyślanie nieprawdy. Po prostu – jesteś człowiekiem wielowymiarowym, interesują się różne rzeczy, zajmujesz się na co dzień wieloma sprawami – tymczasem w opisie musisz dokonać wyboru. Jeśli uznasz, że najlepiej określają Cię słowa: „matka, żona, kochanka” – to (zamieszczone bez kontekstu) nie powiedzą nic na temat Twojej pracy zawodowej czy wiedzy, na pewno nie pasują więc do profilu zawodowego (np. na LinkedIn, Goldenline czy na eksperckim fp na FB). Być może jednak są wspaniałym tekstem do Twego prywatnego profilu (jeśli masz do siebie spory dystans 😉 ), mogą też świetnie pasować do niektórych blogów lifestylowych.

 

  1. Im mniej masz miejsca na opis, tym precyzyjniej dobieraj słowa – na szczęście zawsze możesz to zaktualizować. 😉 Prowadzisz blog? Dodaj jego adres w opisie (tam gdzie to możliwe, np. na TT). Działasz w określonej branży? Możesz w opisie umieścić jej nazwę jako hashtag, będzie Cię dzięki temu można łatwo zidentyfikować branżowo.

 

  1. Jeśli nie potrzebujesz identyfikować się bardzo profesjonalnie czy oficjalnie, w opisie możesz pozwolić sobie na trochę luzu. Fajne, dowcipne (ale w granicach dobrego smaku) sformułowania, trafiające w punkt określenia – to jest to, co tygrysy lubią najbardziej! Czasem doskonale bawię się, czytając opisy. Mój ulubiony to opis na profilu znajomego pilota, który napisał o sobie po prostu tak: „W niebie robię”. Piękne, prawda? J

 

  1. Pomyśl, co chcesz powiedzieć o sobie, kiedy możesz użyć tylko kilku słów? Które określenie Ciebie jest w danym momencie najistotniejsze (ze względu na Twój wizerunek, na cele, które sobie wyznaczasz, albo na to, kim właśnie najbardziej się czujesz)? To się zmienia w różnych okresach życia – i dobrze, zmieniamy się przecież cały czas!

 

  1. Nie używaj wulgaryzmów, nie obrażaj, nie wyzłośliwiaj się. Kiedy w swoim opisie piszesz: „jestem radykałem katolickim, nienawidzę lewaków” (cytat z Twittera), to przecież dajesz świadectwo tylko sobie samemu. To, co może być dobrze widziane w jakimś wąskim środowisku, niekoniecznie sprawdzi się, gdy na Twój profil wejdzie Twój szef, wykładowca, egzaminator, przyszły teść lub teściowa etc.  Przedstaw się tak, by nie wstydzić się za siebie z powodu social media.

 

Niby tylko kilka słów – ale przecież to po nich mają zidentyfikować Cię ludzie, którzy znają Cię dzięki sieci.  Powodzenia w przedstawianiu się! 🙂

Pierwszy (subiektywny) ranking polskich instytucji publicznych na Facebooku!

Czy warto obserwować instytucje publiczne na Facebooku? Które zanudzają swoich odbiorców, a które naprawdę warto dołączyć do obserwowanych stron? Tego dowiesz się z mego tekstu! Przeanalizowałam fanpage`e 46 polskich instytucji publicznych i nie – nie umarłam z nudów. 😉 Choć czasem mało brakowało…

Do tej mrówczej pracy zmotywował mnie Sotrender – na potrzeby ich comiesięcznych raportów zrobiłam ostatnio listę instytucji publicznych obecnych na Facebooku i Twiterze. A potem pomyślałam, że warto te fanpage`e przejrzeć i ocenić pod względem sposobu ich prowadzenia. I tak powstał ranking polskich instytucji publicznych na Facebooku.

Raporty Sotrender znajdziecie tutaj: https://www.sotrender.com/resources/pl/reports/ Naprawdę warto regularnie je śledzić, są kopalnią wiedzy – napiszę niedługo o tym, jak takie analizy wykorzystywać do rozwijania swoich stron i profili.

A teraz zobacz, kto jest najlepszy na polskim FB!

 

WYRÓŻNIENIA:

– Ministerstwo Energii  (1190 followersów)

https://www.facebook.com/MinisterstwoEnergii/?fref=ts

Wyróżnienie przyznaję za potencjał, który drzemie w jego fanpage`u – potencjał niezupełnie dziś wykorzystany.  ME tym się wyróżnia na tle innych urzędów centralnych,  że choć jego posty zawierają wyłącznie bardzo oficjalne treści, to są one podawane w dość ciekawy sposób, a autorzy postów starają się wychodzić do odbiorców, nawiązywać z nimi kontakt, odnosić się do real time. To – zapewniam – rzadkość wśród ministerialnych stron w social media. Jest więc na czym budować, choć trzeba jeszcze włożyć dużo pracy w fanpage, by rzeczywiście zaczął przyciągać followersów. Na razie jest bardzo mało znany – ma tylko 1190 fanów.

 

– Rzecznik Finansowy (9872 followersów)

https://www.facebook.com/RzecznikFinansowy/?fref=ts

Założę się, że większość z Was nie słyszała w ogóle o Rzeczniku Finansowym! Ja wcześniej też nie. 😉 A szkoda, bo – jak się okazuje – to całkiem użyteczny urząd. I na tym też polega zaleta jego fanpage`a – jest użyteczny i pomocny. Prowadzący stronę na FB podają wiele ważnych informacji z branży finansowej, które warto znać i z których warto korzystać. Posty poradnicze przeplatane są informacjami o działalności pani rzecznik, ale nie ma ich na szczęście zbyt dużo, dlatego nie przeszkadzają. Przydałoby się rozbudować content graficznie – aż się prosi o ciekawe infografiki, poradnicze materiały video, nawet tutoriale robione przez biuro rzecznika.

Cenne jest natomiast silne nastawienie na odbiorcę – to rzadkość wśród profili instytucji publicznych. Urzędy wolą na FB opowiadać o tym, co same robią, niż wspierać  obywateli czy prowadzić działalność edukacyjną. Tymczasem dobre, użyteczne porady to znakomity pomysł na prowadzenie fanpage`a na FB – i za to Rzecznikowi Finansowemu przyznaję wyróżnienie.

 

– Ministerstwo Cyfryzacji (13681 followersów)

https://www.facebook.com/MinisterstwoCyfryzacji/?fref=ts

To najlepiej wypadające na FB polskie ministerstwo. Choć  sporo tam oficjałki, admini strony starają się – i to widać. Dbają o interakcję z followersami, są tam transmisje online, są dobre i ciekawe materiały video (te najlepsze wyrastają o kilka klas ponad video pozostałych instytucji publicznych). W postach da się zauważyć sporą dawkę poczucia humoru i dystansu do urzędowej rzeczywistości – a takiego dystansu w social media zawsze potrzeba.

Idźcie tą drogą, admini, tylko z większą odwagą i rozmachem!

 

A teraz czas na miejsca medalowe. 🙂

NAJLEPSZE FANPAGE`E POLSKICH INSTYTUCJI PUBLICZNYCH:

Miejsce 3: PAŃSTWOWA KOMISJA WYBORCZA  (2847 followersów)

https://www.facebook.com/PanstwowaKomisjaWyborcza/?fref=ts

Właśnie tak! To jedno z moich największych zaskoczeń. J Otóż PKW ma na FB bardzo fajny fanpage. Jeśli go nie obserwujecie, koniecznie dołączcie do obserwowanych. Chylę czoła przed ekipą adminów tej strony, bo sama miałabym poważny dylemat, o czym pisać na fanpage`u PKW, gdy nie ma wyborów.

A tu okazuje się, ze na fp PKW trwają sobie w najlepsze… konsultacje! I to nie byle jakie, bo dotyczące wyglądu nowej karty do głosowania. Książeczka czy płachta? I w ogóle jak to wszystko powinno wyglądać? Do tego dobrze zrobione infografiki, kalendarium wyborów uzupełniających, relacje (i zapowiedzi) z konsultacji w terenie – naprawdę jest co czytać. Dowiedziałam się np. że ruszył już portal internetowy dotyczący przyszłorocznych wyborów samorządowych. Jest interaktywnie, konsultacyjnie, otwarcie – a przecież o to chodzi! Dużo tu jeszcze do zrobienia, dlatego PKW ląduje na miejscu 3, ale szczerze polecam!

 

Miejsce 2: LASY PAŃSTWOWE (43950 followersów)

https://www.facebook.com/LasyPanstwowe/?fref=ts

Lasy Państwowe mają fanpage robiony jednocześnie i dobrze, i źle. Jest świetny, jeśli chodzi o część edukacyjno-promującą. Ciekawe są posty dotyczące lasów i ogólnie przyrody. Można się tu masę dowiedzieć o roślinach, zwierzętach, ciekawych inicjatywach przyrodniczych, rozmaitych konkursach. I w tym zakresie admini rzeczywiście robią to dobrze. Ba, nawet świetnie! Jest to też jeden z nielicznych (bardzo nielicznych) fp publicznej instytucji, na której admini odpowiadają na komentarze followersów, są obecni w dyskusji – to bardzo cenne, bo social media polegają na budowaniu relacji, a nie wrzucaniu postów na tablicę ogłoszeń.

Jednocześnie jednak Lasy Państwowe prowadzą fp tak, by unikać na nim trudnych tematów. Gdyby o sytuacji w lasach wnioskować na podstawie tej strony, okazałoby się, że w Polsce mamy przyrodniczą sielankę, LP nie borykają się z żadnymi problemami wizerunkowymi, nie ma konfliktów społecznych. W czasie gdy policja i Straż Leśna rozganiała aktywistów w Puszczy Białowieskiej, na fanpage`u LP można było przeczytać o puszczykach mszarnych i zaskrońcach… To zresztą typowe dla fanpage`y większości instytucji publicznych – nie ma tam udostępnianych żadnych problematycznych kwestii, są za to konkursy dla dzieci, relacje ze wspaniałych spotkań i radosne informacje o najnowszych osiągnięciach. Rozumiem potrzebę wizerunkową, ale uważam, że jest to traktowanie dorosłych followersów jak dzieci: jeśli im nie powiemy, to na pewno nie zauważą…  Fanpage`e dla większości instytucji publicznych nie są przestrzenią do poważnej debaty. Szkoda, bo to właśnie social media doskonale nadają się do bieżących konsultacji, ale też do szybkiego wyjaśniania problemów.

Na plus adminom LP liczę to, iż na trudne pytania w komentarzach jednak odpowiadają. Liczne pytania dotyczące zakazu wstępu do Puszczy Białowieskiej nie pozostają bez odpowiedzi, choć zadawane są pod postami na zupełnie inne tematy.

 

Miejsce 1: SĄD NAJWYŻSZY (11633 followersów)

https://www.facebook.com/Sad.Najwyzszy/?fref=ts

Taaak! To moje największe zaskoczenie, a nawet dwa zaskoczenia. 😉 Po pierwsze: nie spodziewałam się strony SN na Facebooku. Po drugie: nie sądziłam, ze może być tak świetnie prowadzona! Oczywiście, to profil poważny i oficjalny, ale można powiedzieć: ta powaga jest w pełni dostosowana do powagi urzędu. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie to, że admini profilu SN ustrzegli się typowego błędu, o którym pisałam analizując fp Lasów Państwowych. Otóż na profilu SN nikt nie udaje, że nie ma problemów i trudnych tematów. W ostatnich tygodniach na fp Sądu Najwyższego mowa jest o samych trudnych tematach – na bieżąco przekazywane są informacje o podjętych działaniach w związku z trwającymi pracami nad ustawami, można zapoznać się z orzeczeniami SN, ze  stanowiskami sędziów SN, są relacje z wystąpień, bardzo celne skróty stanowisk sędziów w postach (z linkami do pełnych wypowiedzi).  Śledząc ten profil nie oddalamy się od problemów rzeczywistości, wręcz przeciwnie – jesteśmy w niej zanurzeni, a jednocześnie świetnie poinformowani o tym, co sądzą o tych sprawach sędziowie SN. Żadnej sielanki, żadnych tanich chwytów wizerunkowych – jasność, jednoznaczność, autentyczność. Obserwujcie koniecznie!

Wielki szacunek adminom fanpage`a Sądu Najwyższego!

 

Tyle dobrego. 😉 A jak najczęściej wyglądają profile innych instytucji publicznych? Większość trzyma oficjalny standard i nie wychodzi poza jego ramy. Ten standard to informowanie o działalności instytucji, zwłaszcza o oficjalnych spotkaniach, wizytach, umowach, konferencjach prasowych etc. Na stronach o trochę lepszym standardzie mamy ciekawsze zdjęcia (jak na stronie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad), trochę materiałów video. Na stronach nieco gorzej prowadzonych jest po prostu nudno. Wszystkie mają niewiele wspólnego z istotą social media, czyli z budowaniem relacji z ludźmi. Nic dziwnego, że posty na takich fanpage`ach mają niewiele reakcji i bardzo niskie zaangażowanie.

Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego ma co prawda 44 378 followersów, ale pod jej postami można znaleźć zaledwie po kilka lajków. Ciekawy film (w technice 360 stopni) z Nocy Muzeów na stronie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego polubiły… 4 osoby. Na fp Ministerstwa Rozwoju widać pomysły adminów (choćby cykl: #przyjaznefundusze), ale już trwające półtorej minuty życzenia z okazji Dnia Matki, które składa minister Morawiecki, i przez całe 90 sekund nie ma w filmie ani jednej zmiany planu, patrzymy wciąż tylko na pana ministra – to już jest naprawdę mało interesujące…

Drugi problem instytucji publicznych w social media – to traktowanie SM jak urzędowego biuletynu. Bardzo często mamy do czynienia z komunikacja jednostronną: od urzędu do obywateli, gdy tymczasem istota SM leży właśnie w komunikacji dwustronnej. Wreszcie obywatele mogą szybko i łatwo zapytać o coś urząd – i ten powinien odpowiedzieć, bo po to właśnie jesteśmy w mediach społecznościowych! Tymczasem urzędy i instytucje niewiele sobie z tego robią, wrzucają swoje posty, nie reagują na komentarze, nie zwracają uwagi na opinie, robią swoje… Szkoda. Wielka szkoda. Gdy patrzyłam na takie strony, cały czas myślałam o tym, że naprawdę nie każdy musi być w SM! Ten błąd popełnia większość fanpage`y, choćby te należące do IPN-u, Kancelarii Premiera czy większości ministerstw.

Trzeci problem to brak pomysłu na obecność w social media. Wchodząc do któregokolwiek z mediów społecznościowych trzeba wiedzieć, po co się to robi, jaką ma się strategię komunikacji, budowania wizerunku, budowania relacji z ludźmi.  Ale do tego potrzeba przede wszystkim świadomego kierownictwa, które rozumie, w jakim stopniu obecność w mediach społecznościowych buduje dziś wizerunek instytucji – albo go niszcz. Większość fp robi wrażenie zupełnie przypadkowych, założonych ze służbowego obowiązku, na zasadzie: „inni mają, my też musimy”.

Najbardziej rozbawił mnie fanpage bardzo poważnej instytucji – Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Otóż nie wiem, czy wiecie, ale Polsce zasadniczo zagraża jedynie… pogoda! Cały fp wypełniony jest ostrzeżeniami: hydrologicznymi, o nadchodzących burzach oraz o zagrożeniu pożarowym z powodu suszy. I koniec. W jakim bezpiecznym kraju przyszło nam żyć! 😉

 

I jeszcze jedna uwaga na koniec: zaskoczyło mnie, że fp ministerstw i Kancelarii Premiera nie wspierają się wzajemnie. Są wśród nich takie, które mają naprawdę solidną liczbę followersów (Kancelaria Premiera – 88 472, MON – 54 691), a są takie, które mają ich niewielu, bo ok. 1000-2000. Wystarczyłoby, żeby admini dużych stron zlinkowali ciekawe posty z tych mniejszych fp u siebie, zaprosili na fp danego ministerstwa, udostępnili ciekawy album. Nic z tych rzeczy! Na poziomie resortów taka współpraca się nie zdarza. Na fp Kancelarii Premiera także brak linków z ministerstw. Można tam zobaczyć panią premier podczas wszystkich odbywanych spotkań – ale w zasadzie tylko panią premier. A wydawałoby się, że to jeden rząd, który przynajmniej w jakimś stopniu pracuje wspólnie.

 

Ps. Chcesz dostać listę profili social media polskich instytucji publicznych?
Napisz do mnie: mierzynskamarketing@gmail.com

Droga na szczyt musi trwać. Strategicznie o wizerunku

Jestem długodystansowcem. Nie wierzę w cuda, szybkie sukcesy, natychmiastowe zyski i błyskawiczne kariery – zarówno off-, jak i online. Nie wierzę i już. Cuda w dziedzinie budowania marki, wizerunku i biznesu zwyczajnie się nie zdarzają. Nawet gdybyśmy prześledzili tzw. kariery błyskawiczne, zawsze okazałoby się, że przed tą karierą jednak było coś innego, że budowanie rozpoczęło się dużo wcześniej, może w innej branży, może z innym pomysłem  – ale własne doświadczenia z tego „wcześniej” pozwoliły osiągnąć spektakularny sukces, który możemy obserwować.

Nie wierzę w szybkie sukcesy także w sieci. Nie dlatego, że z natury jestem niewierząca. 😉 Staram się sprawdzać błyskawiczne osiągnięcia. Kiedy czytam raporty o social media i widzę niesamowity skok jakiejś nieznanej dotąd marki, zaczynam dociekać, co się stało. Ostatnio, w raporcie firmy SoTrender nt. polskiego Facebooka znalazłam nieznany kanał telewizyjny. Przyrost fanów na jego profilu FB w ciągu miesiąca podskoczył o prawie 2000 procent! Oho – myślę – albo mega kampania, albo jakiś skandal, albo… Weszłam więc na jego fanpage – bo tam zawsze widać realna sytuację, wystarczy dobrze się przyjrzeć i wiedzieć, na co zwracać uwagę. I co zobaczyłam tym razem?  Że fanpage ma tysiące fanów. Ale że jednocześnie pod najnowszymi postami liczbę reakcji można policzyć na palcach jednej ręki… Trzy-cztery lajki, brak komentarzy i udostępnień – tak wyglądały posty na fp, którego liczba fanów w sprawdzanym miesiącu wzrosła o prawie 2000 procent.

Wiecie, co się stało? Oczywiście, to tylko moje przypuszczenie, ale bardzo prawdopodobne. Moim zdaniem ktoś skorzystał z fermy lajków i kupił sobie fanów (na Allegro pełen wybór). Czy to naprawdę daje coś właścicielowi fp, poza wzrostem jednego wskaźnika? Zupełnie nic. Takie budowanie popularności na fałszywych lajkach jest jak budowanie domu na piasku, a to historia doskonale znana z Biblii. Dom na piasku zawali się. Wcześniej lub później, ale na pewno runie z hukiem.

 

Z budowaniem wizerunku jest jak z budową domu

Prawdziwe budowanie wizerunku marki, firmy, bloggera, osoby publicznej musi potrwać. To jak z budową porządnego domu – nie da się tego zrobić w ciągu jednego dnia, choć oczywiście dużym wysiłkiem można w krótkim czasie postawić ściany, położyć dach i ozdobić wszystko na zewnątrz, żeby ładnie wyglądało. I jeśli komuś o to chodzi – nie ma sprawy. Do takiego budowania najlepsi będą filmowi scenarzyści i ich współpracownicy (scenarzystom pełen szacunek!). Ale jeśli chcesz zbudować coś trwałego, a nie pozorowanego – musisz poświęcić temu znacznie więcej wysiłku. Dom będzie spełniał oczekiwania mieszkańców, jeśli będzie miał solidne fundamenty i dobrze zrobione instalacje, do tego szczelny dach oraz dobrą izolację od zimna. Do tego potrzeba projektu, czasem zbadania gruntu, kilku wyspecjalizowanych ekip robotników, pieniędzy, pracy i czasu.

Tak samo jest z wizerunkiem. Choć wszystko jest tu znacznie mniej namacalne niż podczas budowy domu – potrzeby są identyczne. Żadna jednorazowa akcja nie zbuduje wizerunku marki, jeśli nie będzie pomysłu na to, co zrobić z uzyskanym zainteresowaniem po zakończeniu akcji. Żaden konkurs nie przyniesie długotrwałych efektów, jeśli po jego rozstrzygnięciu zainteresowanie nowych fanów nie zostanie podtrzymane. Bez długofalowego, całościowego projektu budowanie pojedynczych elementów nie przełoży się na skompletowanie całości, bo nigdy nie będzie wiadomo, jak ta całość ma wyglądać. A niby skąd masz wtedy wiedzieć, które elementy są ci potrzebne, a które nie? Niektóre mogą świetnie wyglądać, ale po prostu nie pasują do twojej budowli, a ich składanie będzie stratą czasu. Inne zaś na pierwszy rzut oka są dużo mniej atrakcyjne, ale mogą okazać się podstawą twojej konstrukcji i bez nich po prostu nie da się zrobić ani jednego kroku.

 

Najpierw zobacz, co ma być na szczycie

Dlatego  kiedy rozmawiam z klientami o promocji, marketingu czy PR-e, staram się namówić ich na strategię długoterminową. Tak, by zobaczyli obraz końcowy, jaki chcą osiągnąć po przeprowadzeniu całej kampanii wizerunkowej, i dopiero wtedy zdecydowali się na podjęcie jakichkolwiek działań – zawsze z pytaniem kontrolnym: czy to działanie pomoże mi w dążeniu do osiągnięcia mojego celu? W budowaniu wizerunku każdej marki działań wizerunkowych i promocyjnych można podjąć setki, problemem jest, na które z nich się zdecydować. Na jakiego typu reklamę (i gdzie) wydać pieniądze, w jakich wydarzeniach uczestniczyć, z kim współpracować, gdzie się pokazywać – a z kim nie? Bo odmawiać też się trzeba nauczyć – ale też trzeba doskonale wiedzieć, dlaczego się odmówiło.

To ma sens tylko wtedy, gdy masz swoją strategię. I to naprawdę działa – choć wymaga czasu i wysiłku, daje stabilne, długoterminowe efekty. Jest jak powolne wchodzenie pod górę – krok za krokiem, mozolnie, ocierając pot z czoła. Nie, nie jest efektownym lotem helikopterem na szczyt. Wiem, czasem każdemu chciałoby się polecieć helikopterem na samą górę, tam wysiąść i napawać się swoim osiągnięciem – ale bez przejścia samodzielnie drogi w dłuższej perspektywie będziemy zupełnie bezradni.

 

Wleciałeś na szczyt helikopterem? Ok – ale co dalej?

Wyobraź sobie tę sytuację – wleciałeś na górę w ciągu kilkudziesięciu minut. Byłeś nikim – teraz jesteś na szczycie. Gigantyczny sukces! Oklaski, reflektory, dziennikarze, bankiety, sława. Po pięciu minutach jednak światła gasną, a oklaski brzmią już dla kogoś innego. Musisz iść dalej. I… nie wiesz, jak! Bo przecież nie znasz drogi, a nie masz doświadczeń, dzięki którym potrafiłbyś rozróżnić drogę dobrą od niewłaściwej. Nie wiesz też, jak to jest iść tak długo, co trzeba ze sobą mieć, kto może pomóc, a komu nie wolno ufać. Gdybyś doszedł na szczyt sam, z mozołem, krok za krokiem – dalsza droga byłaby znacznie prostsza właśnie dzięki doświadczeniom.

Nie narzekaj więc tak bardzo, jeśli teraz się mozolisz, ocierasz pot z czoła, szczytu  nie widać, a w zasięgu wzroku tylko kolejne zakręty, zakręty i zakręty… Rób po prostu kolejny krok. Czasem się zatrzymaj i rozejrzyj, czy nie zboczyłeś ze swojej ścieżki. Przypomnij sobie cel i wybierz drogę, która cię do niego zaprowadzi.

Tak jest w każdym działaniu. W budowaniu wizerunku też. Zachęcam gorąco – zbuduj swoją strategię długodystansową. Zobacz, co jest twoim najważniejszym celem.  W odniesieniu do niego dookreśl mniejsze cele – punkty węzłowe na twojej drodze do celu. Mogą być alternatywne, mogą być nieliniowe (wtedy, gdy do twego celu prowadzi kilka ścieżek). Do nich dopasuj działania: organizowane eventy, udział w wydarzeniach, zabieranie głosu na określone tematy (a na inne nie, bo się nimi nie zajmujesz). Dzięki temu będziesz wiedzieć, po co organizujesz konkurs na FB albo do kogo chcesz dotrzeć ze swoją reklamą np. na Instagramie, portalu informacyjnym czy w telewizji,  dla kogo wieszasz banery w mieście czy wrzucasz ulotki do skrzynek pocztowych. Będziesz też wiedzieć, którą z ofert współpracy wybrać, a którą odrzucić.

I chociaż nie znajdziesz się na szczycie natychmiast – gwarantuję ci, że po pół roku zobaczysz pierwsze konkretne oferty, a gdy po roku obejrzysz się do tyłu, okaże się, że przeszedłeś prawdziwy kawał drogi i jesteś już dużo, dużo wyżej…

Po co nam emocje w social media?

Kiedy czytasz poradniki o tym, jak powinno się pisać w social media, prowadzić profile i fanpage społecznościowe, pewnie co chwilę natykasz się na tę samą radę:  pisz tak, żeby wywoływać emocje. Nawet jeśli prowadzisz super profesjonalny profil – pisz tak, by to budziło emocje. Dlaczego? Dlaczego nie można zrezygnować z emocji, skupić się na części merytorycznej czy produktowej – i osiągnąć sukcesu w social media?

Jeśli ten emocjonalny wymóg budzi w Tobie sprzeciw (czyli – zauważ – budzi w Tobie emocje negatywne 😉 ),  jeśli masz dość zastanawiania się nad emocjonalnymi postami – ten wpis jest właśnie dla Ciebie! Postaram się wyjaśnić,  o co chodzi.

 

To emocje rządzą światem!

Nie pieniądze?  Ano nie. Pieniądze są za to doskonałym środkiem do wywoływania emocji, i najczęściej właśnie do tego je wykorzystujemy (np. sprawiamy sobie jakąś przyjemność).  Emocje są najsilniejszym motywatorem do podejmowania działań – nic i nikt ich nie zastąpi. Nie wierzysz? Przypomnij sobie, co ostatnio wywołało Twoją natychmiastową reakcję i  co czułeś tuż przed zareagowaniem.  Było intensywnie? 😉

Np. teraz, gdy piszę ten tekst, za oknem mego mieszkania, na rusztowaniu sąsiedniego budynku jakiś robotnik pracuje z gigantycznym urządzeniem do czyszczenia elewacji, które warczy i huczy. Usiadłam pisać tekst – i on dokładnie w tym samym momencie włączył to urządzenie.

Moje emocje gwałtownie rosną i czuję, że jeszcze chwila, a zacznę krzyczeć do pana, żeby to wyłączył, albo wręcz wyjdę do niego na podwórko, żeby z nim podyskutować – powstrzymuje mnie jedynie wysokość rusztowania, na którym ów pan pracuje….

Gdyby nie emocje – nie przyszłoby mi do głowy żadne wychodzenie ani tym bardziej żadne krzyki.

Wszyscy tak mamy – dużo szybciej podejmujemy działanie pod wpływem emocji niż chłodnej, zdroworozsądkowej kalkulacji. Marketingowcy sprzedażowi wiedzą o tym od dawna, dlatego starają się na wszelkie możliwe sposoby wzbudzić w nas (zazwyczaj) pozytywne emocje, których efektem będzie kupno jakiegoś produktu.

Ale emocje to nie tylko podstawa handlu. Emocje są tak naprawdę siłą napędową świata, w którym żyjemy. Wystarczy poczytać  książki historyczne… 😉 Sięgając do bliższych nam wydarzeń – przecież gdyby nie wściekłość robotników gdańskiej stoczni (i wielu innych Polaków), nie byłoby wielkich strajków w Polsce, Lecha Wałęsy jako przywódcy i wielkiego ruchu „Solidarności” w Polsce. Gdyby nie wielkie emocje Niemców (nie tylko wściekłość, ale też gigantyczna tęsknota rodzin rozdzielonych przez lata murem), nie runąłby berliński mur. Emocje potrafią realnie zmieniać świat. Wiążą lub rozdzielają ludzi. Są potężną siłą.

 

Social media to relacje, a więc i emocje

Dlaczego o tym piszę? Bo dokładnie ten sam mechanizm działa w mediach społecznościowych.  Social media są pod tym względem specyficzną przestrzenią w sieci – wywoływanie emocji w odbiorcach nie jest niezbędne przy wszystkich działaniach w internecie. Wszelkie poradnicze strony, tutoriale, czysto merytoryczne przestrzenie nie potrzebują emocjonalnych dodatków – mają być po prostu użyteczne i takie są. Tego typu treści najczęściej znajdujemy posługując się wyszukiwarkami, korzystamy z nich – i nigdy więcej do nich nie wracamy, chyba że regularnie zajmujemy się danym tematem.

Czego innego jednak oczekujemy od social media. W nich szukamy ludzi. Budujemy relacje, odnawiamy znajomości, zaprzyjaźniamy się, zakochujemy. A relacje zbudowane są właśnie z emocji. Ktoś budzi w nas awersję, ktoś inny wydaje się być bardzo życzliwy, jeszcze inny to po prostu bratnia dusza.

(Pan na rusztowaniu z ciągle warczącym urządzeniem zdecydowanie budzi we mnie awersję!)

W mediach społecznościowych odtwarzamy mechanizmy życia społecznego, a w nim emocje są podstawą funkcjonowania. I jest tak samo jak w życiu: przyciąga nas do tych, którzy budzą w nas pozytywne emocje, konfrontujemy się z tymi, którzy wywołują negatywne,  a zupełnie nie pamiętamy o tych, którzy wydają się nam po prostu nudni. Takich unikamy, zapominamy o nich, lekceważymy. Zwyczajnie dla nas nie istnieją. Chyba że muszą (jak np. szef w pracy).

 

Najgorzej, gdy stale przynudzasz  😉

I tu dochodzimy do clou pytania o emocje na profilach i fanpage`ach. Jeśli nasze posty nie wywołują żadnych emocji w odbiorcach – oceniają nasz profil jako nudny i więcej się nim nie zajmują. Po co zawracać sobie głowę jakimś nudziarstwem, skoro post dalej toczy się poruszająca dyskusja,  ktoś się zakochał, ktoś zezłościł, a jeszcze ktoś inny – obraził. Albo napisał coś takiego, że nie możemy pozostać wobec tego obojętni, bo jak tak można, skandal, absurd, porażka! Ach, jakie to wciągające, prawda? Nie można się oderwać.

Zasada jest więc prosta: jeśli chcesz mieć zaangażowanych odbiorców, ty także musisz budzić emocje. Aktywni użytkownicy social media mają na to różne patenty. Jedni szokują – bo nic nie wywołuje większego zaangażowania niż dobry skandal. Inni  używają w postach bardzo wielu określeń nacechowanych emocjonalnie. Np. ach, jaki słodki! Mój Ty koteczku, pimpusiu, rybko, kochanie moje! Świat jest taki słodki, mój chłopak taki cudowny, moja bluzka najpiękniejsza na świecie, wspaniała podróż, najlepsza kawa, najlepsza oferta najwspanialszej firmy w Polsce. Albo w drugą stronę: co za beznadziejny świat, znowu nas robią w…, świnie,  buraki, oszukują, kłamią, to spisek!

 

Postaw na autentyczność!

Jeśli jednak Ty nie chcesz popadać w przesadę w żadną ze stron i nadal nie wiesz, jaki sposób na budowanie emocji wybrać – mam dla Ciebie wskazówkę: BĄDŹ AUTENTYCZNY/-A. Czyli przekazuj emocje przefiltrowane przez siebie. Korzystaj z tego, co dzieje się w Twoim otoczeniu – oczywiście świadomie, nie non stop, bo i nie zawsze Twoje emocje będą pasować do profilu, który prowadzisz – trzeba o tym pamiętać. Ale dość często jako społeczność odczuwamy pewne rzeczy podobnie. Kiedy robi się ciepło i świeci słońce – czujemy radość. W poniedziałkowe poranki nie chce nam się iść do pracy. W piątki myślimy tylko o weekendzie. Jak wskazują badania, ok. 10-tej i 14-tej marzymy o kawie. Zimą tęsknimy do lata. Gdy długo pada i jest pochmurno, szukamy słońca. Gdy Polska wygrywa mecz w piłkę nożną, Polaków ogarnia szalony entuzjazm. Spróbuj wpisywać  się w emocje wspólne jakiejś społeczności – jakiej, to zależy od tego, do kogo kierujesz swój przekaz. Czasem można je zaobserwować w grupach gromadzących Twoich odbiorców (np. na FB) – tam dość szybko widać, co budzi najwięcej reakcji.  Sprawdzaj, testuj, próbuj, pytaj znajomych i samego (samą) siebie – a po takim treningu nauczysz się budować emocje w social media. Trzymam za Ciebie kciuki! J

Ps. Pan na rusztowaniu wyłączył urządzenie. Świat od razu wydaje mi się życzliwszy. Może zerknę na FB, co tam nowego znajomi napisali? 😉

Przypowieść o pokorze

To będzie mój najbardziej osobisty wpis na blogu. Piszę go z nadzieją, że odnajdziecie w nim także swoje doświadczenia – i że wspólnie uda nam się z nich skorzystać.

Jednym z najsmutniejszych moich doświadczeń jest obserwowanie firm, organizacji, instytucji, osób publicznych bliskich memu sercu, które popełniają fundamentalne błędy przekazowe i wizerunkowe, na własne życzenie fundując sobie kryzysy wizerunkowe, utratę wpływów i pozycji, odwrót klientów itd. – i nie chcą dać sobie pomóc. Patrzenie na kolejne wpadki firmy, w której powstanie byłam zaangażowana, zwyczajnie sprawia mi ból. Ok, staram się nie patrzeć – ale sami wiecie, jak jest. Świat jest mały, a o wpadkach wizerunkowych wiedzą przecież wszyscy, na tym wszak polega wizerunek – że jest publiczny.

Błędy są normalne i często potrzebne – pod warunkiem, że się na nich uczymy. Kiedy firma brnie jednak dalej, powtarzając je co chwilę, krzywdzi samą siebie, marnuje swój potencjał, a w perspektywie – znika, znika z rynku, nie ma innego wyjścia. Chyba że ktoś ją uratuje…

Dlaczego nie można takiej firmie pomóc? Najczęściej powód jest jeden: jej właściciele tego nie chcą. Są przekonani o własnej nieomylności, o kontrolowaniu wszystkiego i wszystkich, a swoje ego stawiają ponad dobro i rozwój przedsiębiorstwa czy organizacji, które powołali do życia. Gdy ego dominuje nad zdrowym rozsądkiem, skutki są opłakane. Oczywiście, nie tylko wizerunkowe, widać je w każdej strefie działania firmy – ale ja, z racji swojej specjalizacji, obserwuję najczęściej właśnie te.

Próbowałeś/-aś kiedyś komuś pomóc, a ten ktoś uparcie odmawiał pomocy i pozostawało Ci tylko obserwowanie jego drogi prosto w dół? Bolesne także dla obserwatora, prawda?

Jestem aktywna, bezsilne obserwowanie upadku frustruje mnie ogromnie, zwłaszcza gdy dotyczy kogoś/czegoś ważnego dla mnie. Tak czasem dzieje się z ludźmi, ale tak samo dzieje się z firmami, organizacjami, instytucjami. Wiem, wiem, nie można pomóc nikomu wbrew jego woli, także w biznesie czy życiu publicznym. Ale bywają sytuacje, gdy bardzo mnie to smuci.

Rozmawiałam kiedyś z doradcą medialnym jednej z największych polskich spółek państwowych. Opowiadał o kryzysach medialnych, których doświadczali jego klienci, o sposobach ich rozwiązywania. Podkreślał, że wielu z nich można było uniknąć, gdyby pomyślano o tym wcześniej. Zapytałam go, czy zarząd tej spółki na etapie planowania zasięga jego rad, aby uniknąć problemów z mediami.

– W żadnym razie! Gdyby planując pytali o radę, do 90 proc. kryzysów nigdy by nie doszło. Ale przecież oni zawsze wiedzą lepiej, choć na mediach nie znają się zupełnie – odpowiedział w przypływie szczerości. – Po radę dzwonią zawsze wtedy, gdy kryzys już rozkwita. Wtedy dostaję telefon i słyszę: ratuj!

Skąd to się bierze? I to nie wśród początkujących przedsiębiorców, lecz w potężnych firmach z doświadczeniem, wieloletnią tradycją, wielkimi budżetami? Długo nad tym myślałam. I chyba jest tylko jedna odpowiedź: z braku pokory. To pokora każe nam ciągle szukać nowych rozwiązań, szkolić się, podpatrywać lepszych od siebie (tacy zawsze są), sprawdzać, analizować, wymyślać niestandardowe działania. Oraz pytać innych, zwłaszcza o ich potrzeby. Słuchać opinii ludzi, którzy z perspektywy naszej działalności są dla nas ważni (klientów, odbiorców, słuchaczy, telewidzów, wyborców, czytelników). Dobre rozwiązania biorą się właśnie z pokory: wobec sytuacji, miejsca, ludzi. Mój znajomy fotograf (naprawdę świetny) twierdzi, że także dobre zdjęcia powstają dzięki pokorze fotografa wobec tego, co widzi. Fotografowie ( jak i wszyscy artyści) dobrze znają to uczucie – najlepsze zdjęcia robią wtedy, gdy poddają się atmosferze i nastrojowi, gdy czują się tylko pośrednikami w przekazywaniu dostrzeżonego obrazu, a nie jego twórcami. To rodzaj „flow” – przepływu, którego doświadczyć można w każdej dziedzinie życia, gdy znika ego, a pojawia się pokora i otwartość na doświadczenie, sytuację, wspólną pracę.

Przy czym – nie chodzi o to, by umniejszać własną wiedzę czy doświadczenie. Nie! Róbmy to, co robimy, z przekonaniem o swoich umiejętnościach. Korzystajmy z nich. Ale jednocześnie zachowujmy w sobie otwartość na innych. Pamiętajmy, że świat nie działa tak, jak my chcemy, że rządzi się własnymi prawami, a jego stała cechą jest… zmienność. I wobec tej zmienności pokora jest niezbędna.

Pokorę zabija przekonanie o wyższości nad innymi, o własnej nieomylności, prawie do władzy i kontroli absolutnej (nawet jeśli to prawo dotyczy jedynie trzech pracowników w małej firmie). Takie nastawienie sprawia, że zamiera dyskusja i znika kreatywność. A gdy one umierają, po jakimś czasie umiera też  firma czy organizacja.

Często to niestety obserwuję…

A Ty?

Jak rozwiązujesz konflikty? Sprawdź! Profesjonalny test

Ponieważ baaardzo lubicie testy  🙂 , dziś kolejny profesjonalny test, który pozwoli Wam odkryć swoje mocne strony – i te, nad którymi warto jeszcze popracować. Tym razem test Thomasa Killmana (od nazwisk dwóch badaczy) –  pozwoli sprawdzić, w jaki sposób najczęściej rozwiązujecie konflikty.

Kenneth Thomas i Ralph Kilmann już w 1970 roku zidentyfikowali pięć głównych stylów traktowania konfliktu, które różnią się stopniem współpracy i asertywności. Wg nich każdy człowiek ma swój preferowany styl rozwiązywania konfliktu. Ich test pomaga go ustalić.

To ważne, by być świadomym swojego stylu rozwiązywania sytuacji trudnych i problemowych. Jak łatwo można odkryć, analizując wyniki testu, każdy styl rozwiązywania konfliktów bywa przydatny – wszystko zależy od sytuacji, ludzi i celu, jaki chcesz osiągnąć. Czasem lepiej jest unikać, czasem – dostosować się, a czasem – stanąć do konfrontacji. Większość z nas ma dość wysokie wyniki w dwóch lub trzech stylach, pozostałe wykorzystuje rzadziej. Na pewno warto zwrócić uwagę na ten styl, w którym nie masz praktycznie żadnych punktów, a także na ten, w którym liczba punktów jest znacząco większa niż w innych. Wyniki pokazują wówczas, że być może podchodzisz do konfliktów bardzo jednorodnie (czyli np. zawsze ich unikając albo zawsze doprowadzając do konfrontacji) – a to nie jest wcale dobry układ, bo mocno Cię ogranicza, także w świadomym osiąganiu zamierzonych celów.

Test pokazuje również, w jaki sposób odbierają Cię ludzie, tzn. jakiego Ciebie widzą w pierwszym momencie, gdy dochodzi do konfliktu. Świadomość własnych zachowań w tak emocjonalnych zazwyczaj sytuacjach pomaga zrozumieć niektóre reakcje naszych bliskich czy współpracowników.

Trzymam kciuki i pamiętaj – każdy styl rozwiązywania konfliktów jest przydatny.

 

Twój styl rozwiązywania konfliktów  – test Thomasa Killmana

Poniższe zdania odnoszą się do sytuacji konfliktowych lub negocjacyjnych. Dla każdej pary zdań opisujących możliwe reakcje zaznacz zdanie, które jest albo najbardziej charakterystyczne, albo bardziej prawdopodobne dla Twego zachowania. W różnych punktach zdania mogą się powtarzać.

  1. A. Są przypadki kiedy pozwalam innym wziąć odpowiedzialność za rozwiązanie problemu.
    B. Zamiast negocjować zagadnienia sporne, próbuję podkreślić zagadnienia w których się zgadzamy.
  2. A. Próbuję znaleźć rozwiązanie kompromisowe.
    B. Próbuję rozważyć wszystkie wątpliwości obu stron.
  3. A. Zazwyczaj twardo dążę do realizacji wyznaczonych celów.
    B. Mógłbym spróbować uspokoić odczucia innych i zachować nasze stosunki.
  4. A. Próbuję znaleźć rozwiązanie kompromisowe.
    B. Czasami poświęcam własne życzenia dla życzeń innej osoby.
  5. A. Stale szukam pomocy innych przy wypracowaniu rozwiązania.
    B. Próbuję robić to, co jest konieczne aby uniknąć niepotrzebnych napięć.
  6. A. Próbuję unikać stwarzania sobie nieprzyjemności.
    B. Próbuję wygrać swoją pozycję.
  7. A. Próbuję odłożyć problem do chwili, kiedy mam trochę czasu na przemyślenie go. B. Rezygnuję z pewnych punktów w zamian za inne.
  8. A. Zazwyczaj twardo dążę do realizacji swych celów.
    B. Próbuję natychmiast wyjawić wszystkie zastrzeżenia i problemy.
  9. A. Uważam, że różnice nie zawsze są warte martwienia się o nie.
    B.Wkładam trochę wysiłku w osiągnięcie swojego celu.
  10. A. Twardo dążę do realizacji swych celów.
    B. Próbuję znaleźć rozwiązanie kompromisowe.
  11. A. Próbuję natychmiast wyjawić wszystkie zastrzeżenia i problemy.
    B. Mógłbym spróbować uspokoić odczucia innych i zachować nasze stosunki.
  12. A. Czasem unikam zajmowania stanowiska, które powodowałoby kontrowersje.
    B. Pozwolę mu utrzymać kilka jego punktów, jeśli on pozwoli mi utrzymać kilka moich.
  13. A. Proponuję rozwiązanie pośrednie.
    B. Obstaję przy realizacji swoich punktów.
  14. A. Przedstawiam mu swoje poglądy i pytam o jego.
    B. Próbuję wykazać mu logiczność i korzyści mojego stanowiska.
  15. A. Mógłbym spróbować uspokoić odczucia innych i zachować nasze stosunki.
    B. Próbuję robić to, co jest konieczne, aby uniknąć napięć.
  16. A. Próbuję nie ranić uczuć innej osoby.
    B. Próbuję przekonać inną osobę o zaletach mojego stanowiska .
  17. A. Zazwyczaj twardo dążę do realizacji swych celów.
    B. Próbuję robić to, co jest konieczne, aby uniknąć niepotrzebnych napięć .
  18. A. Jeżeli uszczęśliwi to drugą osobę, mogę pozwolić jej na zachowanie swych poglądów.
    B. Pozwolę mu utrzymać kilka jego punktów, jeśli on pozwoli mi utrzymać kilka moich.
  19. A. Próbuję natychmiast wyjawić wszystkie zastrzeżenia i problemy.
    B. Próbuję odłożyć problem do chwili, kiedy mam trochę czasu na przemyślenie go.
  20. A. Próbuję natychmiast zniwelować różnice naszych stanowisk.
    B. Próbuję znaleźć uczciwą kombinację zysków i strat dla nas obu.
  21. A. W nadchodzących negocjacjach spróbuję zwracać uwagę na życzenia drugiej osoby.
    B. Zawsze skłaniam się ku bezpośredniemu przedyskutowaniu problemu.
  22. A. Próbuję znaleźć stanowisko pośrednie między jego a moim.
    B. Domagam się uznania swoich życzeń.
  23. A. Bardzo często staram się zaspokoić wszystkie nasze życzenia.
    B. Są przypadki, kiedy pozwalam innym wziąć odpowiedzialność za rozwiązanie problemu.
  24. A. Jeżeli stanowisko drugiego wydaje się być dla niego bardzo ważne, spróbowałbym wyjść naprzeciw jego życzeniom.
    B. Próbuję zmusić go do rozwiązania kompromisowego.
  25. A. Próbuję wykazać logiczne korzyści mojego postępowania.
    B. W nadchodzących negocjacjach spróbuję zwracać uwagę na życzenia drugiej strony.
  26. A. Proponuję rozwiązanie pośrednie.
    B. Prawie zawsze staram się zaspokoić wszystkie nasze życzenia.
  27. A. Czasem unikam zajmowania stanowiska, które powodowałoby kontrowersje.
    B. Jeżeli uszczęśliwi to drugą osobę, mogę pozwolić jej na zachowanie swych poglądów.
  28. A. Zazwyczaj twardo dążę do realizacji swych celów.
    B. Zazwyczaj szukam pomocy innych przy wypracowywaniu rozwiązania.
  29. A. Proponuję rozwiązanie pośrednie.
    B. Uważam, że różnice nie zawsze są warte martwienia się o nie.
  30. A. Próbuję nie ranić uczuć innej osoby.
    B. Zawsze dzielę się problemem z inną osobą, abyśmy mogli go razem rozwiązać.

 

Klucz do testu – zaznacz swoje wyniki:

  1. Unikanie: 4b, 5b, 6b, 10a, 11b, 12a, 19a, 20b, 21a, 22b, 23a, 24b;
  2. Akomodacja/Dostosowywanie się: 4a, 5a, 6a, 13b, 14a, 15b, 16b, 17a, 18b, 28a, 29b, 30a;
  3. Kompromis: 7a, 8b, 9a, 10b, 11a, 12b, 16a, 17b, 18a, 25b, 26b, 27b;
  4. Rywalizacja: 1a, 2b, 3a, 7b, 8a, 9b, 13a, 14b, 15a, 19b, 20a, 21b;
  5. Współdziałanie: 1b, 2a, 3b, 22a, 23b, 24a, 25a, 26a, 27a, 28b, 29a, 30b;

 

Suma zaznaczeń:

0 – 1 /- bardzo rzadki

2 – 4 /- rzadki

5 – 7 /- średni

8 – 10 /- częsty

11 – 12 /- bardzo częsty

INTERPRETACJA WYNIKÓW

Reakcje ludzi w sytuacjach konfliktowych wyznaczają dwie podstawowe, niezależne od siebie cechy – asertywność i kooperatywność (współpraca).

Człowiek asertywny to taki, który jest pewny siebie i stanowczy, który zachowuje się w sposób zdecydowany, bez lęku i wahań, ale bez agresji. Jest to ktoś, kto wytrwale dąży do swych celów. Przeciwieństwem asertywności jest niepewność, uleganie, brak wytrwałości i bierne poddawanie się okolicznościom.

Kooperatywność przejawia się we współdziałaniu po to, by osiągnąć korzystne dla obu stron wyniki, mimo że w danej sytuacji można by osiągnąć wyniki korzystne jedynie dla samego siebie. Człowiek kooperujący potrafi m.in. rezygnować z doraźnych i indywidualistycznych efektów na korzyść efektów odroczonych w czasie, które są możliwe do osiągnięcia przez współdziałanie z innymi.

 

A – UNIKANIE

Niska kooperatywność i niska asertywność powodują występowanie reakcji unikania. Człowiek o takich cechach wycofuje się z konfliktu, nie zależy mu ani na udowodnieniu własnych racji, ani na rozpatrywaniu poglądów partnera. Stawia na unikanie bezpośredniej konfrontacji. To przeciwieństwo stylu współpracującego (a nie rywalizacji).
Plusy: nie eskaluje konfliktu i tonuje różnice zdań. Redukuje stres i oszczędza czas.
Minusy: ukrywa problem i opóźnia jego rozwiązanie.

Stosuj unikanie, gdy: cel nie jest zbyt ważny lub jest ważny tylko przejściowo; nie ma żadnych szans na zaspokojenie naszych pragnień; straty z powodu kontynuowania konfliktu przeważają nad ewentualnymi zyskami z jego rozwiązania; trzeba sobie lub partnerom dać czas na ochłonięcie, zredukowanie napięcia emocjonalnego; jest potrzebny czas na zebranie niezbędnych informacji do podjęcia decyzji; inni potrafią skutecznie rozwiązać konflikt.

 

B – AKOMODACJA/DOSTOSOWYWANIE SIĘ

Niska asertywność i wysoka kooperatywność przyczyniają się do występowania reakcji akomodacyjnych. Człowiek o takich cechach dąży do rekonstrukcji własnych poglądów, lecz czyni to nie z powodu bezwzględnej akceptacji poglądów drugiej osoby, a raczej ze względu na pożądaną jego zdaniem współpracę. Priorytetem jest bowiem utrzymanie relacji, a nie zwycięstwo, dlatego ludzie o takich cechach chętnie pomagają innym, wspierają ich, szybko odbudowują harmonię w relacji. Jest to przeciwieństwo stylu rywalizującego.
Plusy: minimalizuje straty, kiedy przeciwnik jest silniejszy, i podtrzymuje relacje.
Minusy: tworzy poczucie wykorzystania i wywołuje niechęć.

Stosuj akomodację, gdy: masz świadomość, że jesteś w błędzie i pozwalasz, aby „lepsze” stanowisko zwyciężyło; sprawa jest ważniejsza dla partnera niż dla ciebie, przyczyniasz się wtedy do utrzymania poprawnych stosunków między wami; ważniejsze jest zdobycie zaufania partnera niż wynik rozwiązania konfliktu; ważne jest zachowanie zgody i unikanie rozdźwięku.

 

C – KOMPROMIS

Średnia asertywność i średnia kooperatywność przyczyniają się do występowania reakcji kompromisowych. Człowiek o takich cechach stara się odnieść pewne korzyści, przyznając także partnerowi prawo do ich części. Może więc rezygnować z części własnych korzyści na rzecz partnera, ponieważ wartościami nadrzędnymi są dla niego: pojednanie i zgoda.
Plusy: praktyczny w skomplikowanych problemach bez prostych rozwiązań; wszystkie strony mają te same prawa.
Minusy: nikt nie jest do końca zadowolony; nie gwarantuje wypracowania i wprowadzenia w życie optymalnego rozwiązania.

Stosuj kompromis, gdy: interesy nie są zbyt ważne i nie warte większych wysiłków w ich obronie; równi sobie partnerzy zmierzają do wykluczających się celów; wystarczające jest osiągnięcie czasowego porozumienia; konieczne jest szybkie rozwiązanie w sytuacji presji czasowej; zawodzi rywalizacja i współpraca.

 

D – RYWALIZACJA

Wysoka asertywność i niska kooperatywność przyczyniają się do występowania reakcji rywalizacyjnych. Człowiek o takich cechach dąży do rozstrzygania konfliktu na swoją korzyść – głównie w tym znaczeniu, że pragnie okazać wyższość własnych racji nad racjami drugiej osoby. Reprezentuje autorytarne podejście. To przeciwieństwo stylu dostosowawczego. Ten styl pozwala odnieść szybkie zwycięstwo, jasno ustalić pozycję (swoją i drugiej osoby), obronić swoje interesy.
Plusy: szybki i zorientowany na osiągnięcie wyniku.
Minusy: może wywołać nieufność lub wrogość.

Stosuj rywalizację, gdy: konieczne jest szybkie działanie, np. w kryzysie; ważne, ale niepopularne sprawy muszą być wprowadzane w życie, np. zaostrzenie dyscypliny; racja jest bezwzględnie po twojej stronie; druga strona celowo stosuje taktyki nierywalizacyjne, aby uniknąć rozwiązania konfliktu.

 

E – WSPÓŁDZIAŁANIE

Wysoka asertywność i wysoka kooperatywność przyczyniają się do występowania reakcji współdziałania. Człowiek o takich cechach nawiązuje współpracę z partnerem po to, by zrealizować swoje cele. Można więc powiedzieć, że wykorzystuje on pozytywnie sytuację konfliktu, ponieważ nie odrzuca drugiej osoby, ale współdziała z nią w imię własnych interesów. Współdziałanie umożliwia wypracowanie skonfliktowanym stronom optymalnego porozumienia i zmniejsza wpływ negatywnych emocji. Wymaga empatii i wglądu w sytuację drugiego człowieka, buduje trwałą współpracę, wzmacnia relację, a podjęte decyzje mają pełną akceptację obu stron. To przeciwieństwo stylu unikającego.
Plusy: tworzy atmosferę zaufania, podtrzymuje pozytywne relacje i zachęca do działania.
Minusy: wymaga dużo energii i jest czasochłonny.

Stosuj współdziałanie, gdy: ważne jest znalezienie wspólnego rozwiązania, a kompromis nikogo nie satysfakcjonuje; sprawa dotyczy grupy osób i ważne jest uwzględnienie opinii innych osób o odmiennym sposobie widzenia problemu; celem jest osiągnięcie porozumienia poprzez integrację, różnych poglądów; dąży się do pokonywania uczuć wrogości; celem jest uczenie się obiektywizmu – weryfikujemy własne poglądy i staramy się zrozumieć punkt widzenia innych.

 

Już wiesz, w jaki sposób reagujesz najczęściej? To spójrz jeszcze, jakich stylów rozwiązywania konfliktów możesz się nauczyć. A ja trzymam kciuki, by tych konfliktów nie było jednak zbyt dużo. 😉

 

Jak budować markę w sieci – rady na start

Właśnie zaczynasz działalność i potrzebujesz promocji w mediach społecznościowych? Założyłaś/-eś sklep online, ale prawie nic nie sprzedajesz, bo nikt nie widzi Twojej strony ani fanpage`a? Jak zacząć się promować, jak dotrzeć do potencjalnych klientów, kiedy nie masz wielkiego budżetu reklamowego – to pytania, z którymi zwracacie się najczęściej. Dlatego dziś podstawowe wskazówki dla wszystkich rozpoczynających!

Ps. Wskazówki działają pod warunkiem ich realizacji, samo przeczytanie nie przynosi efektów. 😉

 

  1. Albo czas, albo pieniądze

Przede wszystkim na rozkręcenie działalności dzięki sieci potrzebujesz czasu – tak samo zresztą jak w realu. Klienci muszą najpierw dowiedzieć się, że jesteś, potem Cię poobserwować, potem wypróbować (np. kupić jedną rzecz), a jeśli wszystko pójdzie pomyślnie – dopiero wtedy do Ciebie wrócą.

Jeśli jednak zależy Ci na tym, by szybko zacząć sprzedawać czy dostawać zlecenia, potrzebujesz jakiegoś budżetu promocyjnego. W zależności od budżetu, trzeba wybrać kanały promocji i reklamy. Media społecznościowe, w tym Facebook, są najtańsze, FB ma też chyba najszerszą w Polsce grupę odbiorców, musisz jednak dobrze określić grupę docelową, by dotrzeć do realnych klientów.

FB daje różne możliwości reklamy – możesz ustawić reklamę w ten sposób, że kwota do zapłacenia będzie naliczana np. od liczby kliknięć w link. Oczywiście nie gwarantuje to sprzedaży, ale rozszerza grono ludzi, którzy mają szansę poznać Twoją markę. Jeśli korzystniejsza dla Ciebie będzie rosnąca liczba polubień fanpage`a – w ten sposób ustaw reklamę. W menadżerze reklam FB masz sporo opcji, dość jasno rozpisanych – na początku podajesz bowiem swój cel marketingowy, potem określasz, co ma być brane pod uwagę i na jakiej konwersji Ci zależy. Propozycje reklamowe przedstawiane Ci przez FB zależą właśnie od tych pierwszych wskazań.

Konwersja to konkretne, oczekiwane działanie wykonane potencjalnego klienta w odpowiedzi na skierowaną do niego kampanię reklamową w sieci – np. kupno produktu, odwiedzeni strony. Czyli: określając konwersję określasz, co ma zrobić odbiorca reklamy.

  1. Grupy na Facebooku

Znajdź grupy na FB związane z tematyką Twojej branży i dołącz do nich, bądź tam aktywny/-a – ale nie przez promowanie swoich produktów. W grupie liczyć się będzie raczej doradzanie, wspieranie, edukowanie, pomaganie – linkujesz do swojego fp/bloga/strony niejako przy okazji, wtedy gdy jest to potrzebne lub gdy Cię ktoś o to poprosi. I oczywiście najpierw przeczytaj regulamin grupy, żeby wiedzieć, co można, a czego nie.

Przy czym nie mam na myśli branżowych, zamkniętych grup, w których spotykają się profesjonaliści (takie przydadzą Ci się do innych celów), tylko grupy, w których znajdziesz swoich odbiorców. Przykładowo: projektujesz elementy wyposażenia wnętrz – znajdź grupy o remontach mieszkań i domów; projektujesz ubrania – znajdź grupy, w których kobiety dzielą się pomysłami na swoje stylizacje itp.

To zajmuje czas, zmusza do czytania postów, brania udziału w dyskusji, w miarę szybkiego reagowania – ale w ten sposób dajesz się poznać jako osoba, która się zna na tym, co robi, jest otwarta na innych , więc musi mieć fajne pomysły – a tu już tylko krok do sprzedaży czy zleceń.

 

  1. Instagram dla branż „obrazkowych”

Jeśli w Twojej branży liczą się zdjęcia (produktów, ludzi, eventów itp.) – świetnym portalem społecznościowym będzie dla Ciebie Instagram – bo jest obrazkowy. Załóż konto, wrzucaj zdjęcia – tylko dobre zdjęcia! Używaj angielskich hashtagów (te najpopularniejsze podpatrz u innych). Tu też można się reklamować płatnie, jeśli masz pieniądze.

 

  1. Znajomy znajomemu – czyli mikroinfluencerzy są wszędzie!

Poproś znajomych, żeby Cię wspierali udostępniając Twoje posty, linkując Twoją stronę internetową.  Może zorganizujesz im jakieś socialmediowe party z Twoimi produktami (ofertami) – poproś, by powrzucali potem zdjęcia na swoje profile, niech Cię oznaczą, zachęcą innych. Taki marketing ma ogromne znaczenie – kiedy poleca Cię ktoś, kto osobiście Cię zna i wypróbował Twoje propozycje, łatwiej takiej ofercie zaufać. To ważny międzynarodowy trend w marketingu – chodzi o to, że każdy użytkownik sieci jest dziś mikroinfluencerem, czyli ma wpływ na innych potencjalnych klientów. Wykorzystaj to!

Może znasz/współpracujesz z kimś znanym w Twojej branży – poproś go, by Cię zareklamował, wrzucił na swój fanpage, napisał o Tobie na blogu. Odmówi? Trudno, nic nie tracisz. Ale jeśli się zgodzisz, zyskujesz ogromnie!

Możesz też wejść we współpracę z blogerami, np. oferując im swoje produkty w zamian za tekst o nich. Blogerzy najbardziej cenią osoby, które pozwalają na obiektywne recenzje nadesłanych produktów – ale wtedy nie masz wpływu, czy nie powstanie tekst krytyczny. Oceń, na co jesteś w stanie się zgodzić. A na początek najlepiej zacząć od znajomych blogerów i blogerek.

 

  1. Ciekawy fanpage – jak to zrobić?

Prowadź swego fanpage`a „z głową”. Niech Twoje posty nie będą tylko prezentacją produktów, ale też komentarzami do tego, co istotne w Twojej branży –  podrzucaj newsy, pokazuj nowe trendy, linkuj ciekawe teksty (naprawdę, nie wszystkie muszą być Twoje 😉 ), wrzuć czasem coś zabawnego,  Postaraj się tworzyć angażujące posty – inaczej nikt ich nie zauważy. Tu masz więcej pomysłów na to, jak pisać posty: https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2017/04/09/facebook-7-wskazowek-jak-tworzyc-angazujace-posty/

Możesz pokazywać krótkie video (albo nawet transmisje online), jak powstają Twoje produkty, jak je projektujesz, tworzysz itp. Film lub zdjęcia z tzw. backstage`u zawsze będą wzbudzały zainteresowanie – bo ludzie są ciekawi, chcą zobaczyć więcej niż tylko to, co widać na zewnątrz. Zaspokajaj ich ciekawość choć raz na jakiś czas. Kiedy szykujesz jakiś event – pokaż na fp te przygotowania. Kiedy robisz sesję zdjęciową swoim produktom – pokaż parę ujęć z samej sesji.

 

To pierwsze, podstawowe działania. Oczywiście, można ich wymyślić dużo więcej, powyższe wskazówki to tak naprawdę głównie inspiracja – reszta już jest w Twojej głowie. 🙂 Bo to Ty najlepiej znasz swoją działalność.

I pamiętaj: budowanie marki TRWA i WYMAGA WYSIŁKU! Właśnie dlatego mówi się o budowaniu jako o procesie – bo każdy proces wymaga czasu. Z doświadczenia wiem, że pierwszy kryzys przychodzi mniej więcej po dwóch miesiącach, bo miało być tak pięknie, a jest… mniej pięknie.  

Ale to naprawdę musi potrwać – marka to coś, co musi się ludziom zacząć kojarzyć. Żeby zbudować skojarzenia, musisz dać się poznać, a potem przypominać o sobie, regularnie się pojawiać – po jakimś czasie ludzie zapamiętają Ciebie, Twoje produkty i Twoje propozycje, staniesz się stałym elementem ich krajobrazu.

Jedynym sposobem, by to przyspieszyć, jest naprawdę duży budżet reklamowy. Bez tego – zostaje czas.

O czasie i wytrwałości niezbędnych do zbudowania marki (nie tylko w social media) przeczytasz też tutaj:  https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2017/02/05/jak-przetrwac-w-social-media-postaw-na-soc/

Trzymam kciuki! 🙂

 

Jaki masz typ osobowości? Rozwiąż test!

Dziś trochę zabawy, a trochę poznawania siebie – w relacjach z innymi. 🙂 Zgodnie z zasadą: jak nas widzą (i postrzegają), tak nas piszą. Żeby opinie innych o nas samych nie budziły zdziwienia, warto poznać swój styl komunikowania się, styl pracy, sposób podejmowania decyzji czy stopień otwartości na innych. Taylor Hartman, autor książki „Kod kolorów – typy osobowości zaszyfrowane w kolorach” wyodrębnił cztery podstawowe typy osobowości  i oznaczył je kolorami – czerwony, żółty, niebieski i biały.

Ja jestem czerwono-niebieska. 😉

Rzadko należymy do jednego typu, zazwyczaj jesteśmy mieszanką dwóch, a nawet trzech, ale jednak jeden z nich dominuje i to on głównie determinuje nasze zachowania.

Wielu z nas do wyników testów podchodzi z dystansem, ale test Hartmana to profesjonalne narzędzie coachingowe, stosowane także przez doradców zawodowych, warto więc zwrócić na niego uwagę.

Sprawdź tutaj, do którego typu należysz:  http://www.colorcode.com/free_personality_test/

Tutaj masz test po polsku, ale trzeba zanotować odpowiedzi i policzyć punkty: http://www.oeiizk.edu.pl/wychowawca/debowska/3.pdf

I co, zgadza się?

Przyjrzyj się sobie, ale i tym, z którymi najczęściej współpracujesz. Kiedy zrozumiesz swoje i ich zachowanie, będzie Wam łatwiej razem działać. To ważne zwłaszcza, gdy kierujesz jakimś zespołem. Pamiętam, że gdy pierwszy raz przyjrzałam się temu kolorystycznemu podziałowi, nareszcie zrozumiałam niepojęte do tej pory zachowania moich kolegów i koleżanek.  Przestali mnie irytować, ich inność uznałam za ich normę i przestałam reagować negatywnie. Życie stało się prostsze. 🙂

Test pomaga także zrozumieć samego siebie i nazwać swoje cechy. Dzięki temu łatwiej ocenić, jaki rodzaj pracy będzie dla nas najlepszy, w czym się sprawdzimy, a w jakim zawodzie będziemy czuli się fatalnie.

Oto charakterystyki każdego typu osobowości:

TYP CZERWONY – najbardziej emocjonalny i gorącokrwisty

To człowiek bardzo energiczny. Typowy ekstrawertyk, żyje wśród ludzi i dla ludzi. Jest zorientowany na działanie, żyje akcją, czynem, aktywnością. Łatwo podejmuje decyzje, lubi kontrolować, kierować i rządzić. Liczą się dla niego cele – i oczywiście rezultaty. Rzadko dyskutuje, w czasie rozmowy najczęściej po prostu przedstawia swoje racje. Jest kiepskim słuchaczem – odczuwa natychmiastową potrzebę działania, a nie słuchania. Niecierpliwy, odważny, nie znosi przegrywać. Często wierzy, że emocje w życiu nie mają żadnego znaczenia, bo liczą się czyny i fakty – tymczasem to właśnie emocje są jego słabą stroną. Lubi rywalizację, jest wymagający i krytyczny – zarówno wobec  siebie, jak i innych. Jest bezpośredni, podczas zebrań przejmuje prowadzenie, jednocześnie ma dużą potrzebę niezależności. Typowy aktywny lider. Zdyscyplinowany, konsekwentny, znakomity organizator. Nie znosi podważania jego autorytetu. W konfliktach często doprowadza do konfrontacji – ale w wymiarze zadaniowym, nie personalnym. Chce po prostu natychmiast wyjaśnić sytuację, by dalej działać bez przeszkód.

Nie potrafi docenić ani zrozumieć poglądów i uczuć innych. Nie ma co liczyć u niego na silnie rozwiniętą empatię. Problemy innych go… niecierpliwią.

TYP NIEBIESKI – porządkuje rzeczywistość. Klasyczny analityk.

To introwertyk, którego celem jest głębokie poznanie i zrozumienie otaczającego go świata. Zanim coś zrobi, musi to przemyśleć i szczegółowo przeanalizować. Ma duży dystans do otoczenia, ceni sobie intelekt, logikę, fakty, liczby – i niezależność. Zawsze szczegółowy, precyzyjny, dokładny. Bywa perfekcjonista i szczególarzem. Jeśli coś robi, stara się to robić najlepiej, jak potrafi. Ostrożny, rozważny, formalny. Dużo pyta. Ma doskonałą pamięć – co sprawia też, że długo pamięta urazy. Bardzo krytyczny wobec innych i siebie. Decyzje podejmuje powoli i z namysłem, analizuje, co sprawdziło się w przeszłości. Woli pracować indywidualnie niż w zespole. Jest wspaniałym obserwatorem, źle znosi porażki, boi się impulsywności i emocjonalnych decyzji. Rzadko podejmuje ryzyko. Każdy element sprawy uważa za równie ważny, ma więc problem z ustaleniem priorytetów.

TYP BIAŁY – wszyscy go lubią.

Dla białego najważniejsze są relacje międzyludzkie. Jego celem jest bycie godnym zaufania dla innych – dlatego bardzo wysoko ocenia takie wartości jak  lojalność, życzliwość i zaufanie. Cierpliwy, spokojny, stonowany. Miły i życzliwy dla każdego. Wysoce empatyczny, troskliwy i wspierający. Pełen równowagi, ma duże umiejętności dyplomatyczne – to wszystko sprawia, że jest powszechnie lubiany i ma wielu przyjaciół. Nie lubi podejmować decyzji, podczas zebrań rzadko się odzywa, długo rozważa skutki. Zazwyczaj dostosowuje swoje potrzeby do innych.  Jest znakomitym słuchaczem, natomiast bardzo nie lubi się spieszyć. Nie stawia innym nadmiernych wymagań, nie lubi szybkich zmian. Znakomicie rozwiązuje konflikty, sprawia, że emocje opadają, potrafi doprowadzić do porozumienia. Świetnie pracuje w grupie. Kiedy ktoś wywiera na niego presję, potrafi być uparty i nieugięty. Wtedy zamyka się w sobie i okopuje na swoich pozycjach.

TYP ŻÓŁTY – największy entuzjasta życia.

Ekstrawertyk, lubi ludzi, lubi z nimi być, poznawać ich. Odpoczywa w towarzystwie innych. Pełen życia, entuzjastycznie podchodzi do nowych pomysłów, zmian, nowych sytuacji. Dusza towarzystwa. Ten, wokół którego na imprezie wszyscy się gromadzą. J Spontaniczny, lubi, gdy wokół niego coś się dzieje. Nie cierpi nudy – a ta pojawia się zawsze, gdy za długo panuje spokój. Niecierpliwy, gadatliwy, ekspresywny. Szybko podejmuje decyzje. Otwarty i bezpośredni. Impulsywny, ma problemy z dyscypliną. Osiąga sukcesy na krótkich dystansach, ale na pewno nie należy do długodystansowców. Podejmuje się zbyt wielu zadań w tym samym czasie. Jednocześnie swoim zapałem zaraża innych, a więc świetnie motywuje ludzi. Żyje chwilą, jest powszechnie lubiany.

Odnalazłeś siebie? Może pasują do Ciebie cechy kilku typów? To normalne.  Pogratuluj sobie swoich mocnych stron – jesteś wspaniały/-a! Ale zerknij też na słabsze strony – po to, by zdecydować, czy chcesz je zmienić; by sprawdzić, czy przeszkadzają Ci na co dzień.

I ciesz się z tego, kim jesteś! 🙂